Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


poniedziałek, 22 października 2018

O adrenalinie i napadzie agresji (aczkolwiek nie jednocześnie)

     Pisałem już o tym irytującym osobniku w pewnej notce. Gwoli wyjaśnienia, nie chodzi mi o Potwornie Powolnego Pana, tylko o tego Dziadziusia, upartego jak kilo gwoździ, który wciąż zajmuje dwa miejsca parkingowe. A to dlatego, że z uporem maniaka nie parkuje na miejscu inwalidzkim, do czego ma pełne prawo, tylko na miejscu obok, przez co ja muszę wybierać miejsce na drugim parkingu, kilkaset metrów dalej. I ten upór osiągnął już naprawdę przerażające rozmiary. Chciałoby wam się wyjść na deszcz tylko po to, żeby przeparkować samochód o jedno miejsce? O JEDNO! TUŻ OBOK! Przecież nawet jeśli chce sobie na to jeździdełko popatrzeć przez okno, to jest ono równie dobrze widoczne na obu miejscach. Ale nie – uparł się. Bo to jest JEGO miejsce i już! Bez dyskusji. 

     Znowu wczoraj podgrzał mi krew. Aż się zagotowała. Ale po kolei.

     Mój młodszy syn jest pasjonatem samochodów. Oczywiście, fascynują go te wszystkie superwozy, jak Lamborghini, Aston Martin, Zonda czy McLaren, ale prawdziwego jobla dostał na punkcie Nissana GTR. Ponoć cudo techniki. Danymi technicznymi sypie jak z rękawa. Jak to możliwe, że on zdołał to wszystko zapamiętać, nie wiem. Zasady działań na ułamkach jakoś zapamiętać nie potrafił…

     W dniu swoich urodzin Młodszy popłakał się ze wzruszenia, gdy odpakował jeden z prezentów. Była to karta podarunkowa na jazdę Nissanem GTR po torze wyścigowym. Wprawdzie tylko jedno okrążenie – cóż to raczej droga impreza  - ale i tak bardzo to przeżył.

     W sobotę wcześnie rano, o nieludzkiej jak na sobotę godzinie, całą naszą czwórką wyruszyliśmy w kierunku Ławicy, obok której znajduje się tor wyścigowy. Mimo, iż przyjechaliśmy bardzo wcześnie, na miejscu już czekała spora kolejka do zapisów. Trzeba było swoje na zimnie odstać. Dobrze, że nie padało.

     Po dopełnieniu formalności, podjechaliśmy na miejsce startu. Zdziwiło mnie, że aż tyle wiary bierze w tym udział. Teraz zrozumiałem, dlaczego musieliśmy przyjechać tak wcześnie – organizator chciał uniknąć jeszcze większego tłumu, więc porozkładał jazdy na cały dzień.

     Cóż, nie ma chyba mężczyzny, który obojętnie przeszedłby obok Lamborghini Gallardo, Ferrari  F430, czy Astona Martina DB9. Kobiety spoglądają pożądliwie na suknie od kogoś-tam, czy kogoś-tam-innego, zwykle o włoskim nazwisku, albo na zupełnie niepotrzebne i nie wiadomo po co wykonywane kolie z diamentów, które tylko ziębią na szyi i odwracają uwagę od walorów kobiecej urody. A mężczyźni - na równie niepraktyczne samochody, którymi nie da się zawieźć dzieci do przedszkola, ani pojechać do galerii na zakupy, bo zawiesi się to-to na pierwszych spowalniaczach. Że nie wspomnę o wyjeździe na wakacje – no chyba, że ktoś do bagażnika właduje tylko portfel i wszystko kupi sobie na miejscu. Przy tych maszynach, rodem z kosmosu, Nissan GTR wyglądał naprawdę skromnie. Jakoś tak zwyczajnie, nie jak dziki zwierz, tylko całkiem cywilizowany i zrównoważony samochód, do jakich przywykliśmy na co dzień. Ale to tylko pozory. Tam, pod maską, w tym niepozornym V6, ukryto bestię, z którą mało który samochód mógł się równać.

     Co jakiś czas któreś z tych cudeniek  wyjeżdżało na tor, pomrukując basowo silnikiem, po czym rozlegał się donośny ryk rasowego V8, czy V12 i wóz z ogromną prędkością zabierał się do zaginania czasoprzestrzeni przed swoim przednim zderzakiem. Wydawało się, że ten tor jest dla nich za ciasny.  Aż żal było patrzeć, gdy radośnie rozpędzona maszyna zaraz musi hamować. 

     Po chwili Rodzinka udała się na niewielkie podwyższenie, skąd lepiej było widać tor, a Mały czekał na dole, aż go wywołają po numerze.

     Wkrótce rozpoczął swoją przygodę. Krótką, zaledwie kilkudziesięciosekundową. Ale uznał, że i tak było warto. Po kilku szybkich zakrętach, na króciutkim odcinku prostej, zdołał rozpędzić się do 240 km/h. Przeciążenie wcisnęło go w fotel…

     Tu miał być wklejony filmik z tej jazdy, ale tak mi się trzęsły łapy, że nic nie widać.

     Ale i tak największe emocje wywołało w nim parkowanie Nissana między Lamborghini a Astonem Martinem. A co jak nie wyhamuje i stuknie?

     Gdy w końcu wróciliśmy na naszą prozaiczną i zwyczajną placówkę zamieszkania, okazało się, że miejsce parkingowe, zwykle zajmowane przez upartego Dziadziusia, jakimś cudem jest wolne. Niewiele się namyślając, zaparkowałem na nim, dziwiąc się, dokąd on się wybrał. Jego Seicento zwykle stało pod blokiem przez 24 godziny na dobę, a jeździł chyba tylko do myjni i z powrotem. Na stacje benzynową nie musiał – jak zatankował dwa lata temu, tak do tej pory tego nie wyjeździł. Zawsze, gdy między nadwoziem i asfaltem pojawią się wyraźnie widoczne pajęczyny, to znak, że niezadługo Dziadziuś pojedzie na myjnię. Ale w taką pogodę nie miało to sensu.

     Mój samochód stał tam prawie całą sobotę i niedzielę. Niebieskie Seicento wkrótce pojawiło się obok niego, zaparkowane prawidłowo, na miejscu inwalidzkim. Czyli wszystko po bożemu.

     Ale nie…

     Seicento nie stało sobie tak po prostu. Ono się przyczaiło, jak tygrys!

     I czekało.

     Cierpliwie czekało…

     Aż do niedzielnego wieczora, kiedy to zawiozłem Starszego syna na dworzec kolejowy. Cóż, wybrał sobie uczelnię w innym województwie. Gdy ruszałem spod bloku, zerknąłem na niebieskie pierdzidełko obok.

     - Założę się, że jak wrócisz, on będzie już stał na miejscu obok – zaśmiał się Starszy.

     - E, chyba nie… - niepewnie wzruszyłem ramionami. – Chyba aż tak głupi nie jest.

     Nie doceniłem ludzkiej głupoty. Gdy wróciłem, Seicento stało już na miejscu, które „należy do Dziadziusia i już”. Miejsce inwalidzkie obok było wolne – ale mnie to nie robiło różnicy. Musiałem zaparkować kilkaset metrów dalej. A wszystko przez to, że potyrtany Dziadziuś, menda, łysa pierdoła, coś sobie pod tą łysą czaszką ubzdurał i koniec.

     A potem ludzie się dziwią, skąd w społeczeństwie tyle agresji! No, skąd? Skoro ja sam, na co dzień niespotykanie spokojny człowiek, miałem ochotę wziąć w ręce siekierę i roztrzaskać to zakichane Seicento na proszek. Najlepiej, gdyby Dziadziuś siedział w środku.

37 komentarzy:

  1. Pominę milczeniem tę zaczepną głupotkę o sukniach i brylantach ;) powiem za to tyle, że sama chciałabym dostać taki prezent jak Młodszy. I mam głęboko we frędzlu słowa reklamy: "Nie wiesz jeszcze jaki prezent na święta uszczęśliwi Twojego mężczyznę? Poszukujesz idealnego pomysłu na prezent dla męża lub syna? Jazda samochodem sportowym z pewnością będzie wspaniałym, świątecznym prezentem dla Niego!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie była żadna głupotka, tylko prawda, sama prawda i tylko prawda. I tej wersji będę się trzymał - przynajmniej dopóki ktoś nie udowodni mi, że jest inaczej.
      Przyznam Ci się, że uważnie obserwowałem uczestników i na kilkudziesięciu chłopa, jacy byli tam o tej godzinie, znalazłem tylko jedną kobietę. To jest fakt, co nie znaczy, że Ci nie wierzę.

      Usuń
  2. Dla dziadziusia miejsce inwalidzkie to najwyraźniej dyzgust. Bardziej odpowiada mu rola osiedlowego Jacie Chana czy też nawet Chucka Norrisa. Jako emeryt dysponuje nieograniczoną ilością czasu wolnego. Z opisu widać, że jest zdecydowany walczyć aż do śmierci. Pocieszające jest, że codzienne kilkusetmetrowe biegi na sąsiedni parking wpłyną na poprawę kondycji, co chociaż trochę zwiększy Twoje szanse w tej nierównej walce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, dlaczego jest taki uparty, ale skoro za wszelką cenę nie chce być traktowany jak inwalida, to niech zabierze z samochodu ten niebieski znaczek. Wtedy byłoby uczciwiej.

      Usuń
  3. aż sobie wyguglałam tego Nissana GTR, bo kiedyś (dawno, dawno temu) widziałam takie cacko albo coś podobnego w sylwetce na autostradach za granicą i jak podjechałam na przegląd swoją micrą, to zapytałam, co to mogłam widzieć, bo w salonie stały same toporne czołgi. A tam takie cudeńko śmignęło bokiem i miało znaczek nissana.
    Popatrzyli na mnie(znaczy zmierzyli moją zdolność finansową po szmatkach i diamentach:) i powiedzieli, że takie coś jest produkowane ale jeszcze nie mieli klienta, który by chciał zamówić - to jakoś zrozumiałam że ceny nie pojmę:)

    Na takie jazdy też chciałam się wybrać z chłopakami ale bałam się że będą chcieli mnie tam wsadzić a w tych silnikach V z prędkością światła, mogę nie dogonić myśli, to zostałam przy swoim cywilnym czołgu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie możesz dogadać się z Dzidkiem i przełożyć znaczek inwalidy? albo przemalować miejsce?

      Usuń
    2. A czy z kimś, upartym jak taczka siana, da się rozmawiać?

      Usuń
    3. z każdym się da dogadać(a przynajmniej podjąć próbę), czasem wystarczy poprosić :)
      ale jeżeli tak bardzo mu na tym miejscu zależy a tobie jest wszystko jedno, to w mojej ocenie nie powinno być sprawy - to tylko kwestia tego jak:)

      Usuń
    4. Nie tak prosto. Jeśli on ma obsesję na punkcie "swojego" miejsca, to znaczy, że coś z nim nie tak. A ja wariatów omijam z daleka. Bo to człowiek wie, co mu do głowy strzeli?

      Usuń
    5. :)
      wariaci są kochani!
      bez nich świat by się zamęczył na śmierć w schematach a tak jest piękny i nieobliczalny w swojej urodzie :)))
      taki Dziadek co to upatrzył sobie jedno miejsce, poprawił nam wszystkim krążenie :)

      możesz pozdrowić go ode mnie! to musi być super gość:))

      Usuń
    6. Superćwok, menda, łysa pierdoła i kompletna mganga. Nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Głupota jest zaraźliwa.

      Usuń
  4. Fajny prezent. :)
    Coś jest na rzeczy z panem dziadkiem. Może on ma zeza i jak patrzy na swoje miejsce do parkowania to widzi, że ma zaparkować obok? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwne, bo do samochodu zawsze trafia. I to biegiem!

      Usuń
  5. Dziadek po prostu nie czuje się inwalidą.Dlatego staje obok.
    Prezent fajny, ale powiedzmy sobie szczerze- takim wózkiem to tylko można po torze jezdzić a nie po mieście.Tu pełno jest różnych fajnych samochodów, które mają kopa i moc, ale i tak wszyscy jeżdżą po mieście 50km/h lub 3o km/h bo takich stref jest pełno. A przekroczenie szybkości nawet tylko o 5 km/h owocuje mandatem 15€.To w ogóle miasto cudów- rowerzyści mają wszędzie pierwszeństwo i są odpowiednikiem indyjskich świętych krów, samochody elektryczne ładują się na ulicy i nikt nie kradnie ani kabli ani szafek-ładowarek ani samochodów.
    A miejsce dla inwalidy jest oznakowane przenośnym słupkiem, na którym widnieje tabliczka nieco mniejsza niż formatka A4.I nikt tego nie przestawia
    A na kawałkach autostrad wokół miasta, które robią za jego obwodnicę dozwolona maksymalna szybkość to 80 km/h.
    I te wszystkie cud pojazdy jak porsche, maserati , super nissany i inne cuda jeżdżą po mieście 50/h lub 30/h , odcinkami gdy nie ma korków na autostradzie 80/h i nie wiem po co ludzie je kupują.Odcinki poza miejskie mają ograniczenie 120km/h. W tym kraju jest tylko jedna autostrada, która nie ma ograniczenia szybkości.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie jest tak, że on nie czuje się inwalidą. Gdyby tak było, powiewałoby mu gdzie stoi. On po prostu uważa, że to miejsce NALEŻY DO NIEGO. Bo tak i już.
      Co Ty opowiadasz? Ograniczenia do 120 km/h są w Niemczech tylko na krótkich odcinkach. Jeżdżę tam od czasu do czasu. Na autostradach generalnie nie ma ograniczeń.
      A poza tym, w samochodzie chodzi nie tylko o prędkość - również o przyspieszenie.

      Usuń
    2. Są, są ograniczenia, tylko wiekszość uważa, że ich nie ma, bo znaki ograniczające 120 są dość rzadko rozstawione. Ja też kiedyś myślałam że ich nie ma, ale mnie zięć z błędu wyprowadził. Za to jeszcze ani razu nie widziałam "drogówki" z radarem.
      Ale co komu z takiego przyspieszenia w mieście, skoro i tak jest ograniczenie szybkości.

      Usuń
    3. Choćby do bezpiecznego wyprzedzania. Samochód,który dobrze przyspiesza, krócej pozostaje na przeciwległym pasie. Ale kto każe właścicielowi jeździć po mieście? Do jazdy w mieście są inne samochody.

      Usuń
  6. I mnie dech zapiera gdy widze ktorys z tych super-samochodow. A zaparkowanym kukam do srodka by podziwiac fotele i inne cudownosci. Ale zebym znala je od strony technicznej - to nie. Gdy kupuje nowy to najwazniejsza rzecza dla mnie jest kolor, zaraz po cenie.
    Niektorzy ludzie nie rozumieja ze wielbiciele takich samochodow chca je po prostu miec, ze nie chodzi wcale o to by moc wciaz rozwijac najwieksza szybkosc, tylko o marke, komfort i spelnienie marzenia. Skoro go stac to czemu nie?
    Mnie tez by ten dziadek wkurzal. Czy kiedykolwiek probowalas porozmawiac z nim o problemie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dziadkiem nie mam ochoty rozmawiać, bo jeszcze straciłbym nad sobą panowanie i powiedział mu parę słów. A nie chcę być chamski. Poza tym, bardzo wątpię, czy da się z nim rozmawiać. On w ogóle jest jakiś dziwny. W w środku wentylator o średnicy 30 cm - po co? A w bagażniku - maszynę do szycia. Gdyby gdzieś tym jeździł, mógłbym zrozumieć, że mu to potrzebne. Ale na co komu maszyna do szycia na stałe w bagażniku, który wiecznie stoi na parkingu?

      Usuń
  7. może tak ziarnem dziada?... ziarnem dla ptaków wysypanym na dachu auta... nie raz, ale regularnie... to działa... kiedyś tak oduczyłem klientów klubu tenisowego, którzy parkowali tak, że blokowali przejście i ludzie, rowery, czy wózki wszelakie musiały trawersować po bokach, nieraz po błocie w mokry dzień...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strach jest. Nie wiadomo, czego się po takim spodziewać. A skrycie się nie da - dziadek jest najczulszą kamerą monitoringu na całym osiedlu.

      Usuń
  8. Różne pasje są fajne. Przynajmniej sprawa prezentów dla delikwenta z pasją jest klarowna.
    W sprawie Dziadka przychylam się do Ewuni. Przestawić oznakowanie dla inwalidów do "jego miejsca". Ciekawe jak by zareagował...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ja zedrę tę niebieską farbę z aktualnego stanowiska? I jak pomaluję to drugie, skoro wiecznie stoi na nim to jego pierdzidełko?

      Usuń
    2. Pierdzidełko Młody pomoże przenieść ;-)... Pomalowane będą obydwa stanowiska, Dziadek sie pogubi i w rezultacie przeniesie się z pierdzidełkiem na inny parking, (ten kilkaset metrów dalej):-).... No, pomarzyć zawsze wskazane :-).

      Usuń
    3. Starszy już wiele razy opowiadał mi, że z kolegami chcieli go przenieść w krzaki. Ale uwierz mi, nie produkują nigdzie tak czułych kamer monitoringu jak ten Dziadziuś, co cały dzień tkwi w oknie i pilnuje swojego kaszlaka.

      Usuń
  9. Zawiadamiam ze nie wygralam tej super duzej loterii, co oznacza ze nici z karaibskiej wyspy dla Ciebie. W miedzyczasie pula wzrosla do 1.6 biliona i podobno, bo jeszcze nieoficjalnie, wygral ktos z Poludniowej Karoliny.
    Wracajac do samochodow - i ja mysle ze jesli warunki pozwalaja niczym zlym jest posiadac taki wedlug marzen - nie musi sie cale zycie byc jedynie praktycznym i konwencjonalnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie - spełnianie marzeń. Jedni marzą o korwecie (lub raczej o Corvette), a inni o fregacie ;)

      Usuń
  10. Wiesz co = może odpuść Dziadkowi ... lata robią swoje, nie wiadomo, co tam roi się w jego głowie
    Synów - G R A T U L U J Ę
    POZDRAWIAM, DAWNO MNIE TU NIE BYŁO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choćbym chciał, nic nie jestem w stanie zrobić. Poza tym, trochę się go boję, jak każdego wariata. Jak myślisz, po co on w bagażniku trzyma maszynę do szycia?

      Usuń
    2. Myśli, że z maszyną to mu go chłopaki nie wyniosą na trawnik?

      Usuń
  11. Pożyczyć Ci siekierę? Człowiek z siekierą w środku miasta zawsze budzi respekt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo to wiesz, czy siekiera na niego zadziała? Na niektóre potwory działa tylko srebro.

      Usuń
  12. Nitagerze drogi!
    Starsi ludzie mają swoje przyzwyczajenia, a na dodatek myślą, że wiele o więcej im wolno.
    Zmam tę kwestię, bo odwiedzam starszą 80-letnią Panią.
    Czasem mam już dosyć!
    Nie zawsze mam czas, ale ona wtedy płacze i wymyśla, że mam ją gdzieś! i tak w kółko.
    Nie denerwuj się proszę, wybacz staruszkowi:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie denerwuj się... Niech mnie Dziadziuś nie denerwuje, to się nie będę denerwował. Kiedyś mi to wisiało, potem mnie to śmieszyło, po 10 latach zaczęło mnie wkurzać.

      Usuń
  13. Bo Dziadziuś ma pewnie lepszy widok z okna, z tego jego ulubionego fotela, o którym może nawet nie wiesz, dokładnie na to konkretne miejsce. Nie obok, nie w lewo czy prawo:))
    Natomiast....sprawdziłam jak wygląda ten nissan i wyszło mi, że taka jedna rundka to 249,99 zł!!! Pogięło Cię?;-) 250 (zokrąglając) zł poszło wydechem w ile sekund? :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Myślę, że Dziadziuś niewiele ma w życiu już radości, a jedną z nich jest to jego Seicento, które musi widzieć z okna. I dlatego tak opętańczo parkuje właśnie na tym jednym miejscu.
    Co do przejażdżki syna, sama bym się z chęcią przejechała!

    OdpowiedzUsuń