Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


piątek, 24 września 2021

O katastrofie cz. I - czyli "Płomień, który nigdy nie gaśnie"

     Miałem opisać przygodę Drugorodnego na Torze Poznań, ale niesamowite wydarzenia z ostatnich tygodni sprawiły, że zamierzam to odłożyć na później. W międzyczasie wydarzyło się bowiem coś, co sprawiło cofnięcie się naszych warunków bytowych do epoki kamienia łupanego.

     Zaczęło się w  środę, piętnastego września. Dramatycznie, ale w porównaniu do dalszego ciągu wydarzeń, całkiem niewinnie. Jak u Hitchcocka – zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem może być tylko gorzej.

     Pamiętam, że bardzo źle spałem tej nocy. Czyżby przeczucie?

     Koleżanka Małżonka wstała wczesnym rankiem i odwiedziła łazienkę. Ja przewróciłem się na drugi bok i miałem zamiar jeszcze trochę podrzemać, ale rozpaczliwe wołanie Ślubnej od razu postawiło mnie na nogi.

     - Terma się nie wyłączyła!

     Mamy w łazience przepływowy podgrzewacz wody na gaz. Gaśnie automatycznie po zakręceniu wody. Teraz nie zgasł. Skutki mogły być fatalne – woda w termie momentalnie doszła do punktu wrzenia. Jeszcze chwila, a rozsadzi piecyk i obleje wszystko wokół wrzątkiem.

     Działałem jak automat. Natychmiast odkręciłem wodę. Kran buchnął w umywalkę brązowym, przegrzanym wrzątkiem i kłębami pary. Po chwili szum wrzenia umilkł, przepływająca woda schłodziła termę do bezpiecznej temperatury.

     Zakręciłem. Ale zakręcenie wody znów nie spowodowało zgaszenia termy. Odkręciłem ją więc i wyjąłem z termy baterie.

      Gwoli wyjaśnienia, ponieważ w hydraulice słowo „bateria” kojarzy się jednoznacznie, chodzi mi o inne baterie, elektryczne, które zasilają iskrowy zapłon termy. Ta ostatnia zgasła. Można było zakręcić wodę.

     Co robić?

     Nie było czasu na rozkręcanie termy. Poza tym, niegasnący płomień sugerował, że awaria nastąpiła w systemie wodnym, ale był on bezpośrednio połączony z systemem gazowym, z którym nie ma żartów. Tu trzeba się na tym dobrze znać i mieć uprawnienia do grzebania w instalacji.

     - Ja tu nic nie zrobię – westchnąłem. – Trzeba tu ręki fachowca z papierami. Jak ja zacznę grzebać, terma może wybuchnąć. Będzie szczęście, jeśli nie uszkodzi budynku.

     Do pracy powlekliśmy się z nosami na kwintę. Robota zupełnie mi nie szła – wprawdzie z powodu błędu kierownictwa, które źle ustawiło konfigurację systemu, ale trochę nerwów przez to straciłem. Gdy okazało się, że nic nie mogę zrobić, postanowiłem czas zużyć na wydzwanianie do serwisów. Za którymś tam razem dodzwoniłem się do właściwego. Przyjęto zlecenie i poinformowano mnie, że fachowiec się ze mną skontaktuje.

     Takoż i skontaktował się w godzinach popołudniowych i zapowiedział się na jutro około szesnastej.

     Przyszedł punktualnie, zerknął na urządzenie i od razu postawił diagnozę.

     - Tu musiał być przeciek – wskazał na jakiś moduł. – Zaworek zaszedł kamieniem. Tutaj, widzi pan? To się powinno przesuwać, a tkwi w jednym miejscu. Trzeba to wymienić.

     Ale prosta i banalna sprawa okazała się niewykonalna. Aby to zrobić, trzeba było odciąć dopływ wody, a poprzedni właściciel mieszkania zabudował wszystko tak, że do zaworu niemal nie było dostępu. W dodatku zardzewiał on kompletnie i nie dało się go ruszyć.

     Trzeba było odłożyć naprawę na kilka dni, aby dać czas spółdzielni na wymianę zaworu. Umówiliśmy się więc na następny czwartek. Fachowiec stwierdził, że w tym czasie zakupi jeszcze jedną część, którą również wymieni, bo w naszej termie jest ona „mocno zmęczona” i prawdopodobnie nawali wkrótce. A na razie gaszenie ma się odbyć poprzez wyjęcie baterii – innego sposobu nie ma.

     Po jego wyjściu, zacząłem grzebać przy zaworku. Rzeczywiście nie ruszał się. Pogrzebałem w podłużnym otworze i wypadło mi z niego trochę kamienia. Zacząłem grzebać dalej – rzeczywiście był zakamieniony. A potem spróbowałem nim poruszyć. Początkowo się nie dało, ale w miarę jak naciskałem, zaczęło wypadać z niego coraz więcej kamienia. Posmarowałem to miejsce towotem i dalej naciskam na zmianę w prawo i lewo. Zaczął się poruszać coraz swobodniej. W końcu włożyłem baterie.

     Nic…

     Odkręciłem wodę – terma się zapaliła. Zakręciłem – zgasła.

     Zatem udało mi się naprawić ją na tyle, że działała normalnie, ale i tak uważałem, że trzeba wskazane części wymienić, bo nie wiadomo, kiedy to wszystko znów się zatnie. Przeciek istotnie był – zaworek był cały mokry. Ja usunąłem zaledwie skutek, a trzeba usunąć przyczynę.

     Zadzwoniłem więc do spółdzielni mieszkaniowej i poprosiłem o hydraulika, by wymienił zawór. Obiecali przysłać go następnego ranka.

     Nic nie zapowiadało katastrofy, jaka miała się wkrótce wydarzyć.

     Zapewniam Was, że gdyby nie przyczynowo skutkowy ciąg wydarzeń, o hecy z termą w ogóle bym nie wspomniał – nie byłoby warto. Nudna ta historia i banalna. Niemniej, od niej właśnie się zaczęło.

     Prawdziwa katastrofa przyszła później.


     C.D.N.


14 komentarzy:

  1. Panicznie się bałam tych term gazowych, a mieszkałam zaraz po ślubie rok w mieszkaniu z taką termą. Jeden z naszych sąsiadów zatruł się na śmierć gazem podczas kąpieli- bo to były czasy, gdy gaz truł, a nie wybuchał jak ten obecnie stosowany, ziemny. Tu ciepłą wodę w kuchni i łazience mam dzięki elektrycznym termom przepływowym. Ciepło w domu dzięki kaloryferom podłączonym do zbiorczego pieca olejowego , a gotuję na elektrycznej kuchence indukcyjnej. Niemcy to kraj "prądożerny."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Metan jest w miarę bezpieczny, bo jest lżejszy od powietrza i w razie nieszczelności ucieka przewodem kominowym. Poza tym, dodaje się do niego gazu wonnego, żeby łatwo było wykryć nieszczelność. Znacznie gorszy jest propan-butan (ten z butli). W razie wycieku rozlewa się po podłodze, jak woda. Wtedy wystarczy iskierka i...

      Usuń
  2. O pani ,wymienić zawór wodny w lazience czyli główny dopływ do domu to wielka robota -usłyszałam od fachowca.Efekty przerosly moje wyobrażenie totalnej katastrofy.Zalane mieszkanie ,potop u sąsiadów pod nami ,rozwalony pion wodny,.Cala klatka odcięta od wody na kilka dni bo rury stare,i zabudowane przez głupiego kafelkarza z 40 lat temu.Podejrzewam ze u ciebie też był wielki burdel.Mam nadzieje ze bez ofiar w ludziach ,bo o kasie nie wspomne.Trzymaj się dzielnie Pozdrawiam Marta uk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i opowiedziałaś całą historię! I całe tak misternie tworzone napięcie poooooszło!
      No, niezbyt dokładnie. Coś tam jeszcze z tego uratuję ;)

      Usuń
  3. O ray Nitager, po prostu moje cisnienie roslo w miare czytania i zawislo na poziomie ponadnormatywnym! Ale suspense! Nawet sie boje pomyslec co bedzie dalej.. Smieszna rzecz, nie wiem czy mamy podobne ustrojstwo bo sie na tym nie znam , ale my do ogrzewania wody i kaloryferow mamy bojler ma gaz , zainstalowany w garazu. O zatricie sie nie boje, bo garaz nieszczelny a rura wychodzi na zewnatrz, a jak wybuchnie to jestesmy oddzieleni sciana , no fakt sciana od kuchni , za ktora jest plyta gazowa. Z naszego tez cieknie, ale pomalutku, kropelkami i wiemy ze to uszczelka za 3 funty, bo juz raz byla wymieniana. Na szczescie mamy kolege polskiego hydraulika, ktory jest tak uczciwy, ze wytlumaczyl o co chodzi. Anglik przyszedl i stwierdzil, ze to co najmniej wymiana czesci za 200 funtow. Typowe. Czekamy az przyjdzie zamowiona na ebayu czesc. Mam wrazenie, ze bojler dziala podobnie jak ta terma - musze sie dopytac naszeho hydraulika - w zyciu nie przyszlo mi do glowy spradzac czy to sie wylacza czy nie ... Zabiles mi cwieka😱

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze jest co roku zrobić przegląd takiego ustrojstwa. Na czas się zauważy, czy coś cieknie i można szybko zareagować, zapobiegając katastrofie. Przekonałem się o tym na własnej skórze. Na przyszłość będę bardziej zapobiegliwy.

      Usuń
  4. uwielbiam, gdy taki fachowiec po obejrzeniu rozmiaru nieszczęścia rozpoczyna perorę od słów "to powinno się (zrobić to i to)", po czym zawiesza głos i patrzy na mnie znacząco, tak, jakbym to ja miał coś zrobić...
    ...
    kiedyś coś mi hukło przy kuchence gazowej... szybko zakręciłem główny zawór i dzwonię po pogotowie gazowe... przyjechali szybko, pochwalili za zakręcenie zaworu i zabierają się do wyjścia... jak to, to wszystko?... no, to jeden zaczyna od wspomnianego "to powinno się, etc"... nastąpiła kłopotliwa cisza, wreszcie pytam: "to w czym problem?"... fachowiec odparł błyskotliwie: "ale to już nie my, to trzeba do administracji"... rzecz w tym, że jest piątek wieczór, więc sprawa dobrze nie wygląda... wreszcie dotarło do mnie, o co chodzi i zagajam coś o wynalazku Fenicjan... spotkało się to z pełnym zrozumieniem: "było tak od razu"...
    dziesięć minut i było po awarii, tylko w kieszeni jakby się ciut luźniej zrobiło...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asekurowali się, jednym słowem. Zważ, że im zapewne NIE WOLNO sugerować naprawy prywatnej, skoro spółdzielnia, czy wspólnota mają podpisane umowy serwisowe. No, ale skoro to wyszło od Ciebie... Klient się uparł i co mieliśmy zrobić?

      Usuń
  5. Kiedy kupowałam swoje obecne mieszkanie, obejrzałam sporo potencjalnie interesujących. Jedno piekne odrzuciłam własnie ze wzglądu na taka gazową termę. Miałysmy taką jak jeszcze mieszkałam z mamą. Wieczny strach był z nią.
    No to czekam, co się dalej działo....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś termy są o wiele bezpieczniejsze niż kiedyś - ale zawsze może się coś popsuć. Nawet w domu bez termy.
      Przyznaję, że trochę podkolorowałem - ewentualny wybuch dotyczy strony wodnej - wszystko wokół zostałoby oblane wrzątkiem.
      Choć przyznaję, gaz też mógłby wybuchnąć, ale jest to o wiele mniej prawdopodobne.

      Usuń
  6. Stopniujesz napięcie.
    W moim mieszkaniu kiedyś tam "fachowcy" podłączyli gaz do kuchenki za pomocą przewodu do wody. Az posiwiałem gdy inny fachowiec odkrył przede mną ten fakt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to cwaniaki! No tak, jak robią u kogo9ś, to niech sobie tam wyleci w powietrze. Trzeba było to zgłosić, może komuś ocaliłbyś życie.

      Usuń
  7. Na razie faktycznie rozkręca się niczym horror na zwykłym amerykańskim podmiejskim osiedlu.
    Aczkolwiek ja bardzo lubię te techniczne części Twoich opisów. :)
    Idę zobaczyć, co dalej, bo widzę, że już jest!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo zazdroszczę tym pisarzom, którzy historię o tym, jak im ołówek spadł na podłogę, potrafią opisać tak, że nie da się of niej oderwać.

      Usuń