Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


poniedziałek, 27 września 2021

O katastrofie cz. II - czyli "Do czego jest dana rura?"

     Hydraulik zjawił się z samego rana. Musiałem wziąć urlop, żeby być w domu – inaczej nie miałby go kto wpuścić. Sympatyczny, starszy pan.

     Spytałem go, jak długo to potrwa. Pokręcił głową.

     - Jak wszystko dobrze pójdzie, to się w godzinę uwinę. Ale bywa, że musze się męczyć i cztery godziny!

     Zabrał się ostro do roboty, ale już po kilku próbach odkręcenia jednej z nakrętek, jasne było, że godzina mu nie wystarczy. Rury były bowiem tak pordzewiałe i zapieczone, że nie dało się ich ruszyć. Zachowywał się zaskakująco kulturalnie, ale po godzinie mocowania się z nieszczęsną nakrętką, nawet jemu wymsknęło się ciche „O, ja pier…”. Właśnie takie – nie dokończone.

     Wstał i oznajmił, że musi iść po palnik, bo inaczej tego nie ruszy. Do bazy miał blisko, więc zjawił się już po kwadransie.

     Na zmianę grzał i próbował odkręcać. Za mocno grzać nie mógł, żeby nie uszkodzić wodomierza, ale ten i tak mu się trochę nadtopił. Słyszę, jak rozmawia przez telefon.

     - Heniek, masz tam wodomierz (tu podał kod, którego nie zapamiętałem)?

     Odpowiedzią było bzyczenie komórki, które nie usatysfakcjonowało go ani trochę.

     - No bo tu wszystko pordzewiałe! Musiałem grzać i możliwe, że go uszkodziłem! Poza tym, cały jest zakamieniony!

     - Bzzzzbzzzbaparapa bzzz bzz – dało się słyszeć ze słuchawki.

     Westchnienie było jedyną odpowiedzią.

    - Ech, kiedyś wszystko było prostsze – zwrócił się do mnie. – Wodomierze mieliśmy w magazynie. Jak się popsuł, brało się i montowało nowy. A teraz? Spółka na spółce, spółką podparta i tylko ona może je wymieniać.

     Znów westchnął.

     - Trudno, założę na razie ten. Jak będzie ciekło, to przyjdą tu jeszcze z tamtej spółki.

     No, ale najpierw trzeba było odkręcić zawór.

     Grzał, szarpał się z kluczem, potem znowu grzał.

     Nic.

     - Muszę skoczyć po gumówkę i odciąć to – poinformował mnie.

     - Mam gumówkę – odparłem i wspiąłem się do pawlacza.

     Niestety, moja miała nieruchomą osłonę i w pozycji, w jakiej musiałaby pracować, sypałaby iskrami prosto w oczy hydraulika. Znów dwadzieścia minut przerwy.

     Było ciężko. Facet pracował CAŁY DZIEŃ! Będzie miał co wspominać. Wreszcie skończył i zadzwonił po kolegę.

     - Odkręć mi wodę na dole. Ale powoli!

     Chwila ciszy i…

     - Darek zakręcaj tę wodę! Szybko!

     Nie musiał się tłumaczyć. Spod rury wypłynęła rzeka.

    - Uszkodziłem rurę – jęknął.

     Jak wspomniałem, poprzedni właściciel mieszkania tak dokładnie obudował i okafelkował wszystkie rury, że dostępu do nich nie było. Musiałem więc szybko wyciąć dostęp w wykafelkowanej ścianie z płyty kartonowo-gipsowej. Wyrzynarka idealnie wycięła podłużne okno wzdłuż fug. Brzeszczot musiałem wyrzucić. Gdy odłamałem wycięty kawałek, obaj jęknęliśmy.

     Rura, w miejscu przyłączenia zaworu na górze była zardzewiała, ale jeszcze jako-tako wyglądała. Na dole jednak, tuż nad posadzką rura praktycznie nie istniała. Zamiast niej było kilka warstw rdzy, tworzącej coś na kształt francuskiego ciasta, składającego się z kilku warstw rdzy. Dziura utworzyła się taka, że bez trudu wcisnąłem w nią palec.

     Po chwili zjawił się kolega hydraulika – jakiś szef grupy remontowej. Zdębiał, gdy to zobaczył.

     - Tu nie ma co naprawiać – orzekł. – Tu trzeba wymienić cały pion!

     Popukał przy okazji w grubą rurę odpływową. Jeszcze żeliwną, której odbiór musiał podpisywać jakiś kolega Edwarda Gierka*.

     - To też pordzewiałe, o, tu nawet pęknięte! Nie śmierdziało panu w łazience?

     Przyznałem, że w chłodne dni capiło jak z szamba.

     - To też wymieniamy! Która to jest? - Zerknął na zegarek - Druga… Trzeba szybko organizować ekipę na jutro!

     Zbiegł na dół. Słyszałem jeszcze, jak sąsiadka pytała, kiedy będzie woda.

     - Nie będzie wody, awaria jest! Cały pion musimy odciąć!

     Odpowiedzi nie dosłyszałem. Słyszałem za to, co on jej odpowiedział.

     - Droga pani, nie możemy odkręcić, bo sąsiada na górze w minutę zaleje. A po kwadransie zaleje panią! Musimy wymienić rury w całym pionie, nie ma innej rady.

     - Jak długo to potrwa? – spytałem hydraulika ze smutkiem.

     - Jak wszyscy sąsiedzi będą współpracować, to może uda się uwinąć w dwa dni – odparł. – A jeśli nie, to i tydzień będzie mało. I tak dobrze, że stało się to teraz. Bo jakby w czasie świąt – przewrócił oczami – to byliby państwo ugotowani.

     Wciąż wzdychając, pozbierał swoje narzędzia, pożegnał się i wyszedł. Po chwili odwiedziła mnie zasmucona sąsiadka.

    - Ale ja dopiero skończyłam remont łazienki! – prawie załkała. – I teraz oni mi to rozkują? Ja się nie zgodzę! Mam takie prawo.

     Spojrzałem na nią ze smutkiem.

     - A co pani po wykończonej łazience, jak nie będzie można z niej skorzystać? – pokręciłem głową. – Nie odkręcą wody, dopóki tego nie zrobią. Niech pani popatrzy, jak wyglądają te rury – otworzyłem łazienkę.

     Spojrzała z przestrachem na brunatną, bezkształtną masę, która kiedyś była rurą.

      - Dziura tu jest taka, że mogę włożyć w nią palec. A pani mieszka pode mną. Jak się pani nie zgodzi, to i tak to zrobią, tylko dłużej będziemy bez wody, bo stracimy czas na protesty, które i tak nic nie dadzą.

     Wyszła, załamując ręce.

     A ja, również w smutnym nastroju, zadzwoniłem do szefa z prośbą o urlop na jutro.

 

CDN

 _____________

* Myślę, że większość z Was pamięta starego Edę. To taki Kaczyński sprzed 40 lat. Tylko bardziej normalny, chociaż komuch. A na pewno bardziej dorosły.

10 komentarzy:

  1. No nieźle, nieźle. W Warszawie mieszkałam w "gierkowskiej dumie" czyli na Stegnach- osiedle calutkie z WIELKIEJ PŁYTY i na szczęście zaprojektowane mieszkania tak ,że wszelakie rury były w specjalnym szybie"idącym" przez cały 4 -piętrowy lub 11-piętrowy budynek i był do niego łatwy dostęp od każdej kuchni- ścianka ze sklejki, z drzwiczkami. Ponadto osiedle było podłączone do elektrociepłowni, żadnych term - ani gazowych ani elektrycznych. Ale gdy sąsiadowi na IV piętrze padła pralka to spokojnie woda przeleciała aż do mnie na parter.Mieszkałam tam 44 lata i mało boleśnie przeżyłam wymianę rur do ciepłej i zimnej wody oraz wyrzucanie rur gazowych i liczników na klatkę schodową, czyli przekuwanie ścian pomiędzy kuchnią, pokojem i klatką schodową. A tu mieszkam w budynku z roku 1900r, zrewitalizowanym. Mam termy przepływowe elektryczne do wody w kuchni i w łazience.
    Właściwie mieliście wszyscy szczęście, że Was nie zalało-niestety ubezpieczenie nigdy nie jest w stanie pokryć szkód materialnych, że nie wspomnę o starganych nerwach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego cieszę się, że to się stało niejako "przy okazji". Żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia tej rury. Dosłownie, kilka warstw rdzy, w ogóle do siebie nie przylegających. Jak zaschnięta cebula, tylko czarna.

      Usuń
  2. Tego to ja się boję, że gdzieś tam rura dobrze "zabezpieczona" strzeli i trzeba bedzie cały pion wymieniac na szybko. U mojej mamy wymieniono, bez awarii, po prostu spółdzielnia stwierdziła, że to juz pora. Ale wymienili tylko wodne, kanalizacyjnych nie, i teraz mama sie zastanawia kiedy znów przyjda bajzel robić. Tak jakby nie mogli na raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwię się, że spółdzielnia nie przeprowadza okresowej wymiany całej armatury. Powiadomienie mieszkańców, dajmy na to, miesiąc wcześniej, żeby nikt nie był zaskoczony i z marszu wymiana pionu.

      Usuń
  3. O ja pierdziu, Nitager, brak wody, to najgorsza z możliwych plag, zwłaszcza że chyba tylko moja babcia na wszelki wypadek nie demontowała sławojki po wydzieleniu kibelka w mieszkaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie bez wody jest straszne, ale dasz sobie z tym radę, jak masz gdzie czerpać. Gorzej, że bez kibelka. Bo zostaje czekać na zmrok i szukać krzaków w mało uczęszczanym miejscu.

      Usuń
  4. No niezle niezle, jednym slowem zalatwiles na perlowo caly pion! 😁 Napiecie ewidentnie rosnie, az sie boje co bedzie dalej ! U nas okazalo sie, ze bojler przecieka dokladnie przez te sama maciupenka czesc za dwa funty, co rok temu. Ktos zaprojektowal metalowy bolec, wlacza i wylacza - ktory wchodzi w plastikowa tulejko/ uszczelke wielkosci dziesieciogroszowki. Bolcowi nic - ale uszczelka po roku pada. No coz tym razem zakupilismy w zestawie z calym zaworkiem , i bedzie na czesci, bo ponoc nastepna pojdzie gumowa membrana.

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie - takie remonty powinno się przymusowo wykonywać w blokach wielorodzinnych co kilka lat. Przecież każdy wie, po ilu te stare rury już nie spełniają swojej funkcji. Dziwię się ludziom, którzy podczas remontu nie sprawdzają stanu rur. Ja sama bym wtedy zgłosiła konieczność wymiany pionu do administracji, bo wiadomo by było, że mi potem moją świeżo wyremontowaną łazienkę zniszczą...
    Ech, współczuję. Gdzie korzystacie z łazienki w tym czasie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kąpiel - u teściowej (5 minut drogi). Prysznic - u mojej mamy - też 5 minut, ale samochodem.
      Te rzeczy, które w filmach i powieściach dokładnie się omija - do turystycznej toalety. Kilka dni da się wytrzymać. Dłużej - nie bardzo, bo nie ma gdzie jej opróżnić.

      Usuń