Żyję.
Początkowo miała to być cała treść notki, ale stwierdziłem, że byłoby to niegrzeczne. Sugerowałoby, że moje życie znalazło się w niebezpieczeństwie, a to nieprawda. Moja przedłużająca się nieobecność nie ma właściwie żadnej przyczyny. To raczej proces odwrotny - brak przyczyny na obecność. Po prostu, jakoś nie mam o czym pisać.
Najpierw nie robiłem z tego afery. Zdarza się, że wena odejdzie. Problem w tym, że blog jest jak nałóg - gdy się go odstawi, po pewnym czasie przestaje człowieka do niego ciągnąć. Człowiek nauczy się żyć bez bloga, lub znajdzie sobie jakąś inną rozrywkę.
Powodem jest też zmiana pracy. Jak już pisałem, teraz cały swój czas zawodowy spędzam przed komputerem. Dlatego po pracy trudno jest mi się do tego zmusić. Jestem nim zwyczajnie zmęczony.
Tylko za Wami trochę było mi tęskno. I to dlatego wciąż tu jestem.
Jeśli kogoś niepokoiła moja nieobecność - niech się nie przejmuje, Jestem i na razie będę. Ale muszę znaleźć sobie jakiś temat, a z tym już gorzej. wydaje mi się, że napisałem już wszystko, co tylko miałem do powiedzenia. Polityka mnie męczy, a nawet denerwuje. Sprawy obyczajowe przerażają - i to z obu stron. Plotki - nie interesują. Celebryci - w ogóle nie rozumiem tego zjawiska. O czym tu pisać?
No, chyba że ktoś z Was podsunie mi jakiś temat. Wiem, znowu żulę... Ano, z wiekiem człowiek dziczeje.
Przede wszystkim odwiedzaj nas, będziemy wiedzieć, że jesteś i masz sie jakoś. A ponadto - coś gdzieś pewnie Cię zainspiruje w końcu. :)
OdpowiedzUsuńPewnie tak. Ale żeby to chciało przyjść jak piesek... Zagwizdać - i Pomysł łasi się do moich stóp
UsuńEeee tam, Nitager - a od czego Twa wyobraznia ktora juz nam dala tyle wspanialych wpisow?
OdpowiedzUsuńPamietam jak to raz cudownie napisales o - co to bylo? kaluza? Wiec sie nie wykrecaj tylko pisz, prosze.
Teraz zadałaś mi ćwieka. Kałuża? Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek pisał o jakiejkolwiek kałuży :o
UsuńKaluza - to tylko takie przypuszczalne, moglo byc cos innego. Pamietam wpis bez szczegolow, tylko takie ogolne ze byl wspanialy choc o czyms, hmmmm, nazwijmy przelotnym, zjawiskowym.
UsuńDrogi Nitagerze
OdpowiedzUsuńCieszymy się bardzo z Twojego powrotu do blogowego świata:)
Pamiętasz, od kiedy zaczęłam Cię odwiedzać, czytać Twoje posty? od szczybułek!
Tematy z życia wzięte z nutką żartobliwą, to jest to!
Takie tematy w Twoim wykonaniu najbardziej lubię:)
Czytasz dużo, oglądasz filmy- polecaj je tutaj.
Pozdrawiam tymczasem, za to bardzo serdecznie:)
Dziś przełom w moim leczenie, byłam u specjalisty!
Przełom!? I co lekarz powiedział? Koniecznie napisz!
UsuńUffff....
OdpowiedzUsuńZabrzmiało jak westchnienie bólu i zmęczenia :)
UsuńTen półpasiec tak Ci pewnie doskwiera?
Nie da się czegoś z nim zrobić, żeby to powiadomienie jakoś się uaktualniło?
znam ten "bul" i wiem, że nic na siłę, ważne, że wszystko u Ciebie ok ...
OdpowiedzUsuńPowiedzmy, do wytrzymania. W dalszym ciągu nikt nie chce sprezentować mi fregaty z załogą i miejsca w porcie na Tortudze. Ale jakoś to przeżyję.
UsuńTy, który piszesz o osiedlowym Dziadziusiu, albo polowaniu na ptaka, jak Stephen King pytasz nas, o czym pisać? Do Żabki po kilkogram mąki idź, pewnie się coś wydarzy😉
OdpowiedzUsuńŻabkę mam naprzeciwko, więc teoretycznie niewiele może się wydarzyć. Z drugiej strony, dawno temu, poranna wizyta w tym właśnie sklepie zaowocowała zdumiewająco ciepło przyjętym wpisem o szczybułkach - więc może jest coś na rzeczy.
UsuńRozumiem- gdy się cały dzień pracuje na kompie, to w domu już chce się od niego odpocząć.Najważniejsze, że nic Ci nie jest w kwestii zdrowia. A temat- sam Ci na klawiaturę któregoś dnia wpadnie.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Zwłaszcza, gdy pracuje się na szybkiej stacji graficznej, a w domu czeka leciwy klamot, na którym nawet literki pojawiają się z opóźnieniem. Ale na razie nie stać mnie na inny - są ważniejsze wydatki.
UsuńMasz rację, jak się odłoży bloga na bok, to potem ciężko wrócić, nie wiadomo co u innych blogerów słychać, czytasz komentarze i jesteś nie w temacie:) To oczywiście można nadrobić, pytanie tylko, czy my po prostu nie potrzebujemy czasem tej blogowej izolacji. Choćby na chwilę. Ja z przepracowania zrobiłam sobie blogową przerwę w 2017 roku. Tak jak Ty siedziałam po całych dniach przed komputerem w pracy, więc ani weny po powrocie do domu nie miałam, ani nawet nie chciałam mieć:)
OdpowiedzUsuńNa szczęście zmieniłam pracę i chęć do pisania wróciła.
Pozdrawiam serdecznie
Widzisz - u mnie odwrotnie: zmieniłem pracę i nie chce mi się pisać :)
UsuńSumituję się, by mi wybaczono natręctwo. Jestem tu przejazdem. Rzeknij sobie Waćpan - Nic to! Po czym pisz [albo i nie pisz]. A cokolwiek zrobisz nie będziesz [alibo będziesz] żałować.
OdpowiedzUsuńKłaniam
Żałuję raczej niepisania, niż pisania, ale coś w tym jest.
UsuńDzięki za zaproszenie, odwiedzę na pewno.
OdpowiedzUsuńŁączę się w bólu;-)
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda - dłuższa przerwa nie służy blogowaniu, ale ludzie...
A teraz idę czytać nowy wpis;-)