Szlifowanie futryn nie było aż tak śmieciogenne jak się obawiałem. Trochę kurzu oczywiście powstało, ale do wytrzymania. Użyłem drucianej szczotki, zamontowanej na wiertarce i w ciągu godziny wszystkie futryny były gładkie jak niemowlęta. Jeszcze tylko ochrzan za to, że nie pochowałem wiszących w przedpokoju kurtek, przez co zrobiły się białe – i już można było zabrać się za malowanie.
Tutaj miałem plany bardzo ambitne. Mianowicie, miałem zamiar pomalować je tak, aby przypominały olchowe drewno – znaczy, żeby dobrze komponowały się z drzwiami. Ale takiej farby nie było w żadnym sklepie. Kupiłem więc trzy małe puszki różnych odcieni, w nadziei że coś podobnego z nich umieszam.
Najpierw ciemny podkład. Bo to wiecie, drewno ma ciemne słoje, więc jakby tak minimalnie przebijały przez wierzchnią warstwę, to będzie to wyglądało jak drewno. To mi się udało. Ale potem przyszło na warstwę wierzchnią, umieszaną z kilku farb. No i niestety, nie udało mi się trafić we właściwy odcień! Jest o wiele za jasny i trochę za żółty, a za mało czerwony. Przyciemnić nie bardzo miałem czym, żeby nie wyszła mi szarość.
- Zostaw jak jest – westchnęła Koleżanka Małżonka. – Tylko błagam, skończ to jak najszybciej, bo już mam dosyć tego bałaganu!
Nigdy nie zrozumiem kobiet! To był przecież jej pomysł! Czego ona się spodziewała? Że można zrobić remont bez bałaganu? Co to, pierwszy remont w jej życiu? Gdybym nie był ideałem mężczyzny (przynajmniej duchowo, bo fizycznie to już się chyba w tym życiu nie załapię), rzuciłbym ten pędzel na posadzkę i czym prędzej udał się do najbliższego baru, żeby starannie zalać pałę. Niech wie, czym grozi takie nieszanowanie głowy rodziny!
Ale że bliżej mi do Richarda Bucketa niż do Johna Rambo, potulnie zabrałem się za malowanie.
Celowo wybrałem stary, rozcapierzony pędzel, aby malować niezbyt dokładnie. Dzięki temu podkład przebijał wyraźnymi, ciemnymi smugami, imitując słoje. Na koniec dodałem kilka jaśniejszych pasków i kilka ciemniejszych pacnięć. Nie powiem, wygląda nieźle, aczkolwiek nie przypomina to żadnego znanego mi gatunku drewna.
- No i co z tego? – pomyślałem głośno. – Przecież nikt nie zna wszystkich gatunków! Jakby kto pytał, to ościeżnice mamy z emaliowca japońskiego.
- Z czego?
- Dobra, z chińskiego, bo trochę badziewiarsko wyszło…
Ale w sumie byłem zadowolony z efektu. Koleżanka Małżonka też, choć bardziej z faktu, że już skończyłem i wreszcie można było powstawiać drzwi. Zależało jej zwłaszcza na tych od łazienki.
![]() |
Po prawej - imitacja drewna olchowego Pośrodku - imitacja emaliowca japońskiego Zupełnie na lewo - jeszcze nie pomalowana ściana |
I zabrałem się za tapetowanie.
Nie jest to łatwa sprawa, gdy ściany krzywe. Trzeba docinać, przypasowywać, bardzo dokładnie mierzyć (co w niektórych miejscach wcale nie jest łatwe), a w małym przedpokoju zakamarków cała masa. Między innymi, trzeba było rozmontować przewody antenowe do telewizora (rozpacz Koleżanki Małżonki) i internetu (Rozpacz Młodego). Przy okazji jeszcze popsuł się jeden z kontaktów i trzeba było go naprawić.
Jedna ze ścian przedpokoju to masywna ściana nośna, o grubości dwudziestu paru centymetrów. Do salonu i pokoju chłopców wchodzi się jak do bunkra, no drzwi wyglądają jak tunel. No i po zawinięciu tapety na ten właśnie tunel, w jednym miejscu zabrakło dwóch centymetrów.
- To się z czegoś dotnie i przyklei później – oświadczyłem.
I tapetuję dalej.
A tu wszystko się rozłazi na tych krzywiznach. Odkryłem przy okazji, że ściana z drzwiami wejściowymi jest mocno wklęsła – i to nie po łuku, co nie stanowiłoby problemu, tylko posiada kształt sferyczny. Nie tylko z prawej i lewej, ale jeszcze z góry i dołu. A tapeta złośliwie płaska. A tu jeszcze trzeba dopasować tak, żeby wzorek się zgadzał! Ten, kto próbował przenieść mapę z globusa do atlasu, ten wie, o co mi chodzi. Wielki szacun dla wszelkiej maści kartografów! Jak Wy to robicie?
Przedpokój maleńki, ale i tak tapetowanie zabrało mi całe dwa dni. Dla usprawiedliwienia dodam, że w skład tapetowania wchodziło jeszcze odkręcanie i przykręcanie listew przypodłogowych, kładzenie nowych listew podsufitowych (głównie w celu ukrycia krzywizny ścian), wieszanie lustra, kładzenie przewodów i inne drobne czynności. Na koniec postanowiłem dociąć i przykleić brakujący pasek tapety.
- Ale wzorek nie będzie się zgadzał – oznajmiłem z żalem. – Tapeta się skończyła i muszę odciąć pasek z jedynego dwumetrowego kawałka, jaki mi został.
- Mówi się trudno – opowiedziała Towarzyszka Życia.
Chwyciłem jedyny wystarczająco długi kawałek tapety i wyciąłem z niej dwucentymetrowy pasek. Posmarowałem ścianę klejem, przyłożyłem i… zdębiałem.
- Musisz to zobaczyć! – zawołałem.
Koleżanka Małżonka przybiegła, jakby się paliło.
- Co się stało?
A ja wskazałem na przyklejony świeżo pasek tapety.
Pasował idealnie! Wzorek zgadzał się co do ułamka milimetra!
Czy rozumiecie już, o co mi chodzi? PRZYPADKOWO wycięty kawałek pasuje IDEALNIE. Zrobić to celowo byłoby trudno, a na chybił trafił?
- Ale się udało! – zawołała Koleżanka Małżonka.
- Udało? – wygęgałem. – Stało się niemożliwe! Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest mniejsze niż trafienie szóstki w Totka trzy razy z rzędu!
- Ty szczęściarzu! – skwitowała.
Taaa… Szczęściarzu. Ten nieprawdopodobny zbieg okoliczności jak nic wyczerpał limit mojego szczęścia na resztę życia. Taki fart – i na co ja go zmarnowałem? na głupią tapetę, którą i tak za kilka lat będę musiał wymienić!
A mogłem wygrać fortunę w jakiejś loterii. I nie zatrzymałbym jej dla siebie, tylko wspomógłbym tych, do których los się nie uśmiechnął. Podarowałbym światu uśmiech, szczęście, dobrobyt! Oczywiście, nie zapomniałbym tez o sobie. A co, ja też potrzebuję pomocy!
Jak dobrze, że byłem zmęczony i nie miałem sił płakać. Bo zalałbym się rzewnymi łzami. Nie będę milionerem! Nie będę miał swojego Lotusa Esprit, domu z ogrodem, motocykla, ani nawet głupiej fregaty, zacumowanej w Świnoujściu! I nigdy nie zobaczę na własne oczy mojej wymarzonej Tortugi! Ani australijskiego lasu eukaliptusowego! Ani puszczy nad Orinokiem…
Bo zamiast tego los podarował mi jeden równy kawałek gównianej tapety w przedpokoju!
Nawet nie wiesz, jak Cię rozumiem, w lutym remont rozłożył nam życie na łopatki, do tego stopnia, ze nie mamy sił ani ochoty remontować sypialni!
OdpowiedzUsuńKrzywe ściany? Normalne! spróbuj przykleić ozdobne listwy pod sufitem! Niemożliwe...
A mnie się udało. Ale musiałem użyć styropianowych i dobrze je powyginać
UsuńEeeee tam, histeryzujesz jak Mirmił a nie masz racji. Wlasnie powinieneś był iść natychmiast kupić kupon lotto i szostka murowana. :) a teraz to juz za późno. To TERAZ możesz podramatyzować. ;)
OdpowiedzUsuńNie wierzę. TO nie jest możliwe, żeby szczęście było aż tak szczodre.
UsuńNie bardzo rozumiem dlaczego kładłeś tapetę- na te cholerne betony to trzeba wpierw przylepić tapetę podkładową (rajfazę pisząc fonetycznie) i potem kłaść na nią dowolną farbę. Wtedy nawet krzywość, wklęsłość i wypukłość ścian nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńKładłem tapetę, bo krzywe ściany, pomalowane na jednolity kolor, wydają się jeszcze bardziej krzywe.
UsuńCzyli pokonales menisk wypukly👍😬Absolutnie podziwiam, ale opis Twych meczarni z tapetowaniem nasuwa mi natretna mysl: po co w ogole tapetowac? My wrecz przeciwnie, namordowalismy sie w meczarniach pare lat temu, aby usunac tapety z przedpokoju ( parter i pietro) , zaplacilismy za profesjonalne tynkowanie i wreszcie jest spokoj. Raz na pare lat przeleci sie to pedzlem i farba bez problemu. Nienawidze tapet z calego serca , ale wiem wiem , de gustibus... Menisk wypukly i ten ostatni kawalek sa na to dowodem - teraz sobie wyobraz, ze ten pasek odstawalby od reszty jak spuchniety kciuk i przy kazdym spojrzeniu wlazil w oczy - nikt by juz nie patrzyl te ladniejsza reszte - tylko na ten niewypal. Uffff, los ci wynagrodzil - ale mysle, ze isc i strzelic totka w ciemno tez warto! 🤞
OdpowiedzUsuńJa nie położę tynku - nie potrafię. A zlecić to komuś - dodatkowy koszt. Nie w czasie pracy w niepełnym wymiarze, gdy dostaje się niewiele więcej niż połowa normalnej wypłaty.
UsuńPrzypominam sobie dawne, bardzo dawne, czasy kiedy tapetowałem mieszkanie z wielkiej płyty żelazobetonowej. To były czasy...
OdpowiedzUsuńNo a myślisz, że moje mieszkanie to z czego jest? To późny Gierek - wielka płyta króluje!
UsuńJestem zafascynowany! Sferyczne drzwi w zwykłym bloku z wielkiej płyty! Nie na jakimś "Discovery One", ani "Nostromo", lecz w socjalistycznym budownictwie popularnym!
OdpowiedzUsuńKartografowie po prostu rzutują sferę na walec lub okrąg ;-)
A jak można zrzutować tapetę?
UsuńNiestety masowe budownictwo zbudowane jest byle jak i bez dbałości o szczegóły.
OdpowiedzUsuńZa to Twoje umiejętności sprawdziły się w warunkach bojowych. Może i szkoda tej szóstki w Totolotku, a może to był Twój dzień i należało iść za ciosem i dokupić los! :)))
Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuń