Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


poniedziałek, 8 marca 2021

O tym jak wirus zniszczył kwiatki

     No, nie dosłownie. Ale to przez niego Koleżanka Małżonka nie dostała ode mnie bukiecika.
     
     Ale po kolei.

     Gdyby było tak jak zwykle, to dziś, idąc z pracy, rozglądałbym się po kwiaciarniach, czy po nalocie męskiej szarańczy jeszcze coś zostało, a potem z nędznych resztek wybrałbym pięć bukiecików. A wszystko po to, by odwiedzić dziś pięć Pań, które są mi bliskie. (No, cztery – jednej nie muszę odwiedzać, bo mam ją na miejscu). Ale dziś nic nie jest tak jak zwykle.
 
     A zaczęło się w zeszłym tygodniu. W czwartek, koło południa, zadzwonił do mnie mój szef. Byłem zdziwiony, że dzwoni na komórkę, choć jestem w biurze. Poprosił mnie, żebym poszedł do salki konferencyjnej, byśmy mogli swobodnie pogadać.

     Oczywiście, moja pierwsza reakcja na takie dictum, to stuprocentowa, rzetelna i pełnowartościowa panika. Jestem do zwolnienia! Firma, wpadając w pocovidowy kryzys, zaczyna ciąć zatrudnienie! A kogo najlepiej zwolnić? Starego, stetryczałego konstruktora, który dość już się w fotel napie… w fotelu nasiedział i któremu wszystko trzeba tłumaczyć po trzy razy, bo nie kuma.

     (Gwoli wyjaśnienia, żeby choć część twarzy odzyskać, nie kuma dlaczego program nie chce mu zmienić średnicy trzpienia na większą – jednocześnie jako jedyny w zespole kumając, dlaczego ona musi być większa.)

     Ale okazało się, że to nie o to chodzi.

     Otóż, pewna osoba z naszego biura zachorowała na covid. Nie powiedział kto, ale i tak się domyślam. I ta osoba wskazała mnie jako tego, z kim miała kontakt. W związku z tym, mam natychmiast zwinąć sprzęt i udać się do miejsca zamieszkania. Zostałem w trybie natychmiastowym przeniesiony na tzw. Home Office.

     - O, rany! – jęknąłem. – A ja dzisiaj akurat przyjechałem rowerem!

     No, wybaczcie, tego całego sprzętu, o którym pisałem TUTAJ, nie da się przewieźć rowerem. W dodatku miałem rozgrzebaną konstrukcję, którą MUSIAŁEM dziś skończyć, bo model był na dziś obiecany klientowi.

     Rzuciłem się do biurka. Muszę doprowadzić tę robotę chociaż do takiego stanu, żeby ktoś inny mógł ją za mnie dokończyć. Dlatego owo „niezwłocznie” trwało prawie trzy kwadranse, zanim szef – tym razem przez firmowy komunikator, na którym widział, że wciąż jestem przy komputerze – nie opieprzył mnie dał mi do zrozumienia, że jest z tego faktu niezadowolony.

     Poinformowałem kolegów z zespołu zadaniowego o sytuacji. Entuzjazmu nie wywołałem tą nowiną. A potem wyłączyłem stację i pognałem na parking, gdzie przypięty do słupka od zadaszenia stał mój srebrno-niebieski pojazd, ekologiczny, choć nie hybrydowy, cichobieżny (o ile nie padało, bo wtedy strasznie piszczy) i niestety, o bardzo małej pojemności bagażnika. Ruszyłem z kopyta w stronę Nowego Miejsca.

     Nieodżałowany Ryszard Szurkowski zapewne patrzył na mnie z góry i z zadowoleniem kiwał głową. Tak, widać wyraźnie, że gość wychowany na Wyścigu Pokoju! Chociaż bez przyciasnych spodenek i tej śmiesznej czapki. Przechodnie oglądali się za mną i coś komentowali. Usłyszałem tylko pojedyncze zdania.

      - Co mu tam cieknie?

     - Pewnie mu zbiornik przecieka.

     - Albo z klimy się leje.

     - E, pewnie facetowi flaszka pod kurtką pękła!

     - A może ma tę, jak to się nazywa, co to tak reklamują? Nietrzymanie moczu!

     A ze mnie po prostu pot lał się strumieniem!

     Rower do piwnicy i pędem na czwarte piętro. Włącznie z piwnicą, z której musiałem się najpierw wygrzebać, to jest pięć pięter, więc gdy otworzyłem drzwi, wolałem rozebrać się w przedpokoju i wymienić mokre ciuchy na suche. Czułem się jak po lipcowej ulewie.

     A potem szybko łaps za kartę, pędem na dół, do wozu i z powrotem do firmy. Niestety, zaczynały się już godziny szczytu. Skutek był taki, że gdy już wniosłem sprzęt na czwarte piętro i zacząłem mozolnie to wszystko ze sobą łączyć, nie było już sensu go uruchamiać, bo nie zdążyłem przed fajerantem. Trudno, zacznę od jutra…

     A na dziś miałem wyznaczony termin testu na obecność wirusa. Pojechałem do kliniki i przez jakieś piętnaście minut szukałem punktu poboru, bo tak beznadziejnie było to wszystko oznaczone. Potem stanąłem w kolejce na dworze, gdzie zmarzłem jak diabli, bo nie wiedząc że przyjdzie mi czekać pod gołym niebem, ubrałem się raczej lekko. Pani o uroczych oczach i pięknych dłoniach (więcej nie widziałem) wsadziła mi do gardła cienką słomkę, potem wepchnęła ja do nosa, a potem poinformowała mnie, że wyniki będą jutro rano i poprosiła, żebym do czasu zapoznania się z nimi, nigdzie nie wychodził z domu.

     Co było robić? Wróciłem, zalogowałem się na stację i jadę z robotą dalej. Nie odwiedzę dziś swoich Dam, nawet Koleżance Małżonce nie wręczę dziś kwiatka. Jedynie potem wezmę telefon i wszystkie drogie mi Panie po prostu obdzwonię. Lepiej tak, niż sprezentować im niewidzialną niespodziankę.

     A wszystkim moim Kochanym Czytelniczkom życzę w tym dniu dużo uśmiechu, dużo radości, żeby Pani Wiosna jak najszybciej zawitała do Waszych miejscowości, no i oczywiście dużo, dużo zdrowia. Bo, jak mawiała moja babka, zdrowie jest najważniejsze. Zwłaszcza w dobie pandemii.

13 komentarzy:

  1. Kochany, troskliwy, czuły, jak zawsze, a kto? nasz Drogi Nitagerek 💖🤗
    Dziękuję za życzenia i bądź zdrów 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zdrowy! Właśnie się dowiedziałem. Znaczy, zdrowy - no, nie mam wirusa, bo pozostałe dolegliwości czują się świetnie.

      Usuń
    2. Uff- zdrowia nadal życzę💖 a dolegliwości któż z nas ich nie ma...boli, to znaczy, że żyjemy-podobno😉

      Usuń
  2. Dziękuję Nit. Tobie życzę, żebyś jednak pozostał negatywny😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze byłem negatywny. Do wszystkiego miałem takie nastawienie. Pesymizm to moje czwarte imię.

      Usuń
  3. Ty potrafisz skomplikować nawet Najpiękniejszy Dzień Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja? O, wypraszam sobie! To nie ja zeżarłem nietoperza i nie ja rozpocząłem tę pandemię. To wirus popsuł święto. Ja miałem najszczersze chęci!

      Usuń
  4. Dziękuję za życzenia. :)
    Daj znać jak będziesz miał wynik. Mam nadzieję, że negatywny i kwarantanna szybko Ci się skończy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i masz Ci los - ledwo się skończyła kwarantanna, już zostałem wygnany ze śmieciami!

      Usuń
  5. Technicznie rzecz biorąc, ci co mówili, że z klimy Ci się leje, mieli rację, a jak się z klimy leje, to nie dość że działa, ale jeszcze robi swoją robotę. A praktycznie, to trzymam kciuki za pomyślny, czyli w tym wypadku negatywny wynik testu, bo świetnie sobie poradzisz bez wirusa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak, bez wirusa radzę sobie całkiem dobrze. Choć gdybym go miał, wykorzystałbym jego istnienie do granic możliwości. Bo wiesz, kiedy facet choruje - cały świat choruje razem z nim.

      Usuń
  6. nie myślałeś o przyczepce do roweru?...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie myślałem. Zauważ, że nie przewidziawszy konieczności transportu komputera, i tak nie wziąłbym jej tego dnia, bo jednak bez przyczepki wygodniej, szybciej i lżej. Tak więc, nie na wiele by mi się zdała.

      Usuń