Bo to wicie, rozumicie, nie potrafię znaleźć sobie żadnego tematu, który zainteresowałby nie tylko mnie, ale i Was. Tak szukam i szukam - i nic mi do głowy nie chce przyjść. A poza tym, trochę mocniej zaangażowałem się w drugi blog, o przygodach Wulfhere'a i zwykle, jeśli już stukam w klawisze, to jestem tam, w Skyrim.
No i czas. Było jeszcze niedawno tak, że w pracy mieliśmy kompletną posuchę. Nie było co robić, dosłownie! Wtedy mogłem sobie od czasu do czasu coś skrobnąć i wkleić na blog. Ale teraz nastał czas szału - roboty huk! Więc żadnej taryfy ulgowej. A gdy przyjdę do domu po szychcie, to na komputer nie mogę już patrzeć. No, bo ile można siedzieć przed tym ekranem? Zupełnie jak wtedy, gdy zasiadłem przed nim po raz pierwszy.
A, bo Wy nie wiecie! Kiedy rozleciał mi się stary komputer, kupiłem sobie inny, używany, w dobrym stanie. Wymieniłem tylko kartę graficzną, bo miał słabą. Otóż, przesyłka przyszła, gdy byłem w pracy i mój Drugorodny rozpakował mi go i zainstalował. A przy okazji ustawił mi tapetę i zabezpieczył ją sobie tylko znanym hasłem. A tapety uśmiechał się do mnie nie kto inny, tylko prezydent-hobbysta, Adrian Długopis. Patrzeć w ekran się nie dało!
Zatem, gdy nie chce mi się siadać przed komputerem, najczęściej biorę gitarę i męczę ją, swoje palce oraz otoczenie. Przy czym zachodzi tu pewien paradoks. Otóż, gdy chce mi się ją podłączyć do wzmacniacza, otoczeniu nic nie grozi. A jeśli mi się nie chce - co ostatnio zdarza się bardzo często - otoczenie zaczyna się irytować. Powinno być odwrotnie, prawda?
Otóż nie. Bo jeśli mi się chce ciągnąć te wszystkie kable, to podłączam sobie niemego Les Paula i gdy mam na uszach słuchawki, nikt poza mną nie słyszy wydawanych przeze mnie dźwięków. A gdy mi się nie chce, to biorę swoją starą jazzówkę, która jednak ma pudło rezonatorowe i otoczenie skazane jest na słuchanie dźwięków, które zwykle nie przypominają niczego znajomego.
No, chyba, że nie chce mi się zupełnie nic - to biorę z półki książkę. Właśnie odkryłem nowego Folletta - aż sam byłem zdziwiony, bo wydawało mi się, że przeczytałem już wszystko, co tylko ów Autor napisał.
A poza tym - wiosna na całego. O ile pogoda dopisuje, wsiadam na rower i pędzę na działkę, gdzie wyżywam się na chwastach. Dobrze, ze teraz dni długie, to sobie trochę popracuję fizycznie. A mam na działkę dość daleko, więc gdy wreszcie wrócę (jeżdżę rowerem - dla zdrowia), to mam tylko tyle siły, żeby wziąć prysznic i lec bez ruchu na pierwszym wolnym meblu, powoli wygaszając funkcje życiowe i przechodząc w stan uśpienia. Zwykle budzi mnie kuksaniec i wyrzut, że zagłuszam telewizor. Ech, ta dzisiejsza ludzkość!
Nie jest źle Nitagerze. Gdyby tylko ten czas tak szybko nie biegł...
OdpowiedzUsuńPozdrowionka zostawiam:)
No, skubany, zaiwania jakby mu ktoś napchał pięć kilo trotylu do... Nieważne...
UsuńZło dobrem zwyciężaj, czy jakoś tak! Niechaj portret z tapety stanie się zalążkiem albumu "Wszystkie miny prezydĘta". Zabawa polega na tym, że wybierasz minę i próbujesz odgadnąć, co ona znaczy.
OdpowiedzUsuńKażda jego mina znaczy to samo: O, rany, jaki ja jestem zajebisty!
UsuńNo to ci tapetę ustawił, może chciał Cię zmotywować do ruchu?
OdpowiedzUsuńSkutecznej walki z chwastami!
Chciał mnie zatrzymać z dala od komputera. Wiedział, że to dla mnie widok nie do zniesienia.
UsuńZapytaj syna o haslo i zmien tapete.
OdpowiedzUsuńNitager - wszystko pracuje jak Twa praca - albo za zimno, albo za goraco, albo susza albo za mokro - i mozna by takie przyklady ciagnac w nieskonczonosc.
O chwastach to ani nie wspominaj bo wciaz z nimi walcze i przegrywam.
Chyba żartujesz! Gdyby sam nie zmienił mi jej już po pierwszym uruchomieniu, od czterech lat nikt by mnie tu nie zastał! Wiedział dobrze, że przegina!
UsuńWiesz, jak czytam to jesteś. Jesteś tu i teraz w realu. To dobrze. Świat wirtualny to jedynie dodatek. A z tą tapetą to Ci Młody zrobił psikusa, że klękajcie narody😂
OdpowiedzUsuńWiem że świat virtu to tylko taki moment zapomnienia, jak hamburger podczas diety, bo tylko Mac był otwarty. Ale ja zawsze niepokoję się, gdy kogoś znajomego nie ma od dłuższego czasu w sieci.
Usuńpustka wcale nie jest pusta, więc niejeden fajny tekst można z niej wykręcić...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Na przykład, o pustce... Ale o pustce na razie nie będę pisał, bo prezydent-hobbysta będzie miał pretensje, że się go czepiam.
UsuńUwielbiam pisarstwo Folleta. Ostatnio przeczytałam "Zbroję Światła". Ten facet naprawdę świetnie pisze!. A co Ty teraz czytasz?
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście zapomniałam się podpisać- żaden anonimowy ze mnie typ- to ja, anabell.
UsuńNo właśnie, "Zbroję Światła" ;)))
UsuńJa mam ciężki czas ostatnio. Zaczęłam nawet grac w gry na telefonie w nadziei, że to mnie oderwie. Trochę pomaga, dopóki nie strace życia...
OdpowiedzUsuńAle mówisz o życiu w grze? Czy może stało się coś poważnego?
UsuńKiedy roboty huk, to i ja nie mogę się zebrać do pisania na blogu, a jak już coś napiszę, to jest tak suche, że aż chrzęści. Czasem spisuję te historie i pakuję do szkiców tak i tak, a za dzień - dwa doprawiam swoim stylem i ewentualnie żartami. Metoda dość dobra, bo nie wymaga napisania całego tekstu na jednym posiedzeniu.
OdpowiedzUsuńPoza tym zawsze lepiej się pisze, jak już jest jakaś baza.
Od przyszłego tygodnia będę jeździć na zajęcia rowerem, w tym tygodniu za dużo miałam planów i bez auta bym nie zdążyła. I nie były to prace fizyczne, chociaż by mi się przydały, bo nie mam działki.
Jakby co mama mi chce swoją w spadku zostawić, więc może gdybym na starość chciała wrócić do PL, to działka już na mnie będzie czekać.
Przy takiej tapecie, jaką ci zafundował Pierworodny to ja bym jednak zrobiła wszystko, co w mej mocy, żeby mnie mój komputer nie straszył na powitanie!
Nie grywam ostatnio, bo mi się moja gitara kompletnie w gryfie rozpadła. Za to wracam do słuchania starych polskich przebojów i świetnie się przy tym śpiewa podczas jazdy! :)
To zrobił Drugorodny - i szybko został przywołany do porządku ("Bo ci nie dam samochodu na wieczór!").
UsuńJa już dawno gościnnie na własnym blogu występuję, choć tematów by było.( Bo nie tylko różne wypadki mi się czepiają... ;) ). No ale wszystko idzie jakby w zwolnionym tempie... tylko czas zapiernicza jak odrzutowiec jakiś.
OdpowiedzUsuńTyle tylko, że mam, kilkakrotnie wspomniane, dzieło dla potomnych p.t.: Dziennik a nawet nocnik. Tam bywam dość regularnie i uzupełniam krykloczkami, które czasem wykorzystuję na blogu.
No i ta 70-tka... wiek zobowiązuje...
Wiek to tylko liczba! Tak mówią. Psiakrew, nie znają się :(
Usuń