Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 2 grudnia 2020

Jak nie zostałem partyzantem

     Stało się, że idiotyczne pomysły tzw. „premiera” zaczęły dotykać już nie tylko mej wrażliwości obywatelskiej, ale wręcz sfery osobistej, wkraczając w obszar zastrzeżony dla mnie i mojego brzucha.

     - Co za debilne zarządzenie! – warknąłem, czytając artykuł. – Dlaczego można zaprosić akurat pięć osób na wigilię? Pięć to nie ryzyko, a sześć już tak? A jeśli będą dwie rodziny, po pięć i sześć osób, to zależnie od tego, u kogo się spotkają, to albo będzie w porządku, albo nie? Kto te bzdury wymyśla? Czy oni naprawdę ogłosili konkurs na najgłupszy pomysł?

     Znowu zarządzenie napisane na chybcika, na kolanie, pod dyktando prezesa, który o życiu rodzinnym ma takie pojęcie, jak ja o prowadzeniu kuchni. A dotknęło mnie to właśnie dlatego, że od lat w Wigilię spotykamy się w tym samym gronie: nasza czwórka, czwórka szwagrostwa i dwie matki. Czyli niestety, przekroczymy limit o jedną osobę.

     - No bo kogo mamy nie zapraszać? – zacząłem nerwowo chodzić po pokoju, na tyle, ile mały pokój pozwalał. – Kogo mamy zostawić samego w domu? Matkę, która mieszka sama i ma pozostać samiuteńka w takim dniu? Czy może szwagra wykluczymy? Całe dni jeździ po Polsce, chociaż Wigilię chciałby spędzić z rodziną. Albo może niech bratankowie ciągną losy, który zostanie sam w domu? Mają przecież komputer, po co im rodzina?

     Samotna Wigilia to coś, czego jeszcze nigdy nie przeżyłem i nie chciałbym próbować jak to jest. Święta – proszę bardzo, nie rusza mnie. Ale Wigilia jest dla mnie dniem szczególnym, odkąd tylko pamiętam. Nie dlatego, że mi się raz do roku wiara odblokowuje, ale dlatego, że uwielbiam ten dzień. Jak tylko pamiętam, kojarzył mi się z ciepłem i serdeczną atmosferą. I lubię brzmienie kolęd, zwłaszcza niektórych, choć od kiedy Pierworodny wywiózł pianino, trzeba się obyć bez nich.

     Słowem, samotna Wigilia to coś, co wpędziłoby mnie w poważne przygnębienie. I dlatego koniecznie chcę oszczędzić tego innym. A ponieważ jestem obywatelem szanującym prawo, nawet idiotyczne, więc zacząłem kombinować, jakby tu obejść to kretyńskie zarządzenie.

     Pierwsze pomysły były zupełnie idiotyczne. Cóż, jaka trucizna, takie antidotum.

     - Przywiozę tu mamę, a sam przeczekam u niej – pomyślałem. – Jakoś dam radę. Wezmę sobie coś do czytania i tych kilka godzin przebąkam, a potem się zamienimy.

     Ale to niczego nie zmieniało – nadal byłoby sześć osób z zewnątrz. Poza tym, przecież mama chciałaby być na Wigilię również ze mną. Nie, to na nic.

     Nie zapraszać szwagrostwa – w końcu jest ich czwórka, dadzą sobie radę. Bez nich nie będzie tak samo, ale przynajmniej nikt nie będzie sam. To był jakiś pomysł, ale po chwili wszystko się we mnie zagotowało.

     - Bo Pinokio wymyślił kolejną głupotę, to my mamy sobie odmawiać radości? To ma być powód? TO!?

     Zagrała we mnie krew francuskich rewolucjonistów, solidarnościowców (tych prawdziwych) i Powstańców Wielkopolskich jednocześnie! Że mi pikawa nie wysiadła, to cud.

     Nic z tego! Nie będę sobie psuł Wigilii tylko dlatego, że za sterami postawiono figuranta, który nie wie, co mówi! Jak powiedział bohater opozycyjny (prawdziwy, nie malowany!), z państwem represyjnym się nie współpracuje, z państwem represyjnym się walczy! Konspiracja, działalność podziemna, partyzantka – to coś, co każdy Polak wysysa z mlekiem matki. Aż wstyd, że do tej pory nie wziąłem czynnego udziału w dziele walki o niepodległość. Fakt, byłem karmiony sztucznie… Takie to były głupie czasy i taka moda.

     - Nikogo nie będziemy wykluczać! – zagrzmiałem. – Spotykamy się wszyscy! Przechodzimy do partyzantki. A na wypadek policyjnego nalotu, opracujemy plan!

     - Jakiego nalotu? – jęknęła Koleżanka Małżonka. – Który policjant w Wigilię będzie łaził po domach i sprawdzał?

     Ale ja wiedziałem swoje. Państwo represyjne jest zdolne do każdej podłości. Wyciągnąć funkcjonariusza od rodziny i kazać mu chodzić po mieszkaniach, rozsiewając przy okazji wirusa, to dla niego tyle co nic. Nie zdziwiłbym się, gdyby wbiła nam do mieszkania brygada antyterrorystyczna. Na bezbronne kobiety ją posłano, to co, na nas nie mogą? Na partyzantów?

     - Szwagierka jest drobna, w razie policyjnego nalotu wsadzi się ją do szafy! – postanowiłem. – A policjantów poczęstujemy makowcem i będziemy udawać zadowolenie, że im smakuje, bo my nic nie czujemy…

     Koleżanka Małżonka spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem.

     - Skończyłeś? – prychnęła. – To doczytaj do końca. Dzieci do lat czternastu się nie liczy. Jaśko się nie łapie i będzie dokładnie pięć osób.

     Fakt, tego nie doczytałem. Z żalem odłożyłem zestaw pilników i kawałek blachy z której już zaczynałem wypiłowywać dla siebie medal Bojownika o Wolność i Demokrację. Ale jeszcze co najmniej trzy lata tego nierządu, jeszcze będzie okazja…

     A wtedy popamiętają!


24 komentarze:

  1. x + 6 = x + 5. Wystarczy w przeddzień kupić jednej osobie męskiej białą obrożę [taki ebonitowy kołnierzyk] i podczas ewentualnej wizyty umundurowanej ekipy robotniczo-chłopskiej zwracać się do delikwenta "proszę księdza" lub "ojcze wielebny".

    Z Panem Blogiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetna myśl! Śwagroskiemu byłoby do twarzy! Trzeba tylko małego Jasia nauczyć, żeby mówił do niego "wujku".

      Usuń
    2. Tylko trzeba koniecznie przyuczyć P.T. Szwagra, by przed konsumpcją patrzył na kieliszek z odrazą, a gdyby chciał coś rzec, niech robi to takim uroczyście pedziowatym głosem. Inaczej nawet specyficznie inteligentny policmen nie da się nabrać. Żal człowieka, nawet jeśli to tylko "śwagroski".

      Usuń
    3. Bardzo mi się spodobał Twój pomysł z koloratką.
      Tylko musiałaby to być osoba dobrze znająca chociaż modlitwy. I umiejąca mówić niby głosem z kazań... Potrenować trzeba by było, ale jest jeszcze trochę czasu. :)

      Usuń
  2. Pomysł JKN niezły. Postanowiliśmy, tą razą, zostać sami w Święta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni już po covidzie, więc chyba nic nam nie grozi. A nawet jeśli - przecież kiedyś trzeba będzie to przechorować. Rząd mówi o szczepieniach w lutym, czyli będą w czerwcu i tylko dla wybranych. Do tego czasu zarazimy się wszyscy. To wirus - przed nim nie ma ucieczki.

      Usuń
    2. E tam... Defetysta. Do czerwca nie będzie wirusa lub nas.

      Usuń
  3. Ale Twoje pomysły przydadzą się innym. :)
    Ja jeszcze dorzucę szczelne zasłonięcie okien w razie jakby dronami chcieli sprawdzać. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaśko jest taki ruchliwy, że żaden dron go nie wyłapie!

      Usuń
  4. Dziękuję, za tę chwilę śmiechu z makowca. Przedni dowicp😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I w moim wypadku szczera prawda - ja smaku nie czuję, bo go nie jem. Zwyczajnie nie lubię. Poza tym nie jem słodyczy już od kilku miesięcy.

      Usuń
  5. J-K. Niegłowicz dał świetną propozycje, którą w dodatku możesz twórczo modyfikować w celu walki z reżimem. Ot, wyobraź sobie, że chcesz przeprowadzić dywersję. Ubierasz rodzinę w szaty duchowne i wchodzisz na komisariat z wielkim krzykiem zgłaszając wypadek biskupa podczas polowania, w lesie, 5 kilometrów za miastem. W 15 minut miasto będzie oczyszczone z wszelkich służb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam osobiście księdza-myśliwego, więc chyba da się wymyślić coś prawdopodobnie brzmiącego.

      Usuń
  6. Trzymales w suspensie az do konca, prawie jak niejaki Alfred H.👍A juz myslalam, ze duch walki w narodzie zagasl - podnosisz mnie na duchu, ze jednak nie! Makowcem polozyles mnie na lopatki ze smiechu. Szkoda ze Covid sie nie uzewnetrznia jak na przyklad czarna ospa - bo pieknie byscie wszyscy wygladali w czarnych kropach na twarzy - zaden policjant by nie zdzierzyl:)) Pyzdra i Kwiczol mi sie przypomnial...ech to byly czasy. A co do debilnych intrukcji to on sam nie wymysla - przyklad idzie od zachodnich kolegow👍Tu magiczna cyfrs jest : szesc. Ale tylko dla wybranych :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że covid nie daje wyraźnych, jednoznacznych objawów. Na przykład, oczy mogłyby się robić czerwone. Wtedy jak nic zwinięto by tych małpkiewiczów, którzy mi bez przerwy kopcą papierochy pod oknem i bredzą bez sensu do późnej nocy.

      Usuń
  7. Przez pandemię oduczyłam się cokolwiek planować i to do tego stopnia, że idę do sklepu nie pomyślawszy wpierw co zamierzam kupić i dopiero w sklepie uruchamiam swój proces myślowy w tym obszarze. Poza tym pandemia nauczyła mnie życia w samotności- z moimi widzimy się raz na tydzień i to w plenerze, żebym się aby nie zaraziła, bo dzieci chodzą do szkół a starszy korzysta z komunikacji miejskiej.Córka i zięć pracują zdalnie. Nie wiem jeszcze dokładnie jakie tu będą przepisy odnośnie spotkań świątecznych, ale nas tu jest raptem 5 osób, w tym dwójka poniżej 14 roku życia.
    A wiesz - "oddział partyzancki Nitagera" brzmi całkiem , całkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowity brak planowania - to trochę jak u Japończyków. Karma, ne? Nie wiem, czy bym potrafił.

      Usuń
  8. wyobraźmy sobie, że przy stole siedzi przepisowy komplet, wpada nalot, znajdują tradycyjne nakrycie dla niespodzianego gościa i doopa zimna... bo niby wykroczenia nie było, ale były przygotowania do wykroczenia... tak jak z tym góralem, co bimbru nie pędził, ale miał aparaturę...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O człowieku małej wiary! Mówi się wtedy: - Oczekujemy właśnie ie na wizytę duszpasterską księdza komisarza z waszej komendy powiatowej.
      CHCIAŁBYM WIDZIEĆ TAKIEGO, KTÓRY ZWĄTPI...
      Kreatywność, PTKanalio! Kreatywność!!!

      Usuń
    2. Może zapytać, jak z tym problemem poradzą sobie katolicy? Widać, że dla ateistów jest to jednak dylemat. Nieposłuszeństwo katolickie i sprawa oczywista.
      łysy

      Usuń
    3. Myślę, że skończyłoby się na przeszukaniu. A że milicja nie lubi przegrywać, na pewno kogoś by nam podrzucono.

      Usuń
  9. Juz mocno po polnocy, a ja na glos rechocze. Co na to sasiedzi? Nie wiem. Narazie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co w tym takiego śmiesznego? To przecież prawda, sama prawda i tylko prawda, tak mi dopomóż Latający Potwór Spaghetti.

      Usuń
  10. To wszystko jest tak tragiczne, że na mnie już działa jak kabaret i zaczynam mieć ataki śmiechu na samą myśl o kolejnych zarządzeniach. Na wypadek pytań o moje zdrowie psychiczne oświadczam, że póki co wszystko u mnie w porządku, a śmiech jest jedną z reakcji obronnych organizmu na szczytowy poziom stresu.
    Nas jest mniej, więc tego problemu nie będzie. I szczerze mówiąc z góry oświadczam, że jakby co to partyzantka! Znając Polaków - będzie panowała wszędzie.

    OdpowiedzUsuń