Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 15 maja 2019

O bohaterze

     Dźwięk telefonu przeniósł mnie ze skąpanego w słońcu Atlantyku do małego pokoju, w deszczowej i zimnej jak diabli Polsce. Ustawiony w komórce, jako dzwonek domyślny, ognisty riff Slasha ma rzeczywiście ogromną moc. Jeszcze przed chwilą żeglowałem na pokładzie „Zephyra”, w towarzystwie kapitana Martena u wybrzeży szesnastowiecznej Hiszpanii i polowałem razem z nim na hiszpańskie galeony, a tu w jednej chwili wróciłem na swoją kanapę. Zamiast pieniędzy topionych w stworzenie nowego portu lotniczego, rząd powinien zainwestować w kilku gitarzystów. Transportują ludzi szybciej, wygodniej, taniej i jeszcze do tego potrafią przemieszczać ich w czasie.
     
     Odłożyłem książkę i sięgnąłem po telefon. Na wyświetlaczu pojawił mi się numer szwagra. Rzecz niepokojąca, bo on dzwoni do mnie tylko wtedy, gdy potrzebuje technicznej rady, albo pomocy. Czyżby jakieś gniazdko mu strzeliło, albo kran się popsuł? Przyznam, że w taką pogodę nie chciało mi się nigdzie wychodzić. Ale okazało się że nie.
     
     - Bo znalazłem ptaka na bruku – zaczął. – I wydaje mi się, że to jerzyk.
     
     Na słowo „jerzyk” nadstawiłem uszu. No dobra, jedno ucho. Drugie przeciwnie – zatkałem, żeby lepiej słyszeć.
     
     - Mówiłeś kiedyś, że on jak spadnie na ziemię, to ma kłopoty z wystartowaniem.
     
     Potwierdziłem.
     
     - No to on tu leży i nie może odlecieć – dokończył. – No, chyba jerzyk! Ma takie długie, wąskie skrzydła.  Co ja mam teraz zrobić?
     
     Zaskoczył mnie tym pytaniem.
     
     - Możliwe, że o coś zahaczył i spadł – mruknąłem na tyle głośno, żeby mnie usłyszał. – Najlepiej to go złapać w ręce i podrzucić w górę. Jeśli jest zdrowy, to odleci.
     
     - A nie dziobnie mnie?
     
     Parsknąłem śmiechem. Czym? On ma malutki dziobek! Tylko paszczę ma wielką, do łapania owadów. Zapewniłem go, że nic mu się nie stanie.
     
     - A to na pewno jerzyk? – wyraził wątpliwość.
     
     Pokręciłem głową. A skąd mam to niby wiedzieć? To on na niego patrzy, nie ja.
     
     - Wiesz co, poczekaj, zrobię zdjęcie.
     
     Rozłączył się, ale już po chwili przyszedł od niego MMS. Technika to jednak świetna rzecz!
     
     Po kilkukrotnych, bezowocnych próbach jego otwarcia, konsultacji z najmłodszym członkiem rodziny w sprawie procedury otwierania wiadomości MMS (już wiem – przed otwarciem trzeba przesunąć palcem, żeby pokazały się takie dwie strzałki i dotknąć ich, żeby się podświetliły), moim oczom pokazał się zamieszczony poniżej portret.
     
     - Cześć, stary – uśmiechnąłem się do niego. – Miło cię znów zobaczyć.
     
     Oddzwoniłem do szwagra.
     
     - Tak, to jest jerzyk. Posłuchaj, ja nie wiem, dlaczego on spadł. Jeśli ma złamane skrzydło, albo coś w tym rodzaju, to mu nie pomożesz. Ale możesz spróbować podrzucić do w górę. Jeśli odleci, to znaczy że miał tylko nieplanowane lądowanie. Trzeba spróbować, bo on tylko w powietrzu może przeżyć. Możesz podrzucić go tak, żeby w razie czego złapać?
     
     - Spróbuję – odrzekł.  – Rzucę go nad trawnikiem, na wszelki wypadek. Mam nadzieję, że go złapię.
     
     - Jakby co, pomoże sobie skrzydłami przy lądowaniu – zapewniłem. – Poza tym, to bardzo lekkie stworzenie, wiec i uderzenie nie będzie mocne. Nic nie powinno się stać.
     
     - Dobra, przystępuję do akcji ratunkowej…
     
     Rozłączył się. Nie na długo. Po mniej więcej minucie zadzwonił znów.
     
     - Zostałem bohaterem! – oznajmił radosnym głosem. – Poleciał między drzewa, a potem to już go straciłem z oczu. Uratowałem jerzyka!
     
     Pogratulowałem mu z całego serca. Na chwilę zrobiło mi się weselej. Jerzyki przyleciały! Zaczyna się lato!
     
     A potem spojrzałem w okno i mina mi zrzedła. Zimno, wieje i mży. Ludzie chodzą w tych samych kurtkach, co zimą. Co niektórzy tylko zdjęli rękawiczki. Po co one przyleciały? Niech czym prędzej odlatują, bo pozdychają tutaj z głodu! 


Jak można nie kochać takiego stworzenia?

16 komentarzy:

  1. Nitagerze drogi!
    Wiem, jak bardzo lubisz jerzyki, nie umrą, bo idzie ciepło, tego się trzymajmy!
    Życzę ogromu słoneczka, pogody ducha, a nade wszystko zdrówka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Przyznam, że od kiedy jerzyki krzyczą, przelatując mi przy balkonie, czuję się o wiele lepiej. Taki drobiazg, a jaka ma magiczną moc!

      Usuń
  2. empatycznie łączę się z Tobą w radości, bo mam identycznego pie***lca, tylko że na punkcie kotów, a jednocześnie wyrażam niekłamane zadowolenie, że żaden mój faworyt nie zdążył upolować Twojego faworyta, bohatera tego posta...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne. A ja po raz kolejny zostałam "sikorkową babcią". Dwa dni obserwowałam harmider na moim dachu i wokół budki. "Udokumentowałam" odfrunięcie czterech maluchów. Mam nadzieję, że poradzą sobie w dalszym życiu :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sikorki to miłe ptaszki i też cieszą. Ale jednak są z nami cały rok - a jerzyki tylko latem.

      Usuń
  4. U mnie ich jeszcze nie ma, za to jest aż +10 i 90% wilgotności + wiatr.Chwilami ta wilgotność zamienia się w regularną ulewę. Miejscowe ptaszydła jak kosy, wróble i sikorki nadal są dokarmiane bo much to tu raczej nie widać, komarów też nie. Nawet zastanawiałam się w ub. roku czym się tu jerzyki pasą.Zresztą widywałam je sporadycznie. Może są w innych częściach Berlina, to jednak spore miasto.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jerzyki preferują wysoką zabudowę, która jest dla nich namiastką stromych skał. Najczęściej gniazdują w blokowiskach. To dlatego, że jerzyk ma skrzydła przystosowane do szybkiego lotu i jeśli porusza się za wolno, jego skrzydła nie wytworzą wystarczającej siły nośnej. Staruje więc w ten sposób, że po prostu rzuca się w przepaść, nabiera prędkości i odlatuje.

      Usuń
  5. Nitager - jak sie ma ptasia fobie to mozna kochac jedynie z daleka. Tak mam i o ile pamietam Twa malzonka tez.
    Majac ogrod widze niejedna ptasia sytuacje ale moja pomoc polega na tym ze wolam lokatora by cos zrobil.
    Odkad mam i karmie chipmunki to ptakow u mnie wiecej bo przylatuja do bezplatnej restauracji krasc ziarno , pic wode a nawet, o zgrozo, kapac sie w niej. Pozniej chipmunki musza taka wode pic.
    Pieknie postapil szwagier, ladnie ze chcial pomoc i udalo mu sie i wyraznie widac ze sam ze siebie byl zadowolony.
    Nie wiedzialam ze jerzyki potrzebuja pomoc do startu ze ziemi.
    Ktory riff Slasha masz zakodowany? Z Paradaise City?
    Trzymaj sie ciepla jesli je znajdziesz czego zycze. Albo przyjezdzaj do mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Paradise City" ma mój syn. Żeby się nam nie myliły, ja mam "Sweet child o'mine" ;)
      A propos fobii - miałem właśnie opisać kolejną ptasią przygodę, ale los zabrał nam mistrza, więc musiałem mu napisać to epitafium - znaczy następny post.

      Usuń
  6. Brawa dla szwagra!!!!!
    I dla Ciebie!!!!!
    Jeden jerzyk więcej na świecie! :))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej o jednego jerzyka nie mniej - czy jakoś tak...

      Usuń
  7. Lubię Twojego kolegę ;-)
    Nie wiedziałam, że jerzyki mogą przeżyć tylko w locie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz na myśli jerzyka? Czy prywatnego, rodzonego szwagra, na własnej krwi wyhodowanego?

      Usuń
  8. Twój instruktaż o ratowaniu jerzyka czyni więcej dla ratowania przyrody niż setki tysięcy ekologów przykuwających się do drzew, pni lub dużych kamieni. Teraz będę wiedział co robić.
    O ile uda mi się odnaleźć jerzyka przed kotem sąsiadów. Wyżarł mi już prawie wszystkie jaszczurki mieszkające w skalniaku nad oczkiem wodnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaganiec dla kota! Można zrobić z drutu od szampana.

      Usuń