Na obiad była prawdziwa uczta - panierowane kanie!
Nie ma chyba smaczniejszego grzyba od kani, czy też, jak go tu w Wielkopolsce nazywają, sowy. Kapelusz sowy, przyrządzony tak jak kotlet - umaczany w jajku i w tartej bułce, a potem - na patelnię. Prawdziwy rarytas.
Sowy zebraliśmy wczoraj, zupełnie przypadkowo. Poszliśmy sobie na tzw. "szybkie grzybobranie", czyli zaraz po przyjściu z pracy i pospiesznie przełkniętym obiedzie, a przed zapadnięciem zmroku. Spodziewaliśmy się podgrzybków - bo w naszych okolicznych lasach występują głównie te grzyby. Było też trochę sitarzy - które zbieramy na susz. Trafiło się nawet kilka prawdziwków. Za to na skraju lasy dumnie rosły sobie sówki.
Czubajka kania to duży grzyb, o rozłożystym kapeluszu. Przypomina trochę muchomora plamistego, albo sromotnikowego, zwykle jednak jest od niego większy. Ponieważ oba te gatunki są silnie trujące, zawsze pozostaje ten leciutki dreszczyk emocji, że jednak tym razem mogłem się pomylić. Jeśli tak, no to nie spodziewajcie się dalszych wpisów. Na sromotnika nie ma antidotum. Śmierć po zjedzeniu muchomora sromotnikowego jest stuprocentowo pewna.
Niemniej smażona kania warta jest tego ryzyka.
Aby Was nieco uspokoić, muszę tu nadmienić, że sowy zbierałem jeszcze jako mały dzieciak, razem ze swoim dziadkiem. On mnie nauczył, jak wygląda sowa (znaczy, czubajka kania). Grzyb ten jest dla mnie jak stary znajomy - taki, którego poznaje się od pierwszego wejrzenia. I moim zdaniem, do muchomora wcale nie jest podobny. Może sylwetką - ale niczym innym.
Tak więc, podjadłem owych smażonych kani, otarłem usta (ręką, bo mi się nie chciało iść do barku po serwetkę) i popadłem w błogie lenistwo. Jedynie z tyłu głowy tłucze się myśl, że czeka mnie teraz najbardziej niepokojące dziesięć godzin w moim życiu. Tak więc, jeśli w nocy poczuję dolegliwości, to już chyba nawet nie będę dzwonił po pogotowie, żeby im tam głowy nie zawracać. Mają ostatnio tyle roboty! Dziś piątek i deszcz nie pada, więc na pewno będą zbierać z asfaltu kilku motocyklistów i kilku pijanych przechodniów, którzy wpakowali się prosto pod samochód. Co ja im będę gitarę zawracał, skoro i tak mi już nie pomogą. Nafaszeruję się środkami przeciwbólowymi i jakoś przeczekam w tej kolejce do św. Piotra, czy do nowego wcielenia, czy po prostu do nicości.
W każdym razie, gdybym nie wrócił, to pamiętajcie, że Was kochałem! I przekażcie Jodie Foster, że ona zawsze dla mnie będzie tą jedyną!
No popatrz, a ja kani nigdy nie jadłam 🤔
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze,że po każdym spożyciu grzybów mam taką schize 😉
jotka
Jeśli nigdy dotąd ich nie zbierałaś, to daruj sobie. Zbyt łatwo o pomyłkę. Można je jednak kupić - i polecam tę opcję. Spróbować choć raz w życiu trzeba - bez tego nie można sięgnąć raju.
Usuńkanie, inaczej sowy, zawsze kupowałem u takich starszych pań prowadzących uliczne mikrostoiska z kwiatkami i jakoś żyję do tej pory...
OdpowiedzUsuńco prawda w świecie kinematograficznych Pań mam inną tą jedyną, to jeśli chodzi o Jodie Foster przyznaję, że masz dobry gust...
p.jzns :)
Przyznaję, że jest wiele aktorek, które podobają mi się daleko bardziej niż Jodie Foster - ale ona ma w sobie to coś. Jest interesująca nawet nie tyle jako kobieta, co jako osoba. Na, a że jest kobietą - to tylko liczy jej się na plus.
UsuńZazdroszcze grzybobrania, jednego z moich najbardziej ukochanych zajec a niedostepnego mi obecnie.
OdpowiedzUsuńJednego razu, w mlodosci, zatrulam sie grzybami choc jak widac niesmiertelnie a pochodzily z targu udajac pieczarki.
Bede czujnie wypatrywac - piszesz czy nie?
Serpentyna
Piszę, piszę - tyle że wczoraj nie miałem kiedy. A powiedz mi, jak to jest w Stanach z grzybobraniem? Nie wolno, czy po prostu nie ma takiego zwyczaju? Czy może trudności w rozróżnianiu gatunków, jako że są tam nieco inne niż w Europie?
UsuńNazbierałam taka masę kani ostatnio (znam tez nazwę gapy na tego grzyba), że sie najadłam, cześć już usmazonych zamroziłam, a kilkanascie suszę, potem zimą namocze w mleku, do panierki i na patelnię - tak samo pyszne. :)
OdpowiedzUsuńPoważnie, suszone też się nadadzą? Ja kiedyś próbowałem suszyć, to nic z tego nie wyszło - rozsypywały się na proszek.
UsuńW młodości zajadałem się kaniami. Teraz niestety już nie.
OdpowiedzUsuńAle dlaczego? Zdrowie nie pozwala, czy z wiekiem przyszła ostrożność?
UsuńDawno nie jadłam grzybów. Muszę to zmienić :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Zwłaszcza teraz, gdy jest ich pełno. Sos ze świeżych podgrzybków i puree z ziemniaków - nic więcej do szczęścia nie potrzeba.
UsuńZgadzam się! :) I jeszcze jajecznica :D
UsuńOprócz mleka, grzyby mógłbym jadać codziennie. Smacznego
OdpowiedzUsuń1
Tak bardzo lubisz mleko? Przyznam Ci się, że ja go nie znoszę. Ale grzyby... Naprawdę, jesteśmy narodem wybranym - inni Europejczycy znają tylko smak pieczarek.
UsuńUwielbiam kanie, ale sama nie zbieram. Mam stracha. Wierzę, że Ty jednak wrócisz😀
OdpowiedzUsuńA z ciekawości - jak jest w Belgii z grzybobraniem? Wolno, czy nie wolno? Czy też wolno, ale z zastrzeżeniami?
UsuńNie wolno, grożą mandatami😀
UsuńBardzo młode kanie są jednak podobne do trujących grzybków. A tak ogólnie to tylko raz w życiu jadłam smażone kanie i z tego co pamiętam nie mdlałam z zachwytu, wolałam podgrzybki duszone w śmietanie. Właśnie mi uświadomiłeś, że za 3 dni minie 7 słownie siedem lat mego wyjazdu z Polski i tym samy jest to siedem lat bez .....grzybobrania. Masakra, masakra!
OdpowiedzUsuńPozdróweczki,
anabell
Widocznie ten ktoś, kto Ci przyrządził te kanie, nie miał zielonego pojęcia, jak należy to zrobić :)
UsuńA Mirmił, legendarny władca Mirmiłowa, bronionego przez dzielnych wojów z Kajkiem i Kokoszem na czele, otóż ów sławny Mirmił domagał się, by mu po śmierci usypać piękny kurchan.
OdpowiedzUsuńJako osobnik było-nie było zaznajomiony z wiedzą tajemną (nick zobowiązuje), zdradzę Ci, że jeszcze pożyjesz. Zdradzę jeszcze, że obok kani przejdę obojętnie, jeśli w zamian otrzymam rydza, zwłaszcza prosto na maśle smażonego. Tak, że ten..., sam powiedz Jodie, co tam masz do powiedzenia i nie stosuj tu tricków z wyręczaniem się innymi blogerami. Skoro już tak zdradzam, to jeszcze i to, że aktorki to ja zdradzałem bez żadnych skrupułów.
Rydz też pyszny, niestety, nie występuje w okolicznych lasach. Ja jeszcze pamiętam smak smażonych opieniek, jednak sam ich nie zbieram.
UsuńA kultowy tekst Mirmiła w desperacji dla mnie, brzmiał: "Dajcie mi łuk. Ja się zastrzelę!".
Ach, to jeszcze raz napiszę coś, co mnie zastanawia. Uwielbiam smażone kanie oczywiście, natomiast nie mam problemu z ich rozpoznaniem z innego powodu niż wygląd. Kania pachnie kanią. Gdy mieszkałam w Polsce, przy wejściu do domu od razu wiedziałam, czy na kuchni smażą się kanie, czy inne grzyby. Po prostu nie da się tego zapachu pomylić z żadnym innym. Grzyby trujące mają bardzo czysty, prawie niewyczuwalny zapach, a kania pachnie ... kanią. Do tej pory, gdy to mówię, nikt takiej mojej obserwacji nie potwierdził. Aż trudno mi uwierzyć, że to jest cecha, którą tylko ja zauważam :) Następnym razem pociągnij nosem ;p
OdpowiedzUsuńPochlebiam sobie, że mam dobry węch, ale na to jakoś nigdy nie zwróciłem uwagi.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńKani nie jadłam od 50 lat. Pamiętam ten smak i za nim tęsknię. Sama nie zbieram, a na targu boję się kupować.
Jeden grzybiarz mi kiedyś obiecał, ale na obiecance się skończyło.
Pozdrawiam serdecznie.
50 lat? I wytrzymałaś tak długo?
UsuńNarobiłeś mi smaczka, nawet na maślaczka.... Ech.....
OdpowiedzUsuńJakież grzyby jadasz, że do rymu gadasz?
Usuń