Czy jest coś złego w noszeniu czuba? Takiego kolorowego, na przykład czerwonego, albo zielonego? Ot, włosy po bokach wygolone, zostawione jedynie na środku głowy i odpowiednio zafarbowane. A oprócz tego kolczyk w nosie i uchu, połączone ze sobą grubym łańcuchem.
Pomijam fakt, czy się to komuś podoba, czy nie. Ale czy jest to coś złego?
Pomijam fakt, czy się to komuś podoba, czy nie. Ale czy jest to coś złego?
Jakoś nie potrafię sformułować żadnego zarzutu komuś, kto stroszy sobie włosy i "ozdabia" sobie twarz kolczykami. A jednak wielu ludzi myśli o takich ludziach z niechęcią. Dlaczego?
Czy chcielibyśmy, by tak nosiły się nasze dzieci? Zapewne znajdzie się kilkoro rodziców, którym to absolutnie nie przeszkadza, ale myślę, że jednak większość toczyłaby ze swoimi pociechami poważne boje. I znów pytanie dlaczego, skoro to nic złego.
W samym noszeniu czuba, łańcuchów, glanów i skórzanej kurtki nie ma nic nagannego. Ot, moda, jak każda inna. Bywają głupsze. Ale taki osobnik swoim ubiorem informuje otoczenie: "Należę do pewnej subkultury!". Może należy, może nie - tego nie wiemy, ale czy przypadkiem instynktownie nie odsuwamy się od niego? Któż nam może zaręczyć, że ten dziwnie ubrany młody człowiek zachowa się tak, jak jest ogólnie przyjęte w społeczeństwie? Może za chwilę zachowa się tak, jak jego okryci złą sławą koledzy, ubrani podobnie? Sami powiedzcie, czy nasz lęk nie jest przypadkiem uzasadniony?
Członkowie subkultur stanowią mniejszość. Wielu młodych ludzi nie chce nosić się tak jak oni. Nie chcą, by utożsamiano ich z tą grupą. Dlatego też jeden z drugim nie golą sobie głowy, ani nie dziurawią nosa kolczykami, choć przecież, jak już ustaliliśmy, nie ma w tym niczego złego.
Inny przykład.
Dlaczego tak mało mężczyzn nosi różowe części garderoby? Dlaczego nie spotyka się zbyt wielu chłopców w różowych czapkach, szalikach, czy bluzach? Czy kolor różowy gryzie? Kolor jak kolor – pasuje do reszty, albo nie – ale z pewnością nie jest gorszy od innych kolorów.
Otóż, młody mężczyzna, lub dorastający chłopak, nie chce, aby jego strój sygnalizował otoczeniu: „Jestem zniewieściały!”, albo wręcz „Jestem homoseksualistą!”. Żaden młody mężczyzna nie chce, by zakwestionowano jego męskość. Dlatego unika jak ognia tego wszystkiego, co mogłoby zasugerować otoczeniu, że jest nie dość męski. Nie dlatego, że nie lubi różowego koloru. Po prostu nie chce być utożsamiany z kimś, kto odbiega od jego pojęcia „prawdziwego mężczyzny”. Nie chce być utożsamiany z „ciotami”, „pedałami”, czy „homoniewiadomo”*. Tylko tyle!
Ostatnio zauważyłem, że ludzie wokół mniej coraz mniej chcą manifestować swój patriotyzm. Zupełnie, jakby polskość stała się czymś wstydliwym. Zastanawiam się, dlaczego. I choć odpędzam od siebie tę myśl, nie daje mi ona spokoju. Natrętna jak mucha, wciąż wraca i szepce mi do ucha, że to dokładnie to samo zjawisko, co dwa opisane przeze mnie powyżej.
*Przepraszam osoby homoseksualne za te określenia, ale myślę, że moje intencje były jasne i nie poczujecie się obrażeni.
Witaj
OdpowiedzUsuńPatriotyzm z różem, ciekawe połączenie...
Co do wyglądu, jest on bardzo ważny w naszym życiu.
Młodzi ludzie często poszukują, zmieniają poglądy na różne tematy, fascynują eis obcą dla nas religią, szukają...
Środowisko ma ogromny wpływ, a także środki masowego przekazu.
Odważny wygląd, to niekoniecznie przebojowość w żuciu. To ludzie czasem nieśmiali, odtrąceni, niechciani, jako dzieci już.
A, czy pozwolić, pytam jako rodzic...
Moja córka, dziś 20- latka, kiedyś poprosiła o pozwolenie na kilka kolczyków.
Rozmawialiśmy z mężem. Doszliśmy do wniosku, że sama zrozumie, co jest dobre, a co złe. W końcu, to sama sobie "oszpeci" twarz.
Zrobiła, usuwała je po kolei za jakiś czas.
Dziś ma tylko w uszach normalną ilość.
Dorosła, zrozumiała. Na szczęście nigdy jej się w głowie nie przewróciło.
Dobrze, że nie ma kolczyków już, bo to ładna, delikatna, wiecznie uśmiechnięta istotka :)
Nitagerze- zabrałeś mi temat...
Pozdrawiam na miły dzień :) zapraszam na przyjątko urodzinowe :)
Za małe błędy przepraszam, czyżby znów klawiatura do wymiany...
UsuńNie "żuciu", ale "życiu", jeszcze zamiast "eis" ma być "się" :)
No tak, teraz wiem, że miałaś urodziny... Gdy wlazłem w komentarze.
UsuńZabrałem Ci temat? Ależ skąd, jestem pewien, że potrafisz to opisać inaczej, z innego punktu widzenia i dojrzeć w tym dużo więcej, niż ja.
Coś w tym jest - nie chcę wymachiwać flagą, by nie utożsamiano mnie z tymi innymi co wymachują w "słusznych" sprawach... I tyle o szacunku dla państwowych symboli, dla historii i kultury. Zbyt często podlegały nadużyciu i ich symbolika w świadomosci społecznej zmieniła znaczenie...
OdpowiedzUsuńGdy widzi się żenujące spektakle, nie chce się być z nimi utożsamianym, prawda? Nie znam się na psychologii, ale znam się trochę na fizyce i geometrii. Stąd wiem, że czlowiek ma ograniczoną pojemność i nie da rady zmieścić w siebie zbyt wielkiej dawki patriotyzmu. Jeśli jest go za dużo na ustach, to zapewne za mało w sercu.
UsuńWymieszanie kolorów to nie to samo, co ich połączenie.
OdpowiedzUsuńBiały plus czerwony daje różowy, ale nie biało-czerwony.
Nie twierdzę, że to napisałeś.
Ale uważam, że to istotne rozróżnienie.
Pisałam o tym - w kwietniu 2010...
Tytuł nasunął mi się tak jakoś sam. Nie twierdzę, że ma wiele wspólnego z treścią wpisu. Ale będe uparty - pamiętasz naszą rozmowę o kolorach? U Ciebie. Czy słyszałaś kiedyś o technice malarskiej, zwanej dywizjonizmem? Polega ona na tym, że malarz nie używa innych barw, poza podstawowymi i NIE MIESZA ich w celu uzyskania barwy pochodnej. A co robi? Otóż, biorąc dla przykładu ten nieszczęsny róż, zapełnia różowy obszar na przemian białymi i czerwonymi, drobnymi kropkami (nie mylić z pointylizmem). Barwy mieszają się w oku patrzącego i wydaje mu się, że powierzchnia jest różowa.
UsuńTa technika pozwala uniknąć poszarzenia barw podczas mieszania i uzyskać znacznie żywsze i jaskrawsze barwy.
Zresztą, czy patrząc z daleka, albo z przymruzonymi oczami, na flagę amerykańską, nie wydaje nam się, że ona jest różowa?
Oczywiście, że pamiętam tę rozmowę - toż niemal jadłam wtedy Twoje komentarze...
UsuńO gdyby móc się tak rozumieć w każdym temacie, z każdym...
Dlaczego przeciętny Kowalski coraz mniej czuje się patriotą? Myślę, że są 2 główne powody:
OdpowiedzUsuń- odkąd PiS zyskał wpływy polityczne, rozpoczął kategoryzowanie ludzi mieszkających w Polsce na "prawdziwych Polaków" i "sprzedajnych lewaków/komuchów/ateistów-bezbożników/homosiów itp.". Na dodatek robi to według tak absurdalnych kryteriów i w tak głupi i bezpardonowy sposób, że nie dziwię tym, którzy uważali się do tej pory za patriotów, że się wycofują z okazywania, a w dalszej perspektywie nawet z bycia patriotycznym z obawy zaszufladkowania jako osoba popierająca bandę oszołomów. Niesamowite, jak pisowczyki wypaczyli definicję patriotyzmu, stawiając niektórych ludzi (np. biedne starowinki) pod ścianą.
- drugą przyczyną wypierania odruchów patriotycznych może być postawa "państwo nic mi nie dało, nic nie pomogło, więc ja państwu też nie jestem nic winien, wystarczy, że podatki płacę". Trudno mi się nie zgodzić z tym. Słuchając znajomych, co próbują załozyć firmy, co próbują zorganizować happeningi/marsze informacyjne, co próbują się usamodzielnić i zacząć zarabiać na siebie, na każdym kroku aparaty państwowe piętrzą niejednokrotnie bzdurne problemy, zwłaszcza przed tymi, którzy wykazują się własną inicjatywą i nietypowym pomysłem - taki od razu jest równany do szarej masy podatników. Ludzie potrafią sami o siebie zadbać, ale państwo i przerośnięta biurokracja zmusza ich do wegetacji za najniższą krajową. A nie daj Boże sytuacji, gdy szaremu obywatelowi ktoś coś zrobi lub coś się stanie - państwo nie zapewnia ochrony ani prawnej, ani zdrowotnej - w sądzie wygra ten, co ma więcej pieniędzy, a w szpitalu mozna umrzeć w kolejce na badania, chyba że da się legalnie lub nie w łapę. Państwo nic obywatelowi nie daje, jedynie nadzieję, że jeszcze ten domek z kart nie runie
Z pierwszym punktem chętnie się zgodzę - ja też wolę stać tam, gdzie ZOMO, bo przynajmniej wiem, że stoję w towarzystwie tych, którzy byli przez to ZOMO pałowani.
UsuńCo do drugiego punktu - jest chyba rożnica między Ojczyzną, a Państwem? Polska w czasie PRL nie przestała być Polską, tylko aparat państwowy był nie nasz. A dziś ci właśnie, którzy uważają, że państwem rządzą Żydzi, masoni, komuchy, cykliści, agenci UB i kosmici, najgłośniej krzyczą "Polska!" i mają najdłuższe flagi.
Można nadal akcentować swój patriotyzm, ale masz rację Nitagerze, że gdzieś w podświadomości za mocno ostatnio odciska się wtedy na nas piętno skrajnego nacjonalizmu.
OdpowiedzUsuńA to już robi się niezdrowe.
Świetnie dostrzeżone i opisane przez Ciebie!
Szkoda, że tak zaczyna wyglądać nasz patriotyzm, na który przecież sobie przez lata niewoli w pełni zasłużyliśmy.
Ale u Ciebie nadal: napisy białe, a opisy czerwone :)))
A tło czarne. I gdy te 3 barwy dodamy do siebie, wychodzi, że jestem nazistą. Szlag! Wiedziałem, że ze mną coś nie tak!
UsuńMyślałam, że o czubach na choinkę będzie;-)
OdpowiedzUsuńNie zauważyłam jakichś specjalnych różnic na tej płaszczyźnie, które pojawiłyby się ostatnio w moim otoczeniu, co nie znaczy, że tego nie ma.
O czubach na choinkę? U Was nakłada się jakieś czuby? U nas mówią na to dzida, ale nie wiem, czy mówimy o tym samym.
UsuńNie, normalnie, gwiazdy są. Kiedyś mieliśmy czubek, kiedy dziecięciem małym byłam. Ładny był;-) U nas był po prostu czubek na choinkę, nie wiem, czy takie miały jakąś oficjalną nazwę.
UsuńSkojarzyło mi się, bo mkołajowo wokół się zrobiło, a swego czasu były dyskusje a propos czubków i gwiazd, myślałam, że może jakaś opowieść...;-)
Co do postu to dodam jeszcze, że również lecę skojarzeniami co do ubioru, niestety... To chyba nie jest zależne od naszej woli - obraz przypisany do skojarzeń. Dopiero po jakiejś chwili możemy to skorygować w umyśle, a i tak nieufność pozostanie.
Heh, to pierwszy Twój post od dawna, pod którym się absolutnie nie podpiszę :))) Przynajmniej pod częścią dotyczącą subkultur. Nie wiem czy wyjście z takowych świadczy o dorosłości - dla mnie to oznaka, że wcześniej było się pozerem. Dziś jestem taki, a jutro inny, chorągiewka. I końcem końców klon, taki sam jak wszyscy (bo jeszcze kto krzywo popatrzy, że się wyróżniam).
OdpowiedzUsuńTo, co piszesz ("ale czy przypadkiem instynktownie nie odsuwamy się od niego? Może za chwilę zachowa się tak, jak jego okryci złą sławą koledzy, ubrani podobnie?"), to dla mnie egzotyka. Kurczę, metale/punki atakują ludzi? Gdzie? :))) Giertych za czasów swojej świetności wpadł na pomysł wyplucia propagandowego filmiku o agresywnych uczniach, którzy zostają za bramą szkoły - poprzebierali wtedy dzieci za metalątka. Do dziś mnie śmieszy, że ktoś, kto był ministrem edukacji, nie miał pojęcia o subkulturach. Czy to aby nie dresy pytają, czy nie masz za dużo drobnych?
Stereotypy mają niewiele wspólnego z rzeczywistością - chyba że mówimy o szarej masie i statystykach. A w statystykach, wiadomo, ja i mój kot mamy po 3 nogi.
Młodzi ludzie patrzą na to zupełnie inaczej. Z amoich młodych lat wystarczyło mieć nie takie włosy, aby zostać "chuliganem". A o przekłuwaniu nosów, czy warg nikt wtedy nie słyszał. Piszę z punktu widzenia starszego pokolenia, które drżało kiedyś ze strachu, oglądając w TV relację z Jarocina. Może źle zdefiniowałem, bo nie znam się na subkulturach. Opisałem to, co dla mnie jest synonimem agresji - niekoniecznie trafnie.
UsuńA co do pozerstwa - mnie się wydaje, że większość młodych ludzi to pozerzy. Mówię tu o bardzo młodych. W tym wieku nie jest nieważne, jak odbiera człowieka społeczeństwo, ale niezwykle ważne jest, jak odbierają koledzy. Ilu wpadło w nałóg, ilu dopuściło się kradzieży, czy pobicia, choć wcale nie chciało, tylko dlatego, żeby koledzy nie nazwali mięczakiem?
Mam nadzieję, że nie odebrałeś mojej wypowiedzi jako ataku, nie musisz się tłumaczyć. Opisałam mój punkt widzenia - osoby, która kocha Woodstock (choć przez gównażerię z każdym rokiem coraz mniej), była na wielu koncertach, poznała masę ludzi, z którymi nawiązało się specyficzną więź. Przede wszystkim jednak nie czuję, żebym z tego "wyrosła", wręcz przeciwnie. Nauczyło mnie to otwartości - jesteś jaki jesteś, lubisz to, co lubisz, wyglądaj, jak chcesz, mnie się to może podobać bądź nie, ale nic mi do tego, póki mi nie wchodzisz w drogę.
UsuńI do dziś mi zostało poczucie, że nie muszę się dostosowywać. Nikt za mnie życia nie przeżyje, więc czemu mam wciąż patrzeć na to, co inni powiedzą? I dlatego lubię oryginalne osoby, które się nie boją, że ktoś na nie spojrzy ze zdziwieniem. Ci, którzy skreślają kogoś, bo ma tatuaż, kolczyki czy nie ubiera się jak klon z wystawy, wydają mi się nieco ograniczeni, ale tłumaczę ich tym, że po prostu nie znają takich ludzi. A ja właśnie bardziej zaufam takiej osobie niż modnisi, która idzie za tłumem - pewnie dlatego, że znam ich sporo i wiem, że są wspaniali. Od wielu mogłabym się dużo nauczyć. A czarne owce znajdą się wszędzie, nieważne czy ubrane na czarno, czy na ruszowo.
To ja dokładnie podpiszę się pod Ken_G. Jako matka młodej gniewnej, jako punk, metal i regałowiec w jednej osobie, akceptuję wszelkie odstępstwa od wizerunku i nie uważam, żeby to było coś złego. Nie wyrosłam ze swojej ideologii, z każdej z nich wyniosłam coś dla siebie i połączyłam w jedno. Czyżby reszta społeczeństwa zapomniała o tym, kim była w młodości? Nie przekazała dzieciom swoich wartości? Czy wypada/nie wypada jest ważniejsze niż to co myślimy i czujemy? Dlaczego wraz z osiągnięciem pewnego wieku wstydzimy się tego kim jesteśmy i stajemy się "dorośli"?
UsuńJa nie jestem w takim razie dorosła. Jestem sobą.
Moje odczucia i sposób postępowania dokładnie opisałaś, Ken.
I statystyka i stereotypy to dwa kłamstwa wymyślone dla usystematyzowania świata, jednak zupełnie wypaczające rzeczywistość. Niestety.
Piszesz Nitagerze, że jesteś z pokolenia, które ze strachem oglądało relacje z Jarocina. Oglądałeś to co Tobie pokazano. Nie byłeś tam. Tak jak najwięksi krzykacze nie byli nigdy na Woodstocku, a mają o tym swoje zdanie. Dodam, że nigdy nie brałam udziału w mordobiciu, ani nie ćpałam, pod żadną postacią. Nie paliłam i nie palę, a piję bardzo okazjonalnie.
Nie wiem jak inni, ale ja staram się nie oceniać książki po okładce ani ludzi po wyglądzie.
Sama noszę żelastwo w uszach, a to jeszcze nie koniec. I nie uważam się za kogoś gorszego, bo słucham punka i metalu, a w modzie jest gangnam style, czy inne disco polo. Czy mam zatem ubrać się zgodnie z modą, żeby nie odstawać od jednolitego tłumu? Lepiej, żebym wyglądała jak inni, bo taka jest moda? Mam udawać kogoś innego, bo źle widziane są subkultury? Bo może mi nie wypada, bo zaraz stuknie mi 40.
Że tak powiem, mam w nosie co myślą o mnie inni. Jeśli mnie nie znają, niech mnie nie oceniają.
A ja nie zdradzę siebie. Jestem dla siebie bardzo ważna.
Pozdrawiam
Poruszyłaś tyle spraw, że muszę napisać elaborat. ;)
UsuńTrudno, żebyś czuła niechęć do środowiska, z którym się utożsamiasz. I trudno, abyś nie wiedziała o nim więcej, niż ja. Ja piszę o tym, co czuję na widok takiego osobnika. Choć po lekturze Waszych - Twojego i Ken - komentarzy, sam muszę przyznać, że wybrałem nietrafny przykład dla pokazania czegoś zupęłnie innego innego. No, ale skoro powiedziałem A, muszę powiedzieć i B.
Myślę, że nasza dyskusja bardziej dotyka innego zjawiska, jak silna potrzeba podkreslenia własnej indywidualności i przysłowiowego już "nieliczenia się ze zdaniem innych". To oczywiste, że są ludzie, może nawet większośc, których zdanie nic a nic nas nie obchodzi, a czasem może nawet drobna prowokacja, która poskutkuje wyrazem świętego oburzeni ana ich twarzach, sprawi nam przyjemność. Ale trzeba to brać z całym dobrodziejstwem inwentatrza. Nie można odrzucać norm, akceptowanych przez część społeczeństwa, jednocześnie domagając się przez nich właśnie akceptacji dla własnych. Jeśli więc nie chodze do kościoła i nie całuję księdza po rękach, nie mogę domagać się od "pobożnych bab", aby mnie uważały za członka ich społeczności. Uważają mnie za komunistę - głównie dlatego, że nie rozróżniaja ateizmu i komunizmu, za co trudno je winić - i muszę się z tym pogodzić. Mogę jedynie każdej z osobna tłumaczyć, kim jestem i własnym przykładem pokazać jej, że "komuch nie taki zły". Jeśli zechcę. Z drugiej strony, zależy mi, co o mnie myśli pewna grupa ludzi. Ot, choćby blogosfera. Mogę zachowywać się inaczej. Mogę narzucac własne zdanie, mogę używać wyrazów, mogę brać udział w każdej blogowej kłótni - no bo "taki jestem i nie będę się zmieniał, bo zdradzę siebie". Mogę? Mogę. Ale czy mogę wtedy wymagać, by inni blogowicze zapraszali mnie na swoje łamy, albo chętnie u mnie komentowali? Coś za coś. Jestem "taki", to inni traktuja mnie jak "takiego" - proste, uczciwe i w dodatku dające wiele możliwości autokreacji.
Normy społeczne ewoluują, ale dość wolno. W konserwatywnym społeczeństwie - jak nasze - jeszcze wolniej. Przyjdą czasy, kiedy wygląd nie będzie miał żadnego znaczenia w odbiorze człowieka, ale myślę, że jeszcze społeczeństwo do tego nie dorosło. Nauczyliśmy się już nie zwracać uwagi na tatuaże - już nie wydaje nam się, że każdy wytatuowany to kryminalista. Pora na resztę.
I jeszcze jedno - tu nie chodzi o modę, a o odbiór społeczny. Jeśli swoim ubiorem, czy zachowaniem, zasugerujesz, że jesteś agresywna/łatwa/niedostępna/opryskliwa/zdewociała - to ludzie tak Cię właśnie odbiorą. Oczywiście, gdy poznają Cię bliżej, zmienią zdanie, ale nie wymagaj od każdego, by był Duchem Świętym i wiedział o Tobie wszystko, gdy na Ciebie spojrzy.
Mam rodzinę w Jarocinie. Słyszałem ich opowieści. Dziś pewnie nie przejąłbym się nimi, ale wtedy człowiek nie był przyzwyczajony do tego, żeby mu się młodzież załatwiała pod oknem, albo wrzucała mu przez okno puste butelki. Pewnie, że to margines - ale taki najlepiej zapada w pamięć i buduje legendę całej reszcie.
Nosisz żelastwo? Twoje prawo. Mało tego - masz znacznie więcej praw! I to również z mojej strony. Na przykład masz prawo domagać się ode mnie, abym na Twój widok nie wypowiadał głupich komentarzy, w stylu "To rogaciznę mieli zakolczykować, nie siebie!" (zasłyszany autentyk). Nie możesz jedynie wymagać ode mnie, abym głosował na Ciebie, gdy odbędą się wybory Miss ;)
Disco Polo to dla mnie symbol kiczu. Dlaczego uważasz, że rezygnując z nastroszonych piórek, skóry, łańcuchów stajesz się automatycznie miłośnikiem kiczu? Czy między metalem a kiczem nie ma nic? Nie żebym nie lubił metalu - sam mam słynny riff Slasha jako domyślny dzwonek w telefonie, sam namiętnie słucham Gunsów, Metalliki i ACDC, sam też nieco nieudolnie pogrywam na gitarze - tyle że nie noszę długich włosów, kolczyków, ani cylindra, bo nie uważam, że muszę to manifestować.
Patriotyzm - wg mnie- to nie jest chodzenie ze sztandarem i wykrzykiwanie "Bóg, Honor, Ojczyzna". Patriotyzm to nie jest oczekiwanie by państwo coś nam dało, patriotyzm to inicjatywy oddolne (społeczne), to dbanie o to by nasze otoczenie porządnie wyglądało, to troska o swoich sąsiadów, to przekonanie,że nie ma dzieci niczyich, to płacenie podatków w miejscu, w którym się rzeczywiście mieszka, to rezygnacja z drobnych szwindli jak rejestrowanie swego samochodu i swej firmy gdzieś na prowincji a nie w miejscu zamieszkania, to kulturalne zachowanie poza granicami kraju. A to wszystko zamyka się w tym, co kiedyś powiedział JF Kennedy- nie należy się zastanawiać co ma dla nas zrobić nasze państwo, ale zastanowić się, co my możemy i powinniśmy dla państwa zrobić.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Trafnie to kiedyś opisał Woland. Patriota to ktoś, kto myśli o tym, co może zrobić dla kraju, natomiast nacjonalista to ktoś, kto mysli o tym, co ktoś inny powinien zrobic dla jego kraju.
UsuńCo do zewnętrznych symboli; wieszalam flagę od zawsze, np 1-3 maja, chociaż nawet nie było rurki. Motałam sznurkiem, ale od paru(parunastu?)lat, jak zauważyłam łączenie flagi polskiej z watykańską to mi odeszło. Na 3-maja ludziska wywieszają nawet po trzy: papieską z kluczami, biało-czerwoną(przeważnie z godłem, czyli banderą okrętową) i niebiesko-żółtą(albo białą- nie mam pewności). Czy czuję się patriotką? W ograniczonym zakresie. Jestem przywiązana do ziemi, języka, kultury, historii(inaczej niż "patrioci genetyczni"); natomiast nie czuję związku z Państwem, władzami a nawet "Narodem". Może na starość się wypolszczam? Stara.
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko wywieszaniu flag papieskich w święta kościelne, ale na 3. maja? To wielkie nieporozumienie. Watykan POTĘPIŁ Konstytucję 3. maja, natomiast pobłogosławił rozbiory Polski. Tak więc Kościół jest ostanią instytucją, która ma prawo wtedy świętować.
UsuńKiedys zastukal do mojej mamy listonosz.Przyniosl jej rente.Listonosz mial kolczyk w nosie,kozia brodke i pare innych kolczykow ,glany i parawojskowe spodnie.Sama bym go nie wpuscila do domu bo wlasnie taki jakis nietypowy ten listonosz byl.A po chwili sie okazalo,ze mily i bardzo pomocny mlody czlowiek.Wiec masz racje
OdpowiedzUsuńz tym wygladem zewnetrznym.A co do patriotyzmu - no coz.Mieszkam nie w Polsce i czasem wstydze sie,ze jestem Polka,szczegolnie jak mi przyjdzie prostowac kretactwa moich rodakow.W Polsce z kolei czym wiecej Smolenska ,patriotyzmu na wysokie C tym mniej to bedzie pozytywnie odbierane i coraz mniej sie beda z tym ludzie identyfikowac.Zwyczajny czlowiek chce miec rachunki w porzadku, zwyczajny czlowiek chce miec alternatywe,mozliwosc wyboru i swiadomosc,ze jesli wybierze nie tak jak mu papa grzyb insynuuje to tez jest obywatelem potrzebnym.
przepraszam zapomnialam sie podpisac.
OdpowiedzUsuńRena
Właśnie o to chodzi - o pierwsze wrażenie. Jestem człowiekiem starej daty, więc piercing i tatuaże budzą moją szczególną niechęć. Po prostu za moich młodych lat piercingu nie było, a tatuaże nosili wyłącznie więźniowie i marynarze. To się zmienia, ale ewolucja zachodzi powoli. Niedługo te rzeczy przestaną kojarzyć się z subkulturami i przejdą do porządku dziennego. Jedno się tylko nie zmieni - na pewno nie zacznie mi się to podobać! Tylko kogo to obchodzi? ;)
UsuńNie zakwestionuję prawdziwości tego wpisu, gdyż sądzę, że to statystycznie słuszna obserwacja. Natomiast moje prywatne zdanie w kwestiach poruszanych przez Ciebie jest nieco inne:
OdpowiedzUsuńNie miałbym żadnych obiekcji, gdyby dziecko chciało nosić czub, gdyż interesuje mnie zachowanie, a nie wygląd. Protestowałbym przeciw tatuażom, gdyż jest to trwałe oszpecenie. Ubiór, fryzura, jeśli są przestrzegane zasady higieny, nie mają dla mnie znaczenia. Nauczyła mnie tego mała dziewczynka, która się popłakała, gdy sprezentowałem jej ciemne spodnie (a ona, jako mała dziewczynka, wolała jasne, najchętniej różowe, a gdyby były tęczowe, to byłaby w siódmym niebie). To ona ma się czuć dobrze w swoim ubraniu, a nie wujek.
Kolor różowy jest kolorem, który ciężko skomponować w elegancki zestaw (i to zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet). Nie jest to niemożliwe, trzeba go zrównoważyć odpowiednią ilością szarości, bądź czerni (w zależności od odcienia różu). Na spodnie praktycznie wcale się nie nadaje. Jeżeli jednak będzie to koszula, bądź marynarka- da się dobrać dobrze wyglądający zestaw. Wymaga to jednak uwagi, jest więc kłopotliwe, a poza tym, jest bardzo ograniczona możliwość komponowania z innymi częściami garderoby i z tego powodu unikam takich prób. Na faceta ubranego na różowo, a niepotrafiącego tego skomponować, nie patrzę inaczej, niż na innego faceta ubranego bez gustu (n.p. ostatnio widziałem jakiegoś typa w trzewikach do garnituru, bez skarpet i w spodniach od dresu). To nie jest dla mnie kwestia braku męskości, lecz smaku. Da się ułożyć kompozycję, lecz mało kto potrafi.
Barwy narodowe mamy dość marnie wyglądające, jako strój codzienny. Strasznie krzykliwy kontrast- to jest powód, dla którego tego nie zakładam. Powodem, dla którego nie manifestuję patriotyzmu, jest zasada, że od ryczenia "jestem patriotą" jeszcze nikt patriotą się nie zrobił. To tak, jakbym stanął przy Pudzianowskim i zaczął się drzeć "mam stalowe mięśnie". Wolałbym pójść na siłownię.
Swoje dziecko znam i wiem, że nie zamieni się w chuligana, ubierając się jak chuligan. Na pewno trochę bym pomarudził, ale przecież nie wyrzucę z domu własnego dziecka tylko dlatego, że chce być modnie ubrane.
UsuńMieszkam w dość konserwatywnym pod tym wzgledem kraju i zwyczajnie pewne rzeczy mi się nie opatrzyły i nie stały się "zwykłe". Kiedyś taki odruch budziły we mnie tatuaże. Dziś trudno znaleźć kogoś bez tatuażu, więc siłą rzeczy przestałem na nie zwracać uwagę, co nie znaczy, że je zaakceptowałem i uznałem za piękne. Nadal budzą we mnie obrzydzenie - po prostu nauczyłem się tego nie okazywać.
To prawda, że u mnie jest trochę inaczej- ludzie są bardziej tolerancyjni odnośnie ubioru. Co do tego "marudzenia" dziecku- ja też bym coś chciał powiedzieć dziecku na ten temat, ale nie byłoby to marudzenie. Chciałbym, by dziecko dokładnie zrozumiało, że czy tego chce, czy nie, będzie stwarzać swoim ubiorem jakieś wrażenie. Ażeby dziecko to zrozumiało, zapytałbym po prostu, co sądzi o przygodnie spotykanych osobach na podstawie wyglądu (może nie dokładnie w tych słowach, ale sens taki by był)- po uzyskaniu odpowiedzi, powiedziałbym, że tak jak ono ma swoje zdanie na podstawie wyglądu, tak inni je mają na podstawie jego wyglądu- dziecko wybiera wygląd- dziecko odpowiada za wrażenie, jakie wyglądem wywiera- dziecko zbiera owoce tego wyglądu.
UsuńFaryzejski patriotyzm wielu dzisiejszych zawodowych patriotów kojarzy mi się nieodparcie z myślą Brzozowskiego (Chłopu na szyję siedli i krzyczą: Ojczyzna).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mimo wszystko dostrzegam rożnicę :)
UsuńPozdrawiam
Trudny temat.
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że nie mam jeszcze dzieci w takim wieku, żeby nosiły czuby. Ale mój brat miał takowy (bez kolorków) i wiem, że żadne z moich rodziców nie miało nic przeciw takiemu stylowi.
Młodość musi się wyszumieć. Coraz mniej też subkultur takich jak punki ze starszych czasów. Kolczyki też tak nie rażą.
Ostatnio byłem na koncercie Kobranocki i nie było nikogo z czubem. Nikogo.
A sprawa tolerancji... hmmm. W w sieci pisze się "ciota" przy każdej nadarzającej się okazji, by dokopać bliźniemu. Najbardziej nietolerancyjni są ci najgłośniejsi w deklaracjach tolerancji.
Pozdrawiam mocno
A flagę wywieszam i w nosie mam sąsiadów...
OdpowiedzUsuńBywają sąsiedzi, których człowiek ma w nosiem jeśli nie gorzej. A ci, których człowiek tam nie ma, zwykle rozumieją.
UsuńW tych "kolorowych" manifestacjach często jest fałsz. Znam byłych punków, którzy są teraz ikonami mody z wyższych sfer, tylko córeczce kupili różowe glany. Osobiście nie mam zapału do eksponowania biało-czerwonej flagi, obserwując codzienne postawy większości rodaków. Wolę zrobić coś pożytecznego dla kraju, niż się afiszować od święta. Ale nie mam nic przeciwko, gdy ktoś eksponuje patriotyzm.
OdpowiedzUsuńMówi się, że pies, który szczeka, nie gryzie, albo że krowa, któro dużo ryczy, mało mleka daje. Mnie się wydaje, że im bardziej ktoś manifestuje swoje uczucia - niekoniecznie patriotyzm - tym bardziej są one nieszczere.
UsuńNiedawno na Gazecie.pl był artykuł o badaniu polskich nauczycieli, którym pokazano zdjęcia chłopca i dziewczynki (o ile pamiętam mieli o ok. 11 lat) - na jednych każde z nich było ubrane bardzo klasycznie w koszulkę, okulary na nosie itd. Na innych te same dzieci ubrane były dość wyzywająco - jakiś irokez na głowie, kolczyk w nosie itp. No i oczywiście nauczyciele dzieciom na tych "niegrzecznych zdjęciach" skłonni byli przypisywać negatywne cechy, od razu byli uprzedzeni, w przeciwieństwie do tych ze zdjęć przedstawiających "aniołki". I nawet nie zauważyli, że to te same dzieci.
OdpowiedzUsuńTo, że ulegamy takim reakcjom, jest niestety atawizmem po dawnych przodkach, którzy reagowali lękiem na dziwnie wyglądających "innych". To ma ewolucyjne uzasadnienie. Współcześnie powinniśmy jednak wysilić się i wykonać drobną pracę myślową, by przełamać tę pierwotną i prymitywną reakcję.
Do tego dochodzi chyba dość ciągle szara polska rzeczywistość. Zbyt wiele uwagi przykładamy do tego, jak ktoś nas odbierze i oceni. Na Zachodzie ubiór, sposób uczesania i doboru innych ozdób traktuje się chyba z większym luzem, jako przejaw indywidualnej ekspresji.
Co zaś do patriotyzmu... Uważam, że nie powinniśmy oddawać flagi pisowcom. Nie możemy pozwolić, by udało im się zawłaszczyć patriotyzm. A jaki on ma być, to już inna sprawa. Nigdy nie wywieszałem flagi za okno. Nie ma żadnego powodu - nie miałem tego uchwytu, w który wkłada się flagę, nie miałem flagi, więc po prostu nie umieszczałem. Uważam jednak, że to nie jedyny sposób na ekspresję patriotyzmu. W moim przypadku patriotyzm przejawia się np. ukończeniem studiów polonistycznych (studiowanie przez kilka lat polskiej literatury, kultury i historii jest chyba dowodem na to, że Polska mnie interesuje i stanowi pozytywną wartość), przejawia się też aktywnym działaniem w stowarzyszeniu i fundacji - organizacjach działających na rzecz społeczeństwa.
Już po komentarzach powyżej widać wyraźnie, że przykład z czubem i skórą nie był najtrafniejszy. Może przekonywający 20 lat temu - dziś już raczej nie. No, ale tak to wygląda, gdy zgred pisze o współczesności.
UsuńTekst był właśnie o patriotyzmie, a temat jakoś zginął - zaplątał się w skóry, łańcuchy i czuby na głowie.
Co do nieoddawania flagi - obawiam się, że już jest za późno. PiS już sobie tę flagę przywłaszczył i trudno będzie to odkręcić.
wydaje mi się, że jednak coraz mniej ludzi kojarzy sobie taki, czy inny styl noszenia się z tzw. "subkulturami"... na przykład tatuaże... kiedyś skojarzenie było proste: kryminalista, albo marynarz... teraz tatuaż stał się może nie tyle czymś powszechnym, ale na pewno nie wzbudza żadnej sensacji... także yuppie w korporacyjnym uniformie i kolczykiem w /np./ brwi nie budzi żadnego zdziwienia... po prostu cywilizujemy się, przestajemy być wiochą...
OdpowiedzUsuńzaś różowy kolor nadal budzi drobny bulwers, ale spotkałem się już z opiniami "na odwrotny sztos", czyli że różowy element stroju jest wyznacznikiem męskości, aktem odwagi... można je jednak traktować jako pewien przewrotny żart, bo z drugiej strony jakimś "zbiegiem okoliczności", nie spotkałem przypadku, by wyraziciel takiej opinii miał coś różowego na sobie...
Czy na ten "odwrotny sztos" nie natchnął Cię przypadkiem niejaki Nutt - ściekacz z Niewidocznego Uniwersytetu? ;)
UsuńStereotypy... rządzą nami... niestety :(
OdpowiedzUsuń