Nie znoszę badań okresowych. Dlatego skrzywiłem się, gdy szef poinformował mnie, że właśnie mija mi termin "przeglądu technicznego" i jeśli chcę w poniedziałek zostać dopuszczonym do obowiązków, muszę się z tym pospieszyć. Widząc niezadowolenie na mojej twarzy, uśmiechnął się.
- Nie lubisz, jak cię kłują, co?
Wzruszyłem ramionami. Znam parę osób, które panicznie się tego boją, ale ja już na to jestem za stary. Mnie wkurza coś innego – badanie moczu. Dla mnie to upokarzające tak stać w kolejce, między ludźmi, z własnymi siuśkami w ręce. I jeszcze rano trzeba do tego kubeczka narobić. Rano! Gdy człowiek na pół śpi! No i jeszcze trzeba o tym pamiętać, kiedy ja przed oczami wciąż jeszcze mam sen: karaibską plażę i śliczną Kreolkę, częstującą mnie zimnym mojito. A tu, zamiast pysznego drinka, pięknej dziewczyny i gorącego piasku, zimny kibel i własne szczochy. No, kontrast wręcz obrzydliwy!
I teraz trzeba się nagle obudzić, bo inaczej człowiek nie trafi… Przegonić tę śliczną Juanitę, czy inną Dolores i dosłownie wziąć sprawę we własne ręce. Ech, jak mawiał żebrak z Novigradu: „Nie chce mnie się żyć…”.
I jeszcze trzeba przewieźć ten obrzydliwy pakunek, razem z jabłkiem i kanapkami w jednym plecaku. Na samą myśl robi mi się niedobrze. Co będzie, jak się rozszczelni? Okropność. Na wszelki wypadek owinąłem to woreczkiem foliowym.
Kiedyś, gdy człowiek był młodszy, przeżywał ten horror raz na dwa lata. Ale teraz, gdy lat przybyło, ktoś mądry wymyślił, że trzeba to robić każdego roku. Dwa razy więcej upokorzenia. Byle tylko starego człowieka z błotem zmieszać, stłamsić i odebrać mu chęć do życia. Pewnie, żeby za długo emerytury nie pobierał.
No, ale mus to mus. Polazłem do tej przychodni, z nosem na kwintę, jakbym szedł na szafot. Było wcześnie, więc przede mną tylko jeden pacjent.
- Pan do laboratorium? – spytał.
Potwierdziłem.
- Ale dzisiaj nieczynne – poinformował mnie. – Tu kartka wisi…
Chciało mi się płakać. Czyli wszystkie moje cierpienia na nic! I jeszcze mi te cholerne siuśki w kieszeni zostały. Co ja mam z nimi zrobić?
No cóż, wylałem do pisuaru, pojemnik starannie umyłem. Użyję go jutro jeszcze raz. Najwyżej w badaniach wyjdzie, że jestem wczorajszy. Mam to gdzieś…
Badania okresowe są też dla tych, którzy w ogóle się nie badają.
OdpowiedzUsuńDawniej, lekarz dostał swoja "dolę" i badań nie było, tylko podpis- zdrowy. I to był błąd.
Nie wiem, jakie TY masz zlecone badania, ale ja, kiedy jeszcze pracowałam tylko poziom cukru i nic więcej!
Choć ten zawsze, albo zaniżony, albo w normie.
Przeżyjesz i Twoje szczęście, że nie mdlejesz przy wkłuciu. Niejednokrotnie widziałam facetów tak reagujących na igły.
No, ale co roku to przesada. Gdyby to jeszcze były jakieś kompleksowe badania, potrafiące wykryć np. nowotwór. Ale to tylko krew, mocz, czasem gdy jest mało ludzi, to jeszcze ciśnienie krwi. A potem lekarz jednym okiem rzuca na wyniki i wypisuje zaświadczenie.
UsuńGdy mnie zdarzalo sie oddac mocz do badania wystarczal taki wyprodukowany na miejscu, nie pierwszy po przebudzeniu sie. Ale nawet gdyby to nie odczuwalabym jako koniec swiata i ciezka robota.
OdpowiedzUsuńA co powiesz na to co robi moje ubezpieczenie dwa razy do roku - przysyla wszystkim kit czyli zestaw do pobrania odrobiny kalu, odpowiedniego zapakowania i odeslania poczta do przetestowania. To dopiero niemila papranina! Ale robie i jakos zyje.
Zycze dobrych wynikow testu.
W tych dniach uzywam pozyczonego laptopa wiec nie loguje sie by jak najmniej w nim mieszac - ale to ja Serpentyna.
Muszę pamiętać, żeby na drugi raz nie czytać komentarzy przy jedzeniu...
UsuńO, to twój pracodawca bogaty, u nas nikt nie badał takich rzeczy, okulista, laryngolog i ogólny ogląd:-)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się z tych przygotowań porannych, dobrze że kału nie kazali badać!
Dobrze dla nich...
Usuńpobieranie krwi to u mnie luz, upierdliwe jest to wożenie siuśków i też dodatkowo pakuję pojemnik w torebkę, mimo że te standardowe pojemniczki są raczej szczelne... więcej korowodów bywa z badaniem klocka /czasem też się zdarza/, ale jak ktoś ma kota (niewychodzącego) lub małe dziecko w domu, to tylko się roześmieje nad "powagą problemu", bo pewne czynności wykonuje na co dzień...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Codziennie sikasz do pojemniczka, bo masz kota? Nie wierzę!
Usuńza szybko przeczytałeś... wróć do tekstu komentarza, powoli, w skupieniu, zdanie po zdaniu i wtedy spróbuj odpowiedzieć jeszcze raz...
UsuńSztywniak :P ;)
Usuńna pewno prostak, wręcz młot, który nie pojął głębi tak wyszukanego dowcipu, jeśli to w ogóle miał być dowcip, LOL...
UsuńTeraz ja wyszedłem na młota, bo nadal nie rozumiem, co ma jedno z drugim wspólnego.
Usuńco z czym?...
Usuńale chyba rozumiem, lecz tylko chyba... po prostu być może nigdy nie miałeś okazji oddawać klocka do analizy... i w tym momencie się zgubiłeś, gdy zaczęła być o tym mowa...
a tymczasem są takie badania... nawet obowiązkowe, gdy pracujesz z artykułami spożywczymi... takie są przepisy sanepidowskie, dobra wiadomość jest taka, że robi się to raz w życiu... chyba że się posieje książeczkę badań okresowych...
są jeszcze inne, z innych okazji, ale nie będę już komplikował...
Nie do końca. Ja bowiem mówiłem o badaniu moczu, a Ty raczyłeś stwierdzić, że "pewne czynności wykonuje się co dzień", jeśli ma się kota. I jakoś tak te dwa tematy mi się powiązały, choć żadnej wspólnej myśli nie umiałem w nich odnaleźć.
UsuńFakt, klocka do analizy dawać nigdy nie musiałem, a z tym byłby kłopot. Organizm wyregulował mi się tak, że niemal każdego dnia parcie przychodzi o określonych godzinach - i nigdy nie jest to poranek. Co potem z takim klockiem zrobić? Do lodówki schować? Bleeeee...
Kiedy ja dostawałam takie skierowanie, to szłam do laboratorium, w recepcji dostawałam pojemnik ze swoim nazwiskiem, obok była łazienka z podwójnymi drzwiczkami - wstawiało się tam wypelniony pojemnik, a zdrugiej strony odbieralo laboratorium. Problemem było jedynie dotrzeć tam przed pierwszym siusianiem.... 😉
OdpowiedzUsuńSorry, dla ścisłości: lazienka z okienkiem z podwójnymi drzwiczkami....
UsuńNo, to ja już na bank bym nie dotarł!
UsuńA ja z kolei miałam pozytywna zmiane w badaniach, kiedys co roku było obowiązkowe prześwietlenie płuc i badanie na choroby weneryczne, nie wiem po jakiego grzyba. Od około dekady jest wreszcie to co potrzeba naprawdę : laryngolog, cholesterol. Siuśków nie nosimy.
OdpowiedzUsuńBadanie na choroby weneryczne? Rany boskie, to gdzie Ty pracowałaś?! W wojsku?
UsuńW szkole jako nauczycielka...
UsuńZa komuny przed przyjęciem do pracy w zakładach dziewiarskich jako szwaczka też mało nie padłam ze śmiechu bo właśnie najważniejsze było badanie na choroby weneryczne a nie okulista bo mam okulary.Chyba przy produkcji spożywczej też kazali.Marta uk
OdpowiedzUsuńZabij, nie pojmę po co. No, ale za komuny wiele rzeczy stało na głowie.
UsuńJuż prawie zapomniałem, że przechodziłem w pracy w Polsce badania okresowe. W Irlandii jeszcze się z nimi nie spotkałem, za to team onkologiczny tak mnie przebadał i bada do tej pory (raz w roku, choć zaczynał od badań codziennych, potem na żądanie specjalisty, potem, w reemisji, co kwartał), że nie odczuwam tęsknoty za diagnostyką.
OdpowiedzUsuń...a nawet w REMISJI, bo mi się "e" dwa razy wcisnęło.
UsuńChyba nikt nie odczuwa takiej tęsknoty, bez względu na powód. Ale dobrze, że o Ciebie zadbali.
Usuń