Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


poniedziałek, 8 lipca 2024

O jednym stworzycielu

      Miałem sen...

     Zapewne niejeden na moim miejscu zazdrościłby mi taki snów. Nazwałby je objawieniami, czy jakoś tak podobnie, ale ja przyznam się, że czułem się w nim strasznie zażenowany. Choć przyznaję, nie od początku. Powiedziałbym nawet, że przeciwnie - z początku bardzo mi się podobało.

     Otóż, śniło mi się, że spotkałem Boga. Tak, TEGO Boga! Niezbyt dobrze pamiętam, jak to się stało - chyba po prostu umarłem. Dość, że nagle znalazłem się w sporym, zakurzonym pokoju, pełnym książek, po którym przechadzał się niewysoki, brodaty facet, ubrany w surdut. Charakterystyczną cechą jego wyglądu były niesamowicie krzaczaste brwi, które nadawały jego twarzy nieco nieokrzesany wyraz. Jegomość ów wyglądał na wielce zaaferowanego jakąś sprawą, bowiem nerwowo chodził po wytartym dywanie w tę i z powrotem, kręcąc przy tym głową i mrucząc coś do siebie.

     Pamiętam, że w ogóle nie byłem zaskoczony jego widokiem. Zupełnie, jakby tak właśnie miało to wyglądać. Postałem chwilę w milczeniu, ale ponieważ nie zwracał na mnie uwagi, postanowiłem zacząć tę rozmowę, do której niewątpliwie musiało dojść.

      - O! - odezwałem się głupio. - No proszę, to ty jednak istniejesz! Niesamowite...

     Spojrzał na mnie niechętnie spod tych swoich krzaczastych brwi i wzruszył ramionami, po czym powrócił do swego nerwowego spaceru, w ogóle nie zwracając na mnie uwagi. Milczenie przedłużało się.

     - To co? - spytałem go, gdy po raz kolejny przemaszerował przed moim nosem. - Może miejmy to już za sobą? To jak, piekło?

     Parsknął gniewnie, zapewne bardzo niezadowolony, że ośmielam się przerywać tok jego myśli.

     - Jakie piekło? - burknął nieuprzejmie.

     Wzruszyłem ramionami.

     - Ja mam wiedzieć? - mruknąłem. - To ty ponoć jesteś stworzycielem wszystkiego, więc piekła pewnie też.

     Zatrzymał się i wbił we mnie wzrok.

     - O czym ty mówisz, człowieku?! - huknął w końcu. - Albo wyrażasz się jasno, albo wynocha!

     Wtedy po raz pierwszy się zmieszałem.

     - No, gadają tacy jedni - zacząłem.

     - Kto konkretnie?

     - No - zająknąłem się. - Tacy w czarnych sukienkach, że jak się jest niewierzącym, to po śmierci idzie się do piekła. To takie miejsce wiecznych mąk.

     Zdumienie odpiło się w jego oczach.

     - A po co się tam idzie? - spytał w końcu.

     Teraz ja się zdumiałem.

     - No, za karę. Na wieczne męki. To skoro już tu jestem, mogę mieć prośbę? Chciałbym miejsce obok Leonarda da Vinci, bo gadają, że on na pewno tam trafił.

     Wsadził ręce do kieszeni i przekrzywił głowę.

     - Za karę - odezwał się, cedząc słowa. - Za karę! - powtórzył głośniej. - Za karę? Chyba za to twoje głupie gadanie! Zjeżdżaj stąd i nie zawracaj mi głowy.

     - No, ale dokąd?...

     - A co mnie to obchodzi? - wzruszył ramionami. - Nie mój kłopot. I w ogóle, co za pomysł, żeby z tym przychodzić do mnie?

     - A do kogo?

     Myślałem, że wybuchnie, ale opanował się.

     - A co ja, informacja? - burknął. - Idź, dokąd chcesz. Najlepiej z powrotem tam, skąd przyszedłeś. Piekło, też coś... Kto ci takich bzdur nagadał?

     - Ci panowie w sukienkach - odparłem. - Oni twierdzą, że po śmierci osądzasz każdego i jeśli był zły, albo niewierzący, to idzie do piekła.

     - A, ci - pokiwał głową. - Wiesz co? Gdyby chciało mi się stworzyć to, jak to tam nazywasz, piekło, to prędzej posłałbym do niego tych wazeliniarzy, co to chwalą mnie za wszystko, co tylko zrobię. Mdli mnie od tego.

     - Dlaczego? - odważyłem się zapytać.

     - Dlaczego, dlaczego! - burknął. - Bo mi się już to słodzenie uszami wylewa! Cokolwiek zrobię: "O, jakiś ty wspaniały i wielki!". Jak się wkurzę i wywołam falę tsunami, co całe miasto zalewa, to też :O, dzięki ci panie, za to, żeś ocalił jakieś tam drzewo!". A że zniszczyłem całe miasto - to akurat mają w dupie. Niedawno tak mnie wkurzyli, że im covida zesłałem. A ci w jeszcze większe modły! No naprawdę nie mam już do nich cierpliwości. Mógłbym im na łby nasikać, a oni pialiby z zachwytu.

     Poczułem się zakłopotany.

     - Przyznaję, że istotę idealną wyobrażałem sobie zupełnie inaczej.

     Przystanął i wolno obrócił się w moją stronę.

      - Idealną? - wycedził. - Jak to, idealną?

     - No - sapnąłem nerwowo. - Ponoć jesteś doskonałością! Tak gadają ci w tych kieckach - dodałem szybko, bo jak zmarszczył te swoje krzaczory nad oczami, wyglądał naprawdę groźnie.

     - Ty idioto! - prychnął. - A nie mówili ci czasem, że stworzyłem ludzkość na swój obraz i podobieństwo?

     - Tak mówili - przytaknąłem. - Wciąż to powtarzają.

     - Więc czy istota idealna, tworząc człowieka na swój obraz i podobieństwo, stworzyłaby taki beznadziejny gatunek? Taką zgraję skończonych kretynów? Chyba ci się coś... - urwał, ale wymowny gest dłonią przy głowie dał mi do zrozumienia, że za tuza intelektu bynajmniej mnie nie uważa.

     Po chwili odwrócił się znów w moją stronę.

     - Jeszcze tu jesteś?

     - Kiedy, nie wiem, dokąd pójść - uderzyłem w płaczliwe tony, licząc na jego litość.

     - A idź, dokąd chcesz! - wzruszył ramionami.

     - A mogę z powrotem na Ziemię? - odważyłem się spytać.

     - Spływaj, byle szybko!

     I zapewne tak właśnie obudziłem się we własnym łóżku. I na domiar złego zerknąłem na zegar, który powiedział mi, że nie ma sensu zasypiać na powrót, bowiem za kilka minut i tak mnie obudzi.

     Ech, nieciekawie zaczął się ten dzień...

21 komentarzy:

  1. Noo, masz niezłe sny! Mnie to się ostatnio śni, że.....całą noc usiłowałam zasnąć i nie mogłam. W efekcie budzę się zmęczona i jednocześnie przeświadczona, że wcale nie spałam. U mnie to chyba wina sklerozy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miewam takie sny. A bardzo często śni mi się, że się obudziłem. Ale, oczywiście, nadal śpię...

      Usuń
  2. Skojarzyła mi się piosenka "What if God was one of us". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież panowie w kieckach wciąż powtarzają, że jesteśmy jego wiernym odbiciem! TO znaczy, mówią tak, gdy im pasuje - bo kiedy indziej, to jest Absolut, Doskonałość, Najwyższa Instancja - no nieomal biskup.

      Usuń
  3. jestem zdrowy psychicznie, czyli nie chrystianocentryczny, więc spytam o którego boga chodzi, a gdy ktoś odpowie pytaniem "to nie wiesz?", to ja mu na to "wal się!"...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli idę się walić, bo nie zamierzam tego tłumaczyć. Uważam, że słowo "Bóg", pisane z wielkiej litery, w naszej kulturze określa go jednoznacznie.

      Usuń
    2. luz, nie musisz brać tego osobiście, ale bardzo marna jest ta kultura upaprana po uszy jednym jakiś tam wyznaniem, czy religią...

      Usuń
    3. aha, i jeszcze drobiazg... w naszej kulturze mnóstwo ludzi, także ateistów, jest koszmarnie uwarunkowanych xianocentrycznie i właśnie oni potrafią Ci wciskać bzdety na temat (nie)istnienia tylko jednego boga o imieniu "Bóg"...
      to nosi znamiona pewnej obsesji, bardzo podobnej w swoim mechanizmie do obsesji ludzi, którzy robią podchody, aby Ci wcisnąć jakąś chorobę związaną z nalewkami...

      Usuń
    4. Wszystko zależy od sytuacji. Jeśli jakiś nawiedzony spróbuje mnie nawracać na jedynie słuszną wiarę, odpowiedź pytająca, w stylu "O którego boga chodzi?" jest jak najbardziej na miejscu. Szybko sprowadza rozmówcę do parteru i uzmysławia mu, że jego religia wcale nie jest jedyna i najważniejsza. Tu jednak nie próbowałem nikogo nawracać - to jedynie scenka obyczajowo-fantastyczna, dziejąca się w wiadomym kontekście. Stąd zdziwiła mnie Twoja uwaga.

      Usuń
  4. Szkoda, że się obudziłeś, o tyle rzeczy mogłeś zapytać...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet chciałem, ale on nie bardzo chciał ze mną gadać.

      Usuń
    2. Bo źle zacząłeś bajerę. Niepotrzebnie zadałeś mu pytanie z tezą. Gdybyś zapytał nautralnie, np. "I co teraz?", miałbyś większe szanse na rozwinięcie konwersacji.

      Usuń
    3. W sumie, czego innego mogłem spodziewać się po Bogu, stworzonym na obraz i podobieństwo prowincjonalnego proboszcza?

      Usuń
  5. Oj, te nalewki i odwieczne marzenia o nieśmiertelności. No, ale przynajmniej jegomość z Twojego snu miał podobne zdanie do mojego w kwestii wazeliniarstwa. Taka projekcja ludzkiej skłonności do przekupstwa połączona z przekonaniem, że każdy ma swoją cenę (z doskonałym bogiem włącznie) może irytować takiego boga, zwłaszcza gdy jest istotą ze snów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okeeeej... Że tak ostrożnie zapytam: co to ma wspólnego z nalewkami?

      Usuń
    2. No cóż, trzeba by sporo przyjąć tej nalewki, by mieć niespokojne sny. A nalewka to trunek przyjmowany w małych, wręcz symbolicznych ilościach. Poza tym, nalewki są w piwnicy, 5 pięter pode mną - to wystarczy, żeby mi się nie chciało po nie schodzić.

      Usuń
  6. Nieżle się śniło... Chociaż śpiewa się: "drugi raz nie zaproszą nas wcale..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że była to jedynie śmierć kliniczna i zostałem odratowany - ale tego już nie pamiętam. Chyba skończyła mi się faza REM.

      Usuń
  7. Ten Twój bóg przypomina Pana Kleksa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani trochę go nie przypominał. Mówię o tym prawdziwy6m, jedynie słusznym Panu Kleksie, bo tego nowego nie widziałem.

      Usuń