Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


niedziela, 21 listopada 2021

Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei!

      - Poradź mi, co mam zrobić z tą niebieską piżamą? – poprosiłem Koleżankę Małżonkę.

     - Wyrzucić na szmaty – odparła bez namysłu.

     Zrobiłem obrażoną minę. Przecież jak się zaszyje tę mikroskopijną dziurkę pod pachą, to jeszcze wiele lat posłuży! Ja tu myślę, komu ją zapisać w spadku, a ona: wyrzucić! Takie poszanowanie moich ruchomości – no ładne rzeczy!

     - I może byś przy okazji wyrzucił śmieci?

     Potrząsnąłem głową.

     - Teraz nie mogę. Piszę swój testament.

     Zdumienie odbiło się na twarzy Towarzyszki Życia.

     - Że niby co piszesz?

     Zaperzyłem się.

     - A co jeśli z tej podróży nie wrócę? Jeśli złapię tam jakąś odmianę Covid Delta Max Extra Plus i umrę osamotniony w straszliwych męczarniach? Testament musi być, żebyście się potem po sądach nie musieli włóczyć!

     Zabrałem się do pisania. Dobra, gitara dla Pierworodnego, bo sam gra. Drugorodny w sumie też… No i mam dylemat. A zawsze mówiłem, że potrzebuję drugą gitarę! Dobra, zapiszę Slashowi. Takiej na pewno nie ma! Na pewno będzie wiedział, co z nią zrobić. Komu zapisać wiertarkę? A właściwie, to po co to rozdrabniać? Trzeba zapisać od razu cały mój warsztat jednej osobie. Tylko nie wiem, komu. Szwagier odpada, ma dwie lewe ręce. Drugorodny ma za małe mieszkanie i nie pomieści. Może kuzyn?

     - Jak myślisz, na kogo będzie pasowała moja lotnicza kurtka?

     To była moja ulubiona kurtka. Zamszowa, miła w dotyku, z futrzanym kołnierzem. Przypominała kurtkę pilota RAF, tylko bez naszywek. Ale z niewiadomych przyczyn Koleżanka Małżonka nie pozwalała mi jej nosić.

     - Nikt jej nie zechce. Jest stara, zniszczona i zeżarta przez mole. Wyrzuć ją!

     Co za nieużyta baba! Wszystkie moje ciuchy by wyrzucała, a sama kupuje jedną kieckę po drugiej. Nie trzeba zwracać na nią uwagi.

     Samochód! Zarejestrowany jest na mnie, ale właściwie należy do nas obojga. Zapiszę Koleżance Małżonce, żeby ułatwić jej potem jego sprzedaż. Podzieli się pieniędzmi z synami i będzie sprawiedliwie. Dobra, moje prawa autorskie do bloga i tych kliku powieści, które popełniłem i nigdy nie wydałem. Głównie dlatego, że żadnej z nich nie dokończyłem. Hm, chyba tylko Pierworodny byłby w stanie to docenić. Może nawet je dokończy… Niech się z Drugorodnym dogadają.

     Co tam dalej? Nalewki. Tu muszą się podzielić. Jest czym. Drugorodny i tak uznaje tylko piwo. Chociaż smorodinówka mu smakowała… Zostanie po mnie jeszcze kupa książek. Niech sobie wybiorą, co chcą, resztę mogą oddać na makulaturę. Co za paskudne czasy, w których nie ma co zrobić z książkami! Biblioteki nie przyjmują, w tych kilku punktach na Rynku się nie zmieszczą. Czy mam jeszcze coś godnego uwagi? To chyba wszystko…

     Teraz zakończenie. Przytoczę je w całości:

 

     Pochówek ma być świecki, beż żadnego sukienkowego, rabina, czy imama, bez żadnej mszy, żadnego krzyża, śpiewów, modłów i czarodziejskich obrządków. Jeśli ktoś zechce się pomodlić – jego sprawa, nie moja rzecz, co ktoś inny robi w swoim wolnym czasie. Niech jeden z moich przyjaciół nad grobem pożegna mnie w imieniu wszystkich. Trumna najprostsza i najtańsza, najlepiej z nieoheblowanych desek, albo wręcz z płyty wiórowej. Zasypać, żadnego krzyża, półksiężyca, gwiazdy, ani innego symbolu nie stawiać. Po pogrzebie rozejść się i już nigdy więcej tu nie wracać. I najważniejsze: zapomnieć! Nie życzę sobie żadnego odwiedzania grobu, żadnych pomników, żadnych kwiatków, zniczy, tablic, żadnych wspominek. Zapomnieć i żyć własnym życiem, bez oglądania się wstecz. Mnie i tak już żadne obrządki nie wskrzeszą, a Wam jedynie zabiorą czas i popsują humor.


     Podpisałem się czytelnie, po czym zawołałem Koleżankę Małżonkę i podałem jej pióro.

     - Jako świadek – wskazałem palcem miejsce na podpis.

     Spojrzała na mnie jak na idiotę i wzruszywszy ramionami poszła do drugiego pokoju. No tak, serial ważniejszy! I w tym momencie poczułem, jak tragiczną postacią był Papkin, którego nikt nie traktował poważnie, a Cześnik w identycznej sytuacji powiedział mu jeszcze „Idź do czarta!”. Kompletny brak zrozumienia dla ludzkiej tragedii! Trudno. Najwyżej testament będzie nieważny i sama straci kupę czasu w sądzie. I kupę kasy, bo za darmo nie ma nic, a po „reformach” Ziobry będzie na pewno trzy razy drożej i pięć razy dłużej.

     Na szczęście, mnie już to nie będzie nic a nic obchodzić!

     Ale kobieca ciekawość w końcu zwyciężyła. Koleżanka Małżonka po pewnym czasie rzuciła okiem na ów dokument, może nawet go przeczytała. Bo gdyby tego nie zrobiła, nie spytałaby mnie w chwili, gdy już przyłożyłem głowę do poduszki.

     - A co zrobisz, jeśli życie po śmierci naprawdę istnieje? Nie chcesz, żebyśmy cię odwiedzali na cmentarzu?

     Roześmiałem się w głos.

     - A co ty sobie wyobrażasz? – odparłem. – Jeśli nawet istnieje życie po śmierci, to myślisz, że ja będę tam siedział na kamieniu jak jakiś debil, marzł, mókł i słuchał krakania gawronów, w nadziei, że akurat dziś ktoś z was przyjdzie? Już ty się o mnie nie bój. Jeśli po śmierci istnieje życie, to znajdę sobie tysiąc ciekawszych miejsc niż zimny cmentarz, na którym w dodatku nie ma niczego do czytania!

     I obróciwszy się na drugi bok zacząłem oczekiwać odwiedzin niejakiego obywatela Morfeusza, zamieszkałego nie wiadomo gdzie. Zdaje się, że w Matriksie.



     Ponieważ, jako rzekłem, raczej nie będę miał dostępu do internetu, następny post nie wcześniej niż za trzy tygodnie, a i to jak dobrze pójdzie. Na ewentualne komentarze też odpowiem później.


     Trzymajcie się!

12 komentarzy:

  1. Bezpiecznej podróży i powrotu, jestem przekonana, że testament nie będzie potrzebny. Czekam na kolejne wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to spokojnej, szczęśliwej podróży, bez mandatów. Nie zapomnij o maseczkach FFP2- obowiązkowe w sklepach,w miejscu pracy i w komunikacji. I świadectwo szczepienia!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, FFP2 koniecznie i nadzieję zabierz. Będzie dobrze, czarny humor zostaw na kolejną notkę😉

    OdpowiedzUsuń
  4. Powodzenia przyjacielu💜😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja małżonka też wyrzuciłaby większość moich ciuchów. A jestem z nimi emocjonalnie związany. Przecież to da się naprawić i będzie służyć. Jest świat męski i żeński, nie da się tego ukryć

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymaj się dzielnie. Czekamy na Twoje relacje z placu boju i nie tylko.
    A testament dobrze mieć zrobiony!

    OdpowiedzUsuń
  7. Testament na miarę Józefa Papkina. Tak przechodzi się do literatury. Gratulacje...

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej szable w dlon , jedz i wracaj szczesliwie. Z tarcza znaczy sie 😉👍😉 Ja wyrzucam wszystkie meskie gacie, w ktorych znajduje dziurke, cerowac tego jie ma sensu, bo i tak sie przetrze, a faceta z dziura w gaciach nie daje rady zniesc ( sam bedzie tak dlugo nosil, az gavi juz jue ma , tylko same dziury). 👍🤗

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyżby ten "wyjazd" był taki stresujący?

    OdpowiedzUsuń