Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


czwartek, 4 lipca 2024

Wielkich nadziei sobie nie robię

      Ale od czasu do czasu próbować trzeba. Przynajmniej można potem ponarzekać, że nie działa.

     Po raz n-ty, gdzie "n" zmierza do nieskończoności, zabrałem się za siebie. I Nie, nie chodzi o to, że jest lato, że trzeba jako-tako wyglądać na urlopie, że na fejsie trzeba wrzucić ładne zdjęcie - nie, mnie to nie dotyczy. Może dlatego, że nie mam i nigdy nie miałem konta na żadnym portalu społecznościowym, nie czuję potrzeby wrzucania zdjęć, dzielenia się informacją o każdej wizycie w restauracji, czy informowania reszty świata o jakimś wyjeździe. I nie bardzo rozumiem, po co inni to robią. Czy te łapki w Internecie naprawdę coś dają? Raczej nie. Poza tym, każdy już chyba zdążył zauważyć, że informacje w sieci są po prostu nieprawdziwe, podrasowane, wygładzone, podkolorowane, podretuszowane - innymi słowy, nieciekawe, jak reklama.

      Ja rozpocząłem dietkę po to, by już bardziej nie tyć. Bo szkoda wyrzucać całkiem dobre spodnie tylko dlatego, że się nie dopinają. No i trzeba trochę zadbać o zdrowie, bo od jakiegoś czasu zaczyna mnie już atakować straszliwa choroba, zwana peselozą. Trzeba trochę odciążyć te sfatygowane kolana, choćby po to, by w razie ataku depresji można było zastosować jedyne skuteczne lekarstwo - bieg przed siebie, aż do utraty tchu.

     Zatem po pierwsze, wszystkie słodycze poszły w odstawkę. Pozwalam sobie jedynie na łyżeczkę miodu do porannego jogurtu. Po drugie, dzień bez ruchu to dzień stracony. Już nie zadowala mnie tzw. "kolarstwo robocze" (czyli jazda rowerem do pracy). Każdego dnia albo basen - i nie mówię tu o oddziale szpitalnym - albo trucht do wiaduktu i z powrotem. Trzeba się zmęczyć tak, żeby nie mieć siły wdrapać się na to czwarte piętro...

     Przy okazji, gdyby kiedyś spadła na mnie jakaś fortuna, już wiem, na co ją wydam - zbuduję sobie parterowy domek, z windą do piwnicy. Do tego stopnia obrzydło mi to codzienne wspinanie się na samą górę, zwykle jeszcze targając ze sobą coś ciężkiego.

     No i po trzecie, razem z Koleżanką Małżonką ustaliliśmy, że trochę zmienimy swoje menu na nieco lżejsze.

     Efekt jest. Czuję się lepiej (choć permanentnie zmęczony), lepiej śpię (do tego stopnia, że trudno mi się rano obudzić) i nawet zrzuciłem trochę wagi! Niewiele wprawdzie, bo wystarczy wypić herbatę, żeby waga wróciła do normy, ale to znaczy że NIE TYJĘ! A na nic więcej nie liczę, bo jeszcze nigdy nie udało mi się zrzucić sadła. Ono jest jak entropia - to funkcja niemalejąca. Cokolwiek robię, waga wzrasta. Wprawdzie marzy mi się zrzucenie odrobiny autorytetu - choćby tyle, żeby dojść do wagi, przy której poprzednio zaczynałem się odchudzać - ale wiem, że to niemożliwe.

     Jednak próbować trzeba. Bo jeśli nie będę, niedługo będę musiał zatrudnić ze czterech lektykowych, żeby w ogóle wyjść z domu. No cóż, natura stworzyła mnie na obraz i podobieństwo silnika wysokoprężnego - jestem ekonomiczny i spalam bardzo mało. Z jednej bułki jestem w stanie wyciągnąć tyle energii, że wystarczy mi jej na cały dzień - ale głodu tym nie zabiję. Już się z tym pogodziłem.

     I nie bójcie się, nie będę Was zanudzał efektami diety! Spokojnie, i tak nie będzie czym. No, chyba, że to poskutkuje, ale prawdopodobieństwo tego wydarzenia porównywalne jest z szansą utonięcia w rejonie Sahary, więc luz.

     Dobra, idę zrobić sobie jogurt na jutro. Maliny, czy borówki? Może jedno i drugie...

19 komentarzy:

  1. Nit, ponieważ znamy się blogowo od 16 lat to pozwolę sobie coś Ci doradzić- zrób jako pierwszy krok rutynowe badanie krwi - z tego co pamiętam z Polski można to zrobić bez skierowania, prywatnie i jak pamiętam nie rujnowało kieszeni. Bo "talent do tycia" wynika nie tylko z objadania się słodyczami i pożerania mnóstwa pieczywa, klusek wszelakiego rodzaju itp. ale i z pewnych nieprawidłowości stanu zdrowia.A tak na sam początek poczytaj posty na blogu " www.Gurbacka.pl". Babka się zna na odchudzaniu i ma bardzo dobre przepisy. I przy odchudzaniu absolutnie nie można się głodzić, bo wtedy zwalnia się metabolizm i prędzej można zmienić lokalizację z nad ziemi pod ziemię niż schudnąć. I jestem pewna, że jej przepisy spodobają się Twej Koleżance Małżonce i Tobie. I uważaj z tym wysiłkiem fizycznym, bo wysiłek fizyczny przy nadwadze może Ci tylko zaszkodzić, bo serduszko masz wtedy obciążone Twoją własną nadwagą i do tego sporym wysiłkiem. A tak na początek- naucz się wypijać 2 l dziennie czystej, niegazowanej wody, bo organizm musi być nawodniony a herbata, kawa, kompot to nie nawadniają organizmu, podobnie jak cola oraz inne gazowane napitki. I daj znać jak Ci idzie, możesz to nawet zrobić na mego maila, chyba jest w moim profilu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krew badano mi już kilkakrotnie - i to bardzo starannie. Poza podwyższonym poziomem kwasu moczowego, nie znaleziono żadnych innych nieprawidłowości. O głodzeniu się wiem doskonale - w końcu, tyle razy już próbowałem, że mógłbym o tym napisać pracę doktorską. Wysiłek fizyczny aplikuję sobie delikatnie - nie mam ambicji bicia rekordów. Co najwyżej kilkukilometrowy trucht, na wolnych obrotach.
      I jednego tylko nie umiem - pić wody. W pracy wmuszam w siebie półlitrową butelkę - a i tak bez przerwy biegam do toalety i mam wrażenie, że wypuszczam z siebie znacznie więcej niż przyjmuję. A przy najmniejszym wysiłku pocę się tak, że nieraz przyszło mi wykręcać koszulkę. Ja chyba tę wodę produkuję w sobie. A może pobieram ją z powietrza - nie wiem.

      Usuń
    2. Posól tę wodę lekko, będzie prawie jak "borżomi". Lekko posolona nie przelatuje tak natychmiast. I spróbuj herbatę ROOIBOS, to herbata z czerwonokrzewu rodem z Afryki Płd.- to bardzo zdrowa herbata, bo poza nazwą to nic wspólnego z herbatą nie ma. I wytrzymaj to bieganie, pęcherz musi się po prostu przestawić na fakt, że jest bardziej wypełniony- to elastyczny twór, rozciągnie się, ale to trochę trwa. I jeszcze jedna sprawa- nie pij wody bardzo zimnej a o temp, pokojowej. I zajrzyj do tej Gurbackiej na jej stronę. Zgubiłam gdzieś nr Twojej komórki, a miałam go przy Twoim pierwszym wyjeździe za Odrę.

      Usuń
    3. Mówisz, że wytrzymać? No, to jest kłopot. Dopóki siedzę w biurze, wszystko w porządku, ale czeka mnie droga do domu! A po drodze nie ma gdzie!

      Usuń
  2. czytałem kiedyś taką tezę, że nieźle jest grać w pokera na ciężkie pieniądze, ale nie umieć grać, tylko ograniczyć się do znajomości reguł, wtedy ponoć dość szybko hipopotam zaczyna wyglądać jak człowiek...
    za to z fizyki i fizjologii wiemy, że Lato jest niezłą porą na jakieś akcje odchudzające, gdyż jest o wiele cieplej, w porywach gorąco, a wtedy mniej się chce jeść, jednak zła wiadomość jest taka, że od tego gorąca mniej się chce ruszać, a wtedy po prostu taki odchudzator mimowolnie strzela sobie w plecy...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie ukrywam, że mi się nie chce. Ale przynajmniej w dni robocze staram się ruszać. Dziś mi się wybitnie nie chciało - ale okazało się, że biegało się dziś całkiem fajnie i szybko mi ta trasa zleciała.

      Usuń
  3. Jako doświadczony zrzucacz kilogramów i utrzymywacz wagi powiem Ci, żebyś nie narzucał sobie reżimu codziennego ćwiczenia ( już widać, że słabo działa, bo jesteś zmęczony) 3x w tygodniu jest ok, zwłaszcza, że codziennie jeździsz na rowerze. Nie tłuszcz i cukier są Twoimi wrogami, ale wędlowodany i tak, węglowodany to również owoce i warzywa. I ostatnie i pewnie najważniejsze, w utracie wagi przeszkadza wysoki poziom kortyzolu. Nie musisz go badać, zadbaj o relaks i nawodnienie. Powodzenia💚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha... czyli tak, jak Pluton kiedyś przestał być planetą, tak cukier nie jest już węglowodanem... okay, w sumie to wszystko kwestie umowne, a umowy zawsze można skorygować...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. Trochę węglowodanów trzeba przyjąć, bo inaczej człowiek nie ma energii. A w przypadku zamieszkiwania na czwartym piętrze, zapewniam Cię, jest ona potrzebna. Czy kortyzol? Kiedyś może i miał dobre warunki do bytowania, ale odkąd wróciłem do równowagi to już raczej nie.

      Usuń
  4. Ale nie katuj się za bardzo, rób sobie miłe dni, bo psychika tez potrzebuje rozpieszczania.
    Męża kolega schudł 30 kg, bo już nie mógł chodzić, teraz spaceruje pieszo do pracy i nie zjada dwóch obiadów, tylko jeden mały.
    Trzymam kciuki, gdy przetrwasz pierwszy etap, to potem z górki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Boże, dwa obiady! Gdzie ja bym to pomieścił? Zjadam mniej więcej połowę tego co ludzie o podobnej budowie ciała - a i tak tyję. Widzę nieraz, jak obżerają się moi koledzy. Zapewniam Cię, że ja naprawdę nie mam z czego rezygnować. Na mnie po prostu proces odchudzania nie działa - i już.

      Usuń
  5. Zawsze dobrze jest zacząć coś nowego, delektuj się procesem ;)

    A obok tematu, mam konto społecznościowe i dzielę się napitkami oraz dobrymi chwilami (nie mówiąc już o tym, że nigdy w życiu nie miałam zrobionych tylu zdjęć, co za małżeńskich czasów). Po co? Żeby znajomym ludziom pokazać, że można być uśmiechniętym nie tylko na upozowanym zdjęciu z imprezy komunijnej. Można być uśmiechniętym we wtorek po pracy, przy kawie na którą zabieram Wolanda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś nie przemawia do mnie ta potrzeba dzielenia się każdą chwilą z całym światem. Mam kolegę, który na nasze grupowo konto na WhatsApp bez przerwy wrzuca takie fotki - i ja zupełnie nie rozumiem, po co. Zwłaszcza, że wszystkie wydają mi się bardzo do siebie podobne. O, znowu był w restauracji, znowu siedzi w wannie, znowu jest w sklepie... Przyznam Ci się, że od pewnego czasu moją najczęstszą czynnością w sieci jest kasowanie jego zdjęć, które wciąż odkładają mi się w pamięci komputera i telefonu.

      Usuń
  6. Moim zdaniem kazdy z nadmiarem wagi wymaga swego specyficznego sposobu na jej zrzucenie. Wyglada ze znalazles swoja skoro nie tyjesz a to taki punkt poczatkowy - kontynuujac i bedac cierpliwym - ani sie ogladniesz zaczniesz tracic na wadze.
    Powodzenia - od Serpentyny juz z Florydy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z gorącej Florydy! Ech, jak bardzo chciałbym ją kiedyś zobaczyć. No, ale prędzej pewnie zobaczę napierającą na nas Armię Czerwoną, a potem, kto wie, może jakiś ładny łagier na Syberii, za te słowa, które wypisywałem o Putinie...

      Usuń
  7. No to witaj w klubie, jest nas już siedmioro. Każde ma troszeczkę inny cel i troszeczkę inny powód, ale wiele rzeczy się zazębia. Np u mnie te kolana i inne stawy. Za duza waga im nie pomaga, że tak zrymuję. Także jak najbardziej możesz, "zanudzaj". Ja uciełam słodycze w zeszłym tygodniu, w tym tygodniu uciełam prażynki i herbatniki. Wody piję duzo. Ja sobie dodaję jakies owoce do niej, np rozgniatam parę kulek agrestu, od razu się lepiej pije. Oraz od poniedziałku zaczynam znów leki na watrobę, bo mam poprzekraczane wszystkie parametry, jak ją przeczyszczę, to zaraz będzie lepiej. Watrobę Ci w tej krwi badali? ALT, AST i GGTP? To zbadaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem tylko, co to jest Alt. Mam go na klawiaturze. Cała reszta brzmi jak nazwy jakichś agencji rządowych.

      Usuń
  8. Życzę sukcesu. Serdecznie. Wiem po sobie, że to jest niełatwe, a czasem wręcz niemożliwe.... Wiem, że ruch to bardzo dużo. Wyeliminowanie łakoci, glutenu i glukozy, często nie wystarczy. Ale sport też czasem jest niewykonalny (jak się ma artrozę w rękach i artritis ogólnie). No i są jeszcze geny... Teraz widzę jak bardzo jestem podobna do mojej mamy.... Wykapana Bunia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej ktoś mnie rozumie :)
      A przy okazji, nie widzę powodu, żeby wyeliminować z diety gluten. Nie mam na niego uczulenia.

      Usuń