Ponieważ od pewnego czasu odżywiam się bardzo zdrowo, postanowiłem zrezygnować z porannej kawy na czczo.
No, niezupełnie na czczo – każdy dzień, już od wielu lat zaczynam od zielonej herbaty. Ale potem obowiązkowa kawa. Duża, czarna, mocna, zaparzona w kawiarce, a przedtem własnoręcznie zmielona – tak, żeby w całym domu i okolicach unosił się jej aromat.
Lubię zapach kawy. I nie tylko ja. Drugorodny kiedyś, po przesypaniu zawartości torebki do szczelnej puszki oświadczył, że torebkę sobie zostawi do wąchania. Nazwał swój nowy nabytek z poznańska – „sztachtytka” i przez jakiś czas łaził z nią po mieszkaniu, zachwycając się dobywającym się z niej zapachem.
No, ale ponieważ już drugi tydzień odżywiam się zdrowo, to po herbatce postanowiłem coś zjeść. A po jedzeniu nie należy pić kawy, tylko herbatę – i to nie od razu. Więc odczekałem te pół godziny i zaparzyłem sobie aromatyczną earl grey.
Trochę popracowałem, głównie klnąc na wolno działające systemy, albo i w ogóle nie działające. Rano moja praca polega głównie na uruchamianiu systemów, które zupełnie jak za czasów elektroniki lampowej, potrzebują kupę czasu, by zacząć działać. A ponieważ gapienie się w obracające się, niebieskie kółeczko wydaje mi się dość nudne, zabrałem się za zaparzanie kawy.
Ech, w całym Nowym Miejscu było czuć ten aromat!
W końcu doczekałem się. Kawy, oczywiście, bo system dopiero zaczynał się budzić.
Wypłukałem swój ulubiony, żółty kubek i nalałem do niego boskiego napoju, pilnując, by lać z wysoka, aby wytworzyła się choć chwilowa pianka. Podobno wtedy kawa jest odpowiednio natleniona i najlepiej smakuje.
- Co jest?
Pomlaskałem językiem. Smak kawy wydał mi się co najmniej dziwny. Nie dość, że znacznie słabszy niż zwykle, to jeszcze z jakąś dziwną nutą, jakby owocową. Spróbowałem raz jeszcze. To samo! W ogóle nie czuję smaku kawy! Jakbym pił wodę…
Doznałem ataku paniki. Jak to? Przecież smak śniadania czułem! Dlaczego nie czuję smaku kawy?
Odpowiedź mogła być tylko jedna: dopadł mnie wirus…
- Ale jak to? – zacząłem kłócić się sam ze sobą, bo nikogo więcej w domu nie było. – Dlaczego akurat kawa? Nie mogłem stracić smaku na te obrzydliwe śledzie? Albo na salceson? Albo na cokolwiek, czego nie lubię? Ale kawa!? Jak mam żyć bez smaku kawy? Przecież się nie da!
I wtedy zrozumiałem, dlaczego ten wirus zbiera śmiertelne żniwo – ludzie umierają, bo nie widzą dalszego sensu życia. Po co żyć, skoro nie można rozkoszować się smakiem kawy?
Dopiłem jednak do końca, wciąż mając nadzieję, że to tylko chwilowe zaburzenie i smak mi wróci.
Dopiłem i z żalem postawiłem kubek przed sobą. Smak nie wrócił. Czyli Covid jak nic!
Z westchnieniem zerknąłem na swego najwierniejszego przyjaciela – żółty, ulubiony kubek. Ulubiony, bo czarna kawa w żółtym kubeczku prezentuje się doskonale.
- Pomóż, przyjacielu – załkałem. – Bo nikt inny mi już nie został…
I wiecie co? Przekonałem się, czym jest PRAWDZIWA przyjaźń! Pocieszył mnie nie kto inny, tylko właśnie ów skromny i milczący kubek. Bo gdy zerknąłem na niego jeszcze raz, ujrzałem w nim coś dziwnego.
Na samym dnie kubka leżała torebka po herbacie. I to ona zepsuła mi smak kawy!
Czym prędzej wyrzuciłem myszę (nie pamiętam już, kto tak nazwał zużyte torebki po herbacie) i przepłukałem kubek. Nalałem sobie następną porcję. Smakowała wybornie.
- Mój przyjacielu – ze wzruszeniem chwyciłem kubek. – Ty nawet z Covid-19 potrafisz mnie wyleczyć! Jesteś prawdziwym skarbem.
I nagle uzmysłowiłem sobie, że mój serdeczny przyjaciel nie ma nawet imienia!
Pieprzyć systemy! Włączyłem tłumacz Google. Wiedziałem już, że chcę nadać mu imię „Przyjaciel”, ale w jakimś innym języku, w którym słowo to lepiej brzmi. Jestem świeżo po lekturze „Gai-jina” pióra Jamesa Clavella, więc w pierwszym odruchu chciałem go nazwać Tomodachi, ale klikając w poszczególne opcje, zmieniłam zdanie. Najbardziej bowiem spodobało mi się brzmienie baskijskie: Laguna.
I czy ktoś z Was jest teraz w stanie wypić więcej kawy ode mnie? Ja wypijam od razu całą Lagunę! Albo dwie…
Pampers, u nas herbata z torebki, to herbata z pampersa😁 Kurcze siedzę w pracy, przede mną stoi mój ulubiony kubek w myszy i... ze zgrozą stwierdzam, że jest od lat bezimienny😱
OdpowiedzUsuńProponuję imię Myszowy - jak mój samochód. Tylko on to wziął od koloru.
UsuńU mnie "szczur" :))
OdpowiedzUsuńE, nie, herbaty ze szczura to bym się brzydził. Mysz wydaje mi się sympatyczniejsza.
UsuńU mnie " Glut" , ale waham sie bo wasze : Mysza, Pampers i Szczur po prostu przepiekne , zlapaly mnie za serce:)) Kawa jest napojem Bogow i pociesze cie Nitager - w niektorych dietach wrecz wskazana! 👍 A szczegolnie taka czarna, swiezo parzona - jedyna zmiana ktora musialam wprowadzic rano jest wypicie rano przed kawa wody, moze byc z cytryna , moze byc herbatka ziolowa ... a potem juz nic mnie nie powstrzyma przed Czarnulka ☕️
OdpowiedzUsuńTako też czynię od lat. Jak sobie przypomnę komunę i niemożliwość kupienia kawy, to mnie dreszcz przenika.
UsuńJest szansa, że jest ktoś taki, kto wypija więcej kawy, a w sieci podpisuje się jako Woland. Świechna świadkiem, schodzi tego u nas trochę, a zlew jest tylko jeden, moja gardziel. Piję oczywiście wyłącznie świeżo mieloną w formie espresso. Gdy działał ekspres, to z niego, a gdy odmówił posługi, bo go odpaliłem bez wody, to wróciłem do dripa.
OdpowiedzUsuńPiękne imię dla kubka. Ja boję się do swojego przywiązywać, bo za każdym razem gdy szczególnie polubię kubek, powoduję przez własną nieuwagę wypadek i obtłukuję mu uszko. A kubeczek ma je tylko jedno, niczym rondelek. O mam do posłuchania piosenkę o rondelku w wykonaniu artysty, dzięki któremu poznałem Żonę: Kliknij tu jeśli chcesz posłuchać.
Pięknie tam chodzi gitara. To pierwsze, co zwykle słyszę. W słowa wsłucham się dopiero za którymś tam razem.
UsuńKawa - o ile mnie oczy nie mylą - jest raczej atrakcyjną blondynką. Wróy [czy z fusów?] pogodę w Polsacie. Jaki smakuje - nie wiem. Jestem nadciśnieniowcem.
OdpowiedzUsuńKawoszom - smacznego.
Nie wiem, o kim mówisz, ale ja tak rzadko oglądam telewizję, że mogę nie kojarzyć.
UsuńBożena Kawa - prezenterka pogody. Pogoda to jeden z dwóch programów nie przerywany reklamami!!!
UsuńNie znam. Jedyna osoba o tym nazwisku, o której słyszałem, jest pilotem szybowcowym.
Usuńmój kuban ma na imię "Wave", właśnie sprawdziłem, tak na nim napisano, ale ja zeń kawy nie piję, bo (prawie) w ogóle kawy nie piję, tylko herbatę /zieloną i yerbę też/, więc jak mam zdiagnozować u siebie covida?...
OdpowiedzUsuńale wracając do kubanowego imienia, to jest jeszcze drugie, nie zacytuję, bo niecenzuralne, nadałem mu je kiedyś w nagłym gniewie, gdy stanął w złym miejscu i wszedł w kolizję z moim łokciem zalewając herbatą wszystko na biurku...
tylko w sumie po co mu te imiona, skoro ja z nim nie gadam, porozumiewamy się jedynie niewerbalnie...
p.jzns :)
Widocznie Twój kubek jest z rodzaju tych raczej milczących. Kubek jak człowiek - ma swój charakter. Mój też nie jest gadatliwy, ale za to potrafi mnie skłonić do mówienia. Ech, Koleżanka Małżonka nie wie o mnie tego, co on!
UsuńMam bardzo duzo przyjaciol z uszkami, bo od wielu lat kolekcjonuje co ciekawsze kubki. Trudno byloby nazwac je pojedynczo, wiec nazwalam je stadnie. Moje kolekcjonowanie rozpoczelam w Niemczech, wiec nazwa brzmi z niemiecka: Rudel Wölfe, co oznacza watahe wilkow. Taka miloscia obdarzam te zwierzeta, ze ich stado chce miec nawet w domu. Mala, biala kawka rozpoczyna kazdy moj dzien. Lecz aby dzien byl zdrowy, wypijam przed nia kubek wody z cytryna. I Ty bedziesz zdrowszy Nitagerze, jesli przerzucisz sie na herbate z zaparzanych lisci i porzucisz to cos w woreczkach.
OdpowiedzUsuńZycze Zdrowka i pozdrawiam :)
Ale dlaczego torebka ma niby szkodzić? Jest wygodna w użyciu i można ją zostawić w kubku, żeby herbata była mocna i wyrazista. A cedzić fusy przez zęby - jakoś nie lubię.
UsuńAlenka ma swieta racje - torebki od herbaty nie sa obijetne dla zdrowia - po pierwsze sa nasaczane chlorem ( papier) a po drugie wiekszosc z nich zawiera rowniez mikrodrobiny plastiku, co zaparzNe i pite na pewno nie sprzyja zdrowiu. Powinnismy powrocic do parzenia herbat w imbrykach, albo sa takie fajne sitka w ksztalcie bombki , wielorazowe , ze stali nierdzewnej, ktore moczone i parzone nie szkodza. Moczone i parzone myszy za to tak...
Usuńtorebkowe herbaty mają opinię "gorszych" od liściastych, bo (jak mówią "na mieście") "same zmioty tam trafiają"... szczerze mówiąc nie wiem, jak to jest naprawdę, ale to tak działa, że /dla porównania/ mniej mamy zaufania do tatara "kupnego", niż zmielonego samemu... no, i jeszcze kwestia samych torebek, tu Dziewczyny mają sporo racji, ale z kolei można zapytać, z jakich stopów metali są robione sitka?... może tam być jakiś ołów, czy rtęć, kto to wie?...
Usuńale summa summarum wygrywa jednak liściasta, bo tak na czystą intuicję, im mniej przeróbek po drodze, tym lepiej...
Z tego co wiem, to torebki do herbaty wybiela się tlenem, nie chlorem. A poza tym, mogę jedynie zacytować nieodżałowanego Edmunda Fettinga, gdy w świetnym i zapomnianym nieco filmie "Lokis", mówi o herbacie: "Widziałem wiele trucizn, ale ta wydaje mi się niegroźna".
UsuńWitaj w klubie miłośników aromatycznej kawki☕🤗
OdpowiedzUsuńSerdeczności zostawiam, zdrówka życząc😀
Spory ten klub, jak widzę :)
UsuńWolisz czarną czy białą?
Ja odkryłem jeszcze taki śmieszny likier, który dodany do kawy w ilości 1-2 łyżeczek zamienia ją w smaczny deser. Ale w tej postaci piję tylko od święta.
Tylko czarna z mojego ulubionego ekspresu😀☕
UsuńU mnie sie mówi "szczurek" na torebkę z herbaty. ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jednak nie masz tego świństwa w koronie. :D
Szczurków nie lubię. Myszy są sympatyczniejsze.
UsuńKiedy rok temu dostałam od ulubionego sąsiada czerwony kubek z wielkimi oczami, jednym przymrużonym, od razu przywiązałam się do niego. Odłożyłam na inne czasy pękatą Maryśkę, a nowy kubek jest Patrzałka oczywiście. Bo też po porannej degustacji otwiera mi się jedno oko...
OdpowiedzUsuńW pobliżu mam sklep Koffie/Thee. (koffieschop jest też, ale nie korzystam ). Tam Pan Kawek mieli mi kawę p.t. Cuba, mieleniem do frenchpress (nie wiem jak się pisze) albo do express. Zależy jaką mam fazę. Przed kawą jest szklanka wody z cytryną i banan, żeby nie łykać tabletek na pusto. Cubę w Patrzałce dosmaczam sobie miodkiem i cynamonem. Może profanacja, ale taka moja procedura poranna... :-)
Pozdrawiam cieplutko
Innymi słowy, pijasz to, co ja swego czasu nazywałem "kawą wieczorną". Była to kawa o smaku piernika, właśnie miodem i cynamonem przyprawiona. W przeciwieństwie do "kawy porannej", do której dorzucałem listek mięty.
UsuńChęć na kawę minęła mnie już dawno temu.
OdpowiedzUsuńWow... Jesteś wampirem?
UsuńKawa to jest to... i... na czczo. Od lat kilkudziesięciu.
OdpowiedzUsuńLubię i już nie chcę zmieniać przyzwyczajeń. A z tym Skyrim to było serio.
alw
Toś mnie zadziwił. Myślałem, że tylko ja tak zdziecinniałem, że bawię się w gierki. Choć przyznaję, że to nie fabuła, a przepiękna muzyka zwabiła mnie do Skyrim.
UsuńA powiedz, dlaczego nie można czytać Twoich wpisów? Co się stało?
Mówisz o Salonie? Jeśli tak to mam swoich wielbicili typu dixi i pixi - pamiętasz: Państwo Janke kręcili interesa z Hoffmanami a to zobowiązuje. Dlatego na portalu mieli ideowego opiekuna pis. Mysia drogi Wodzu. Co do Skyrim'a. Trza mieć coś. gdzieś, gdzie uciec od czzasu do czasu można. Kocham RPG i z elementami baśniowymi, fantasy... Może dlatego tak twardo stąpam po TEJ ziemi.
OdpowiedzUsuńalw
A jest szansa, żeby Cię odblokowano? Przecież nie możesz zamilknąć! Jesteś potrzebny. W chwilach, kiedy mi się wydaje, że już nie ma nadziei, dobrze jest przekonać się, że nie jestem żadnym dziwolągiem, że jest jeszcze ktoś, kto myśli podobnie.
UsuńSzansa jest. Pis zrównał się w sondażach z PO. Wiatr wiej właścicielom już nieco w oczy.
OdpowiedzUsuńalw