Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


piątek, 4 lutego 2022

Zabić Drożdża

     Mam na działce kilka niedużych krzaczków winorośli. Jest tam trochę ciemnego, jak cabernet, trochę jasnego, choć też drobnego i trochę takiego nieokreślonego. Ani to jasne, ani ciemne. Nie ma tego dużo, ale w zeszłym roku obrodziło na tyle, że starczyło na napełnienie małego, dziesięciolitrowego balonu.

     Wino robiłem już wcześniej, ale zawsze z owoców podarowanych przez kogoś znajomego, komu akurat obrodziło i miał tego aż za dużo. W zeszłym roku po raz pierwszy miało to być wino całkowicie z własnych winogron.

     - Będziemy mieć własne wino – oznajmiłem z radością Koleżance Małżonce. – Takie naprawdę własne! Na własnej krwi wyhodowane. Oryginalne, prawdziwe polskie, narodowe i prawie katolickie!

     I zabrałem się za projektowanie etykietki.

     Wiem, że trochę się z tym pospieszyłem, bo moszcz dopiero co zaczynał bąblić, ale ja oczami wyobraźni, tudzież jej językiem, już widziałem i smakowałem znakomity wyrób swej własnej, prywatnej winnicy, o którego butelkę biją się znawcy na wszystkich giełdach… No, na jednej giełdzie, bo na wszystkie tych kilka butelek nie starczy. 

     Trzeba je jakoś ładnie nazwać… Tylko jak? „Wina Tuska” kusiło, bo obecna ekipa rządząca robi mu niezłą reklamę. Ale może zanim wino dojrzeje, jej już nie będzie? Ech, marzenie… Wina francuskie zwykle określa się nazwą posiadłości. „Chateau Nitagaire”? Brzmi nieźle, ale tę drewnianą budkę na narzędzia trudno nazwać zamkiem. Może „Vin de RODOS”? Czym jest w Polsce RODOS*, każdy chyba wie! A w zasadzie, jak po francusku jest działka? Chyba parcelle… Musiałem sprawdzić w słowniku.

     Wujek Google podpowiedział jeszcze inną możliwość - że to po prostu „kawałek ziemi”: le pièce de terrain. Spodobało mi się, więc taką nazwę sobie przyjąłem: Vin de pièce de terrain. Na etykietce wygląda świetnie.

      I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to wino.

     Gdy przestało pracować, zlałem je i spróbowałem. Było dość kwaśne, co jest normalne w przypadku krajowych owoców. Dodałem więc do niego trochę kredy**, po czym wlałem z powrotem, z zamiarem poczekania aż sklaruje. Tylko że ono nijak klarować nie chce. Już przedtem miało trudny do określenia kolor – na pograniczu różu i fioletu. Po dodaniu kredy wygląda zupełnie nieapetycznie, trochę jak zabielany barszcz, trochę jak woda w wiadrze sprzątaczki, szorującej rzeźnię. Kilkakrotnie je przefiltrowałem, ale bez większego efektu. W dodatku zaczęło pracować na nowo.

     Tego już za wiele! Ono ma tutaj ładnie i godnie sklarować, a nie bąblić w nieskończoność! Czym by tutaj wprowadzić te drożdże w stan spoczynku? Może... Mój wzrok padł na butelkę napoju winopodobnego…

     Biję się w pierś i przyznaję, że popełniłem tę zbrodnię, aczkolwiek zupełnie nieświadomie. Stało na półce z winami wytrawnymi i miało atrakcyjną, promocyjną cenę, to wziąłem na próbę. Próba wypadła gorzej niż źle. Okazało się, że to słodkie „niewiadomoco”, bo wino na pewno nie. Bełt, jaki niegdyś pijali wszelkiej maści żule. Mieszanina wody, cukru, sztucznego aromatu i spirytusu. W pierwszym odruchu chciałem to wyrzucić, a raczej wylać, bo butelka funkcjonalna, przyda mi się do nalewek (ta ładna butelka właśnie mnie zmyliła!), ale Koleżanka Małżonka stwierdziła, że może się przyda do jakiegoś koktajlu, czy podlania kaczki.

     - Tym świństwem chcesz kaczkę podlewać? To zjesz ją sama!

     Ale moja polska dusza też wzbraniała się przed wylaniem tego czegoś. Może później. Butelka została otwarta i w części opróżniona, więc w końcu to coś w środku spleśnieje, albo zaoctuje – wtedy proszę bardzo, zlew czeka. Ale wylewać „dobre wino”? To hańba dla polskiego, narodowego domu! Przecież powiedziano „Bierzcie i pijcie z niego wszyscy” – miałbym świętość wylać do zlewu? Nigdy! 

     I tak stała sobie flacha, przez nikogo nie niepokojona, w oczekiwaniu, aż pojawi się pleśń, albo jakieś inne zmętnienie i będzie to można z czystym sumieniem wylać.

     Ale wiecie, to nie było wino, tylko mieszania kilku sztucznych składników. To się nie psuje! Flacha stała i stała.

     I to sprawiło, że przyszła mi do głowy pewna myśl.

     Skoro to zawiera jakieś konserwanty, to może poradzi też tym drożdżom? Niewiele ponad pół litra za bardzo smaku nie zmieni, gdy się to doda do dziesięciolitrowego balonu. Ma inną gęstość, więc trochę zaburzy też pływalność cząstek zawiesiny i może wreszcie to wino sklaruje.

     Wlałem. I nieprawda, to wcale nie żadne oszustwo, ani fałszowanie wina – to zwykłe kupażowanie, dozwolone i nawet wymagane! A w ogóle, nikt nie będzie mi w obcym języku dyktował, co ja mam ze swoim własnym winem zrobić! Przecież wstajemy z kolan, nie?

     No, dobra, wino odstawione w spokojne miejsce. Czekam, co się będzie działo.

     Gdybym pomyślał wcześniej… Przecież tam był cukier!

     Nie wiem, co jeszcze w tej zabójczej mieszaninie było, na pewno coś więcej niż zwykły cukier, pewnie jakieś psychotropy, bo moje wino jakby do łba dostało. Bąbli i bąbli jak oszalałe. Nie mam pomysłu, jak przerwać tę fermentację. Pewnie musiałbym umieścić balon w zimnym miejscu, ale gdzie? W piwnicy biegną rury ciepłownicze, w mieszkaniu ciepło, a na balkon wystawić strach, bo a nuż mróz przyjdzie w nocy i balon pęknie. Musi stać gdzie stoi.

     I pewnie postoi jeszcze długo, bo nie wygląda, żeby miało nagle przestać pracować. A o klarowaniu w ogóle nie ma mowy! Co do koloru, mnie się nawet wydaje, że on się utrwalił.

     Dam mu jeszcze dwa miesiące. Jak nie przestanie, zbuduję destylator i spróbuję przerobić je butelkę brandy. Może chociaż to mi się uda.

     Tylko niech wreszcie przestanie bąblić!


_______________________

* Jeśli jednak ktoś nie wie: Rodzinne Ogródki Działkowe Ogrodzone Siatką

**Tak, wiem, kredę powinienem dodać do moszczu, ale co poradzę, skoro moszcz wydawał mi się słodki! Kwasy wyczułem dopiero po fermentacji.


40 komentarzy:

  1. Wyjdą ci ani chybi SŚW. Ofiaruj to plebanii.
    Prosit!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdziłem nawet u wujka Google, co to takiego. Ale wstyd przyznać, nie wiem co SŚW. Chyba nie załapałem dowcipu. Ale sam rozumiesz - ciężka nocka...

      Usuń
    2. S-iki Ś-więtej W-eroniki... Pardon...

      Usuń
    3. Dzięki :), Oj głupi ja! Kojarzyło mi się to z jakimś karabinem :)))

      Usuń
  2. Za miesiąc będzie po mrozach, bedziesz mógł na balkon wystawić. ;)
    A swoja drogą, może Ty szampana robisz a nie wino? Niech bąbli a nawet bombli ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Balkon mam od południa. W słoneczny dzień nie dotkniesz parapetu - tak słońce grzeje.
      Szampana najpierw trzeba sklarować, a dopiero potem poddać wtórnej fermentacji.

      Usuń
  3. Przyznaj się bez bicia, zapisałeś się do PiS? Im też zawsze wychodzi coś zupełnie przeciwnego niż planowali, ciągle tam ferment i puszczanie bąbli. Z tego u nich jest, a Tobie może wyjść ocet siedmiu złodziei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że to możliwe! Nie to, że ja z PiS mam coś wspólnego - ale skoro oni tak lubią z kopytami z cudze życie wchodzić, może wleźli też w moje wino?

      Usuń
  4. Zafrapowala mnie produkcja wina, bo szczerze mowiac pojecie o niej mam metne, za to lubie produkt gotowy. Jedno wiem, zeby zabic drozdze trzeba je upiec, to zawsze dziala:)) Proponuje zagotowac ten barszcz , dolozyc pare ziemniakow i zobaczymy co wyjdzie😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przypomina barszcz - ale tylko wizualnie. W smaku - wcale. A upiec wino - co z tego wyjdzie?

      Usuń
    2. No nic dobrego, to pewne, ale drozdza zabijesz na smierc😂 Daj mu sie wyszumiec Nitager, tomtez jakis sposob🤔

      Usuń
    3. No dobra, poczekam, choć balon byłby mi potrzebny. Miałem usycić miód... :(

      Usuń
    4. Kup drugi balon, miod tez wazny jest! I nie zapomnij o nalewkach, ale te to dopiero chyba latem? Od rana chodzi dzis za mna naleweczka wisniowa, chyba przez ten Walentynki czy co ...

      Usuń
    5. Owocowe to tak, latem. Ale teraz można robić ziołowe i np. krupnik...

      Usuń
  5. Kredę zamiast do moszczu można dodać do moczu. Nie wiem po co, ale można!
    A co Ci przeszkadza, że wino bąbli? Szampan, znaczy się, Ci wyszedł? To możesz nabyć słynną stępkę, co to jest na sprzedaż i ją ochrzcić tym szampanem o utrwalonej barwie. To i tak na straty idzie, nikt w smak i klarowność wnikać nie będzie. I będziesz miał na działce pomnik rządów PiS (nie wiem, czy wiesz, ale już jest taka akcja, chodzi o ratowanie stępki, by zrobić z niej pomnik tej władzy). I Ty go możesz mieć na działce - w dodatku może to być pierwszy ochrzczony pomnik, a nawet pomniki pana papieża chrzczone nie były. Ta-dam! Prawda, że pomysłowe? Pewnie, że tak! Jak polski ład!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do moczu nie, bo mocz powinien być kwaśny. Szampan musi najpierw sklarować, żeby potem mógł zabąblić znowu. A tu mętne to jak ustawy, przegłosowane przez prezesa przy śniadaniu.
      Pomnik rządów PiS na mojej działce - nie ma na świecie tyle alkoholu, żebym ja mógł wpaść na taki pomysł!

      Usuń
  6. Klik dobry:)
    Drożdże zabija się wyższą temperaturą, więc nie na balkon, tylko na piec, o!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyższa temperatura zabija wino. Czerwone w okresie fermentacji toleruje max 28 stopni. Zbiorniki wyposażane są w system chłodzenia aby uniknąć zbytniego wzrostu temperatury.

      Usuń
    2. Słyszałem o pasteryzowaniu wina, ale boję się, że zupełnie popsułoby to jego smak. A poza tym, przecież wtedy cały polihumorek etylowy ulotni mi się przez rurkę!

      Usuń
  7. Po pierwsze fachowcy dodają do wina bentonit, też produkt naturalny. Sypią na górę zbiornika, a on opadając zabiera białka które powodują zmętnienie. Po kliku dniach takiego opadania zlewa się wino znad osadu do innego zbiornika. Wino które jest rozlewane do butelek przechodzi jeszcze przez filtr który składa się z kilkunastu arkuszy bibuły filtracyjnej, grubej na ok 5 mm
    Aby z wina zwłaszcza wytrawnego nie powstał kwas trzeba w odpowiedniej chwili zabić drożdże które normalnie przerabiają cukier póki jest a potem same umierają z głodu. Najczęściej robi się to wprowadzając do wina związki siarki w postaci gazu. Oczywiście nic na oko wszystko precyzyjnie wyliczone. Dzięki temu mamy wino o określonej i pożądanej ilości cukru, oraz informację na etykiecie - zawiera siarczyny.
    Wino zawiera siarczyny nie tylko z powodu morderstwa dokonanego na drożdżach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupiłem sobie już klarowin, ale póki bąbli, nie mogę go użyć. To wino pracuje już pół roku i przestać nie chce.
      Ja nie używam siarki. Po prostu czekam, aż przestanie fermentować, a potem, już po sklarowaniu, ewentualnie lekko dosładzam. Ale jak kwasów jest za dużo - co w naszych warunkach geograficznych jest normalne - wiem, że można zabić jego nadmiar kredą. Problem polega na tym, że ta kreda, chyba połączyła się z tymi białkami i obie te substancje utworzyły trwałą zawiesinę.
      Filtrowanie przez tak gęstą bibułę wymaga profesjonalnego, ciśnieniowego sprzętu. W warunkach domowych tak gęsty filtr momentalnie się zapycha i filtrowanie odbywa się w tempie jednej kropli na minutę. Na 10 litrów to będzie trwało jakieś 2 lata.

      Usuń
  8. Wina kupowane w marketach przestały mi smakować. Może się starzeję. Pamiętam że dawniej za kilkadziesiąt złotych można było trafić na wino wytrawne z przyjemnym zapachem i smakiem - nie za kwaśne, nie za gorzkie, bez nadmiaru chemii. Teraz jest albo kwaśne i gorzkie, albo ma poprawny smak, ale czuje się, że jest to produkt chemiczny, a nie autentyczne, żywe wino.
    Dla mnie jako chrześcijanina spożywanie wina jest jednym z kultowych obowiązków, dlatego sam robię wino z przydomowych krzaków. Nie przeszkadza mi, że bąbluje, im więcej, tym lepiej. W warunkach domowych nie udaje mi się zrobić wina wytrawnego. Jak wyjdzie za słodkie, dokupuję w markecie Egri Bikaver w dużych butelkach i mieszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przede wszystkim, to wina w marketach się nie kupuje, bo personel kompletnie się na tym nie zna i wynik zakupów jest randomowy... po wino idzie się do sklepu winiarskiego, który prowadzi zaprzyjaźniony fascynat tematu... niestety zła wiadomość jest taka, że takich sklepów nie ma za wiele, nie wytrzymują często konkurencji z sieciami, a klientów, którzy wiedzą, czego chcą i nie zadowalają ich sieciowe produkty też nie są zbyt liczni...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. Może spróbuję w okolicznym sklepie winiarskim. Raz tam kupowałem na prezent weselny, mają ładną ekspedientkę...
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Teraz też można, tylko trzeba najpierw spróbować tego i owego, żeby sprawdzić, które najbardziej podchodzi. Wybór jest znacznie większy i dlatego człowiek nieobeznany gubi się w tym. Ja rozsmakowałem się w winach mołdawskich, chilijskich i gruzińskich - ale też nie wszystkie mi smakują. Mam kilka swoich ulubionych i te zwykle kupuję.
      Ale czasem trafi się wtopa - jak z tym winopodobnym wyrobem.

      Usuń
    4. A jak ekspedientka ładna, to mus odwiedzić! Niech zaproponuje coś, a potem można do niej iść z pretensjami, że nie smakowało - robią się wtedy takie uroczo zakłopotane! I zaproponuje inne. I już można zapytać o inne sprawy... I znajomość coraz bliższa...
      Albo przeciwnie - z podziękowaniami, że takie wspaniałe wino zaproponowała. I rzucić tekst: Jak mi pani zaproponuje jeszcze równie dobre białe, to przysięgam, że z bukietem przyjdę podziękować!". Niby żart, ale można dosłownie z bukietem przyjść - i wtedy na pewno zapamięta i obdarzy co najmniej cudownym uśmiechem ;)

      Usuń
    5. nie twierdzę, że każde wino z marketu jest złe, aż tak tragicznie nie jest... bardziej chodzi tu o szansę, że trafimy na coś sensownego... ale skoro coś się sprawdziło, to bez znaczenia jest, gdzie kupimy powtórkę...
      chociaż...
      to nie zawsze jest tak, że kupując wino ze znaną nam etykietką kupimy to samo wino... to dotyczy także innych alkoholi... po prostu wytwórnie, czy też rozlewnie nieraz praktykują sprzedaż różniących się od siebie trunków zależnie od klienta /sklepu, sieci/, mimo tego samego brandu...
      za to ładna i wygadana ekspedientka faktycznie może nas przekonać do zakupu takiego wina, które może być marne, ale mimo to smakuje, taki paradoks, psychologia smaku...

      Usuń
  9. OSTRZEŻENIE

    Występowanie w bazie PESEL
    Drożdż: 5790 (kobiet: 2963, mężczyzn: 2827)
    Pod względem liczebności nazwisko zajmuje w Polsce pozycję 829.

    UWAŻAJ, Nitagerze z tym "Zabić Drożdża", bo mogą cię przedestylować za "naruszanie dóbr osobistych", gdyż nawet w kręgach okołorządowych pałęta się nosiciel tego nazwiska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to mam problem, bo nazwiska bywają niekiedy tak dziwne, że w zasadzie żadnych słów nie powinno się używać.
      Tytuł jest nawiązaniem do "Zabić Drozda" i mam nadzieję, że prokurator jednak coś tam na ten temat wie. Chociaż, ziobrowa prokuratura może się nie znać. Skoro nie zna się nawet na prawie...

      Usuń
    2. DROZD - 12 340 osób.
      Guza najwyraźniej szukasz.
      Ale i tu...
      GUZ - 4 780 ludzi...
      SZUKAJ - 135 postaci...

      Twórz "fałzywki": - Wnuk-Wermachtowicz, Tefałenowczak, Antykowidowski, Zdradogenowczyk etc...
      Na prawie się nie znają, na ściganiu w imię Prawa i Sprawiedliwości i owszem...

      Usuń
    3. Tak się znają, że sprawców zamachu smoleńskiego do dziś znaleźć nie mogą, a winnym "największej afery korupcyjnej w dziejach naszego narodu" nawet nie potrafią postawić zarzutów.

      Usuń
    4. TU JUŻ PRZESADZASZ! Sami sobie mają stawać zarzuty??? Zabił - kto osiągnął korzyść. Ukradł - skorumpował - kto awansował.

      Usuń
  10. Ważna jest pasja tworzenia, jej skutek już mniej. Bąbli, czyli fermentacja w toku. Jak fermentuje to wytwarza miły dla organizmu alkohol - a o to przecież chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie o to chodzi... 90 (minimum) procent ludzi, którzy twierdzą, że oni "TYLKO dla smaku" po prostu kłamie, łże w żywe oczy niczym rządzący pinokio i inne potwory neokomuny...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. No, nie wiem. Gdyby chodziło tylko o alkohol, to po prostu żłopałbym wódę, której szczerze nie znoszę. Win bezalkoholowych nie pijam dlatego, że mi nie smakują i do niczego nie pasują. Ale piwo bezalkoholowe, to i owszem - nawet wolę takie.

      Usuń
    3. nie trzeba wiedzieć, wystarczy odrobina logiki:
      świat nie jest zero-jedynkowy w tej kwestii, nie dzieli się na tych, którzy "tylko dla smaku" i "tylko dla alkoholu", jest całe mnóstwo innych kombinacji...

      Usuń
  11. A mówią, że to "babie się nigdy nie dogodzi"😉 naszemu Drogiemu Nitagerowi-także nie😉
    Życzę przerwania procesu😊

    OdpowiedzUsuń
  12. lubię domowe winko, ale radosna twórczość eksperymentujących winiarzy potrafi czasem wzbudzić u mnie mocną nieufność już na sam widok zawartości balonu...
    ...
    na dawne peerelowskie bełty nie ma co narzekać, bo nieraz trafiały się bardzo zacne... niestety sztuka ich wyrobu upadła, była pewna, nawet udana próba jej reaktywacji w latach dziewięćdziesiątych, ale to był już łabędzi śpiew... to se nie wrati, a na obecne produkty, wynalazki, które na rynku zastąpiły tamte specjały strach nawet spojrzeć w sklepie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tych bełtów, wprawdzie siarą jechały, ale to jednak były wina. Jabłkowe, bo jabłkowe, ale wina. A teraz mamy mieszaniny wody, cukru, spirytusu i sztucznego aromatu.
      Ale za to mamy też sporo zacnych win. Prawdziwych! Nieco droższych, ale przecież tego nie pija się codziennie.
      Czy może się pija, tylko ja taki niezorientowany?

      Usuń
    2. słyszałem kiedyś opowieść, o jakimś księciu, który twierdził, że jego szlachecka krew nie pozwala mu brać wody do ust... jakiś dziennikarz zapytał go więc, czym płucze codziennie rano zęby?... książę niezrażony wymienił wtedy brand jakiegoś drogiego wina z najwyższej półki...
      to nie wyjaśnia rzecz jasna kwestii "czy się pija?", ale istnieje ktoś, kto twierdzi, że chociaż zęby płucze codziennie...

      Usuń