Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


piątek, 23 sierpnia 2019

Kryminalni

     Zawsze żałowałem, że w swojej pracy nie mam możliwości przeżycia jakiejś ekscytującej przygody. Czegoś, co można potem opowiadać wnukom, a one słuchają z rozdziawionymi buziami i szeroko otwartymi oczami. Czegoś, o czym można powiedzieć przy kufelku kolegom,  a oni spoglądają z mieszaniną podziwu i niedowierzania. Czegoś, po czym Koleżanka Małżonka przytuliłaby do piersi i szepnęła „Mój bohater”. Czegoś niesamowitego. Czegoś, o czym można nakręcić film, przez cały czas trzymający w napięciu, albo napisać powieść, która stałaby się bestsellerem.
     Jeśli sam tego nie napiszę, nie zrobi tego nikt.
     Więc uwaga, zaczynam.



     Inspektor Pociepek przybył na miejsce osobiście. Nikogo to nie zdziwiło. Taka sprawa trafiała się raz na dziesięć lat. Policyjny wóz z piskiem opon zatrzymał się przed ambulansem, z włączonym kogutem.

     - Stań obok – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Ambulans musi mieć którędy wyjechać.

     Kierowca oblał się potem i posłusznie wykonał polecenie. Jego młody wygląd uratował go przed gorszymi konsekwencjami. Inspektor był szefem niezwykle surowym i nie tolerował błędów u swych podwładnych, jednak potrafił zrozumieć brak doświadczenia. Policjanci odruchowo wyprostowali się, gdy otworzyły się drzwi radiowozu i szczupła, energiczna postać wysunęła się z samochodu.

     - Ofiary? – spytał bez wstępów.

     - Tylko jedna, ale stan poważny – zameldował sierżant Fafik. – Drugie piętro, duże pomieszczenie. Poprowadzę.

     Pociepek wykonał przyzwalający gest, po czym ruszył za sierżantem, starającym się ze wszystkich sił nie pokazać, jak bardzo jest zdenerwowany.

     - Proszę się przygotować na mocne wrażenia – rzekł nerwowo, unosząc żółto-czarną taśmę, by inspektor mógł pod nią przejść. – Czegoś takiego nie widziałem, jak żyję.

     Inspektor skinął tylko głową. Weszli do windy. Fafik nacisnął dwójkę. Automatyczne drzwi zasunęły się i dźwig ruszył w górę.

     Pociepek nie sądził, by wrażenie było aż tak mocne. Niejedno już w życiu widział i w niejednej akcji brał udział. Gdy jednak winda zatrzymała się, ilość służb na miejscu zaskoczyła go. Ujrzał nagle połowę pracowników laboratorium, włącznie z patologiem. Wszyscy krzątali się gorączkowo. Dostrzegł nawet dwoje policjantów z drogówki, którzy będąc najbliżej, zjawili się na miejscu jako pierwsi.

     - To my się odmeldowujemy – zamaskowany oficer ZOA skinął na kilku potężnie zbudowanych postaci, w czarnych kominiarkach.

     Rozległ się tupot butów, jakby to nie antyterroryści, ale kawaleria przedefilowała przed nimi.

     - Gdzie Haraś? – spytał inspektor.

     - Tu jestem, panie inspektorze!

     Nadkomisarz Haraś wysunął się zza filaru. Był wyraźnie poddenerwowany. Nerwowo siorbał kawę z tekturowego kubka.

     - Jak to się stało?

     Haraś bezradnie rozłożył ręce, o mało nie rozlewając kawy.

     - Jeszcze za wcześnie, panie inspektorze. Dopiero zbieramy dane. Laboratorium pracuje pełną parą.

     - Świadkowie?

     Haraś wydął dolną wargę.

     - To jak wypadek samochodowy w środku miasta – prychnął. – Pełno ludzi, ale nikt akurat nie patrzył. Dwoje świadków widziało wydarzenia bezpośrednio po zdarzeniu, ale samego zdarzenia nikt nie zaobserwował.

     - Taśmy z monitoringu?

     - Tu nie ma monitoringu – odparł Haraś. – Jest w całym zakładzie, na korytarzach również, ale w pomieszczeniach biurowych nie ma. Chce pan porozmawiać ze świadkami? Mam ich tutaj – wskazał na małą salę konferencyjną.

     W pierwszym odruchu Pociepek chciał udać się do biura, gdzie to wszystko się wydarzyło, ale machnął ręką.

     - A, miejmy to już za sobą – mruknął.

     Skręcił do sali konferencyjnej, gdzie na miękkich krzesłach siedziała kobieta po trzydziestce i wysoki, chudy, łysiejący z lekka mężczyzna. Oboje byli bladzi. Kobietę podtrzymywała za ramię ratowniczka z pogotowia.

     - To będzie długi dzień – mruknął Haraś za jego plecami.

     Pociepek puścił tę uwagę mimo uszu.

     - Mogą państwo mówić? – spytał bez wstępów.

     Mężczyzna potwierdził drżącym głosem. Kobieta najpierw wzdrygnęła się nerwowo, ale potem niepewnie skinęła głową.

     - Tylko krótko, panie inspektorze – odezwała się ratowniczka. – Oboje są w fatalnym stanie. Dostali już po zastrzyku uspakajającym.

     Pociepek skinął głową i przysunął sobie krzesło. Popatrzył najpierw w stronę kobiety, mimo woli przesuwając wzrokiem po jej obfitym biuście.

     - Proszę zacząć od początku – polecił. – Zwięźle, jeśli można.

     - No więc… - zaczęła drżącym głosem – ja w zasadzie nie widziałam, jak to się stało. Stałam przy innym biurku i pomagałam koledze wypełnić tabelkę… Wie pan, takie tam dane o jakości dostaw.

     - Rozumiem – skwitował Pociepek. – I co się wtedy stało.

     - Nagle za plecami usłyszałam niewyraźny jęk. Cichy. Taki, wie pan… Normalny. I najpierw nie zwróciłam na to uwagi. Dopiero po chwili rozległ się rumor i huk. I odwróciłam się… I on już tam leżał… Cały… Cały zalany… O mój Boże!

     Kobieta ukryła twarz w dłoniach, a jej ramionami wstrząsnął nerwowy szloch.  Ratowniczka chwyciła ją uspokajająco za rękę, posyłając inspektorowi znaczące spojrzenie. Jasnym było, że już niczego więcej się z niej nie wyciągnie.

     - A pan? – zwrócił się do mężczyzny.

     - W zasadzie, mogę tylko potwierdzić – odparł niepewnym głosem. – Spojrzałem dopiero wtedy, gdy usłyszałem huk. I on… On już leżał… A wokół niego rozlewała się taka straszna, czerwona kałuża… Wyglądało to upiornie…

     Wzdrygnął się i zbladł jeszcze bardziej.

     - Dziękuję państwu – odrzekł, wstając. – Haraś, chodźmy na miejsce zdarzenia.

     Ruszyli szerokim korytarzem.

     - Strata czasu z tymi świadkami – mruknął Haraś. – Spisaliśmy zeznania, ale niczego nie wnoszą.

     Szklane drzwi były otwarte i zablokowane w tym położeniu. Pociepek ujrzał duże pomieszczenie, z mnóstwem biurek i komputerów.

     - Prawdziwy lotniskowiec – mruknął i skierował się do grupki osób, zgromadzonych wokół lekarza i ratownika, klęczących przy leżącym na podłodze mężczyźnie.

     - Dobra nowina – odetchnął lekarz. – Ofiara odzyskuje przytomność!

     Pociepek przyjrzał się ofierze. Był to niemłody już człowiek i inspektor byłby przysiągł, że nazwanie go ofiarą jest niezwykle trafne. Wyglądał jak przedostatnia ofiara. Ostatnie miejsce zarezerwował dla swego syna, uzależnionego od komórki. Był blady i nieprzytomnie kręcił głową. Ciemnoczerwona plama na jego koszuli wyglądała strasznie. Podłoga wokół niego również.

     - Nazywa się Nitager i jest tu konstruktorem – poinformował Haraś.

     Pociepek skinął głową.

     - Halo, może pan mówić? – spytał.

     Na pół leżący mężczyzna spojrzał na niego nieprzytomnym wzrokiem.

     - Jak się pan nazywa? – spytał Pociepek.

     - Nitager – wyszeptał tamten, zbielałymi wargami.

     - Wie pan co się stało?

     Ku jego zdumieniu, tamten potwierdził skinieniem głowy.

     - A może mi pan powiedzieć?

     Tamten przymknął oczy, ale tylko na chwilę.

     - Właśnie siadałem przy biurku. Tutaj… Ale nie trafiłem w fotel… Wie pan, fotele na kółkach… Odjechał… I wtedy…

     Jego twarz przeszył grymas nieopisanego bólu.

     - I wtedy ta herbata wylała się na mnie.

     Pociepek zagryzł wargę. Cóż, zostając policjantem trudno jest liczyć na to, że nie będzie się świadkiem dramatycznych wydarzeń.

     - A była taka dobra, malinowa… - szepnął poszkodowany resztką sił.

     - Zawołaj Paskudzkiego – polecił Harasiowi. – Chcę, żeby zbadano każdy szczegół. Jeśli to była herbata malinowa, chcę wiedzieć, skąd pochodziły maliny. Niech mi zbada strukturę podłogi. Fotel oddać do laboratorium. Zbierz odciski palców od wszystkich obecnych, od tych rybek w akwarium również.

     - To jeszcze nie wszystko – lekarz odciągnął go na bok. – Tylko proszę o dyskrecję, ofiara jeszcze nie wie. To mogłoby być dla niego szokiem.

     - Słucham – inspektor ze wszystkich sił starał się, by jego wzrok wyglądał twardo i zdecydowanie, ale coraz większy miał z tym problem.

     - Chodzi o to, że upadając, potrącił pojemnik z materiałami biurowymi.

     - I?

     Lekarz zniżył głos jeszcze bardziej.

     - I ołówek spadł mu prosto na nogę…

     Pociepek poczuł, że wilgotnieje mu czoło. Otarł je dłonią.

     - Błagam, niech mi pan powie, że tępą stroną.

     Lekarz zagryzł wargę.

     - Niestety… - potrząsnął głową.

     Pociepek wziął głęboki oddech. Pot znów wystąpił mu na czoło.

     - To będzie długi dzień… - szepnął.

29 komentarzy:

  1. Nitagerze. Przy odrobinie "szczęścia" masz jak w banku 488 [słownie - czterysta osiemdziesiąt osiem] pozwów o naruszenie dóbr osobistych Harasiów [241] i Paskudzkich [238] lub Paskuckich [9]. Jak Pociepkowie [nominativ - Pociepka] i Pociepnikowie [w sumie 371] znajdą adwokata na dorobku, masz duże szanse na zdobycie sławy pozaliterackiej. Jak panowie Kali i Babka...
    A wystarczyło zacząć: - Wszelkie podobieństwo nazwisk i imion... Znasz ciąg dalszy...
    Kryminal-Nobla życzę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak wyjaśnić pani Pocipce [9 bogin] i panu Pocipce [6 maczo], że to i nie z ich szlachetnych w niecnych celach się korzysta mian? Nie lepiej użyć nazwisk pań i panów Posłów i Senatorów? Wyjaśni się, że to w ramach przedwyborczej kampanii i po krzyku.

      Usuń
    2. Pociepki i Harasie nie czytają tego bloga ;)

      Usuń
    3. Pewność siebie zgubila kilku znanych Europie i światu.

      Usuń
  2. skoro nie upadł bezpośrednio na podłogę, to chyba nie powinno być z nim tak źle, ale nie zaszkodzi zrobić tomografię i rezonans... temu ołówku znaczy...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NA razie został zamknięty w plastikowym woreczku na dowody i trafił do policyjnego archiwum.

      Usuń
    2. i spędzi resztę życia na wózku, bo przenoszone złamanie grafitu tak się przeważnie kończy...
      nie pytam, czy był partyjny, bo PiS swoich ołówków i długopisów traktuje przedmiotowo, jak mięso armatnie...

      Usuń
  3. Popłakałam sie ze śmiechu. :)))) Od razu przy Pociepku, a potem tylko bardziej. Odciski palców u rybek w akwarium juz mnie powaliły. :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co niby w tym śmiesznego??? Co??? Wiosną tego roku ZUS - matka nasza, zażądał od osoby pozbawionej obu rąk [wniosek o dofinasowanie zakupu wyspecjalizowanych elektrotechnicznie protez] podpisu w-ł-a-s-n-o-r-ę-c-z-n-e-g-o!!! Nie było takowego - odmówił!
      Prawo i Sprawiedliwość jest/ są jedno/jedne dla wszystkich! Ryba nie ryba!!!

      Usuń
    2. Były najbardziej podejrzane. Nic nie robią, nawet się nie rozmnażają - to z czego żyją?

      Usuń
  4. Mistrzu- gratuluję.Udało Ci się zmusić mnie do uśmiechu. A te rybki to były jakieś palcowate? Pewnie jakiś przychówek par jednopłciowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzonopłetwe. Mam nadzieję, że są gdzieś takie małe, żeby dały się hodować w akwarium.

      Usuń
  5. Wrócił dawny Nitager- Mistrz słowa pisanego w wersji komediowej😀
    Historia kryminalna od początku do końca trzymała w napięciu
    Apropos napięcia, dlaczego nie było agrafki, spinacza, czy dziurkacza, w tym pełnym tajemniczości odpowiadaniu?
    Pisz dalej, bo my wierni czytamy i czekany 🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agrafek się u nas nie używa, spinacze rzadko, dziurkacze czasami, ale coraz rzadziej. Mało pracujemy na papierowych dokumentach.

      Usuń
  6. Jestem bardzo ciekawa co wykaze analiza tej "malinowej" herbaty, bo cos mi sie zdaje ze ona byla przyczyna tego powaznego wypadku. :)
    Fajno Ci wyszlo, Nitagerze, spodziewam sie ciagu dalszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyczyną był ten wkurzający fotel na kółkach, który wiecznie mi odjeżdża. Któregoś dnia naprawdę gruchnę jak długi na posadzkę.

      Usuń
  7. Super! Mam nadzieję, że to pierwszy odcinek kryminalnych przygód Inspektora Pociepka. A jak zbierze się już niezły tomik, to pomyśli się o szacie graficznej... ;-) i kilko ilustracji z miejsc zbrodni 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przewiduję kontynuacji - przynajmniej nie od razu.

      Usuń
  8. Podoba mi się wszystko prócz ostatniego komentarza - tego tuż nade mną, o nieprzewidywaniu kontynuacji. Udaję, że widzę tylko treść po myślniku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak zabić udany film? Dokręcić dalszą część.
      ;)))

      Usuń
  9. Wypadek w miejscu pracy z takim finałem? Niech się strzegą pracodawcy.
    O matko... sierżant Fafik... ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, sierżant, ale Haraś już przygotowuje mu papiery na aspiranta.

      Usuń
  10. Cześć, wpadłam do Ciebie od IW, bo spodobał mi się komentarz na temat szczęścia. Kryminały lubię oglądać w tv, chociaż kilka też przeczytałam. twój utwór można nazwać "komedią kryminalną" i gdybym lubiła ten rodzaj twórczości, to uznałabym go za bardzo dobry. Ponieważ jednak łączenie elementów wesołych, których dużo w komedii z elementami kryminału, gdzie śmierć, zabójstwo, a więc mało śmieszne rzeczy, mi nie pasuje, to nie potrafię obiektywnie ocenić "dzieła". Jestem jednak pewna, że w pamięci żony, dzieci i wnuków i tak zapiszesz się złotymi zgłoskami, nawet wtedy gdy nie zdobędziesz ani Nagrody Nobla ani Nagrody Literackiej Nike. Jesteś bowiem tylko Ich, jedyny, niepowtarzalny. Pozdrawiam i obiecuję wpadać, by przekonywać się, że przeżywasz przygody w codziennym życiu. Ukłony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm. Jak zapewne zauważyłaś, tutaj nie ma zabójstwa, ani innych dramatycznych elementów, a całe opowiadanie jest komedią. Skoro powstają nawet komedie o wojnie...

      Usuń
    2. To prawda, że takie filmy powstają, ale mnie nie podobało się "Halo, Halo" czy "M.A.S.H. ". Uważam, że z pewnych rzeczy nie należy kpić. Ukłony

      Usuń
  11. Z tym ołówkiem to i tak miał szczęście.
    Zawsze mógł upaść przyrodzeniem na ksero i wtedy świat mógłby zaniemówic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie niemożliwe.
      1. Ksero zawsze stoi z dala od biurek. Przynajmniej w mojej firmie.
      2. Musiałby przy okazji rozedrzeć sobie gacie, a to już byłoby naprawdę trudne, zważywszy, że ze względów bezpieczeństwa nawet temperówki nie wolno nam trzymać na wierzchu, nie mówiąc już o jakichkolwiek ostrych przedmiotach (a że mimo to trzymamy tam kupę złomu, to inna sprawa).
      3. Ksero musiałoby się samo uruchomić. To byłby cud! Trudno je uruchomić nawet normalne.
      4. Nie mamy normalnego ksero, tylko skaner. Trzeba najpierw wprowadzić do niego wszystkie adresy, pod które skan ma zostać wysłany - inaczej się nie uruchomi. A interfejs jest tak skomplikowanym, że tracę na tej operacji zwykle jakieś pół godziny i nie zawsze mi się udaje.
      5. Ofiara przewróciła się do tyłu, więc co najwyżej skaner skopiowałby jego tłustą niewymowną.

      Usuń
  12. a jak mnie w pracy fotel odjechał, to nikt brygady kryminalnej nie wezwał ani nawet pomocy doraźnej nie udzielił, sama musiałam się z podłogi pozbierać i ustalić, że wszystkiemu winne były delicje (opisane na blogu zresztą).... :D :D :D
    ołówki potrafią być wredne... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to już Twój błąd. Kto Ci broni trochę pofantazjować na ten temat? Mogłabyś ściągnąć do biura pół generalicji i jedną czwartą sił NATO, gdybyś tylko zechciała. A nawet armię kosmitów.

      Usuń