Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 20 stycznia 2021

O straszliwym pawlaczu - część I: Oko wiedźmina

     Dawno, dawno temu... 

     Ale może najpierw małe wyjaśnienie. Wiecie, co to pawlacz? Wolę spytać, bo część moich znajomych nie wiedziała. Wiadomo, sami burżuje, mieszkający we własnych posiadłościach, którzy na różne drobiazgi mają osobne pokoje! Albo imigranci z obcych landów – gdzieś spod Krakowa, czy innego Bełchatowa, nie mówiący po wielkopolsku. Wyjaśniam więc. To jest taka szafka, podwieszona pod sufitem, w miejscu, gdzie najmniej przeszkadza. Ponieważ dostęp do niej bez krzesła lub drabiny jest dla osobników mojego wzrostu absolutnie niemożliwy, zwykle przechowuje się tam rzeczy rzadko używane, ale jednak na tyle potrzebne, aby się ich nie pozbywać. Do mieszkań z czasów późnego Gierka to idealne rozwiązanie – nie zabiera miejsca, a jest gdzie upchnąć sokownik, śpiwory, torby podróżne i część narzędzi. Sam korzystam z tego rozwiązania i bardzo je sobie chwalę.

     Ale na pawlacze wykorzystałem tylko przedpokój. Tymczasem Koleżanka Małżonka wymyśliła sobie, że nad wejściem do kuchni też przydałoby jej się takie coś. Pochowałoby się w nim to wszystko, co też stoi na szafkach i się kurzy. Niewielki – bo miejsca tam naprawdę niewiele. Ot, niecałe osiemdziesiąt centymetrów szerokości i niecałe pół metra od drzwi do sufitu.

     Jak łatwo się domyślić, zadaniem tym obarczyła mnie, w nigdy nie spełnionej nadziei, że zrobię to szybko, tanio i bez bałaganu. Niczego się nie nauczyła przez te lata…

     Sam pawlacz jest banalnie prosty w wykonaniu. I właśnie fakt, że jest prosty, urasta do rangi nierozwiązalnego problemu. Bo jak wpasować coś prostego w ściany budynku, z czasów późnego Gierka, które są krzywe we wszystkie możliwe strony? Przyłożysz do prawej – po lewej masz klinowatą szparę. Przyłożysz do sufitu – nie dość, że nie przylega, to jeszcze odstaje od ściany. Można wprawdzie spróbować wykonać go fachowo, według przyrządów, to znaczy z wykorzystaniem pionu i poziomicy, ale wtedy nieregularne szpary są już absolutnie wszędzie. Poza tym, wtedy sam pawlacz  na tle ścian wydaje się krzywo zawieszony – choć właśnie to on jest jedynym prostym elementem w otoczeniu.

     Jednym słowem – jakbym porwał się z motyką na słońce.

     Najpierw poszły w ruch wszelkie możliwe miary: stolarska, ślusarska, krawiecka, nawet suwmiarka została zaangażowana. I każda pokazywała inaczej. W końcu coś tam sobie przyjąłem, policzyłem, pododawałem i w mojej głowie powstała konstrukcja.

     - Kiedy weźmiesz się za ten pawlacz? – spytała znienacka Koleżanka Małżonka.

     - Już się zabrałem – odrzekłem pewnym głosem. – Ba, już nawet skończyłem! I choć nie należy to do mnie, tylko do technologa, znaj moje dobre serce i pracowite dłonie – zrobię Ci wykaz potrzebnych materiałów konstrukcyjnych.

     Koleżanka Małżonka chyba nie zrozumiała, bo jej oczy nagle zaczęły przypominać oczy wiedźmina, wypatrującego strzygi w starym zamczysku.

     - No, co? Ja już konstrukcję mam gotową – oznajmiłem. – Zrobię jeszcze tylko wykaz materiałów i już możesz szukać wykonawcy i kogoś, kto zajmie się zaopatrzeniem…

     Gdy patrzyłem w te wiedźmińskie oczy, coś mnie ściskało za gardło. Dość, że mówiłem coraz ciszej. Ostatnie słowa wypowiedziałem szeptem. I nie musiałem o nic pytać. Wszystko zrozumiałem. Wiedźmin Koleżanka Małżonka już znalazła i wykonawcę i zaopatrzeniowca.

     - Ojej, no nie dostałem oficjalnej nominacji – żachnąłem się. – To skąd mogłem wiedzieć?

     Po czym poszedłem na parking, odkopywać samochód spod zwałów śniegu. Czekała mnie wyprawa do marketu.

     Listwy mocujące, laminowana płyta wiórowa na drzwi, lita deska na spód, jakiś meblowy uchwyt, dwie sprężyny gazowe, paczka kołków rozporowych wraz z wkrętami i kawałek okleiny na front, żeby pawlacz wystrojem nie różnił się zbytnio od reszty kuchni. Zwlokłem to wszystko do mieszkania i zacząłem robić sobie kolację.

     - Co tam robisz? – spytała Żandarmeria Koleżanka Małżonka.

     - Przygotowuję sobie ostatni posiłek – odparłem. – Tobie też radzę.

     - Dlaczego ostatni?

     - Bo od jutra wszystko będziemy jeść z trocinami…

     Uznała, że to głupi żart. Nie wiedziała, biedaczka, że ja wcale nie żartowałem.

     Ale nawet ja nie przewidziałem, jak ciemno rysowała się najbliższa przyszłość.

     C.D.N.


27 komentarzy:

  1. O widzisz, myśmy poszli na całość, jako że mamy mieszkanie o wysokości 3.20m Pawlacz zajmuje cały korytarz obniżony do wysokości 2.60z wejściem po składanych schodach strychowych . Ostatnio robiliśmy tam porządki i nie wiem jak to możliwe, ale zawartość wyżej wymienionego ledwie zmieściła się na podłodze korytarza, pokoju i kuchni, a nie wszystko z niego wyjmowaliśmy. Według mnie jedyna możliwość posiadania takiej pojemności, to to, że rozciąga się on w jakieś inne wymiary, czego i Tobie życzę. Wytrwałości i cierpliwości również, wiem z czym się mierzysz, mam podobne mieszkanie, nic tam nie jest proste😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę tego wysokiego stropu. Tam to naprawdę wiele można upchnąć. A nawet jeśli nie, to w nocy powietrze nie wyczerpuje się już po 2 godzinach i nie trzeba wstawać i wietrzyć.
      Pomieszczenia większe wewnątrz niż na zewnątrz są znane nauce. Np. Niewidoczny Uniwersytet w Angh-Morpork.

      Usuń
  2. O, widzę że zacząłeś reagować tak, jak ja bym to zrobił, choć nie pociągnąłeś sprawy do końca. Widać lubisz tę robotę, przyznaj się ;-) Poza tym, później następuje opowiadanie na blogu, co z całą pewnością lubisz, więc nie jest tak źle, przyszłość widzę w jasnych barwach, choć przyznam, że nie mogę się doczekać Twoich niespodzianek wykonawczych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodziewasz się jasnej przyszłości? To już się cieszę, że Cię zaskoczę! Buahahahahaha (zaśmiane bardzo niskim i ochrypłym głosem)!

      Usuń
  3. W warszawskim mieszkaniu miałam pawlacz-"dojście" do niego było z dwóch stron od przedpokoju i od strony kuchni, jako że był nad małym korytarzem łączącym zasadniczy przedpokój z trzema pomieszczeniami- kuchnią, WC i łazienką. Był cholernie pojemny i wyprowadzając się do Niemiec odkryliśmy tam sporo zapomnianego dobra, łącznie z nartami.Z tego co pamiętam to największym wyzwaniem było odwzorowanie kształtu jego "podłogi" a potem osadzenie jej na listwach. Gdy mąż wraz ze swoim przyjacielem montowali ów cud techniki na wszelki wypadek wyszłam z domu, żeby nie wzbogacić swego zasobu brzydkich słów.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takiego pawlacza jeszcze nie widziałem. Z dwóch stron - no to nic dziwnego, że nawet narty weszły!
      U mnie nie wejdą,, bo jeszcze składanych nart nie wymyślono. Pomijam fakt, że na nartach nie jeżdżę...

      Usuń
  4. To byłoby nawet zabawne, gdybym od 1 listopada do 20 grudnia nie pracowała zdalnie w mieszkaniu, które remontował Ted. Kurz mam w domu do dzisiaj. Współczuję trocin😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty jedna wiesz, o czym mówię! Prawie... Bo teraz wyobraź sobie, że pochylasz się akurat nad źródłem kurzu, trocin, opiłków, gipsu, i innych lotnych frakcji - jak to miał Ted.

      Usuń
  5. pawlacz, super sprawa, ileż (nie)potrzebnych rzeczy się tam mieści... aż czasami mam podejrzenia, że one są rozciągliwe.... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niepotrzebnych rzeczy się tam nie wsadza. Niepotrzebne wypija się od razu.

      Usuń
    2. Raczej myślałam o rzeczach stałych... 😂

      Usuń
    3. Znaczy, trzeba dodać żelatyny...

      Usuń
  6. O pawlacz - słowo znane i stosowane w małych krakowskich mieszkaniach z lat 50 ,nie tylko za Gierka.Najczęściej nad wejściem w korytarzyku bo wszędzie ciasno.Miejsce magiczne pełne różnych zapomnianych skarbów w walizkach.Dziwne ile tam się mieściło.Zapowiada się piękna relacja.Wspominam moje potyczki z wszystkimi krzywymi ścianami w przedpokoju przy własnoręcznie zrobionej boazerii i ukryciu nie dorobek budowlańców.Z niecierpliwością czekam na c.d.Pozdrawiam Marta uk. Na pocieszenie tu tez w mieszkaniu wszystko krzywe jak diabli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też była tu boazeria, jak się wprowadziliśmy. I też chyba po to, żeby ukryć nieregularną krzywiznę ścian. A mnie się ona nie spodobała i ją zdarłem. I teraz mam za swoje.

      Usuń
  7. Przynajmniej raz w tygodniu coś tam, coś tam zmajstruję. Lubię to i mam czym majstrować. Czekam na cd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam zdecydowanie za mało narzędzi na moje pomysły. W zasadzie, to potrzebowałbym nie tyle narzędzia, maszyny. Marzę o warsztacie, wyposażonym w tokarkę, frezarkę, taśmówkę, wyrówniarkę i przede wszystkim w masywny stół, z co najmniej dwoma imadłami. A mam - trochę ręcznych narzędzi i trochę elektrycznych. Miejsca do majsterkowania brak.

      Usuń
  8. A ja wiem, co to jest pawlach, mimo że do wspomnianego przez Ciebie Bełchatowa nie mam wcale tak daleko. ;P
    Miałam pawlacz we wszystkich swoich mieszkaniach. A teraz nie mam. Jego rolę pełni sporych rozmiarów szafa .... w ubikacji. Jak robiłam tam remont, pan remonciarz stuknał w ścianę i stwierdził, że cos mu tu głucho brzmi. Stuknał mocniej i dokopał się do ogromnej pustej przestrzeni. Przesunął jeszcze trochę sedes i zamiast klitki, w której był TYLKO sedes i kolana sie miało na drzwiach, mam ubikację z umywaleczką i szafą, w której jest deska do prasowania, kubły i mopy, narty, łyżwy, komplet do badmintona, zapas słoików na weki i milion innych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłbym ostrożny, jeśli chodzi o wolne przestrzenie w takim miejscu. A nuż to jakaś część szamba!

      Usuń
  9. Na Białostocczyźnie też mamy pawlacze.
    Dziś czytałam fragment książki J. Carrola, w którym opisywał analogiczną sytuację: żona pyta pisarza, kiedy się weźmie za pisane, bo leży na kanapie, a on stwierdza, że cały czas pisze. Proces pisania nie zaczyna się w momencie chwytania za pióro i przelewania na papier, to proces twórczy, ma początek znacznie wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, to tylko ci moi znajomi tacy nierozgarnięci, że nie wiedzą, co to takiego!
      W zasadzie każda praca twórcza odbywa się w głowie. Pióro i papier to tylko porządkowanie koncepcji, a nie jej tworzenie.

      Usuń
  10. w takim budownictwie czasem więcej czasu zajmuje wyłapanie się z bazą do rozmierzenia, nie wspomnę już o samym rozmierzeniu, niż reszta roboty...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim budownictwie niezbędne są kompromisy - co można zrobić krzywo, choć chciałoby się prosto?

      Usuń
  11. Nigdy nie miałam pawlacza, nie było takiej potrzeby.
    Pozdrawiam😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy, nie jesteś typem chomika. Albo masz niesamowicie wielkie mieszkanie.

      Usuń
    2. Absolutnie- nie, wyrzucam, pozbywam się rzeczy niepotrzebnych!
      Mieszkanie duże i piwnica także, tam 3 pomieszczenia🤗

      Usuń
  12. Pawlacz... nieodlaczna czesc mojego dziecinstwa. Tata zrobil pawlacze do przedpokoju po godzinach w stoczni. Byly po prostu nieodzowne; zapasowe zarowki, kable, narzedzia , sprzet turystyczny , no wszystko tam sie miescilo.
    Dla mnie pawlacze byly tajemniczna skarbnica , a mnie szczegolnie kojarza sie z..... Bozym Narodzeniem!
    To stamtad co roku wyciagalo sie pudelka z bombkami, ozdoby, lancuchy choinkowe i wlos anielski - a wiosna zajaczki, kurczaczki i baranki z welny ( nie z masla!). Tata stal na taborecie i podawal mi te cudenka, ktore pozniej wspolnie zawieszalismy.
    Taty juz nie ma, a jego pawlacze nadal trwaja...tylko skarbow w nich juz tez nie ma. Ach, zyzn parchataja...
    Ciesze sie, ze pawlacze ciagle zywe – i ze kontynuujesz tradycje mimo trocinozy.
    Pozdrawiam Wykonawce i Wiedzmina!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedźmina nie mogłem pozdrowić, zamiast niego pozdrowiłem Kolumbusa. Ale to ćwok, nie docenił...
      Zadziwiające, że jak oznajmiłem kolegom, że zabieram się za pawlacz, to połowa nie wiedziała co to jest. Dzisiejsza młodzież - tylko im fejsbuki w głowach!

      Usuń