Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


poniedziałek, 24 czerwca 2024

Dalszy ciąg wykładu

     Co to tam było ostatnio? A tak, o owadach, które krążą wokół źródła światła, jak jakieś głupie. Konkretnie, wokół latarni, ale zapewne wielu z Was zauważyło również owady, krążące wokół lampki nocnej, czy świecy – to ostatnie odnosi się głównie do tych, którzy pamiętają, czym jest dwudziesty stopień zasilania.

     Przyczyny są dwie. Jedną jest budowa oka owada. Drugą – zwykła geometria.

     Owady mają oczy złożone – to znaczy składają się one z bardzo wielu pojedynczych komórek światłoczułych. Nie widzą ostro, tak jak my, ale mniej więcej tak, jakbyśmy my widzieli obraz na ekranie o bardzo małej rozdzielczości. Wyobraźmy sobie ekran, składający się np. z tysiąca małych kwadracików, z których każdy w danej chwili może przybrać tylko jeden kolor. Widzielibyśmy coś w rodzaju impresjonistycznego obrazu, w dodatku stworzonego pędzlem do malowania płotów. Nie widać kształtów, ani zarysów. Widać jedynie ogólne rozmieszczenie dominującej barwy. Ale za to bardzo wyraźnie widać źródło światła – jako jeden, najjaśniejszy na tej mapie punkt.

     Tego właśnie owad używają do nawigacji, tyle tylko, że nie wiedzą one, czym jest sztuczne światło. Blask latarni biorą za światło słoneczne, albo światło księżyca. I nie zdają sobie sprawy z najważniejszej różnicy – odległości.

     Człowiek, który dużo podróżuje, czy to pociągiem, czy samochodem, a przy tym nie ma zwyczaju ciągłego gapienia się w ekran komórki (wiem, rzadkość), dobrze zna pewne zjawisko. Załóżmy, że stoimy przy oknie w pociągu i akurat rozładowała nam się komórka, więc chcąc nie chcąc, pozostaje nam gapienie się okno. Przedmioty, znajdujące się blisko – na przykład słupy trakcyjne, czy drzewa tuż przy torze – śmigają nam przed oczami tak, że trudno je nawet zauważyć. Ale to, co znajduje się dalej, na przykład budynek, oddalony od toru o kilkaset metrów, przesuwa się nam przed oczami na tyle wolno, że mamy czas mu się przyjrzeć. A znów słońce – przynajmniej dopóki pociąg jedzie prosto – znajdujące się bardzo daleko, wydaje nam się zupełnie nieruchome. Generalnie – im dalej, tym wolniej się przesuwa i tym wolniej musimy obracać głowę, aby mieć to coś w zasięgu wzroku. Innymi słowy, znacznie wolniej zmienia się kąt patrzenia, a w przypadku słońca – nie zmienia się wcale.

     Żeby zostać lepiej zrozumianym, przygotowałem ten niesłychanie udany szkic. W paincie, bo mi się skanera nie chciało wyciągać spod szafy.


     Załóżmy, że owad chce lecieć takim kursem, aby słońce mieć pod odpowiednim kątem, po lewej stronie. Złożone oko bardzo mu to ułatwia – wystarczy, że światło pojawi mu się w odpowiedniej komórce oka - w tym wypadku, w komórce nr 3. Teraz tylko trzeba pilnować, aby stale się tam znajdowało – i jeśli przesunie się na inną komórkę, odpowiednio zmienić kurs.

     Owad chce lecieć prosto. Jeśli więc światło przesunie się na inną komórkę po lewej stronie, znaczy to, że owad zboczył z kursu. Koryguje więc kurs, niby sternik na wachcie, i skręca tak, aby światło znów padało na właściwą komórkę.

     Ale jeśli pomyli światło latarni ze słonecznym, to zaczyna to pierwsze traktować jak coś, co znajduje się w olbrzymiej odległości i podczas nawigacji powinno pozostać nieruchome. Niestety, lampa jest znacznie bliżej i jej światło w czasie lotu przesuwa się – w tym przypadku, do komórki numer 1. Owad, choć leciał prosto, myśli że zboczył z kursu. Jego układ nerwowy mówi mu... Właściwie, jak może odzywać się do niego jego własny układ nerwowy? Dobra, załóżmy że owad ma na imię Karlik i pochodzi z Bytomia. Wtedy jego układ nerwowy nadaje: „Chopie, no kaj leziesz? Poprow zaroz, bo na szychta nie zdunżysz!”. Owad skręca więc nieznacznie ku latarni. I co się dzieje dalej? Otóż, korygując kurs w kierunku latarni, on zaczął się do niej jeszcze szybciej zbliżać. A wiadomo, co blisko, przesuwa się przed oczami szybciej. Plamka światła przesuwa się znów do nieodpowiedniej komórki, w dodatku szybciej niż poprzednio. Owad znów koryguje kurs, zbliżając się jeszcze bardziej do latarni. W końcu jest tak blisko, że światło błyskawicznie przesuwa mu się przed okiem i musi na bieżąco, stale zmieniać kurs – w kierunku latarni. Jak to się kończy? Zaczyna krążyć wokół niej, jakby wpadł na orbitę i nie potrafi się od tej pułapki uwolnić, bowiem chce mieć jej światło po lewej stronie, lekko z przodu, a ono wciąż mu się przesuwa do tyłu.

     W końcu, wycieńczony długim lotem i ciągłą zmiana kursu, osuwa się na ziemię. A tam, na widok jeża, jego układ nerwowy podsuwa mu ostatnią myśl: „Łojeruna, co za ciul mie tu zchacharzył?” – i gaśnie w nim świadomość.

     No, dobra, to ja miałbym tyle. Ma ktoś z Was pomysł na jakiś inny wykład? Może być na temat, o którym nie mam zielonego pojęcia – najwyżej będzie śmieszniej. 


21 komentarzy:

  1. To nie osa, za gruba. To przczoła. Pżczoła. Cholera, dobra - to jest osa ;p
    Nastepny wykład poproszę o tym, skąd się w zamknietym na dwa tygodnie urlopu mieszkaniu biorą muszki owocówki. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek trzeba sobie uzmysłowić, że muszka owocówka jest maleńka i niewiele jej trzeba. Kawałek skórki od jabłka, który tydzień temu wpadł po szafkę, zapomniany kawałek cytryny, odrobina owocowej mazi w koszu na śmieci. to wystarczy, żeby larwa się najadła.

      Usuń
    2. Żadne z wymienionych nie zaistniało. ;p

      Usuń
  2. Dziękuję za wykład, z tak wczesnego rana, bardzo mnie rozśmieszył na początku dnia. Co do rodzaju owada, nie wypowiem się, myślę jednak, że to osa. Faktycznie, nie wywołuje zastanawiania się nad ortografią.
    Karlik był świetny, RIP.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szkicu w ołówku wyglądało to lepiej, ale dostęp do skanera był trochę za trudny. Nie chciało mi się przewracać połowy pokoju, żeby się do niego dostać. A potem jeszcze trzeba go podłączyć, zainstalować jakieś aktualizacje... Nie, to nie na moją cierpliwość.

      Usuń
  3. Świetnie to wyłożyłeś,a co do gatunku owada - to jest któryś z bzykaczy -lata i bzyczy. Co do latarni - na ulicy, przy której mieszkam światła są rozwieszone nad jezdnią pomiędzy drzewami, bo wzdłuż ulicy są posadzone gęsto drzewa i już zabrakło miejsca na słupy latarń. A na mój balkon to przylatywały ongiś pszczoły, a teraz to tylko raz jakiś motylek żółty się trafił, bo zmieniłam balkonowe kwiatki.
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz świetne pole obserwacyjne. Możesz wieczorami pooglądać sobie mnóstwo owadów. Chrabąszcze chyba już się skończyły, ale jest tam pewnie pełno ciem, też z daleka widocznych.

      Usuń
    2. chrabąszcze bywają i w lipcu, już jako małolat dziwiłem się dlaczego mówią na nie "majowe"...

      Usuń
    3. To już chyba nie chrabąszcze, tylko guniaki czerwczyki. Blisko spokrewnione z chrabąszczami, tylko trochę mniejsze. Niewiele.

      Usuń
  4. Owad owadem, ale nie owadowi ludzie też lubię światłości wszelkie a nie ciemne zakątki lasów czy piwnic. Nie mamy im czego zazdrościć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pieknie Ci sie narysowal ten chrabaszcz czy jak go zwa.
    Wyklad bardzo pouczajacy za co dziekuje.
    U nas, w prawie tropikach gdzie to lata tryliony owadow, jadac samochodem otrzymuje sie przednia szybe tak nabita owadami-kamikazami ze nieraz musi sie stanac na benzyniarni i przemyc ja. A te na masce auta, gdy przysna, to sztuka wyszorowac.
    Wiele owadow a takze zwierzat ma oczy opowiednio ustawione w glowie - niektore by widziec co sie dzieje z boku, inne wprost na froncie.
    Tyle wiedzialam ale Twoj wyklad dodal do mej niklej wiedzy.......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłem, że im bardziej szczodra natura, tym więcej w niej żarłoków. Więc zapewne nietoperzy to u Ciebie całe chmary!

      Usuń
  6. Hej, hej, czapki z głów! za wykład. Czytałam tak mocno, że zapomniałam oddychać... ;). Za ilustrację poglądową OWADA jakiegoś, osobne pokłony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi na słowo, że w ołówku wyglądało to lepiej, tylko nie miałem na czym zeskanować ;)

      Usuń
  7. zainspirowany Twoim wykładem wymyśliłem pułapkę na owady, te upierdliwe, choćby muchy, czy komary, które czasem potrafią zatruć nam spanie... po dwóch stronach pokoju stawiamy dwa źródła światła, na tyle silne, aby ściągnęły uwagę owada, ale nie na tyle, żeby ściągały naszą... owe źródła świecą na zmianę, ale zmiany są inne, niż drgania naszych czopków światłoczułych, więc nam to życia nie utrudni, poza tym one mogą świecić w nadfiolecie, dla nas niewidocznym... owad robiąc wciąż poprawki kursu lata od jednego do drugiego, w końcu wypruwszy się z energii pada, nam już tylko pozostaje zmieść rano zwłoki z podłogi... oczywiście najpierw trzeba to zbadać, na jakie częstotliwości jest czuły jaki gatunek, na przykład dla komara ważna jest też podczerwień, żeby namierzyć ofiarę... czyli kwestia doszlifowania detali, ale sama idea gry na umęczenie z takim intruzem wydaje mi się ciekawa...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawy pomysł, Nie wiem tylko, czy ten komar w ogóle zareaguje na bodźce optyczne, skoro w mojej sypialni będzie miał silne bodźce zapachowe.

      Usuń
    2. tak, to jest do zbadania, co bardziej działa na komara, czy podczerwień, czy chemia, czyli zapach... chyba nie mam dobrych wiadomości... z moich doświadczeń włączona lampka w drugim końcu pokoju nie odciąga zbyt mocno uwagi komara od ludzkiej skóry...
      w Twoim wykładzie jest jeden słaby punkt... nie ma czegoś takiego, jak "owad uogólniony", każdy gatunek preferuje szczególny dla siebie rodzaj bodźców... poza tym nam chodzi o redukcję szkód, więc jaki my mamy interes eliminować te owady, które nam centralnie nie szkodzą?...
      mówiąc pokrótce: temat jest złożony, niczym świat owadów :)

      Usuń
  8. Jedno jest pewne, kilka dni temu ucięła mnie pszczoła. Powodem było to, że wybraliśmy ten sam kwiat róży jadalnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Cię to pocieszy - ona miała gorzej...

      Usuń
    2. w społeczeństwie pszczół jednostka ma znacznie mniejsze znaczenie, niż w Rosji, czy Chinach, więc nikt się w ulu jej losem nie przejął...

      Usuń