Na początek o beczce miodu. Dostałem wyniki badań. Nigdy nie sądziłem, że może mnie ucieszyć jedna, mała kreska. Ale za to bardzo niezwykła kreska, pełna treści i nadziei. Bo ta kreska to nie jakaś tam sobie kreska, tylko wyraźny i wymowny w swej symbolice minus.
Wynik testu ujemny.
(Zabrzmiało, jakbym po prostu oblał test…)
Nie, nie oblałem – po prostu, nie stwierdzono u mnie obecności wiadomego wirusa!
Oczywiście, najpierw bardzo się ucieszyłem, ale potem, swoim zwyczajem, poczułem się nie do końca usatysfakcjonowany. Cóż, powód do narzekania znajdę zawsze i wszędzie. Bo zawsze mogło być lepiej. Na przykład, przy okazji mogli sprawdzić, czy mam przeciwciała. Wiedziałbym, czy jestem przed czy po. A tak, wciąż nie wiem, czy nadal mam bać się zarażenia, czy nie. No i dlaczego ograniczyli się do wirusa covid-19? Mogli przy okazji zbadać inne: grypy, opryszczki, czy eboli.
No, ale jest dobrze, choć nie ukrywam, że mogło być lepiej.
A raczej było dobrze aż do dzisiejszego ranka, choć z zupełnie innej przyczyny. I tu pojawiła się ta łyżka dziegciu.
Jeszcze sobie smacznie spałem – w końcu, pracując w domu, nie muszę zrywać się przed świtem – i śniło mi się, że biegam po dachach jakiegoś miasteczka. Nie wiem, skąd się tam wziąłem i nie mam pojęcia, dlaczego skakałem po dachach, zamiast wygodnie iść sobie wąskimi uliczkami. Może było na nich błoto?
I wtedy obudziło mnie irytujące pohukiwanie.
Do sierpówek już przywykłem – tokują na całego od jakiegoś czasu. Od rana zaczynają swoje uhuuu-hu, które coraz wcześniej podnosi mi ciśnienie. Ale to nie był głos synogarlicy. To gruchanie brzmiało inaczej, jakby gołąb nażarł się czekolady i cierpiał na straszne zaparcia. Gruchał z wysiłkiem, napinając przy tym mięśnie brzucha, jakby usilnie i bezskutecznie próbował uczynić to, co każdemu gołębiowi zawsze wychodzi najlepiej. Taki odgłos wydaje z siebie tylko jeden ptak.
Grzywacz!
Czyli zaczęło się – wielkie obesrusy jednak nie zabłądziły po drodze i przyleciały. Nie odstrzelili ich myśliwi, nie zeżarty ich sokoły, ani nie przemieliły na pasztet turbiny żadnego odrzutowca. I od razu zaczęły głosić swoje nienawistne hasło. Wprawdzie Koleżanka Małżonka twierdzi, że one tylko domagają się zagrychy („Ogórrrek! Ogórrrek!), ale musi się mylić. Te słowa znaczą bowiem coś o wiele straszniejszego, niemal apokalipsę : obsrać, zasrać, zniszczyć, zatruć guanem, zapaskudzić i rozpuścić kwasem moczowym! Wszystko: mury, dachy, kafelki na balkonie, drzewka bonsai, zioła w skrzynkach, kwiatki, świeże pranie, a nawet atrapy jastrzębi, jakie ludzie sobie przymocowali trytytkami do poręczy balkonów.
Cisną mi się na usta same przekleństwa. Zapomniałem przez zimę o istnieniu tych kompletnie nieudanych efektach dzieła stworzenia i kupiłem sobie na balkon nowe skrzynki na zioła. Myśl, że zamiast rozmarynu, mięty i bazylii będę miał w nich olbrzymie, gołębie kleksy, przyprawia mnie o mdłości i rozpacz – w takiej właśnie kolejności.
I po co ja w sobotę tak dokładnie szorowałem ten balkon?
No niestety mając balkon jesteśmy narażeni na ptasie g...o. Jedynym może pocieszeniem dla Ciebie będzie, jeśli Ci powiem, że u mnie w Bremerhaven latają bestie czterokrotnie większe, silniejsze, a zatem i pojemniejsze jeśli chodzi o guano. Tak więc i ich kleksy na oknach tudzież roślinach w donicach są stosownie bardziej imponujące. :)
OdpowiedzUsuńRację ma Prezes Pan Nasz, twierdząc, że nie jestem prawdziwym Polakiem. Bo fakt, że inni mają gorzej, wcale mnie nie cieszy. A wiem, że masz gorzej, bo mewy nie dość, że fefrają, to jeszcze latają stadami. I jeszcze do tego robią hałas - jak jedna pysk rozedrze, inne natychmiast do niej dołączają.
UsuńA efekty tych przelotów potem można podziwiać na oknach :)!
UsuńW porcie mewy mnie cieszą, bo miło jest na nie popatrzeć w stosownym otoczeniu.
Aha, też nie posiadam tej typowo polskiej cechy i nie potrafię się ucieszyć tym, że ktoś ma gorzej. Ale w tym kontekście raczej chciałam Cię pocieszyć. Ze słabym skutkiem. No cóż - medalu za pocieszanie to ja nie dostanę, kiepsko mi idzie w tej dziedzinie i szło zawsze. :)
Usuńpozdrowienia!
Aha - chodziło mi o mewy!
OdpowiedzUsuńPrzecież wiem, że mieszkasz nad morzem :)
UsuńJak to dobrze mieć inteligentnych znajomych :)!
UsuńCo za egoista! Chciałby, aby teżywe symbole pokoju załatwiały sie na brudnym balkonie! Żałuje im odrobi8ny higieny.
OdpowiedzUsuńJa im? To one mnie załatwiają w sposób nie tylko niehigieniczny, ale i niehumanitarny! Tych drzewek bonsai im nie daruję!
UsuńNo ale przecież stworzyłeś niedawno profesjonalny degołębiator. :D :D :D
OdpowiedzUsuńGratuluję negatywnego wyniku!!!!
No ale tylko wirtualnie. Koleżanka Małżonka nie zgodziła się na to jakże profesjonalne urządzenie.
UsuńPEAN KU CZCI POMNIKA |i gołębi
OdpowiedzUsuńW środku miasta, gdzie lud spiesznie się przemyka,
mając w oczach specyficzną raczej "głębie",
stoi pomnik niedużego Polityka...
A na dachach czujne czają się gołębie...
Każdy z ptaków to pstriota bez wyjątku...
Każdy umie też zabawić się wesoło!
1 jak tylko czuć zaczyna skurcz w żołądku
- leci i .."wywnętrza się" na wzniosłe czoło...
Więc Polityk, a życiorys jego znany,
na kilometr pachnie mocno ptasim ...gnojem...
Bo gołębie, które zdobią go guanem,
bardzo dobrze znają obowiązki swoje...
W reasumpcji wiersza skromnie zauważę,
nim ślepawa mnie Temida w błoto wgniecie,
że to wszystko dzieje się gdzieś... w Escobarze...
Więc nie wmawiać mi, że to gdzie indziej przecie...
Podobno jedyny nieofefrany pomnik na świecie, to ten, który postawiono w Anglii, żeby uczcić marszałka Hugh Dowdinga. Nawet gołębie go szanują.
UsuńA u nas niektórych pomników pilnuja 24-godzinnie policjanci. Może też przed gołąbkami... A przecież wystarczy pomalować je farbą odblaskową - lustrzanka... Albo polać walerianą...
UsuńPozwolę sobie sparafrazować brata Zdrówko z Jasminum Kolskiego: Gołąb, to sra! Zaczęła nas niedawno odwiedzać prześliczna para grzywaczy, ale są bardzo płochliwe, nie zrobiliśmy im jeszcze zdjęcia.
OdpowiedzUsuńRadzę Wam dobrze i ze szczerego serca - za skarby świata nie pozwólcie im założyć gniazda w pobliżu Waszego domu! One są piękne, ale z daleka. Niestety, do człowieka przyzwyczajają się bardzo szybko. U nas w ogóle nie boją się ludzi. Ja muszę podejść do takiego na pół metra, aby raczył mi się odsunąć.
UsuńOsiatkuj balkon. Problem z głowy. Chyba że się nie da. To nie wiem. U nas grzywacze nie srają w otoczeniu człowieka. Ale za to sikorki! Bezwstydne. Na szczęście malutkie.
OdpowiedzUsuńNo, nie da się, bo nie mam do czego tej siatki przyczepić. Nie mam żadnego stelażu i nie mogę go postawić - przepisy.
UsuńNitager - pozostaje postawic namiot z siatki :)) i przykolkowac go do podlogi - naprawde na Twoim miejscu mialabym gdzies debilne przepisy - i zrobilabym maly daszek... Czy nikt z sasiadow sie nie wylamal? Jak jest precedens to mozesz skorzystac. U nas na osiedlu tez pobudowali wszystkie bloki z niezadaszonym ostatnim pietrem ( balkonami) Domyslam sie, ze to im po prostu wyszlo duzo taniej. Wszyscy maja piekne zadaszone duze loze - tylko pechowcom z IV tych pieter leje sie prosto strumieniami na leb i leci wszystko inne. Ludzie obudowali te balkony jako pierwsze, bo taki uklad to po prostu budowlany bubel . Balkon zdatny do uzytku jedynie w czasie lata i pieknej pogody - a juz w deszczowy dzien do niczego... Z tym ze nasza spoldzielnia absolutnie nie zabrania , a za wstawienie okien plastikowych nawet kiedys dawali czesciowa rekompensate... Ninawidze golebi - na pohybel im!
UsuńJak masz balkon, to bywaj na nim - noc możesz odpuścić grzywacze też śpię. Jak gołębie widzą, że Cię nie ma zawłaszczają teren.
OdpowiedzUsuńGdyby ten balkon był większy, to i ja bywałbym na nim częściej. Ale nawet leżaka nie da się tam rozłożyć.
UsuńObuduj balkon siatką wolierową, bywa w marketach ogrodniczych lub zerknij w kompa gdzie u Was bywa. I może zamiast degołębiatora pokombinuj z obudową balkonu na swoim ostatnim piętrze. Kolega zrobił coś w rodzaju bramki rodem z boiska piłkarskiego mocowanej na stelażu- stelaż mocował do balustrady i nad drzwiami balkonowymi.Może być też siatka nylonowa, bywa w sklepach z art. dla zwierząt, lub siatka rybacka.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Niestety, tego nie wolno mi zrobić. Nie wolno mi dobudowywać niczego, co wystaje poza obrys budynku. Nawet daszka nie mogę sobie zrobić, chociaż by się przydał.
UsuńZainstaluj klatkę z kotem lub kota bez klatki.
UsuńJa jeszcze nie sprzątałam, mali kumple Teda nadal wpadają na obiad więc dopóki nie odlecą do parku, wszystko będzie obes... brudne
OdpowiedzUsuńZdrówka Nitagerze życzę i pogody ducha- wbrew wszystkiemu, nawet grzywaczowi😊
OdpowiedzUsuńto mówisz, że one mogą zaadoptować opuszczony balkon?... a ja, od dwóch miesięcy, poza domem, na weekendy tylko zaglądam... wracam... :D
OdpowiedzUsuńpowodzenia w walce, choć wiem ze słyszenia, że to jak z wiatrakami....