Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


wtorek, 21 lipca 2020

Remoncik. Część II - czyli pada sobie śnieg

     Zgrzyt był taki, że Koleżanka Małżonka zacisnęła uszy.

     Wyobraźcie sobie ostrze skrobiące po metalowej futrynie i żelbetowe pomieszczenie, rezonujące wszystkie dźwięki. Choć mieszkamy na czwartym piętrze, jestem gotów założyć się, że sąsiadkę z parteru w tym momencie zabolały zęby. W każdym razie jej pies zaczął smętnie wyć.

     - Przestań!

     Wzruszyłem ramionami.

     - Co przestań? A jak mam to zrobić? Cicho się nie da.

     Koleżanka Małżonka podsunęła kilka pomysłów, jeden bardziej fantastyczny od drugiego. Najrozsądniejszy polegał na użyciu opalarki.

     Wiedziałem, że elektryczna opalarka nie bardzo nadaje się do oczyszczania powierzchni metalowych, ale są sytuacje, w której czuję się jak Ryszard (ten od Hiacynty) i wiem, że tak właśnie postąpić muszę, bo żadne tłumaczenie nie odnosi skutku. Postanowiłem oszczędzić gardło i zamiast tłumaczenia, pokazać. Po półgodzinie nagrzewania udało mi się zedrzeć tej farby jakieś dwadzieścia centymetrów na dwa i kompletnie zniszczyć opalarkę, która po prostu odmówiła współpracy i nijak nie dało się jej namówić na dalsze użytkowanie. A zachęcałem ją jak umiałem. Posunąłem się nawet do tego, że... hmmm… zacząłem ją rozbierać. Bez żadnego szarpania, delikatnie, z wyczuciem, żeby nie pękła. A gdy już leżała rozebrana na stole, zacząłem delikatnie pieścić jej wnętrze śrubokrętem, potem próbowałem rozgrzać ją grotem lutownicy, nawet pieszczotliwie szczypałem cążkami. Wszystko na nic. Odeszła na zawsze.

     Niestety, metalowe przedmioty mają to do siebie, że przewodzą ciepło. Nagrzane miejsce momentalnie transferuje ciepło po całej futrynie i żeby zmiękczyć farbę, trzeba tego ciepła dostarczyć naprawdę dużo i szybko. Dlatego potrzebna jest opalarka o bardzo dużej mocy, jaką nie dysponowałem. A nawet gdybym takową posiadał, korki strzeliłyby mi zaraz po jej uruchomieniu.

      Spróbowałem zmywacza do lakierów - drugi genialny pomysł Koleżanki Małżonki. Śmierdział jak wielkie nieszczęście i ten odór na pewno zawierał jakieś psychotropy, bo wywoływał koszmarne wizje. Ale najgorsze, że reagował wyłącznie z pierwszą warstwą farby. Wierzchnia warstwa miejscami robiła się trochę bardziej miękka i gdzieniegdzie dawała się usunąć – ale pod nią wciąż zostawało tych trzydzieści parę innych warstw, nałożonych przez poprzedniego właściciela. Żeby oskrobać to w ten sposób, musiałbym zużyć ze dwadzieścia butelek na jedną futrynę – a do oczyszczenia miałem pięć. Trwałoby to około dwóch lat, a ja musiałbym się potem udać na odwyk.

     Szlifowanie grubym papierem ściernym też nie przyniosło rezultatu. Po zerwaniu folii samoprzylepnej futryny kleiły się tak, że papier momentalnie się zaklejał i nie dało się nic nim zedrzeć. Druciana szczotka okazała się zupełnie nieskuteczna – zdzierała tylko drobne fragmenty tam, gdzie same odchodziły.

     Chcąc nie chcąc przeprosiłem się ze skrobakiem. Zauważyłem po pewnym czasie, że jeśli trochę inaczej go ułożę, zgrzyt jest do wytrzymania i nawet nie muszę warczeć na sąsiadów, żeby odeszli mi spod drzwi z tymi widłami i siekierami. Swoją drogą, po co im takie narzędzia w bloku? Za to gołębie uciekały aż miło!

     Po całym dniu pracy miałem na rękach takie odciski, że nie umiałem wziąć do ręki widelca. A gdy mi się to udało, moje ręce były tak zmorzone, że widelec z pierogiem na końcu trząsł się jak galareta i nie umiałem trafić nim do ust. O tym, żeby pograć na gitarze w ogóle nie mogło być mowy. Paznokcie połamane, ręce pokaleczone. Za to połowa futryny jako tako oskrobana, a całe mieszkanie wyglądało jak w połowie stycznia, zasypane śniegiem. Złuszczona farba była wszędzie. Pomijam fakt, że ja sam wyglądałem jak albinos, w dodatku z łupieżem, którego mógłby mi pozazdrościć sam Prezes Pan. Ta farba  przyklejała się do wszystkiego. W dodatku odpryskujące łuski trafiały mi prosto do oczu. Próbowałem w okularach, ale momentalnie parowały.

     Ta złuszczona farba to bardzo dziwne zjawisko. Niby martwa, a obdarzona niesamowitą zdolnością ruchu. Momentalnie porozłaziła się po całym mieszkaniu. Białe łuski były dosłownie wszędzie. Niewiadomym sposobem dostawały się pod ubranie, a na kapciach zawędrowały nawet na balkon. Poroznosiły się nawet po klatce schodowej i odwiedziły nawet samochód, grzecznie stojący na parkingu pod blokiem. Domownicy jeszcze długo znajdowali je w najróżniejszych miejscach: kieszeniach, bieliźnie, skarpetkach, ekspresie do kawy, lodówce, pralce, mikrofalówce, zestawie do makijażu, książkach, płatkach owsianych, wnętrzach smartfonów, a podczas snu bezustannie uwierały ich one w pościeli. Podobno kilka okolicznych ptaków oraz jeży padło po zjedzeniu tego świństwa, a przychodnia zarejestrowała wiele przypadków dziwnej wysypki, prawdopodobnie spowodowanej uczuleniem na niewiadomoco.

     Mniej więcej po półtora tygodnia, sąsiedzi przestali się do nas odzywać, rura odpływowa pod prysznicem zapchała się trzykrotnie od spłukiwanej z siebie farby, miotła i odkurzacz z rozpaczy popełniły samobójstwo,  a nasze kubki smakowe tak się przyzwyczaiły do smaku farby, że przestały na nią reagować.

     Za to wszystkie futryny zostały oskrobane.

     - Przed malowaniem, gruntowne sprzątanie! – zarządziła Koleżanka Małżonka.

     - Jeszcze nie – potrząsnąłem głową, aż otoczyły mnie opadające z mojej czupryny łuski farby. – Przecież to jeszcze trzeba oszlifować! Wyobrażasz sobie, jaki to będzie bałagan?

     Kiedyś jej wynagrodzę ten wstrząs, jaki wtedy przeżyła. Należy jej się.

C.D.N.

14 komentarzy:

  1. Najbardziej szkoda ptaków oraz jeży... No i Ciebie :D
    Koleżanka Małzonka chyba sie głęboko zostanowi zanim zaproponuje Ci jakis następny remoncik. Przyznaj się, o to Ci głównie chodziło? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to nie mam nadziei - ale może uda się je chociaż trochę opóźnić.

      Usuń
  2. Te metalowe futryny to był pomysł szatana. U nas zostały pomalowane na kolor ścian, a wszystkie ściany w całym mieszkaniu zrobiliśmy w kolorze ecru.

    OdpowiedzUsuń
  3. Remonty w bloku trwają u u nas.
    Moje uszy znoszą je z ledwością ☹️
    Jak pisałam jakiż czas temu na blogu, potrzebuję spokoju.
    Zwłaszcza teraz, gdy ból mnie nie opuszcza.
    Powodzenia w remoncie i szybkiego olśniewającego finału 🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz? Jeszcze jeden powód, żeby dać sobie z nimi spokój. Może pode mną gdzieś mieszka druga Morgana, a ja nawet o tym nie wiem.

      Usuń
  4. Nitager, przecież to, co wyprawiałeś z opalarką to jakaś nekrofilia międzygatunkowa, a nawet gorzej, bo przecież chodzi o igraszki przedstawicieli świata ożywionego i nieożywionego, przy czym ten nieożywiony jest jeszcze bardziej martwy, niż zazwyczaj.
    A nie mówiłem...? Trzeba było wręczyć Koleżance Małżonce narzędzia i pozwolić realizować pomysły. Mógłbyś nawet zaoferować podrzucenie kilku swoich, autorskich, ale powinieneś to robić zza tarczy (pisałeś, że tarcze robiłeś z boazerii), dodatkowo odgrodzony od Połowicy pułapką na turkucia podjadka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, jest pewien szkopuł - ona w odpowiedzi wręczy mi chochlę, deskę do krajania i nóż kuchenny - a z tymi akcesoriami to nie ma mowy, nie dam sobie rady.

      Usuń
    2. Madra masz zone Nitager, zawsze to powtarzam :))

      Usuń
    3. Umiejętność wykorzystywania ludzi to jeszcze nie mądrość.

      Usuń
  5. Ty chyba celowo opisujesz te cierpiętnicze boje z materią nieożywiona, by zniechęcić innych, do samodzielnej demolki mieszkania, do bycia "bohaterem domu".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byli tacy, co pisali ku pokrzepieniu serc. Ja pisze ku przestrodze.

      Usuń
  6. współczuję,
    ale będzie pięknie, co nie?

    OdpowiedzUsuń
  7. O rany, rany, co za paskudna robota!!! TO ja już bym wolała wymienić te wszystkie futryny razem z drzwiami!

    OdpowiedzUsuń