Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


wtorek, 16 listopada 2021

Czy my się jeszcze kiedykolwiek zobaczymy?

     Zmuszony jestem ogłosić wkrótce krótką przerwę. I to już od poniedziałku. Spowodowane to jest faktem na tyle niewiarygodnym, że aż mam wątpliwości, czy mi uwierzycie. Otóż, firma wysyła mnie na jakiś czas za granicę, gdzie nie będę miał dostępu do Internetu.

     Zapewne dziwicie się, cóż to za egzotyczny kraj, do którego fale elektromagnetyczne nie docierają. Czyżby zaszyty w afrykańskim buszu? Albo na bezludnej wyspie u brzegów Wenezueli? A może wśród dzikich plemion Amazonii? Albo na samym środku pustyni Gobi? Tylko na co tam konstruktor urządzeń samochodowych?

     No, niezupełnie. Otóż, jadę do… Niemiec. W dodatku do kolebki niemieckiej technologii – w okolice Stuttgartu. I nie, wcale nie żartuję. Naprawdę nie będę miał dostępu do Internetu!

     Jak to możliwe? Czyżby w firmie nie mieli sieci?

     Spokojnie, mają, w dodatku mocno przez nas obciążaną. Tyle tylko, że sprzęt, jaki będzie do niej podłączony, to sprzęt firmowy, którego NIE WOLNO mi używać do celów prywatnych, a takim bez wątpienia jest blog. Nawet gdybym spróbował, firewall nie pozwoli na połączenie z blogowiskiem, a jeszcze musiałbym się często i gęsto tłumaczyć, czego ja szukałem w tak „niebezpiecznej lokalizacji”, w której każdy tylko czyha na to, by wykraść nam tajemnice firmy. W tym najgłębiej skrywaną tajemnicę – jak to jest możliwe, że firma z tak absurdalnie rozdmuchaną administracją jeszcze utrzymuje się na rynku.

      No dobrze, ale przecież po pracy będę zamieszkiwał w hotelu, gdzie z pewnością mają Internet.

     Mają, a jakże! Nawet darmowy. Znaczy, wliczony w cenę, bo wiadomo, że za darmo to można tylko covida dostać.

     Tylko ja nie mam czym się do niego podłączyć! Mój stary laptop już dawno leży w komputerowym grobie, a nowego się nie dorobiłem – bo też do tej pory nowego nie potrzebowałem. Stacjonarny mi wystarczał. Innymi słowy, wokoło wszystko podłączone do sieci, tylko ja nie posiadam urządzenia nadawczo-odbiorczego.

     No, ale jest jeszcze telefon!

     No, niby jest. Od biedy coś tam na nim przeczytam, ale napisać niczego nie jestem w stanie. Dożywocie dla tego gościa, który upowszechnił ekran dotykowy! Wpisanie jednego słowa zajmuje mi na nim kilka minut, a i tak nie zawsze jest to słowo, które chciałem wpisać. Wiecznie wyskakuje mi nie to, co naciskałem. Więc zwyczajnie boję się, że wyślę nie to co chciałem. I to dlatego właśnie ograniczam do absolutnie niezbędnego minimum wszelką komunikację tą drogą. Chciałem kiedyś wysłać dawnemu szefowi wiadomość „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin”, a wyszło mi „Ty parszywa kanalio, na mojej krzywdzie wjechałeś na to stanowisko, więc trzymaj ryj na kłódkę, bo mi się niedobrze robi, jak słyszę twoje głupie pieprzenie!”. Na szczęście przy wysyłaniu też mi się palec omsknął i wiadomość nie doszła.

     Przyznam Wam się, że zupełnie nie pasuje mi ten wyjazd. Boję się po prostu. Przy tak dynamicznie zmieniającej się  sytuacji covidowej, i coraz bardziej idiotycznych przepisach, mogę czasem nie wrócić do domu na święta.Kto wie, czy nie wymyślą nagle całkowitej kwarantanny dla powracających z Niemiec, jako już drzewiej bywało? Albo w ogóle zamkną granice? A może dla odmiany Niemcy wpadną na jakiś świetny pomysł, na przykład wprowadzą godzinę policyjną, albo całkowity zakaz przemieszczania się? Wszystko jest możliwe – nie ma takiej głupoty, której nie byłoby w stanie wymyślić grono urzędników, jeśli tylko zbiorą się do kupy i zwęszą premię za nowy przepis. I to jeszcze urzędników, wybranych przez społeczeństwo spośród tych, którzy kłamią najlepiej.

     Niby jadę tylko na kilka tygodni, ale jeszcze nigdy tak nie trząsłem portkami przed żadną delegacją. Czuję się, jakby wywozili mnie na roboty do Niemiec, skąd miałbym już nigdy nie wrócić. Kto wie, być może złapię tam jakąś nową, paskudną odmianę covida i umrę w straszliwych cierpieniach, na obcej ziemi, z dala od najbliższych i nawet się z nimi nie pożegnam. Zupełnie jak wujek Zygmunt w czterdziestym trzecim... Ba, nawet sanitariusz w kosmicznym kombinezonie nie uściśnie mi ręki! A moje szczątki zostaną zutylizowane w obozowym szpitalnym krematorium jak jakieś wołowe gnaty w rzeźni, co może i mnie już boleć nie będzie, ale przecież wyobrażam sobie, co poczuje moja rodzina.

     Człowiek nie jest racjonalną istotą, kieruje się również emocjami. Często kieruje nim strach. Tym razem nie do końca irracjonalny. Każdy z nas może niespodziewanie znaleźć się pod respiratorem, leżąc bez sił nawet na oddychanie. O ile w ogóle się pod niego dostanę! Kto wie, czy Niemcy w odwecie na całkowicie nieodpowiedzialne, nacjonalistyczne zachowanie kilku naszych bezmózgich osobników nie wprowadzą respiratorów „Nur fur Deutsche”? A nawet jeśli ichniejszy lekarz naprawdę będzie chciał mi pomoc – jak ja się z nim dogadam? Zrozumiem, jeśli mi powie „hende hoch”, bo to rozumie każdy Polak z mojego pokolenia, wychowanego na „Klossie” i „Czterech pancernych”, ale co poza tym? Znam jeszcze takie słowa jak Gehaimestaatspolizei, Panzerkampfwagen i Maschinengewehr, tylko wydają mi się one cokolwiek wyrwane z kontekstu. Obym się mylił, bo wprowadzenie stanu wyjątkowego jest całkowicie możliwe i wtedy wysłanie Wehrmachtu Bundeswehry na ulice staje się całkiem realne.

     No i wiecie co? Nie będę miał możliwości, żeby pożegnać się z Wami!

     Ech, aż wzruszyłem się i zapłakałem łzami rzewnemi nad podłym moim losem. Było lato, to mnie nie wysłali. Teraz wysyłają, na zimę!

     Jak bogowie pozwolą, to jeszcze się zobaczymy. Ale gdyby okazali się niewdzięczni za te wszystkie moje ofiary, jakie im składam (zawsze jak otrząsam kielich, to w ich intencji), to żegnajcie i zapomnijcie mi wszystkie grzechy moje, jako i ja wybaczyłem nawet tym, co kręcą reklamy.

32 komentarze:

  1. Nitagerze, "niech zywi nie traca nadziei" :)
    Wrocisz, wrocisz, i napiszesz jak bylo :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa... "I przed narodem niosą oświaty krużganek".
      Wciąż mam nadzieję, że wrócę. Chociaż wiesz, jak to jest na wojnie. Bo podobno prowadzimy wojnę z Unią!

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jak chce. Jak nie - staje się mistrzem świata w narzekaniu. A ja jestem w tej dziedzinie naprawdę dobry.

      Usuń
    2. A, jak myślę, ze panowie duza by juz mogli mieć, ino oni nie chcom chcieć! {
      {Wiadomo kto, w czym, po co].

      Usuń
  3. Będzie dobrze, a ekran dotykowy nie jest taki straszny, tak że ćwicz i pisz choć krótkie komunikaty, czekamy. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy, do czego to porównać. Jeśli do wybuchy bomby atomowej, to rzeczywiście nie wydaje się taki straszny. Ale w każdej innej skali jest przerażający. Nie, ja nie mam do tego badziewia cierpliwości. Nigdy się tego nie nauczę, podobnie jak nie nauczyłem się tańczyć, ani grać w tysiąca, choć próbowano mnie tego nauczyć wielokrotnie i nawet kiedyś tego chciałem.

      Usuń
  4. Ha ha, piekny tekst, godny co najmniej J23 ( ci co wiedza to pamietaja), a poza tym Gute Reise und wracaj ino szybko zurueck z powrotem nach Hause. Najwyzej bedziesz sie przedzieral jak Rudy 102 , tyle ze w odwrotnym kierunku. Jedno co dobre, to opijesz sie dobrego piwa za wszystkie czasy 👍🍺🍺🍺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No sama widzisz, nawet na to piwo nie mogę liczyć! Zdrowie nie pozwala. Po każdym piwie zaczynają boleć mnie stawy w palcach. Ta choroba zdaje się nazywa się PESEL, ale niektórzy nazywają ją dną moczanową. Ale spoko, dopóki nie żłopię piwa, nic mi nie jest.

      Usuń
    2. No to zostaje jeszcze Sauerkraut i golonka, mniam! 🍗🍗🍗😉

      Usuń
    3. A ja i tak pewnie wybiorę kanapkę z łososiem :)

      Usuń
  5. NIe myśl o tych wszystkich styrasznych sprawach, bo jeszcze cos wywołasz. Tego "wilka z lasu", rozumiesz.
    Będzie dobrze. Czekam na Twój powrót. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uważam, że trzeba o tym myśleć i nawet należy się tego bać. Bo zauważyłem, że zawsze przytrafia mi się to, czego absolutnie nie przewidziałem. Więc jeśli zacznę przewidywać czarne scenariusze, to jednocześnie im przeciwdziałam. Los spogląda na moje schizy i analizuje: "To nie, bo to przewidział... Tego też mu nie zaserwujemy, bo się tego spodziewa... Co by mu tu sknocić?... No, nie ma z czego wybierać!". I co się dzieje? Los zaczyna się gubić i w końcu macha ręką i wybiera sobie kogoś innego na cel.

      Usuń
  6. Napiszę Ci mailem namiary na mnie, jak się sprężysz, to dasz radę coś na telefonie napisać. Poproś kogoś skomputeryzowanego by Ci założył konto na FB i w telefonie zainstalował aplikację WhatsApp, bo ona umożliwia darmowe rozmowy z całym światem.Twoi synowie na pewno mają i wiedzą o co biega. Koleżance małżonce też załóż konto na FB i WhatsAppa. I nie panikuj, Niemcy co prawda dużo jedzą, ale nie są ludożerni. Mam wrażenie,że jednak Ci się tam spodoba.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na telefonie nie dam rady. Noc jest za krótka, żebym dał radę napisać choć dwa normalne zdania, nawet jeśli będą pełne błędów. I to poważnych błędów, jeśli wmiesza się ta choerna autokorekta. Na przykład, zamiast "pozdrawiam serdecznie" może mi wyjść "podpalam syrenkę", albo coś w tym rodzaju.
      A konta na FB nie założę sobie za żadne skarby. Żadnych kont społecznościowych w moim życiu nie będzie. Miałem już kiedyś konto na NK i bez przerwy przychodziły mi jakieś bzdury, typu "Twój znajomy złapał muchę - oceń to!", albo "Twój znajomy wyprał sobie gacie - co o tym myślisz?". Nie, to nie na moje nerwy!
      A w Niemczech nie ludzi się boję, tylko urzędników. To osobny gatunek, ponadnarodowy, znany z niezwykłej szkodliwości. Niemcy trochę znam, bo tam często bywałem i lubię ten kraj. Ale nigdy nie byłem tam w sytuacji tak nieprzewidywalnej, jak pandemia i pojawiające się znienacka różne utrudnienia, zakazy, nakazy itd. - tego się boję. No i samego covida też, nie ukrywam.

      Usuń
    2. Sytuacja jest aktualnie mocno nieciekawa, tygodniowy wskaźnik zachorowań skoczył powyżej 1000 osób na 100 tys. mieszkańców w 8 niemieckich powiatach. Niemcy planują wprowadzenie w całym kraju obowiązkowe szczepienia p. covid-19.Zajrzyj do swej poczty mailowej. FB a NK to zupełnie różne sprawy, jestem na FB kilka lat i nic do mnie nie przychodzi. A jestem właśnie po to, by mieć darmowe rozmowy, przesyłanie zdjęć oraz treści pisanych przez WhatsAppa. I nie rozśmieszaj mnie z tą trudnością w pisaniu- mam ze 20 lat więcej od Ciebie i daję radę.Zajrzyj lepiej na swoją pocztę Onetową.

      Usuń
    3. Dlatego też decyzja firmy o wysłaniu nas w tę podróż akurat teraz wydaje mi się całkowicie niezrozumiała. Chyba, że jesteśmy tak uciążliwi, że chcą się nas pozbyć. Może zadajemy za dużo pytań? To teraz takie ryzykowne...

      Usuń
  7. Cóż za pytanie Drogi Nitagerze- oczywiście zobaczymy na bank😊
    Bądź tam odważny, nie daj się, zarabiaj, wracaj, cierpliwie poczekam🤗
    Pozdrowionek przesyłam moc i koniczynkę na szczęście😊💜🍀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat na tym wyjeździe nic nie zarobię, o ile nie stracę. To podróż służbowa i celem jest poznanie parku maszynowego i technologii zakładu, z którym mam rozpocząć współpracę. To bardzo pomaga w późniejszym tworzeniu konstrukcji. Mniej jest komunikatów typu: "Zmień tę część, bo nie damy rady jej zrobić! Nie mamy takich obrabiarek!". Wiem, że to potrzebne, ale dlaczego akurat w takim czasie? Był na to czas latem, gdy pandemia trochę przystopowała, a o planowanej współpracy wiedziano od dawna.
      A za koniczynkę dziękuję - przyda się na szczęście.

      Usuń
  8. Klik dobry:)
    Poczekam cierpliwie. Życzę zdrówka.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż innego pozostało, jak czekać :) Skoro autor łamaga i nie potrafi z telefonu. Na domiar złego, potrafi to niemal każdy siedmiolatek!

      Usuń
  9. Jest jeszcze coś takiego jak "pisanie głosowe" - na klawiaturze przycisk mikrofonu. Program przekształca to co się mówi do telefonu na tekst (tylko że brakuje znaków interpunkcyjnych).
    Albo można jeszcze sobie wgrać klawiaturę numeryczną i pisać jak wcześniej na komórce. Pozdrawiam :) Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ot, powymyślali te durackie udogodnienia jakieś!

      Jeszcze lepiej, jakby mówienie było moją pasją! Otóż, nie jest. Strun głosowych używam trzy razy dziennie: rano w sklepie gdy kupuję bułki, rano w pracy gdy mówię dzień dobry i po południu, gdy mówię do widzenia. I wystarczy.

      Podobnie nie znoszę smartfonów i używam ich wyłącznie w ostateczności, a chęci, aby się na nich czegokolwiek nauczyć, nie odczuwam w ogóle. Co ja się będę zmuszał do czegoś, czego nie lubię? Przyjadę, siądę przed klawiaturą, jak człowiek, i napiszę o tym wszystkim, co mnie spotkało. Podkoloruję trochę, tu obetnę, tam dodam - i może nawet coś z tego wyjdzie.

      A na ekranie dotykowym, nawet jeśli po wielkim bólu i męce uda mi się coś napisać, nie sprawi mi to najmniejszej przyjemności. Nie poczuję, że mnie wena porywa - jedyne co poczuję, to złość na to, że wpisuje mi się nie to co chciałem. Gra niewarta świeczki.

      Usuń
    2. To faktycznie nie ma co się zmuszać, jak nie ma z tego przyjemności.
      Tak tylko napisałam informacyjnie, że jeszcze i takie są możliwości.
      Ja osobiście używam właśnie klawiatury numerycznej i nawet mi jakoś idzie to całe pisanie na smartfonie.
      Z mówieniem mam podobnie - coraz mniej mi się chce "kłapać paszczą".
      Marta :)

      Usuń
  10. Poczekamy!
    A Ty po powrocie z pewnością napiszesz nam wiele ciekawych i zabawnych postów. Powodzenia!
    Zawsze też możesz pisać pamiętniczek papierowy, następnie robić telefonem zdjęcie strony, a to zdjęcie umieszczać na blogu. Z telefonu. Co mi jeszcze nigdy się nie udało, choć przyznam się, że nie za bardzo się starałam. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadziwię Cię zapewne, ale od prawie 30 lat pisze pamiętnik papierowy. Tylko musze pamiętać, aby go ze sobą zabrać. No i pióro! Nie znoszę długopisów.

      Usuń
  11. Poczekamy, poczekamy. Spodziewamy się obserwacji obyczajowych z dnia codziennego. Czy tam nadal króluje: Knöchel mit Kohl i Bier mit Schnaps?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co króluje w rejonach, w które się udaję. Ale choć kuchnia niemiecka mi smakuje, raczej jej unikam - jest ciężka, a mój układ pokarmowy już nie najnowszy i czasem nawala. Choć lubię też piwo, muszę się bez niego obejść. Za bardzo mi szkodzi. A czy się skuszę na sznapsa? Czy ja wiem? Czy oni potrafią robić takie nalewki jak ja? Koledzy moich synów mówią o mnie Panoramix - co chyba coś znaczy, prawda?

      Usuń
  12. Można napisać tekst na kartce, sfotografować i opublikować na blogu jako zdjęcie. Pisać należy wyraźnie i streszczać się, ale to jest jakieś rozwiązanie. Pozdrawiam i do przeczytania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, jest to jakiś sposób. Ale a nuż wśród Was są grafolodzy i z mojego charakteru pisma wywęszą wszystkie moje schizy? ;)

      Usuń
  13. Nitager, a na ile Ty wlasciwie wyjezdzssz? 🤔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na 3 tygodnie. Kawał czasu w takiej sytuacji. Wiele może się zmienić.

      Usuń