Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


czwartek, 21 listopada 2024

O niezwykle skutecznych inicjatywach

     Część I – Skala mikro

     Zawsze bałem się, gdy przychodziło mi znaleźć się w tej dzielnicy po zmroku. To była stara część miasta, nie ciesząca się dobrą sławą. Od dziesięcioleci nie remontowane kamienice straszyły nawet w nocy, choć z braku światła nie było widać szpecących bazgrołów, jakimi pokryto były stare mury. Okolica oświetlona była raczej skąpo i to bladym światłem, przy którym niewiele było widać. Wszędzie czuć było starym moczem, a z daleka słychać było, stłumione przez grube mury, odgłosy jakiejś awantury, która w tym miejscu nikogo nie dziwiła, ani nawet nie interesowała. Okolica jak z kiepskiego horroru. Tylko brakowało przejmującej muzyki.

     Dlatego przechodziłem tamtędy wyłącznie wtedy, gdy naprawdę musiałem, licząc na swoje szczęście. Ale szczęście ma to do siebie, że bywa kapryśne. Moje skończyło się wtedy, gdy nagle zza rogu wyszło kilku drabów i zagrodziło mi drogę. Czy się przestraszyłem? I jak jeszcze! Serce podeszło mi do gardła, a nogi odmówiły posłuszeństwa! Zwłaszcza, że za plecami również usłyszałem kroki co najmniej dwóch innych, którzy odcinali mi odwrót.

     Trzech nakoksowanych facetów uśmiechnęło się paskudnie. Zrobili to jednocześnie, jak na komendę.

     I wtedy to się stało.

     Otóż, jeden z nich nagle spoważniał i podrapał się po łysej, wytatuowanej czaszce.

     - Słuchajcie, ziomki – odezwał się niepewnym, nosowym głosem. – A może byśmy tak tego gościa nie klepali?

     Dwaj pozostali, a zapewne i ci za moimi plecami również, wybałuszyli oczy ze zdziwienia.

     - No, co ty, ziom? – bąknął jeden z nich. – Bo co?

     Tamten znów się podrapał po czaszce.

     - A, bo wiecie – zająknął się. – Widziałem dzisiaj, że w Pępocinie Górnym taki marsz był…

     - Że co?

     - No, marsz taki! – odparł tamten. – Ludzie szli. I takie te nieśli… No, takie te, z napisami, że niby precz z przemocą… Znaczy, żeby się tego, jak to mówili, wzajemnie szanować, czy jakoś…

     - A – odrzekł jeden z nich. – Też widziałem. Czekaj, jak to się nazywało? A, marsz przeciwko przemocy!

     - No, właśnie! – stwierdził tamten. – To jak to go teraz klepać? Głupio jakoś, nie?

     Pozostali smętnie pokiwali głowami. Chwilę jeszcze postali, po czym najwyższy z nich stwierdził.

     - To się zmywamy, nie?

     Niewyraźny pomruk był całą odpowiedzią, ale rzeczywiście, grupka powoli, jakby od niechcenia, rozeszła się, ustępując mi z drogi.

     Jeszcze nigdy tak prędko nie biegłem do domu!

 *          *          *

     Część II – Skala makro

     Dyktator nie musiał nic mówić. Wystarczyło, że zerknął na oponenta, by ten natychmiast zamilkł.

     - Panowie – odezwał się z jadowitą uprzejmością. – Ja nie wezwałem was tutaj na negocjacje pokojowe, tylko na naradę wojenną! Macie znaleźć sposób na to, żeby to państwo – stuknął palcem w mapę – przestało istnieć! Może je potem zasiedlimy, może nie, mam to gdzieś. Ale nie będzie mi się taki mały sąsiad pod nosem pysznił, że ma wyższe PKB, niż cały nasz wielki kraj!

     - Tam nawet w domach łazienki mają! – pucołowaty urzędnik, przebrany w wojskowy mundur, gorąco poparł dyktatora. – I bieżącą wodę!

     - A niektórzy to nawet własną lodówkę i pralkę bez tarki!

     - To jeszcze nic! Ja widziałem, że tam na ulicach w ogóle śmieci nie ma. Jak to możliwe?

     - Zniszczyć to tałatajstwo i zaprowadzić nasz porządek! – zagrzmiał kolejny.

     - Za pozwoleniem – inny nieśmiało podniósł rękę, jak grzeczny uczeń w klasie.

     - Mówcie, towarzyszu – dyktator łaskawie skinął mu głową.

     - No bo ja widziałem dzisiaj…

     - Głośniej, towarzyszu – zachęcił go dyktator, śmiejąc się rubasznie. – Prawie was nie słychać!

     Nieśmiały urzędnik odetchnął głęboko. Wbił wzrok w mapę, jakby bał się napotkać oczy któregokolwiek z rozmówców i zaczął zdecydowanym głosem.

     - Widziałem dziś, towarzysze, relację z Pępocina Dolnego. Odbyła się tam wielka manifestacja antywojenna. Ludność wznosiła antywojenne okrzyki. A na transparentach widniały napisy „Nigdy więcej wojny!”, albo „Pokój na świecie”.

     Urzędnik umilkł i zapadła cisza. Pozostali zaczęli niepewnie spoglądać po sobie nawzajem. Każdy z nich bał się zabrać głos jako pierwszy.

     - A wiec? – odezwał się dyktator? – Co w takim razie radzicie?

     Chwila milczenia. W końcu nieśmiały urzędnik zdobył się na odwagę.

     - A może by poniechać wojny? – wykrztusił, po czym dodał wyraźniej. – Bo nie wypada, gdy ludzie protestują.

Pozostali zrazu nieśmiało, potem coraz śmielej pokiwali głowami.

     - Hmm – dyktator pogładził się po brodzie. – No, coś w tym jest. Może i macie rację…

     Odetchnął głęboko.

     - No, dobrze. Skoro ludzie protestują i nie chcą wojny, to nie będziemy wysyłać tam wojsk. Przechodzimy do następnego punktu. Co tam było dalej?

     - Reforma szkolnictwa – podpowiedział usłużny sekretarz.

      Wszyscy wyciągnęli notatniki.

 

piątek, 15 listopada 2024

O zadziwiającej zmianie przepisów

      Na razie, tylko planowanej. Chociaż, czy powinna mnie ona dziwić? Był czas przywyknąć przecie, jak mawiała stara Pawlakowa.

     Przeczytałem dziś artykuł o planowanej zmianie przepisów drogowych. Oczywiście, planuje się zaostrzenie kar - to chyba jedyne, co resort sprawiedliwości potrafił zawsze. Tymi zaostrzonymi karami zwykle karane są nic nie znaczące płotki, podczas gdy rekiny śmieją się prokuraturze w nos. Mimo to, zaostrzenie kar występuje w każdym przypadku zmiany jakiegokolwiek przepisu. Mam swoją teorię na ten temat. Uważam, że na formularzu wniosku o zmianę przepisów, ktoś przez pomyłkę na stałe umieścił punkt 1. - Zaostrzenie kar - i nie da się go w żaden sposób stamtąd usunąć.

     Co mnie jednak zbulwersowało, to jeden konkretny zapis. Otóż, za złapanie kogoś na prowadzeniu pojazdu, pomimo zasądzonego wcześniej zakazu, tego kogoś skaże się na... Uwaga, mocne! Dożywotni zakaz prowadzenia pojazdu! Czyli kogoś, kto absolutnie nic sobie nie robi z zasądzonej kary, trzeba skazać na taką samą karę, tylko w większym wymiarze, aby dalej mógł sobie nic z niej nie robić. Ale za to jak brzmi!

     Wyobraziłem sobie przechwałki takich recydywistów:

     - Ty to cienias jesteś! Ty sobie nic nie robisz z pięcioletniego zakazu, a ja - z dożywotniego! I kto tu ma dłuższego?

     Mam pytanie do pana ministra Bodnara - na jaką karę zostanie skazany recydywista, przyłapany za kółkiem, pomimo dożywotniego zakazu? Ma pan zamiar rozszerzyć karę i dowalić mu zakaz prowadzenia również po śmierci? W sumie, wcale by mnie to nie zdziwiło, biorąc pod uwagę fakt, że ów recydywista nie ma innego wyjścia i akurat do tego zakazu będzie musiał się zastosować...

     Niedawno minister sprawiedliwości, niejaki Ziobro, a mam nadzieję, że już niedługo Zbigniew Z., w podobny sposób "walczył" z pedofilią w Kościele. "Zaostrzał kary". Skutek tego był taki, że zamiast uniknąć kary pięciu lat pozbawienia wolności, ksiądz-pedofil unikał kary dziesięciu lat pozbawienia wolności. Ani minuty ów nadęty chłopiec z pistoletem nie poświęcił problemowi unikania kary przez sprawcę przestępstwa, poprzez wyeliminowanie pierwszego kroku - zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.

     A miała być nowa jakość...