Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 12 grudnia 2012

Szansa czy samozagłada?

     Czy rzeczywiście musimy bać się GMO?

     Z góry zapowiadam - nie jestem biologiem, specem od genetyki, więc mogę się mylić, mogę nie dostrzegać pewnych istotnych spraw, o niektórych po prostu nie wiedzieć. Jednak pozwolę sobie przedstawić swój punkt widzenia i poddać go pod dyskusję. Może dzięki niej dowiem się czegoś interesującego?

     Żywność modyfikowana genetycznie - brzmi strasznie, prawda? Jakoś tak złowieszczo. Przypomina czasy ludzkiej pychy, kiedy to ludzie uważali się za równych bogom i uważali, że są w stanie zrobić wszystko lepiej i szybciej niż Natura.

     Natura od czasu do czasu dawała człowiekowi prztyczka w nos. Ot, pierwszy z brzegu przykład: Titanic, którego ponoć "ani Bóg, ani Szatan nie dadzą rady zatopić" - każdy zna tę historię. Na prawo i lewo ogłoszono, że Titanic jest niezatapialny. Niestety, zapominano poinformować o tym również statek i biedak nic o tym nie wiedział. Natura kazała mu zatonąć - to poszedł na dno, bez domagania się swoich praw i wymachiwaniem Naturze przed nosem certyfikatami o niezatapialności.

     Jeszcze kilka takich prztyczków i człowiek wreszcie nabrał szacunku dla Natury. Większość przyznała, że z nią nie wygra. Ale ta większość zaczęła się też domagać zaprzestania wątpliwych moralnie eksperymentów, jak i prób pokonania Natury. Już nie w wojnie, ale w drobnych potyczkach.

     Taką potyczką jest na przykład wyhodowanie pszenicy, odpornej na sporysz - rzucam przykładem, wziętym spod własnego czerepu, więc może nie jest trafiony w dziesiątkę, ale chodzi nam o zasadę. Dla niezorientowanych - sporysz, to taki trujący grzybek, rozwijający się w kłosach. Przeciwnicy GMO trąbią na alarm, twierdząc, że nasze dzieci, wskutek takich działań, poumierają na raka. Jako żywo, staje mi przed oczami Kabaret Moralnego Niepokoju, z protestem przeciwko ustawieniu ławki: "Ma pani dziecko? To umrze!". Jest to bowiem upraszczanie tematu, bez zagłębienia się weń. Raka można się o wiele łatwiej nabawić, grzmocąc codziennie genetycznie czysty alkohol, paląc nie zmodyfikowany genetycznie tytoń, czy wdychając pył azbestowy, który z genami nie ma nic wspólnego. Po co bowiem produkuje się GMO? Przecież nie po to, aby nas wytruć! Z tym muszą zgodzić się nawet zwolennicy teorii spiskowych, twierdzący, że grupka ludzi - bardziej radykalni twierdzą, że kosmitów - chce sobie podporządkować cały świat. Przecież ktoś musi na nich robić! Na kosmitów, znaczy, nie na zwolenników teorii...

     Mówi się, że naturalne jest najlepsze. To niby oczywista prawda, aczkolwiek wyżej stawiam nienaturalnie ogrzewane mieszkanie, niż jak najbardziej naturalny mróz za nienaturalnie wytworzonym oknem. Człowiek walczy z Naturą od niepamiętnych czasów i nie zawsze z nią przegrywa. Od niepamiętnych czasów modyfikuje też genetycznie swoją żywność.

     Czy ktokolwiek z Was widział w naturze dojną krowę? Taką, co to dziennie daje wiadro mleka! Raczej nie, bo ona w naturze nie występuje. Została wyhodowana sztucznie - wiele set lat temu. Czy ktoś widział w Naturze truskawki? Zostały wyhodowane sztucznie, a jednak nie widzę, by ktokolwiek się ich bał. Już prędzej nawozów, którymi są zasilane uprawy, albo oprysków przeciw insektom, ale samej truskawki? A widzieliście może naturalną, dziką marchew? Rośnie sobie na łąkach, na polanach - pełno tego. Ktoś spróbował to zjeść? Nie? Dlaczego? Głupie pytanie - tego zdrewniałego korzenia po prostu zjeść się nie da. W niczym nie przypomina smacznej karotki. Tę wyhodowano przecież sztucznie. A pszenżyto? Największy hit rolnictwa zeszłego wieku! Poszukajcie go w Naturze - nie znajdziecie. A jabłka? Lubicie naturalne jabłka, czy wolicie hodowlane? Ja wolę te sztucznie wyhodowane odmiany - zwłaszcza zanikające już niestety Startingi. Małe i kwaśne psiary, zerwane z dzikiej jabłoni, jakoś mnie nie zachwycają.

     Ale czy to jest GMO?

     Zaraz, a czym tak naprawdę jest GMO?

     Dlaczego truskawka jest większa od poziomki? Tak każą jej geny. Geny, pochodzące z działalności człowieka, nie występujące w naturze. Dlaczego hodowane jabłka są duże, soczyste i mają tak wiele odmian, że możemy się nimi karmić praktycznie przez cały rok? Z powodu genów. Genów, nie występujących w przyrodzie. Genów, stworzonych sztucznie, przez człowieka.

     Oczywiście, nie w laboratorium (choć również), tylko poprzez żmudne, długotrwałe krzyżowanie ze sobą różnych gatunków. Niemniej, jest to manipulacja genetyczna, a żywność w ten sposób uzyskana, niczym nie różni się od GMO. To różnica jedynie metody uzyskania efektu.

     Wróćmy do naszej pszenicy sporyszoodpornej. Za jej odporność odpowiada jeden gen. Trzeba go znaleźć i rozpowszechnić - w ten sposób to działa. Można to zrobić metodą prób i błędów, nie zgłębiając tajemnic genetyki, a nawet nie wiedząc, co to są geny. Może się uda, może nie. Ale można też zrobić to w laboratorium, rozkładając na czynniki pierwsze genom pszenicy i odpowiednio go modyfikując. Efekt będzie identyczny i... tak samo nietrwały. Genetycznie modyfikowana pszenica skrzyżuje się bowiem z uprawianą powszechnie nie modyfikowaną - na to nie ma rady - i geny się wymieszają. Takie rzeczy dzieją się też w przyrodzie, gdy pojawia się jakaś mutacja. Tyle tylko, że w tym przypadku jest to mutacja pożądana. W przyrodzie - niekoniecznie.

     No tak, ale mając nieograniczony dostęp do genomu można zrobić z nim wszystko! Można nie tylko wzbogacić pszenicę, można ją również zatruć, albo sprawić, aby była rakotwórcza!

     Można. Można też rozpylić gazy bojowe, zatruć wodę w rzekach, albo uwolnić wirusa czarnej ospy. Uwierzcie mi, są o wiele prostsze, skuteczniejsze i pewniejsze metody doprowadzenia ludzkości do zagłady, niż GMO! Dlaczego nie boicie się sprzedawanych w aptekach leków? Przecież tam może być wszystko! Włącznie z najgorszymi truciznami i zarazkami. Nie boicie się, że jakiś szaleniec umieści śmiertelnego wirusa w aspirynie? To przecież setki razy łatwiejsze, niż wyprodukowanie rakotwórczej pszenicy!

     Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Niewielki, ale istotny. Ma jakiś centymetr, do półtora długości. Ma oprócz tego cztery skrzydełka, sześć nóg i czasem żądło. Gdyby nie on, nie byłoby na świecie mniej więcej 3/4 roślin. Nazywa się pszczoła. Jest z nią coraz gorzej. Chemizacja rolnictwa zabija ją. Jej populacja maleje. Właśnie GMO może ją ocalić. Bo po to właśnie tworzy się GMO - aby plony były wydajniejsze, a sama roślina odporna na choroby. Taka roślina nie wymaga tylu ton sztucznego nawozu, ani tak wielu toksycznych środków ochrony. Pszczoła też uodparnia się na chemię, ale bardzo, bardzo powoli i ze znaczną szkodą dla swej populacji. Możemy jej pomóc, w rozsądny sposób stosując GMO.

     Nie, to nie jest artykuł sponsorowany!

     Ja naprawdę bardziej boję się cukrzycy, z powodu objadania się powszechnie dostępnymi, uzyskiwanymi bez manipulacji genetycznych, łatwo przyswajalnymi węglowodanami, niż GMO. A wygłupy jakiejś Dody czy innej celebrytki, z kawałkami lateksu, poprzyklejanymi do twarzy, nie robią na mnie żadnego wrażenia. To oznacza tylko jedno: Doda znakomicie zna się na marketingu i celnie potrafi wykorzystać uczucia społeczeństwa dla różnych celów - może własnych, a może ludzkości, trudno powiedzieć. Bardziej ufam chudemu, łysiejącemu profesorowi genetyki, w grubych okularach, który z show-biznesem i graniem na ludzkich uczuciach nie ma nic wspólnego. Tacy właśnie ludzie, jak Doda, nakręcili psychozę końca świata, rzekomo przewidzianego przez Majów, co mojego młodszego synka kosztowało wiele łez i nerwów i czego nigdy im nie wybaczę.

     Jeśli macie na temat GMO inne zdanie, proszę, nie krępujcie się. Nikt jeszcze stąd nie wyleciał tylko dlatego, że miał inne zdanie, niż autor. Jeśli się mylę, proszę, zróbcie dobry uczynek i uświadomcie mnie. Może nieświadomie zmierzam ku krawędzi i w czas mnie znad niej zawrócicie?

39 komentarzy:

  1. Dzieki Nitager za jeden z nielicznych rozsadnych glosow w tym wrzasku paniki dotyczacym GMO. NAprawde, na palcach jednej reki moge policzyc blogerow, ktorzy prezentuja rownie racjonalny poglad jak Twoj.
    Pozdrawiam serdecznie

    PS: przepraszam za brak polskiej czcionki (niestety pisze z drugiego konca swiata).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam drugi koniec świata ;)
      Widzisz, nie twierdzę, że wiem wszystko - napisałem to, co wiem, ale mogę się mylić. To co wiem, mówi mi, że GMO samo w sobie nie jest niczym złym.

      Usuń
  2. Truskawki i temu podobne "nowości", [!] odmian ziemniaka i kukurydzy oraz innych zbóż, bananów, pomidorów, jabłek, wiśni etc... I co z tego??? I NIC! Zawsze się znajdą "wiedzący lepiej", znający "prawdę", uzasadniający swoją "rację" nienaruszalnymi "prawdami wiary" lub "wyrokami świętych ksiąg" a nawet "niezmiennymi prawami przyrody"... Im ktoś wie mniej - tym pryncypialniej jest "przeciw" [wszystkiemu]. GMO przeraża mnie w tym samym stopniu co koniec świata wg Majów. Wpadnę tu dzień - dwa po owym końcu. DO ZOBACZENIA...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie wpadłem wcześniej na pomysł sporządzenia ratafii! Zebrałbym owoce z ostatniego roku przed końcem świata i po rozlewie nazwałbym ją „Końcoświatówka”. Racząc się nią przez następne lata, wspominałbym z uśmiechem koniec świata i opowiadałbym o nim wnukom. Już to sobie wyobrażam: „Widzisz wnusiu, wojny nie przeżyłem, ale przeżyłem prawdziwy koniec świata!”. A potem popuściłbym wodze fantazji i opowiedziałbym, jak to dzielny Dziadek walczył z Annunakami. A wnuczki z szeroko otwartymi buziami słuchałyby moich historii… I zastanawiałyby się, jak Dziadek mógł dźwignąć taki ciężki miecz i wywijać nim przez tyle dni, skoro mu dysk wyskakuje, gdy podniesie wiaderko śmieci…

      Usuń
  3. A tym razem podpiszę się rękami, nogami i długopisem w zębach. Nie ma naturalnej żywności od zarania dziejów. Ekologia nie istnieje w miejscu, w którym przebywa człowiek, tak samo globalne ocieplenie to totalna bzdura. I nie są to moje słowa. To słowa mojego profesora od ochrony środowiska.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do globalnego ocieplenia mam pewne wątpliwości. Ocieplenie klimatu jest faktem. Tyle tylko, że chce się nam wmówić, iż jest ono winą człowieka, a pomóc w walce z nim ma zakaz sprzedaży żarówek. I to jest ten absurd. Ocieplenie i oziębienie klimatu miały miejsce już nieraz w przeszłości. A w epoce dinozaurów – czy wyobrażasz sobie, jakie chmury gazów cieplarnianych musiały iść do atmosfery? Te martwe, gnijące gigantyczne rośliny, te pożary ogromnych połaci lasów, których nikt nie gasił, te wulkany, które ponoć były wtedy znacznie aktywniejsze niż dziś…
      Ze zwykłego zjawiska przyrodniczego zrobiono przemysł, napędzając psychozę i wykorzystując ludzką naiwność. A najbardziej smuci mnie fakt, że nagrodę Nobla dostał Al. Gore – człowiek, który zrobił prezentację w Power Poincie o globalnym ociepleniu, pokonując w ten sposób Irenę Sendlerową, która uratowała życie tysięcy dzieci, narażając własne.

      Usuń
    2. Otóż właśnie to. To samo miałam na ochronie środowiska :)
      Ponieważ jest to pewien cykl w życiu planety nie powinniśmy być oszukiwani i ogłupiani medialnym szumem.
      I co do wulkanów też się zgodzę. Więcej syfu (że tak nienaukowo się wyrażę) wyrzucają do atmosfery. Jestem zdumiona i szczęśliwa, że oprócz moich kolegów ze studiów spotykam kogoś, kto wie :)

      Usuń
  4. Właściwie po raz pierwszy od dawna zaczęłam się zastanawiać, po co ten cały hałas o GMO.
    Po przedstawieniu logicznych argumentów przez Ciebie zaczynam dostrzegać, że to media nakręcają tę całą histerię, przedstawiając najczęściej tylko jedną stronę medalu.
    A fakt faktem - cała żywność od zawsze była zmieniana i krzyżowana. Teraz zmieniły się tylko metody działania!
    Wiesz co, dzięki - zdjąłeś ze mnie niepotrzebne i nakręcone przez różne lobbingi obawy odnośnie tego udoskonalania żywności.
    Którą i tak udoskonalamy od lat i raczej nic się pod tym względem nie zmieni.

    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od udoskonaleń genetycznych, chemicznie czystych, bardziej boję się nadmiaru chemii w żywności, a tę przecież spożywam na co dzień. Myślę, że to wiele hałasu o nic. Ale dobrze, że ten hałas jest – przynajmniej żadna manipulacja nie przejdzie nie zauważona, a przynajmniej trudniej będzie dokonywać w tej dziedzinie oszustw. A nie da się ukryć, że korporacje, produkujące żywność, mają sporo na sumieniu. Dobrze, że patrzy im się na ręce, a nawet chciałoby się, aby robić to uważniej i skrupulatniej. Tyle, że bez histerii – bo histeria tylko utrudnia ocenę.

      Usuń
  5. szczerze? mam dokładnie takie samo zdanie jak Ty, poza tym uważam, że taki "postęp" i tak nas nie ominie, bez względu na to czy Doda będzie robić hałas czy nie, dlatego cała ta dyskusja, która toczy się w mediach i nie tylko, nie wzbudza żadnego mojego zainteresowania ... w naturze jest coraz mniej natury i to jest, niestety, nieuchronne... miłego wieczoru N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że jestem trochę zdziwiony. Byłem pewien, że zostanę zasypany komentarzami przez przeciwników GMO. Tymczasem tylko jedna osoba jak dotąd się ze mną nie zgadza. No, ale poczekam jeszcze trochę – może przeciwnicy GMO też się pojawią.

      Usuń
  6. Gadka typu: "Skoro nie boicie się zażywać kupionych w aptece tabletek aspiryny, choć przecież jakiś szaleniec mógł je po prostu zatruć czy skazić, to dlaczego boicie się GMO?" - jest chwytem.
    Po pierwsze, jest typowym zagraniem na sprowadzenie sprawy do absurdu (wszystko jest czy może być zatrute, więc niczego nie jedzmy lub jedzmy wszystko).
    Po drugie, kryje w sobie założenie, że GMO samo w sobie (a więc jeśli nie zostało czymś zatrute) jest równie dobre jak owa aspiryna.
    Mnie idzie o jedno: Abym nie była zmuszana do jedzenia GMO, jeśli NIE CHCĘ go jeść. Aby produkty zawierające GMO były wydzielone i oznakowane (ponoć jest to wymóg prawny i prawo konsumenta). A nigdzie nie widziałam takich wydzielonych czy oznakowanych miejsc. Czytam więc na opakowaniu, jaki jest skład produktu, który kupuję. Tyle że coraz trudniej jest mi przeczytać. Uznałam więc, że muszę iść do okulisty, a ten stwierdził, że z moim wzrokiem wszystko OK. Czyli to literki są coraz mniejsze...
    A co z produktami na wagę czy podawanymi w knajpach? Są strefy wolne od tytoniu, ale na GMO jesteśmy skazani?
    A hodowla GMO? Ponoć jest w Polsce zakazana - i co? Przecież zarażenie czystej uprawy takim pyłkiem jest nieodwracalne. Mało tego! To hodowca uprawy zarażającej, a nie zarażonej wygrywa ...odszkodowanie. Za kradzież (autentyczny przykład z Ameryki). Bo WSZYSTKIE rośliny modyfikowane są OPATENTOWANE!
    Nadal nie wiesz, o co chodzi?
    A co do pszczół: Giną właśnie tam, gdzie są uprawy GMO: http://www.activistpost.com/2012/04/blamed-for-bee-collapse-monsanto-buys.html
    Zresztą poczytaj sobie o firmie Monsanto, choćby w bynajmniej nie prawicowej wiki.
    Dodam, że najgorsze nawet chemikalia prędzej czy później się rozkładają, a w każdym razie same się nie rozmnażają. A DNA?
    Po nas choćby potop?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz to nazwać przeczuciem, bądź intuicją, ale byłem pewien, że właśnie Ty się ze mną nie zgodzisz, choć nigdy nie dyskutowaliśmy na temat GMO i nie miałem przedtem pojęcia, co o tym myślisz. Poruszyłaś tak wiele tematów, że odpowiem w punktach, po raz pierwszy żałując, że jesteśmy na Onecie, gdzie łatwo można było zacytować treść.

      Ta "gadka" nie jest chwytem, tylko argumentem. Nie przeciwko Tobie, a przeciwko tym, którzy uważają, że Grupa Trzymająca Władzę chce nas wytruć i GMO została stworzona specjalnie po to, by dokonać eksterminacji ludzkości. Takich ludzi w necie nie brakuje. Jest absurdalny, bo jest argumentem przeciwko absurdalnym tezom. I wcale nie zakłada, że GMO jest równie dobre jak aspiryna, tylko że łatwiej jest zatruć aspirynę, niż przeprowadzać skomplikowane operacje genetyczne w tym samym celu – aby wytruć ludzi.

      „Mnie idzie o jedno: Abym nie była zmuszana do jedzenia GMO, jeśli NIE CHCĘ go jeść.”
      To jest właśnie to, co ciekawi mnie najbardziej. Chciałbym wiedzieć, DLACZEGO nie chcesz go jeść. Nie neguję Twojego prawa wyboru i przyznaję Ci słuszną rację. Powinniśmy mieć wybór i jest to znacznie szerszy temat - nie chodzi tylko o GMO, ale i o kaloryczność, indeks glikemiczny, zawartość konserwantów i setki innych spraw, które są notorycznie zaniedbywane. Prawo do informacji i prawo wyboru – nie ulega wątpliwości, że nam wszystkim się należy, jak psu zupa. Niemniej nie to jest tematem wpisu.

      Patenty i wyroki to już kwestia prawna. USA jest państwem prawników i bulwersujące wyroki są tam codziennością. Włamywacz, jeśli stać go na dobrego prawnika, dostaje odszkodowanie, gdy ugryzie go pies właściciela, albo złamie rękę podczas włamania – autentyk! Bywały takie przypadki. Zarażenie pyłkiem – ciekawe sformułowanie. I to mnie właśnie interesuje najbardziej – dlaczego użyłaś słowa „zarażenie”, sugerujące coś złego. Co takiego Twoim zdaniem jest złego w GMO, że nie tylko nie chcesz go jeść, ale jeszcze zapylenie takim genem uważasz za zarażenie? Jeśli coś wiesz, nie chowaj tego dla siebie.

      „A co do pszczół: Giną właśnie tam, gdzie są uprawy GMO”
      I to jest właśnie to, czego szukałem – między innymi! Sensowny argument przeciwko produktom tej firmy, aczkolwiek widać wyraźnie, że firma ma naprawdę wiele za uszami, nie tylko nieprawidłowości przy wprowadzaniu GMO, ale również chemii. Nie wiem tylko, czy na tej podstawie można uznać, że całe GMO jest złem (nie wydaje mi się), czy tylko że złe są produkty firmy Monsanto, wliczając w nie zarówno GMO, jak i produkty chemiczne. Kiedyś za zło uważano transfuzję krwi. Jej próby nie udawały się, pacjenci umierali. Ale nie wiedziano wtedy nic o grupach krwi. Dziś transfuzja ratuje życie, bo jest robiona PRAWIDŁOWO. Może więc nie wydawajmy wyroku na GMO na podstawie działań jednej oszukańczej firmy?

      Chemikalia, zanim się rozłożą, potrafią narobić wiele nieodwracalnego zła. To właśnie pestycydy robią największe spustoszenie wśród pszczół. A geny, nieprzystosowane do Natury, zanikają SAME. To zwykłe prawa ewolucji. To jest zresztą największa bolączka producentów GMO – trzeba stale odnawiać uprawy, bowiem geny, odpowiedzialne za jej wzrost, czy odporność, mieszają się z naturalnymi. A nieprzypadkowo np. w chłodnym klimacie rośliny są karłowate.

      „Po nas choćby potop?”
      Absolutnie nie. Ale też nie jaskinie i ogryzione kości mamuta. Tak wyglądałoby życie moich dzieci, gdybyśmy wszyscy robili tylko to, co nasi przodkowie. Tylko to, co robimy, trzeba robić MĄDRZE i UCZCIWIE.

      Usuń
    2. Poszperałem trochę w necie. Znalazłem artykuł dr hab. Katarzyny Lisowskiej, a w nim informację na temat kukurydzy MON810 - tej właśnie, która narobiła tyle kłopotu pszczołom. Wynika z tego, że ma ona ma wszczepiony gen Cry z pałeczki glebowej Bacillus thuringensis, kodujący białko Bt – toksynę o właściwościach owadobójczych. Zatem oczywisty błąd! Problem jest więc natury prawnej - dlaczego dopuszczono do jej sprzedaży?
      To szerszy problem, ponieważ w USA lobbing jest nie tylko legalny, ale też jest czyms zupełnie oczywistym, a wielki korporacje stać na to, by odpowiednich ludzi w Kongresie opłacać.
      Ja z tego wysnuwam taki wniosek: zabronić uprawy MON810, ale nie zabraniać GMO w ogóle. Tyle tylko, że każda nowo wprowadzona odmiana GMO powinna zostać przebadana i otrzymać odpowiedni certyfikat - tak jak postępuje się z lekami.
      No i oczywiście, produkt, zawierający GMO powinien zostać odpowiednio oznaczony.

      Usuń
  7. Według mojej wiedzy, nie ma żadnych powodów, by uważać, że GMO jest bardziej szkodliwa, niż żywność dostępna dziś w sklepach. Istnieją nawet przesłanki by sądzić, że będzie mniej szkodliwa, bo nie wymaga tak częstych oprysków. Jej wadą natomiast jest podatność na zarazy- jako nieewolucyjna, lecz składana kawałek po kawałku DNA przez człowieka, nie jest naturalnie dobraną rośliną, która przez lata ewolucji przybrała najbardziej odporną formę.
    Co do pszczół- rzeczywiście, giną z powodu używania pestycydów, a nie z powodu GMO.
    Owszem, dla uspokojenia obaw, rzeczywiście można wprowadzić obowiązek widocznej na opakowaniach informacji (dajmy na to nie mniejszej, niż 30% powierzchni), czy to GMO, czy żywność intensywnie uprawiana, czy też żywność produkowana według standardów dla produktów organicznych.
    Moja rada: Więcej pożytku przyniesie kupowanie czystego mięsa, roślin z upraw na świeżym powietrzu- w miejsce żywności przetworzonej. Dla naszego zdrowia będzie lepiej, jak poczytamy o zawartości szynki w szynce. Ale owszem, dla formalności rzeczywiście informacja o pochodzeniu żywności powinna być widoczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się - zresztą już Anna powyżej wspomniała o tym. To jest do zrobienia, ale to kwestia techniczna. Mnie chodziło o samą istotę GMO.
      Przyroda jest siecią tak mocną, a jednocześnie tak misterną i delikatną, że nie szkodza jej najgorsze burze, a jednocześńie może zniszczyć ją najmniejszy błąd. Ta sieć jest tak skomplikowana, że nieraz nawet przy najlepszych chęciach i mozliwościach trudno jest zbadać wpływ wynalazku na środowisko. Przypomina mi się sprawa pewnego środka chemicznego dla rolników - nazwy nie pamiętam. zbadano go naprawdę dokładnie, włącznie z wpływem na ptaki, które zywią się opryskiwanymi nim płodami. Nie stwierdzono zmian chorobowych, ale ptaki zaczeły ginąć. Okazało się, że istotnie, na zdrowie osobników nie miało to wpływu, ale miało na pewien istotny drobiazg - grubość skorupki znoszonych przez nie jaj. Była ciensza i mniej wytrzymała, wskutek czego dorosły osobnik, wysiadując jaja po prostu je zgniatał. Ptaki przestały się rozmnażać.

      Usuń
    2. s. Sapiencja od Uciśnionych Ornitologów13 grudnia 2012 11:33

      Nitagerze!!! Ptaszek zgniata jajka i przez to nie rozmnaża się??? No co Ty? Moje obserwacje i doświadczenia przeczą temu... Pan z Tobą...

      Usuń
    3. O ile wiem, ze zgniecionymi jajami się nie da, niezależnie od gatunku. Bo albo jajecznica w gnieździe, albo w ogóle nie myśli się o rozmnażaniu, poprzestając na samych jękach.

      Usuń
  8. GMO to śmiertelne zagrożenie dla ludzkości, straszliwy grzech, a jednocześnie mowa nienawiści, a właściwie pokarm nienawiści. Łączą się w zwalczaniu tego demona lewacy, celebryci i prorokujący katecheci.
    Ale ja zjadłbym sobie taką truskaweczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałeś o komuchach, Żydach i masonach. Nieładnie tak zapominać o bliźnich!
      A, tego... khmmm khmmm... mówiąc "truskaweczka", miałeś na myśli truskawkę, czy może coś innego?

      Usuń
    2. Tak jakbym oponował... Masoni też przecież na zgubę zawsze Ludzkości podobno usilnie etc... Czyli...

      Usuń
    3. Truskaweczka, czyli truskawka z odrobiną GMO - apetyczna i jako owoc zakazany, jakby nawet podniecająca.

      Usuń
  9. Nitager, zgadzam się z Tobą. Ludzie po prostu wpadają w histerię. Oczywiście, żywność "uszlachetniona" metodą GMO powinna być oznakowana, żeby każdy kupował to, co uważa za zdrowsze i lepsze dla siebie.Co do Dody- gdy braknie już głosu, talentu i forsy to i wzięcie udziału w "byle czym" się opłaca.Dziwię się tylko, że ci krzykacze protestują przeciwko GMO a nie dostrzegają, że codziennie zjadają tony chemii - każde mięso kupowane w sklepie jest nasączone chemią - konserwantami, barwnikami, a wędliny nie wędzone w dymie ale namaczane w ekstrakcie dymu wędzarniczego. I wszystko "zielone" jest elegancko pryskane po kilka razy, bo inaczej robactwo by to zżarło jeszcze nim zdążyliby to zebrać z pola. No ale ludzie lubią się pomądrzyć i powrzeszczeć, to dobrze im robi na ich ego.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komercja nas zabija. Żeby owoc się sprzedał, musi wyglądac apetycznie. Dawaj go chwemią! Spróbuj sprzedać nie pryskane jabłka - zaraz Cię objadą, że robaczywe, z jakimiś plamami... Ludzie sami prowokują producentów do stosowania chemii. Niedawno pytałem pewnego sadownika, czym opryskuje czereśnie. Spojrzał na mnie jak na policjanta i dziwnie spłoszony zmienił temat. Okazało się, że wszyscy sadownicy używają do oprysku czereśni ZABRONIONYCH chemikaliów! No, ale tego robactwa, co w nich siedzi, nic innego nie wytruje!

      Usuń
  10. Przestalam czytac co mi szkodzi a co nie.W/g najnowszych informacji w zasadzie szkodliwe jest wszystko.To tez nie mam zamiaru przejmowac sie jakims GMO.Majowie juz zmieniali genetycznie mnie lub wiecej swiadomie kukurydze taz juz jej nic wiecej nie zaszkodzi.W wieku rozrodczym nie jestem totez nastepnemu pokoleniu nic z mojej strony szkodzic nie bedzie.A raka tfu,tffu moge dostac bo przez te lata przeciez rozne trucizny wdychalam i spozywalam:))Fala z CZernobyla tez nas dosiegnela ponoc.Wiec niech sobie profesory od genetyki spokojnie pracuja bo jedno jest pewne - trzeba jakos wyzywic te mase ludzi na swiecie...Rena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź też pod uwagę, że człowiek, regularnie truty, uodparnia się na truciznę. Więc może nie będzie tak źle ;)

      Usuń
  11. Według mojej skromnej wiedzy od dawna zjadamy tyle różnego rodzaju chemicznych śmieci, że GMO naprawdę przy tym to Pan Pikuś.
    Fajnie by było, gdyby jednak każdy mógł wybrać to, co chce jeść, a nie być manipulowanym ceną. Nie mam nic do wegan, wegetarian, jedzących selery po obiedzie czy popijających wódkę mlekiem. Chciałbym jednak mieć informację o tym czym to grozi i czy grozi.
    Jeśli tak - niedobrze, jeśli nie to o co tyle krzyku?
    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i to jest właśnie problem! Informacji nie brak! Powiedziałbym nawet, że jest jej nadmiar. Tyle tylko, że zewsząd atakują nas sprzeczne informacje. O ile te, które pochodzą od jakiegoś celebryty, możemy uznać za niewiarygodne, o tyle pochodzące ze świata nauki już nie dadzą się tak po prostu zignorować. A one też bywają sprzeczne. I to na skutek zarówno działań w najlepszej wierze, jak i manipulacji. Żeby daleko nie szukać - Smoleńsk! Wysłuchałem wielu argumentów i w sumie wszystkie zniosły się nawzajem.

      Usuń
    2. Bo z tym jest, Nitagerze, jak z masłem albo z Radiem Wolna Europa. W czasach, gdy podkarmialiśmy ZSRR - masło było szkodliwe [cholesterol etc], a RWE to była wręcz trucizna. Gdy współrządziło PSL [a z kim już ono nie współrządziło i kogo nie zdradziło w drugiej połowie kadencji!!!] - masło [ale tylko polskie, broń Panie n.p. holenderskie!!!] nabierało pozytywnych wartości wręcz niespotykanych,a o RWE pies z kula nogą nie słyszy - i nie słucha...]. Co do Smoleńska - on naprawdę istnieje. Potwierdzają to geografowie, politycy i leśnicy [lasy brzozowe wokół to jest to!!]. A balladę "Droga Smoleńska" - B. Okudżawy przepięknie śpiewa Bartosz Opania - syn "tego Opani" co to podobno "marny kabareciarz jest" i Postaci zagrać nie godzien...
      POZDRAWIAM...

      Usuń
    3. Nit, ja tam sądzę, że nie wszystko co się napisze jest od razu argumentem.
      Niestety, też o naukowość tutaj chodzi. Bardzo dawno temu jeden z profesorów, europosłów o znanym nazwisku udowodniał, że na świecie żyły smoki. Za przykład podawał Smoka Wawelskiego.

      Według mnie ważne, żeby podawać argumenty mające oparcie w konkretach, faktach, jasnych dowodach lub reprezentatywnych badaniach.
      Nie mogą być to ideologiczne bzdety polityków, zakutych łbów czy walczących o zainteresowanie trolli (jak w sieci czasem się zdarza).

      Tak samo jest z GMO, ACTA (nie wiem jaki procent protestujących ją przeczytał - ja też nie, więc się nie wypowiadałem). Polityka informacyjna rządu leży i kwiczy, a jak czegoś nie wiadomo to rodzą się spekulacje.
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Vulpian de Noulancourt13 grudnia 2012 15:02

    Im mniej społeczeństwo wie na jakiś temat, tym łatwiej daje się przestraszyć i tym chętniej zabiera głos, a przy tym z pewnością siebie, przejęciem i przekonaniem o słuszności głoszonych poglądów.
    Genetyka nie wydaje się być nauką łatwą - próbowałem przed chwilą czytać artykuł "gen" w wikipedii (http://pl.wikipedia.org/wiki/Gen) i okazało się, że niewiele z tego rozumiem, bo brakuje mi wiedzy na temat używanych tam pojęć objaśniających. Mogę więc chyba zakładać, że duża część społeczeństwa wie na ten temat tyle co ja, albo mniej. A jeśli tak, to jest to poziom zatrważający. Dlatego nie będę się starać głosić żadnych prawd objawionych, a tylko przedstawić własne pytanie z nieśmiałą próbą sugestii odpowiedzi.
    Odebrane wykształcenie pozwala przeciętnemu człowiekowi powiedzieć, że coś tam słyszał o genach i genetyce, a nawet (zwykle) czytał o szalonych profesorach eugenikach coś tam w laboratoriach majstrujących przy genach w celu poprawienia rasy itd. Z tym, że na tym zwykle ta wiedza się kończy i zostają już tylko obrazy z takich filmów, jak "Wyspa doktora Moreau".
    Dalej zachodzi najprawdopodobniej prosta asocjacja: żywność zmodyfikowana --> zmiana moich własnych genów. No i gdy wspomni się nieszczęsne stwory od doktora Moreau, to odruch niechęci wobec GMO staje się jasny. (Nie wymyśliłem sobie tego ot, tak, tylko bazuję na rozmowie z moją własną ciocią, której czasy wojenne uniemożliwiły naukę, a później to już musiała stawiać czoła innym problemom).
    Niezgoda na modyfikację własnego genotypu wydaje się czymś zdrowym, bo któż chciałby płodzić kalekie i upośledzone dzieci? A powyższy schemat myślowy to właśnie zakłada, gdyż jakoś mało kto wierzy w mutacje zbawienne dla ludzkości. Albo, przynajmniej, wierzy się w możliwy wpływ jedzenia modyfikowanej genetycznie żywności na przypadki negatywne.
    Moje nieśmiałe pytanie to sprawa wpływu pożywienia na własne geny organizmu. Wydaje się, że geny zjadanych roślin i zwierząt nie powinny mieć wpływu na genotyp organizmu zjadającego. Gdyby było inaczej, to tylko ludożercy mogliby spać spokojnie, zaś wszyscy inni już nie. Z drugiej strony istnieją przecież mutacje, a o wpływie genów zjadanej marchwi, czy innej krewetki albo bakłażana na moje geny nie wiem nic. A jeszcze (podobno) ponad 99% informacji w DNA jest jedynie szumem nie wiadomo czemu służącym. Czasem żałuję, że na biologii (też) nie uważałem.
    Dlatego całkiem otwarcie powiem, że uważam (nie: że wiem), że takiego wpływu nie ma. Albo, że jest on na takim poziomie prawdopodobieństwa, że niewiele to, w relacji całościowej, zmienia. A jeśli tak, to GMO, czy nie GMO - żadna różnica, a przynajmniej głodu na świecie będzie mniej.
    Gdyby ktoś zechciał się do mojego domniemania odnieść na bazie nauki - byłbym wdzięczny. Lepsza najgorsza pewność od bulwersującej niewiedzy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie jestem ekspertem, ale wiem przynajmniej jedno: gen bierze udział w procesie dziedziczenia. Zatem "działa" tylko wtedy, gdy jest żywy i ma szansę się powielić podczas podziału komórkowego. Trudno mi przypuszczać, by placek kukrydziany, sporządzony z mąki, zawierającej GMO, był żywy i zdolny do podziałów komórkowych (gdyby był zdolny do podziałów, to dopiero byłoby fajnie - kupuję jeden placek, a po tygodniu mam trzy!), a przede wszystkim, do mieszania własnego genomu z genami człowieka. Człowieka bowiem w zaden sposób nie dało się dotąd skrzyżować z kukurydzą. Zapewne w laboratorium jest to możliwe, ale samoistne skrzyżowanie raczej nie, podobnie jak bociany nie krzyżuja się z myszami, choć je spozywają i to często nawet żywe.
      Twierdzenie, że genom spozywanej rośliny ma wpływ na nasze geny jest zatem fałszywe. W przeciwnym wypadku my, Polacy, namietni smakosze schabowego z kapustą, nawet bez modyfikacji "zarażalibyśmy się" genomem z wieprzowiny (choć odnosze czasem wrażenie, że niektórzy ludzie już się nim zarazili) i wyrosłyby nam racice.
      Chyba, że ziarno zawiera jakąś truciznę, środek rakotwórczy, czy coś podobnego - ale wtedy odbywa się to na zupełnie innej zasadzie. Mniej więcej na takiej samej, jak mutacje komórek rakowych na skutek palenia tytoniu. Zatem nie jest ważne, czy to jest czy nie jest GMO, tylko czy zawiera jakiś środek rakotwórczy, który można umieścić w produkcie na wiele sposobów - nawet przez podlewanie roślin nieodpowiednimi substancjami.
      Zatem, możemy się obawiać tylko dwu rzeczy:
      1. Nieprawidłowo zmodyfikowanej żywności, która zawiera środki szkodliwe - mało prawdopodobne, ale możłiwe, podobnie jak możliwe jest wypuszczenie na rynek szkodliwego leku, na skutek nacisku finansjery, albo nie dość skrupulatnych badań. Tyle tylko, że działać to będzie tak samo, jakby do istniejącej żywności domieszać tych środków, a to dzieje się na co dzień. Przecież żywność na polu jest opryskiwana i wystarczy, by pomylono srodek, albo dano go za dużo.
      2. Wpływu GMO na srodowisko - tak jak stało się to w przypadku nieprawidłowo zmodyfikowanej kukurydzy MON810, zawierającej środki owadobójcze i powodujące pogrom wśród pszczół. CO nie znaczy, że modyfikacji nie można przeprowadzić w sposób prawidłowy, bezpieczny dla środowiska.
      Mam nadzieję, że choć odrobine wyjasniłem :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Vulpian de Noulancourt13 grudnia 2012 20:53

      Bardzo dziękuję za rzeczowe wyjaśnienia. Okazało się, że mój pogląd (nie poparty, w końcu, żadną wiedzą) był prawidłowy. Uważam, że teraz to wiem już tyle, ile każdy powinien :) .
      Pozdrawiam

      Usuń
  13. Myslę, że my jesteśmy tak zatruci róznymi rzeczami, że GMO to nam juz ani nie zaszkodzi, ani nie pomoże.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam gdzieś (do stu piorunów z moją pamięcią!), że nie tyle chodzi o wpływ GMO na człowieka, ile o sprzedaż nasion - ponoć dostepne będą tylko nasiona GMO od jednego monopolisty i rolnicy nie będą mieli wyboru. Nie jestem przeciwna GMO jako takiemu, ale mój stanowczy sprzeciw budzi wprowadzanie za plecami społeczeństwa furtek prawnych dla nieuczciwych przedsiębiorców-gigantów i ukrywanie takich praktyk wywołując popłoch w społeczeństwie - wy sobie tutaj dyskutujcie, czy GMO jest dobre, czy nie, a my wprowadzimy docelowe zmiany po cichu. Podobną akcję przecież próbowały zrobić firmy farmaceutyczne ze szczepionkami na ptasią grypę. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ta "teoria spiskowa" okazała się prawdą.

    OdpowiedzUsuń
  15. KONIEC ŚWIATA puka do drzwi…
    Zapraszam na wspólne modlitewne oczekiwanie KOŃCA ŚWIATA – przy muzyce, alkoholu i zakąskach. Jeszcze tylko parę dni – jak dobrze pójdzie…[Kofta - Pietrzak]…

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj
    Idziemy z posterem i tak musi być. Nie możemy zatrzymywać się w epoce kamienia łupanego.
    Żywność ekologiczna, a co to takiego? nawet rolnik musi pryskać, to i owo, aby mu urosło cokolwiek.
    Czepiamy się żywności, a może zacznijmy od siebie, jak traktujemy i szanujemy innych...
    Protesty na te, czy inne tematy, to bezsens, bo inne ludzi, tyle zdań na temat.
    Ważny jest czlowiek, tu i teraz i jego godne życie.
    Pozdrawiam refleksyjnie na dobry dzień

    OdpowiedzUsuń
  17. Nic a nic się na tem nie rozumiem, to i gęby strzępić po próżnicy nie będę... Aliści żem zaszedł by jako racjonalista racjonaliście Świąt życzyć Pogodnych i Zdrowych:) Takoż w sakiewce nieskąpo, a i w Zdrowiu bogato...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Oczywiście GMO może budzić wątpliwości tych, którzy w kwestiach kulinarnych preferują tradycję, ale czy to jest powód żeby rezygnować z korzyści jakie mogą przynieść światu modyfikacje genetyczne?
    Biorąc pod uwagę, że wyhodowanie odmian zbóż odpornych na wiele chorób, wydajniejszych jeżeli chodzi o plony i mogących rosnąć w cięższym klimacie może pomóc ograniczyć głód na świecie, to sprzeciw wobec GMO powodowany chęcią zachowania status quo zastanego na tym świecie jadłospisu jest egoizmem.
    Ekologiczne uprawy nie będą w stanie wyżywić rosnącej populacji świata. Produkty z takich upraw pozostaną raczej dobrem luksusowym, a przeciętny (biedny) mieszkaniec świata musi coś jeść.
    Pozdrawiam i zapraszam na swojego bloga - bevan.blog.pl

    OdpowiedzUsuń