Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


piątek, 12 stycznia 2024

Fesiek ostateczny

      Nowe buty oczywiście mnie obtarły. Jeśli ktoś jeszcze nie przekonał się, że najlepsze są stare rzeczy, to niech chociaż teraz spróbuje mnie zrozumieć. Zzułem je więc z ulgą i starając się ignorować pęcherze na piętach, rzuciłem na stół kilka świeżo zakupionych zawiasów. A potem nura do piwnicy, w poszukiwaniu odpowiedniego tworzywa.

     Miałem kilka kawałków płyty wiórowej, ale uznałem, że to za słabe. Do moich celów lepsze było lite drewno. I dostrzegłem w kącie resztki deseczki, pozostałości po piętrowym łóżku moich chłopców. Na fesiek idealna!

     Pierwsza przeszkoda pojawiła się już na początku. Przecinarka została wywieziona na działkę, bo za dużo miejsca zabierała w ciasnym mieszkaniu. Pozostała wyrzynarka ze stępionymi, wciąż wylatującymi i wyginającymi się na wszystkie strony brzeszczotami. Po namyśle chwyciłem za ręczną piłę. Jakoś poszło. A że krzywo… Tak było w planach!

     Potem nastąpił tzw. Horror Koleżanki Małżonki – czyli najbardziej znienawidzona przez nią część wszelkich moich prac ręcznych: szlifowanie. Znienawidzonych z prostego powodu, że wszystko wokół zawsze pokrywa się drobnym pyłem, który potrafi unosić się w mieszkaniu tygodniami. Ale co robić? Jest wojna – są straty! Bardziej martwił mnie fakt, że nie miałem stałej szlifierki, na której mógłbym to zrobić dokładnie. Dysponowałem jedynie tarczą szlifierską, wkręconą w wiertarkę. Trzymając ją niewygodnie w jednej ręce, drugą przytrzymując kawałki deseczki, kiedy to wszystko się trzęsie, ucieka i co chwilę wymyka się z rąk, oszlifowałem krawędzie. Oczywiście, krzywo, bo inaczej się nie da w takich warunkach. Nawet przykręcenie deseczki ściskiem do taboretu nic nie dało – cały taboret spacerował po przedpokoju w rytm jakiegoś oszalałego rock n’rolla. O to, by móc przykręcić ją do nieco cięższej ławy w pokoju, nawet bałem się zapytać.

     Podobnie wyszło wiercenie otworów pod wkręty, którymi zamierzałem przykręcić zawiasy. Potrzebowałem czterech rąk, a dysponowałem dwiema. Wykorzystałem więc brzuch i podbródek, ale to jednak nie to samo. Nie wyszło dobrze.

     - Czy ktoś będzie z tego strzelał? – powiedziałem sam do siebie. – Czy ktokolwiek będzie to w ogóle oglądał? A co mnie obchodzi, że to krzywe? Ma być krzywe! Przynajmniej fesiek będzie niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju!

     - Przecież i tak miał być – wtrącił się Kolumbus*

     Zignorowałem go. Niestety, faktów ukryć się nie dało. Poszczególne części dopasowano i oszlifowano z wolnej ręki, na oko, przez co bardziej niż elementy konstrukcyjne przypominały abstrakcyjne rzeźby. Dusza artysty walczyła z inżynierskim sceptycyzmem. Ale i tak obie te siły poległy w starciu ze straszliwą Koleżanką Małżonką, informującą się, czy może wreszcie, do diabła ciężkiego, otworzyć drzwi i udać się do łazienki. Nadmieniam, że przed otwarciem drzwi do pokoju, należało chociaż pobieżnie odkurzyć przedpokój i okolice, aby oszczędzić jej szoku. Co też nie do końca się udało…

     Nie zaimponowałem jej nawet wtedy, gdy demonstrowałem jej gotowy już fesiek.

     - Popatrz, tak się składa, a tak rozkłada. Te takie zaokrąglone pimpki służą do zabezpieczania przed przypadkowym samozłożeniem się feśka. Jak się je otworzy, to już się fesiek sam nie zamknie. To przez te pimpki tak się tu nakurzyło, bo musiałem je zaokrąglić, Inaczej nie dałoby się ich wysunąć. Normalnie, genialna konstrukcja!

     Popatrzyła na mnie ze smutkiem. Nic nie musiała mówić. Zrozumiałem. Jej mina jednoznacznie wyrażała treść, którą można było odgadnąć z dużym prawdopodobieństwem. Znaczyła ona ni mniej, ni więcej, tylko „A mogłam wyjść za Artura… Wyższy, przystojniejszy, lepiej tańczy, więcej zarabia i nie ma takich głupich pomysłów!”.

     Pozostał mi fesiek na pocieszenie.

     Nazwałem go: Fesiek Uniwersalny Cokolwiek Krzywy. I wali mnie, czy skrót się komuś spodoba, czy nie.

A teraz uwaga, demonstruję!

Fesiek w stanie złożonym


Fesiek w stanie rozłożonym

Fesiek w pozycji "na kulawy sztych"


________

*Tym, którzy nie pamiętają, przypominam, że Kolumbus jest moim indywidualnym, osobistym, urojonym gladiatorem, który w czasie pandemii zagościł w moim domu i jak na razie nigdzie się nie wybiera, od czasu do czasu przypominając o swojej obecności.



30 komentarzy:

  1. No...! Fesiek jest OK! Nawet na ścianie może wisieć jak wmontuje wieszaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już prędzej dziurkę w nim wywiercę i będzie można wieszać na gwoździu.

      Usuń
  2. A jeszcze wymiarów nie podałeś, to dwu czy jednoosobowy fesiek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fesiek z definicji jest półosobowy - znaczy, ma się na nim zmieścić jedna stopa.

      Usuń
  3. No i wygląda jak już używany latami, co jest komplementem!

    OdpowiedzUsuń
  4. ostateczny... nieźle brzmi... czyli gdy noga się omsknie, to... to ostatecznie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tam, nie od razu Kraków zbudowano!
    Ważne, że zrobiłeś sam i satysfakcja gwarantowana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Satysfakcja połowiczna, bo gdy go już zbudowałem i pogodziłem się z jego krzywością, przyszedł mi do głowy inny, znacznie lepszy pomysł. Ale więcej desek nie mam.

      Usuń
  6. Uśmiałam się i aż upłakałam :). No i prawie jakbym mojego męża widziała! Chociaż możliwe, że on by w końcu jednak rzucił wszystko w cholerę i poszedł kupić ten metalowy składany stołeczek bez duszy. Gratuluję zatem konsekwencji w działaniu, zmysłu artystycznego połączonego z konstruktorską wizją, oraz poczucia humoru i dystansu do siebie. Fesiek przecudny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że u mnie to wynika bardziej z oszczędności, a może już sknerstwa. Całe życie musiałem oszczędzać i tak mi zostało. Materialnie nie mam problemu, żeby to kupić, ale gdzieś tam, w głębi duszy, coś woła "Nieeeee! To można załatwić taniej!".

      Usuń
  7. Konstrukcyjnie dobrze pomyślane, a wystrzępione krawędzie z czasem "się dotrą". A znasz domowy patent na wygładzanie krawędzi? To dość proste, tylko trzeba mieć do tego dość duży worek foliowy (przezroczysty) do którego wędruje przedmiot który ma być wygładzony i ręka z odpowiednim materiałem ściernym. Worek przymocowujemy elastyczną opaską tuż za zgięciem łokcia lub wyżej i szlifujemy. I tym sposobem nie ma pyłu w chacie. Serdeczności;)
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś jak na piaskarce. Ale trochę to niewygodne, gdy nie widzi się, co się szlifuje. No i ja używałem wiertarki z tarczą ścierną, bo ręką to by, to szlifował przez dwa tygodnie.

      Usuń
  8. Konstrukcja niby prosta, ale nie potrafię pojąć jak działa ta blokada. Przekręca się te pimpki? Na pierwszym i drugim zdjęciu wkręt pimpkowy jest jakby w innym miejscu. W sumie więc genialne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pimpki przekręca się do pozycji "zapimpczone", którą ustala się na oko. Ale masz rację - może trzeba będzie jakoś ograniczyć ich ruch. Dwie blaszki w odpowiednim miejscu wystarczą.

      Usuń
  9. Bardzo udanie wyszedl Ci fesiek - gratuluje. Unikalny, tylko Nitagerowy, z pewnoscia wysokoscia dobrany do Twych potrzeb. A ze ma rany i zadrapania to nic, robia go bardziej interesujacym. Nie zapomnij zglosic do Biura Patentowego !
    Przy okazji wyrazam podziw dla nazw jakie nadajesz czesciom - dodaja wiele uroku opisom.
    Rowniez zycze by Ci do glowy wpadlo wiecej pomyslow tego typu bysmy mogli z przyjemnoscia czytac wpisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do opatentowania to tu nie ma nic. Chyba nazwa. A, właśnie, zamiast Uniwersalny, zmienię chyba na Upimpczony!

      Usuń
  10. No Fesiek jako żyw.
    Oraz rozumiem niechęć Koleżanki Małżonki do prac pylących. Jest tylko jedna rzecz, której nie lubię bardziej, piasku z plaży na podłodze w przedpokoju i łazience.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubię tego piasku, bo przypomina mi o tym, że wakacje właśnie się skończyły i długo tego piasku nie zobaczę. Bo wiesz, nie każdy mieszka nad morzem ;)

      Usuń
    2. Nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale ja też już nie mieszkam😉 a nad morze mam 70 km po holenderskiej stronie, bo u nas 110 do Ostendy.

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. Gdybym wiedział, jak wstawia się emotki, to tutaj byłaby buźka z miną pełną wyższości ;)

      Usuń
  12. Przepraszam, ale muszę zapytać, czy po tych wszystkich zabiegach buty już nie obcierają? No bo właśnie moje również nowe, również mnie dziś obtarły i aż mam ochotę skorzystać z instrukcji i przerobić je na feśka :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A karton od butów zachowany? Jeśli tak, to nic łatwiejszego - buty z powrotem do kartonu i można używać w charakterze feśka.

      Usuń
  13. Ojoj, ale ładna deska! Bardzo fajny ten fesiek, a i roboty z nim co nie miara! :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roboty jak roboty, ale ile bałaganu!

      Usuń
    2. Sprzątanie bałaganu, szczególnie po szlifowaniu to chyba najgorsza robota :)

      Usuń