Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


czwartek, 23 kwietnia 2020

Zrób to sam - Wiatrak Antygołębiowy

     Witam Państwa na kolejnym programie z cyklu „Zrób to Sam”.

     Dziś wykonamy urządzenie typu SMOG (Szeleszcząco-Mielący Odstraszacz Gołębi). Urządzenie to poruszane jest wiatrem i w zamyśle jego ruch ma odstraszać ptactwo, które z wielką ochotą obradowałoby nas darmowym nawozem, z dostawą prosto na balkon, albo wręcz na świeżo rozwieszone pranie*. A potem człowiek, sięgając do kieszeni, bywa bardzo zaskoczony…

     Konstrukcja ta, w przeciwieństwie do poprzedniej, nie jest nowością, bowiem już od lat używam jej do odstraszania kretów na działce. Choć trudno mi stwierdzić, czy kret w ogóle to urządzenie zauważył. Sprawia wrażenie, jakby w ogóle mu ono nie przeszkadzało.

     Na początek odrobina historii.

     Pomysł, żeby na balkonie umieścić straszak wyszedł ode mnie. Najpierw miał to być misternie wyrzeźbiony i pomalowany na naturalne kolory sokół wędrowny w skali 1:1. Miał zostać przykręcony do poręczy balkonu, ale nie jak te nieruchawe krukopodobne, plastikowe wydmuszki, przywiązane trytytką, z których gołębie mają nieopisaną bekę. Mój sokół miał sprawiać wrażenie żywego!

     Głowa miała być ruchoma. Sokół miał nie tylko ją przekręcać, ale też przechylać. I koniecznie musiał mieć ruchome powieki, aby mógł łypać okiem. To ostanie nie było trudne – oczy zrobiłbym mu takie, jak miały lalki mojej siostry: ruchome gałki, od spodu źrenice, od góry powieki. To na pewno odstraszyłoby producentów guana, przynajmniej na jakiś czas. Problemem było sterowanie. Sokół musiał bowiem w nieregularnych odstępach przekręcać głowę, potem przekrzywiać ją na bok i zamrugać swym wielkim oczyskiem, a potem wrócić do pozycji neutralnej. Kolejny ruch byłby w drugą stronę i najlepiej niesymetrycznie. Niestety, bez jakiegoś układu elektronicznego to nie mogło działać. A na elektronice to ja nie znam się w ogóle.

     Oczywiście, mógłbym zastosować jakiś wymyślny mechanizm zegarowy, ale nie mam ani z czego, ani czym tego zrobić, a zanim wypiłowałbym to wszystko z blachy iglakami, dopadłaby mnie śmierć ze starości. Gdybym miał jakiś mechanizm od starej zabawki na baterie, albo nakręcanej… Ech, człowiek był na tyle głupi, że w czasie przeprowadzki pozbył się wszystkich starannie latami kolekcjonowanych przydasiek…

     Dlatego zrezygnowałem z sokoła (miał na imię Grot – bo bardzo pasowało do takiego żywego pocisku) i zdecydowałem się na wiatraczek. Ale nie jakiś tam badziewiarski kręciołek! Mój wiatrak musiał mieć charakter.

     Wymyśliłem sobie kształt samolotu z wielkim śmigłem, które napędzałby wiatr. Ponieważ tu samolot jest nieruchomy i to wiatr napędza śmigło, uznałem, że jest to doskonała antyteza samolotu. Dlatego nazwałem go AS (Anty-Samolot). Miał mieć niewielkie, symboliczne skrzydła, ale za to długi ogon i spory statecznik pionowy, który ustawiałby go zawsze nosem do wiatru.

     Tak, nosem! Do szału doprowadzają mnie dziennikarze, którzy przód samolotu nazywają dziobem. Dziób to ma moja wymarzona fregata – samolot ma nos!
Rys.1 - Wiatrak samolotopodobny


     No, ale w czasie pandemii zdobądź człowieku prefabrykaty! Zwłaszcza, że jak w markecie chcesz dostać kawałek sklejki, to musisz kupić arkusz 3 na 2,5 metra – Koleżanka Małżonka zatrzasnęłaby mi drzwi przed, nomen-omen, nosem! Inna sprawa, że wcale by nie musiała, bo taka wielka sklejka przez moje drzwi i tak nie przejdzie.

     - A może taki kolorowy, odpustowy, jak to kiedyś na Pierwszego Maja sprzedawali na bazarach pod stadionem? – zaproponowała.

     - No, ale z czego to mam zrobić? – westchnąłem. – Jak zrobię z tektury, to na drugi dzień rosa go rozmiękczy i zamiast wiatraczka będzie tylko smętnie zwisająca szmata. A nie mam takiego arkusza plastiku i nawet nie wiem, gdzie takie coś można dostać.

     Ale obiecałem, więc słowa dotrzymałem. Postanowiłem zrobić wiatrak z butelki od wody mineralnej.

     Taki wiatraczek jest bardzo prosty w wykonaniu. Wystarczą nam pusta, plastikowa butelka, najlepiej po napoju gazowanym, bo sztywniejsza, oraz cienki pręt, o długości co najmniej pół metra i średnicy nie większej niż 10 mm . Owym prętem może być drewniany kijek, gruby drut, kawałek pręta zbrojeniowego, kawałek bambusowej wędki, czy kijek od parasola - nieistotne. Ważne, żeby był w miarę sztywny.Jednak kość udowa uciążliwego sąsiada absolutnie się nie nadaje, bo jest za gruba, natomiast pozostałe kości  - za krótkie, albo za krzywe.

     Jak się domyślacie, pręt będzie stanowił podporę wiatraczka. Należy go nieco zaostrzyć na górze. Jeśli to cienka rurka, dobrze jest włożyć w górną końcówkę jakiś stożkowaty przedmiot, na przykład kawałek zastruganego kijka, czy ogryzek ołówka. Pręcik przymocowujemy pionowo do balustrady balkonu (można po prostu przywiązać, lub przydrutować) w taki sposób, aby wystawał nieco więcej niż wysokość butelki.

     Teraz zabieramy się za WWW (Wykonanie Wiatraka Właściwego).

     Jak powiedziałem, w tym celu użyjemy butelki typu pet.

     Najpierw wykonujemy otwór w samym środku dna butelki. Otwór musi być okrągły i mieć średnicę minimalnie większą niż średnica naszego pręta . Wbrew pozorom, wcale nie jest to łatwa sprawa, bo butelka w tym właśnie punkcie jest nie tylko najgrubsza, ale jeszcze złośliwy producent umiejscowił tam technologiczny nadlew. Więc jest tam wypukła i nieregularna, a jeszcze często sterczy tam jakaś pozostałość po formie rozdmuchowej. Odradzam wydłubywanie otworu ostrym nożem – szkoda dnia. Najlepiej po prostu chwycić za wiertarkę, a z powodu właściwości tworzywa wiercenie i tak dostarczy nam wielu emocji. Wiertło musi być bardzo ostre – inaczej, zamiast wiercić, zacznie nam rozgrzewać tworzywo i owijać wokół siebie. I nie przesadzać z obrotami podczas wiercenia – z tego samego powodu.

Rys.2 - Wiatrak butelkowy

     Jeśli wiertarki nie mamy, pozostaje ostry nóż, albo rozgrzany pręt. Można zmiękczyć spód butelki, poprzez ogrzanie go nad zapalniczką, albo świeczką, ale trzeba to zrobić ostrożnie, ogrzewając tylko centralny punkt. Inaczej stopią nam się ścianki, a wredny spód pozostanie nienaruszony. Taki otwór już zapewne nie będzie okrągły, ale należy go w miarę możliwości wyrównać. Inaczej wiatraczek nie będzie się płynnie obracał, w dodatku zacznie hałasować. I to w stopniu irytującym nas – nie gołębie.
Następnie musimy wykonać łopatki. Wykonujemy po trzy pionowe nacięcia co sto dwadzieścia stopni, lub cztery co dziewięćdziesiąt stopni. W każdym razie, dwa to za mało. Na końcach każdego nacięcia wykonujemy po jednym poziomym, wszystkie w tę samą stronę. Następnie odginamy wycięty fragment tak, aby powstało podłużne skrzydełko.

     Nasz wiatrak już prawie gotowy. Jeszcze tylko nakrętka. Dobrze jest ją lekko odkształcić tak, aby stała się wypukła, najlepiej stożkowa. Dzięki temu, po nasadzeniu na pręt, wiatraczek będzie się obracał sprawniej, ciszej i przy mniejszym wietrze. Można to zrobić, ogrzewając ją lekko nad kuchenką gazową, albo świeczką, jednocześnie od tyłu wypychając kawałkiem drewna czy metalu (można użyć posiadany pręt).

     A teraz nakręcamy nakrętkę i nakładamy naszą butelką na pręt. Nasz wiatraczek już gotowy. Przyjemnie się kręci i w pogodny dzień dodatkowo wysyła wokół błyski światła. Przy silniejszym wietrze, który spycha wiatraczek z centralnego punktu nakrętki na jej obrzeże,dodatkowo lekko klekoce. I oczywistym jest, że każdy rozsądny gołąb zastanowi się trzy razy, zanim usiądzie w pobliżu takiego dziwadła.

     Zamieściłem nawet film, ale czy to będzie tutaj działać, nie wie nikt.



     Tylko że gołębie nie są rozsądnymi stworzeniami i nie potrafią się zastanawiać!

     Już na drugi dzień siedziały sobie tuż obok kręcącego się wiatraczka i z zadowoleniem gruchały, zapewne pochwalając mój pomysł, który bardzo im się spodobał. A przy okazji produkując to, co umieją najlepiej, prosto na moją skrzynkę z rozmarynem.

     Królestwo za dubeltówkę!

____________________________
*Tak, wiem, gacie rozwieszone na balkonie nie wyglądają najlepiej, ale w ciasnym mieszkanku naprawdę nie ma gdzie tego rozwiesić! A suszarnia w bloku jedna na 40 mieszkań. I jeszcze na dodatek zawsze znajdzie się jakaś czarna owca, która to pranie czymś złośliwie zapaskudzi, albo wręcz zrzuci na zakurzoną posadzkę. Ludzie potrafią być nieżyczliwi – i to chyba jedyna bezinteresowna rzecz, na jaką ich stać.

20 komentarzy:

  1. Takiego wiatraczka to nawet wróble by sie nie bały. ;) I jeszcze postarałes się, żeby cicho pracował, zamiast przymocować do niego z dziesięc jak najbardziej szeleszczących foliówek. ;p
    Mnie dziś strasznie gołebie wkurzały. Gruchało toto tak głośno, że nie mogłam pracować. Miałam otwarty balkon, bo goraco. Wstałam parę razy przegonić towarzystwo, ale takie odrywanie sie od roboty tez było niefajne. I wreszcie w akcie desperacji klasnęłam znienacka najgłosniej jak umiałam. Miałam spokój na godzinę!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długi lont, taki kilkunastometrowy, co kawałek petarda - nie musi być duża. Na jakiś czas załatwia sprawę.
      A może przenieść Sylwestra na lato? Przecież już od rana słychać wtedy odgłosy, jakby się front zbliżał.

      Usuń
  2. Nie masz pojecia jak ja nienawidze golebi, brrr! Krolestwo za dubeltowke, proce albo nawet luk i strzaly. Te wstretne srajaco- gruchajace brudasy sa regularnie dokarmiane przez sasiadke z naprzeciwka, wiec roja sie radosnie i co roku nastepna para sra ze szczytu mojego plotu celujac dokladnie w czyste wymyte panele.. Kupie kazdy Twoj wynalazek , podaj numer konta😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na powaznie dodam, ze gdyby rodzice zdawali sobie sprawe czym dziecko moze sie zarazic od golebi i ich odchodow - nigdy w zyciu nie poslaliby dzieciaka z chlebkiem ... Golebie sa nisicielami kilkunastu ciezkich chorob pasozytniczo-odgrzybicznych prowadzacych do ciezkich powiklan a nawet i do smierci. Szkoda , ze nie sa objete odstrzalem rocznym . Ornitoza ( bardzo ciezka choroba pluc), aspergiloza ( grzyb atakujacy pluca), borelioza ( przenosza kleszcze) i pare innych - a roznoszone sa poprzez wdychanie rozpylonych w powietrzu czasteczek z cudownych golebich odchodow ... Wzdryga mnie nawet jak o tym pisze, brrr!

      Usuń
    2. Trzeba rozesłać plotkę, jakoby to gołębie roznosiły koronawirusa. Może lud weźmie sprawy w swoje ręce i przepędzi całe to gruchające towarzystwo gdzie pieprz rośnie.

      Usuń
    3. O to to! Sprobuje , choc moja sasiadka tak kocha te golabki, ze od ust sobie odejmuje , zeby karmic te paskudne scierwa...

      Usuń
  3. już się zastanawiałam, czy nie zainstalować tego wiatraczka dla samych błysków światła, ale przeczytałam końcówkę tekstu i ..... nie będę kusić losu i gołębi... :DDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do błysków potrzebny jest balkon od południa - taki jak mój. Spróbuję jeszcze wewnątrz wyłożyć jakimś sreberkiem. Tylko skąd je wziąć, jak czekolady teraz zawinięte w folię?

      Usuń
  4. Fajny ten wiatraczek choc nie spelnil swego zadania.
    Ale mam swietny pomysl na niezawodne rozwiazanie Twego problemu - Madejowe loze dla golebi!
    Poloz na tym miejscu deske/plyte gesto od tylu nabita gwozdziami - gdy nie znajda miejsca do bezbolesnego ladowania to sie wyniosa.
    Jak to nie pomoze to tylko zostal "niewidzialny plot" elektroniczny no ale do niego musialbys kazdego jednego golebia zlapac i zalozyc mu obroze.
    Bardzo serio polecam pomysl z deska i zycze powodzenia, w zamian proszac o rade co mam zrobic z krolikiem i dwoma wiewiorkami kradnacymi pokarm chipmunka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dachu niczego nie wolno mi zainstalować - blok nie jest moją własnością. A na balkonie nie będę, bo sam się na to nadzieję.
      Co do chipmunka - może zacznij karmić go czymś, czego wiewiórki nie lubią? Ale nie pytaj mnie czym, bo nie wiem...

      Usuń
  5. Alan Turing by powiedział: Chodzi o to, że zabierasz się do rozwiązania problemu od złej strony. Chcesz zbudować permanentnie będący w ruchu odstraszacz. Błąd, bo jeśli nie będzie naprawdę straszny i upierdliwy, to gołębie się do niego przyzwyczają (jak sam powiedziałeś, z braku rozsądku nie potrafią się zastanawiać). To musi być nagła reakcja na gołębia, żeby wiał ile mu siły nośnej starzy. Dlatego najpierw zaopatrz się w czujnik ruchu zapalający lampkę. Włącz w obwód równolegle coś, co robi hałas. Buczek może być, ale najlepiej odpal nagranie z krzykiem drapieżnika. Żeby nie irytować sąsiadów, nie włączaj tego urządzenia przed dziewiątą. W razie problemów, zastanów je jak je pokonać ;-) Jeśli masz pomysł na coś, co wykona ruch, gdy czujnik wychwyci ptaka, wykorzystaj to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sąsiedzi wyeksmitowaliby mnie szybciej, niż ja te gołębie.
      Ale wiem, że można to zrobić w taki sposób, bo w miejskiej bibliotece zastosowano coś podobnego - z głośnika wiecznie drze się jakiś jastrząb, czy inny krogulec.

      Usuń
  6. Nie wiem- miałam w Warszawie loggię i cała od sufitu do podłogi była od przodu okryta siatką, z której robi się woliery. Sąsiedzi, którzy mieli balkony a mieszkali na ostatnim pietrze z reguły inwestowali w daszek szerokości balkonu i całość ogradzali siatką wolierową. Daszek był z przezroczystego, falistego PCV- do kupienia w sklepach budowlanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już myślałem o markizie - bo to jedyne, co wolno mi zainstalować na balkonie, a i tak muszę najpierw zdobyć na to pozwolenie. Tylko na razie, ze zrozumiałych powodów, jest to niemożliwe.

      Usuń
  7. Nitager, konstruktor ze mnie jak z koziej dupy traba, ale tak patrze i patrze na Twoj wynalazek i bardzo mnie sie podoba, ze on sie tak kreci jak wsciekly. Byc moze kreci sie za szybko wokol wlasnej osi, zeby obsrance zauwazyly - mam pytanie, czy jak doczepie na gorze cos w rodzaju rozgalezionych patykow ( ala Twoj poprzedni wynalazek) - to bedzie to wszystko nadal krecic?
    Musze ratowac nie tylko podlogi przed uporczywym obsrywaniem, ale tez wisnienke. Wisienka co roku wieksza i wydaje wiecej wisienek, problem w tym, ze zanim je zdaze zerwac opedzluja ja szpaki. Opedzlowaly mi ja juz 3 lata pod rzad.
    Moze masz pomysl na ochraniacz drzewka ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś gdzieś przykrywał drzewko starymi firanami. Ale generalnie na szpaki nie ma dobrego sposobu, może poza dubeltówką. Podobno w Anglii w każdej szopie stoi oparta o ścianę, jako narzędzie ogrodnicze.

      Usuń
    2. Hi hi, u kazdego farmera to tak - oni moga posiadac strzelbe. W miescie niestety nie, nie jestem farmerem, a szkoda bo strzelba wydaje sie byc coraz bardziej potrzebna ...

      Usuń
  8. po kolei:
    krety z pewnością nie widzą odstraszarek ogrodowych, to nie widok ma je zniechęcać do terenu, tylko wibracje gleby jakoś tam wywołane... u mnie problem kretów zawsze rozwiązywały koty, ale trochę trudno wymagać od mieszkańca któregoś tam piętra bloku, by zakładał w domu ogród po to tylko, by mieć ból głowy z kretami :)
    sztuczny sokół?... dla mnie to jakaś lipa... gołąb może mądry za bardzo nie jest, ale na taki naiwny trick raczej nie da się zrobić...
    zaś co do meritum, to SMOG butelkowy podoba mi się, tylko mam dwie uwagi:
    - czy dałoby radę go umieścić jakoś wyżej, na jakimś kiju, bliżej tego fatalnego gzymsu?...
    - chyba lepsze byłyby butelki po syropie malinowym, trzy litry... sok można gdzieś tam przelać, jakoś spożytkować, a łopatki większe i terkot intensywniejszy...
    do czasu, gdy się gołębie nie oswoją ze straszakiem... ale jak wspomniałem poprzednio, chodzi też o to, by mieć jakieś zajęcie wynajdując i konstruując coś nowego...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można wyżej. Tylko wtedy jest ryzyko, że zbyt silny wiatr to zerwie, a spadający straszak może przypadkiem kogoś trafić. Zwłaszcza, jeśli zrobiony z wielkiej butli po soku malinowym. Był już taki projekt, ale najpierw trzeba go wypróbować na działce. Zawsze to bezpieczniejszy poligon.

      Usuń
  9. U nas w bloku, na balkonie nie można sobie samodzielnie działać, coś stawiać!
    Musi być zgoda wspólnoty!
    Pozdrówka zostawiam 🤗

    OdpowiedzUsuń