Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


wtorek, 1 października 2024

O wspólnym mianowniku księdza i myśliwego

     Pozornie wydaje się, że księdza i myśliwego dzielą kilometry. Cóż bowiem mogą mieć ze sobą wspólnego? Pomijam tu mojego znajomego księdza-myśliwego, bo to jednak rzadkość. I rzeczywiście, obie te profesje nie mają wiele wspólnego. Ale za to zrzeszające ich organizacje...

     Zarówno Kościół, jak i Polski Związek Łowiecki, to organizacje o bardzo rozbudowanych i wielowiekowych tradycjach, co samo w sobie jeszcze nie jest niczym złym. Powoduje to jednak sporą bezwładność, jeśli chodzi o wprowadzenie jakichkolwiek zmian. Tak się składa, że kierownictwo zwykle spoczywa w rękach tej starszej części członków, a oni niechętni są wszelkiej ewolucji i w ogóle "kiedyś to było!". 

     Niechęć do zmian to jedno. Ale podobieństw jest więcej. Na przykład, obie te organizacje są kółkami wzajemnej adoracji, w których ręka rękę myje. Obie są zamkniętymi klanami, kastami i niewiele z tego, co się w nich dzieje, przedostaje się na zewnątrz. Wszelkie nieprawidłowości, jakie się w nich zdarzają, zamiatane są pod dywan. Z zewnątrz obie wydają się spójne i solidarne do tego stopnia, że postrzega się je jako monolity. I siłą rzeczy, każdemu z jej członków społeczeństwo jest skłonne przypisać cały zestaw cech, które jego zdaniem występują w całej organizacji.

     Stąd właśnie „wiemy”, że każdy ksiądz to seksualny drapieżnik, najczęściej homoseksualista, który w rzeczywistości nie ma nic ludziom do zaofiarowania, oprócz kilku wyuczonych na blachę banałów. Jego życie kręci się wokół gromadzenia pieniędzy, którymi rzekomo tak pogardza, hulaszczym życiu i żerowaniu na naiwności emerytów. A myśliwy – wiadomo – zapijaczony morderca, sadysta, człowiek folgujący swoim najniższym instynktom i jeszcze się tym chełpiący.

     Obie organizacje zawdzięczają te opinie jedynie pewnej – niewielkiej nawet – liczbie swych członków. Tych, których nie udaje się zdyscyplinować, nauczyć profesjonalizmu i nakłonić do przyzwoitego zachowania. Oni właśnie odpowiedzialni są za postrzeganie zarówno Kościoła, jak i PZŁ. To ci pazerni księża, łasi na kasę, wciąż zbierający „na przeciekający dach”. To ci nieodpowiedzialni myśliwi, którzy najpierw, cytując klasyka, „dają w szyję”, a potem biorą do ręki broń. To ci klerycy, z Drobina i Dąbrowy Górniczej, głośno potępiający homoseksualistów i współżycie bez uprzedniego sakramentu, a jednocześnie sami nie mający w tym kierunku żadnych hamulców, odbierają Kościołowi resztki wiarygodności. To ci kłusownicy – bo trudno nazwać ich myśliwymi – strzelający do chronionych gatunków, albo ciężarnych samic – i to często w okresie ochronnym – przypinają całej organizacji opinię plemienia barbarzyńców. To biskupi, starannie ukrywający księży-pedofilów przed odpowiedzialnością. To nieodpowiedzialni strzelcy, którzy biorą na cel nie rozpoznane, poruszające się „coś”, bo to na pewno dzik.

     Można mnożyć te przykłady, ale po co? Samo narzekanie jeszcze nigdy nic nie dało – wiem coś o tym, bo narzekanie to mój ulubiony sport.

     A przecież wiem, że są na świecie księża oddani ludziom, gotowi nieść pomoc nie tylko duchową. Dobrzy ludzie, których nie zepsuł nawet archaiczny model kształcenia w seminariach. Duchowni, którzy nie tylko nie są pazerni, ale wręcz przeciwnie, nieraz pomogą człowiekowi w potrzebie – osobiście takiego znałem!

     Są też myśliwi, doskonale znający swój fach, znakomici selekcjonerzy, potrafiący odróżnić słabszą sztukę od tych w pełni sił, którym nie zależy na trofeach za wszelką cenę. Ci, którzy zarywają nocki, aby pilnować pól, którzy uczciwie dostarczają dziczyznę na rynek, podobnie jak rzeźnicy robią to z wieprzowiną.

     Są na świecie księża, pracujący w hospicjach i organizacjach dobroczynnych, poświęcający swoje życie tym, z których los gorzko zakpił.

     Są odpowiedzialni myśliwi, którzy najpierw starannie rozładują broń i schowają ją do futerału, zanim chwycą za kielich z tradycyjną, myśliwską nalewką i wzniosą toast na zakończenie polowania.

     Mój znajomy ksiądz-myśliwy przypadkiem – a może wynikało to z jego charakteru – nie miał na sumieniu powszechnych grzechów żadnej z tych dwu organizacji. A cięgi zbierał za obie.

     Niestety, jeśli chcemy przywrócić obu tym organizacjom, jeśli już nie chwałę, to przynajmniej jakiś znaczący stopień tolerancji w społeczeństwie, nie da się tego zrobić bez surowych kar dla tych, którzy zasad nie przestrzegają.

     Księża-przestępcy muszą być bezwzględnie wydalani ze stanu duchowego i niezwłocznie wydawani w ręce organów ścigania. Żaden hierarcha nie może udawać, że nic się nie stało. Nie może być tak, że przestępca w sutannie staje jedynie przed wewnętrznym sądem podobnych sobie grzeszników, zainteresowanych jedynie uniknięciem skandalu. Każdy myśliwy, przyłapany na gorącym uczynku łamania prawa i etyki łowieckiej, musi zostać bezwzględnie usunięty z PZŁ, trzeba mu skonfiskować broń, a za swe czyny musi odpowiedzieć przed prokuraturą. I na miłość boską - badania! Obowiązkowe badania! Ja, pracujący za biurkiem konstruktor, musze co roku przejść badania, dopuszczające mnie do pracy ZA BIURKIEM! A myśliwy, który posługuje się ostrą bronią - nie musi. Absurd.

     Obie te stajnie Augiasza trzeba oczyścić najpierw od środka – i to gruntownie oczyścić!

     I w obu jest to niemal niemożliwe – bo obie są hermetycznie zamkniętymi kręgami, kierowanymi przez "miłujący tradycję" beton.


21 komentarzy:

  1. No właśnie - nie mogę się oprzeć wrażeniu, że sytuacja jest patowa z uwagi na tę hermetyczność. Mam w rodzinie (takiej nieco dalszej) jednego myśliwego, szalenie zawiedzionego faktem, że kilkanaście lat temu mój mąż nie miał ochoty na wzięcie udziału w polowaniu a na dodatek ani ja ani mój mąż nie byliśmy zachwyceni pieczenią z dzika. Ostatni raz widziałam się z tym "odłamem rodziny" ponad dwadzieścia lat temu.Co do tej drugiej grupy - kontakt z jej przedstawicielami to miałam gdy byłam w wieku 7 do 10 lat, ale to czego nas uczono na lekcjach religii (były na terenie kościoła) mogę nazwać lekcjami dobrego zachowania- czyli mieliśmy się dobrze uczyć, pomagać w domu, nie kłamać, dobrze się zachowywać, mówić codziennie pacierz, słuchać się rodziców i na spowiedzi nikt nam nie zadawał dziwnych pytań. Ja w każdym razie swego dziecka już nie posłałam na religię - była już wtedy w szkołach, na szczęście zawsze na ostatniej lekcji.
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnica polega na tym, że w Kościele ta hermetyczność jest załatwiona w sposób formalny. Księża w większym gronie raczej sobie wzajemnie nie ufają - to wynika z ich doświadczeń w seminarium, w którym promuje się donosicielstwo. Dlatego wszystko tam określone jest jest przez odpowiedni przepis. Natomiast koła łowieckie to grupki przyjaciół, lojalnych wobec siebie i wzajemnie sobie ufających. Jednak gdy ktoś tego zaufania nadużyje, skazuje siebie na ostracyzm.

      Usuń
  2. No niestety, masz rację. Nie widzę tu światła w tunelu, bo jeśli przyzwolenie na takie procedery idzie nie tylko z samej góry, ale i od społeczeństwa, bo tradycja , historia itd. to nie będzie lepiej. Zobacz, ile hałasu o jedną godzinę religii.
    Pracowałam w szkole i widywałam, że i ta jedna godzina, to za wiele.
    Nie wiem jaka tez jest rada dla tych mądrych i szlachetnych, może głośniej protestować i nagłaśniać nieprawidłowości, w końcu kiedyś Jędraszewscy i Szyszkowie odejdą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obaj już odeszli - i nic się nie zmienia.

      Usuń
    2. Wymienieni z nazwiska tak, ale ilu podobnych jeszcze zostało!
      jotka

      Usuń
  3. Ano własnie, ostatnie zdanie mówi wszystko....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko, wciąż mam nadzieję, że jeszcze nie dziś, jeszcze nie jutro - ale może kiedyś.

      Usuń
  4. Wreszcie jakis madry wywazony post na temat zjawiska , ktore tak zabagnia obie te organizacje. I nie tylko te. Znam kilka blogow, gdzie nieustajaco i przy uzyciu bardzo wulgarnego jezyka bezustannie, do znudzenia wrecz rzuca sie wyzwiska i kalumnie na Kosciol, ksiezy i bezwglednie wszystko co odnosi sie do religii i wierzacych. A przeciez wsrod " zwyklych" zawodow wystepuje podobny procent zboczen i dewiacji, czynow karalnych i wymagajacych potepienia, to nie jest tylko wylacznosc Kosciola. ja np. zetknelam sie z tym u nauczyciela i lekarza. Czyz nie powinnismy wiec w czambul potepic wszystkich nauczycieli i lekarzy , bo przeciez oni maja byc dobrym przykladem i wzorcem dla dzieci, mlodziezy i nas wszystkich? Dlaczego nie rusza sie skorumpowanej kliki nauczycielskiej i kuratorium? Z kolei osobiscie spotkalam na swej drodze wspanialych ksiezy, ludzi z prawdziwym powolaniem, oddanych nie tylko Bogu ale i ludziom. Czy to znaczy, ze sa tylko tacy? Oczywiscie , ze nie. Kazdej skostnialej organizacji ciezko jest przyznac , ze posiada chwasty, ze posiada elementy, ktore podwazaja jej zasady istnienia, ktore zagrazaja jej istnieniu... I chyba o to tu chodzi - o znalezienie w koncu sposobu oczyszczania szeregow, karania winnych , nieukrywania bledow i wypaczen, a takze wziecia odpowiedzialnosci za calosc. I to przylozylabym do kazdej grupy spolecznej czy organizacji. Pozdrawiam Kitty P.S. Z mysliwymi nie mialam do czynienia nigdy, wiec nie mam o nich zdania :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem z Kościołem jest nieco innego rodzaju. Nie chodzi o same przestępstwa, ale o systemowe ich krycie i pomoc w uniknięciu odpowiedzialności. I też nie jest to spowodowane wzajemną lojalnością, ale ochroną interesów Kościoła, który nie ma zamiaru wypłacać ofiarom żadnych odszkodowań. Dlatego powstały odpowiednie procedury, jak postępować, by zamknąć usta ofierze i sprawić, by reszta ludzi poparła w sporze Kościół.
      U nauczycieli i lekarzy tego nie ma - przynajmniej nie jest to sformalizowane, bo wiadomo, że jakieś tam przyjaźnie i zażyłości między nimi istnieją. Nauczyciel, gdy sprawa się wyda, raczej nie jest przenoszony do innej szkoły, tylko staje przed sądem. Najczęściej - nie zawsze.

      Usuń
    2. Oj Nitager, jestes w bledzie! Wlasnie w szkole sredniej wyszlo na jaw, ze pan od fizyki bardzo lubi mlode dziewczynki. Rodzice zrobili raban ....Pan od fizyki zniknal ze szkoly. Po czym jakies 10 lat pozniej idac ulica kolo jakiejs szkoly podstawowej uslyszalam przez otwarte okna ... glos pana od fizyki.,Czyli przeniesli go w miejsce, gdzie mial pod reka jeszcze bardziej bezbronne dzieciaki. To jest taka sama klika jak Kosciol. .Zakopuja pod dywan i wyciszaja, a ofiary boja sie upubliczniac, czemu sie trudno dziwic. Kosciol ma swoje procedury, Szkola swoje a Izba Lekarska swoje. Kazda z tych organizacji ma swoj system " obronny", ktory jest ciezki do przelamania. Nie mowiac juz o np. samej Policji i tragediach bitych i maltretowanych zon czy dzieci policjantow. Istnieje cos takiego jak " lojalnosc zawodowa " kolegow, znam rowniez takie przypadki . Tak ze temat jest bardzo szeroki , pytanie tylko, jak przelamac to Status Quo? Kitty

      Usuń
    3. Sama potwierdzasz moje słowa. Lojalność zawodowa. Aczkolwiek przypuszczam, że w tym przypadku zwykłe kumoterstwo, które też się zdarza. Niemniej, nie istnieje w szkolnictwie coś takiego jak systemowa ochrona przestępców. Żadna wewnętrzna instrukcja nie nakazuje dyrektorowi zatuszowania sprawy. Wręcz przeciwnie - ma on obowiązek zgłosić taki fakt do prokuratury. A że nie każdy i nie zawsze to robi - to inna sprawa.
      W Kościele natomiast funkcjonuje (przynajmniej funkcjonowała do niedawna) szczegółowa instrukcja postępowania w takich przypadkach, której każdy kleryk musiał przestrzegać. A celem jej było wyeliminowanie pierwszego punktu w postępowaniu - zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa do cywilnej prokuratury.

      Usuń
  5. Ksiądz filantrop to zaiste rzadkość. Sam napisałeś - znałem nawet takiego jednego. Wyjątek potwierdzający regułę. Cytując zaś Nadszyszkownika Kilkujadka z Kingsajzu :
    Sęk w tym, że my potrzebujemy wszystkich- i tych co chcą i tych co się wahają, bo inaczej mogłoby dojśc do tego, że któregoś dnia tylko my dwaj musielibyśmy koniom grzywy zaplatać.
    Mądre słowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzadkość. Często zastanawiałem się, dlaczego dobry i oddany ludziom ksiądz zdarza się tak rzadko, a szuje i oszuści - tak często. Dziwiło mnie to, dopóki nie dowiedziałem się, jak wygląda system kształcenia w seminariach. Uczciwy człowiek nie ma szans na ukończenie seminarium.

      Usuń
    2. Seminarium, to dopiero początek. Uczciwy ksiądz nie ma szans na awans, bo zależy on od wysokości łapówek wręczanych odpowiednim biskupom. Oczywiście łapówki nazywane są "TRADYCYJNĄ OFIARĄ". Skąd wzięło się tylu pedofili na najwyższych szczeblach władzy kościelnej, zwłaszcza w otoczeniu Wojtyły? Bo ten zarozumiały, próżny, pedofilski alfons awansował ich na podstawie wysokości "DOBROWOLNYCH, TRADYCYJNYCH OFIAR" oraz czołobitności wobec (NIESPODZIANKA) siebie samego! Dlaczego Agnes Gonxha Bojaxhiu ograbiała pacjentów swych szpitali z hojnych datków płynących tam z całego świata? Bo chciwe łapska Wojtyły domagały się łapówki..., o pardon..., zwyczajowej ofiary, więc gdyby jej wysokość nie zadowoliła naszego "świętego rodaka" musiałaby wrócić do niewolniczych prac szeregowej zakonnicy swego zgromadzenia, Chciwcowi-Polakowi haracz by płacił kto inny, już w wystarczającej wysokości.

      Usuń
  6. Nitager, otworzyłeś dwa olbrzymie tematy, oba za duże na komentarz. Powiem tak: Oczywiście, że obie mafie trzeba oczyścić, ale i tak to nic nie da, dopóki nie zmienisz ich zasad funkcjonowania. Ale zanim nastąpi zmiana zasad, potrzebna jest transparentność, bo oficjalne zasady oficjalnymi zasadami, a postępowanie członków mafii postepowaniem członków mafii. Inaczej mówiąc, nie masz po co zmieniać zasad, skoro nie możesz skontrolować i wyciągnąć konsekwencji z ich realizacji. A nie spodziewam się chęci zmian ani po facecie, któremu się wmawia, że występuje w imieniu Chrystusa, ani po kolesiu, który od dziecka chodził na polowania i zabijanie jest dla niego przygodą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie będzie to łatwy proces, ale naiwnie wierzę, że możliwy. Głęboka reforma seminaryjnych zasad mogłaby poprawić pierwszy etap owego przeistaczania się człowieka w boskiego namiestnika. Wiele nie trzeba - wystarczy pozwolić alumnom zachować człowieczeństwo, nie skazywać na samotność i docenić prawdę, jakakolwiek ona jest. W PZŁ zacząłbym od badań lekarskich i obowiązkowemu sprawdzaniu trzeźwości przynajmniej na grupowych polowaniach. I nie przez kolegę-myśliwego, tylko przez nie związanego z kołem łowieckim funkcjonariusza.
      Nie zakończy to patologii, ale może choć trochę ją zmniejszy i przynajmniej zainicjuje jakieś zmiany, które albo się potem rozwiną, albo nie. Trzeba próbować.

      Usuń
  7. Klik dobry:) Oczywiście, że gruntowne oczyszczenie jest raczej niemożliwe. Nikt z zewnątrz nie jest w stanie tego zrobić. Jeśli nawet dotrze do tej hermetycznej grupy, by zadziałać od wewnątrz, to raz dwa go namierzą, upolują i zjedzą.
    PS. Nitagerze, nie ma za co przepraszać. To bardzo miłe, że odezwałeś się na moim blogu. Twój komentarz ucieszył mnie. Kto wie, czy nie przyczyni się do powrotu na blogowisko. W moim życiu realnym, poza PESELEM, nic się nie zmieniło. Po prostu ogarnęła mnie niechęć do Internetu i pisania. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ale jeśli nic nie będziemy robić, nic się nie zmieni. Trzeba chociaż próbować.
      Cieszę się, że u Ciebie wszystko OK :)

      Usuń
  8. Jestem przeszczesliwa mogac mieszkac w kraju w ktorym Kosciol nie miesza sie do polityki. To nie znaczy iz nie slysze o nieetycznych postepkach niektorych klechow i nie koniecznie sa oni katolickimi klechami. Nawet ci inni, zonaci, maja swe "ciagnoty" a o kase swego kosciola umieja szalenie dbac.
    Mysliwstwo - to zupelnie inny temat jako ze u nas jest niezmiernie popularne i liczy miliony czlonkow. O ile znam temat nie widze powiazania mysliwego z ksiedzem poza tym ze jeden i drugi przynalezy do swej organizacji .
    "Braterstw" nie brakuje Nitagerze - policjanci maja swoje, wojskowi tez, strazacy, trudno wymienic kazde stowarzyszenie - a wszystkich charakteryzuje to ze sa sobie oddani i lojalni . Czyz politykow nie nalezaloby zaliczyc do takich braterstw?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy kościół w USA nie miesza się do polityki? Oficjalnie pewnie nie, ale z pewnością wpływa na polityków w inny sposób. Nieprzypadkowo są u Was np. szkoły, w których naucza się kreacjonizmu, zamiast teorii ewolucji. Tak wybrali ludzie - którym kościół wmówił swoje "prawdy".

      Usuń
  9. Dura lex sed lex- tak to było?

    OdpowiedzUsuń