Chcę znowu poczuć, jak mnie klawiatura ponosi i prowadzi, nie wiadomo dokąd. Chcę znów zostać zaskoczony własną notką: miało być o tym, a wyszło o czymś zupełnie innym. Miała być krótka, a wyszło niemal pełnowymiarowe opowiadanie. Miała poruszyć ważny temat, o którym w czasie pisania zupełnie zapomniałem i nawet go nie tknąłem.
I nic.
Wena nie chce przyjść, nie mam żadnego pomysłu, nie wiem, o czym mógłbym napisać.
Czy ja się skończyłem?
Cóż, nie jestem Johnem Grishamem, który potrafił napisać fascynującą opowieść o przekładaniu papierów z lewej półki na prawą. No bo ile można pisać o tej wiśniówce, o której w przeszłości stworzyłem już chyba naście notek A propos - wczoraj rozlałem do butelek. Nawet nie wiem, jaka wyszła, bo ostatnimi czasy prowadzę przykładne życie w absolutnej trzeźwości.
Wczoraj zagłębiłem się w blogowych wspomnieniach. Uśmiechałem się do własnych myśli, gdy przypomniałem sobie naszą dawną blogową rodzinę. A potem pokulała mi się łza, gdy dotarło do mnie, ilu już nie mas pośród nas.
W tym roku przegapiłem rocznicę śmierci Pragmatyka. Zapomniałem o niej zupełnie.
Potem odeszła od nas Brydzia. Nasza rodzina już wtedy była podzielona, ale jej śmierć podzieliła nas ostatecznie i nieodwracalnie.
Z Trockim umawiałem się na spotkanie w Toruniu. Rozminęliśmy się. Niedługo potem okazało się, że już nigdy się nie spotkamy.
Sześć lat temu, mniej więcej o tej porze, z życiem pożegnała się Maria-Dora. Nawet nie znam daty jej śmierci, a byłem bodaj jedynym, którego dopuściła do jako-takiej bliskości, przekraczając nieco zasady, które sama sobie narzuciła.
Azrael i Anafiga* nie należeli do grona bliskich znajomych. Nasze kontakty były sporadyczne - ale przecież gdy ich zabrakło, we mnie też coś umarło.
Renia odeszła zupełnie niedawno. Aż boję się ją wspominać, żeby co niektórym z Was nie pokulały się łzy.
A co z tymi, o których nie wiem nic? Nie mam pojęcia, dlaczego zniknęli? Gdzie Szecherezada? Gdzie Aida? Co się stało ze Skovronem, z Nutką, z Walpurgiem, z Kroniką, Zulą, Kawą-z-chili? I z kilkoma innymi osobami, które zapewne nie życzyłyby sobie, abym je tu wymieniał. Po lewej stronie wciąż tkwią linki do tych, których poznałem później, a którzy nagle zamilkli i nie wiem co się z nimi dzieje. A człowiekowi głupie myśli do głowy przychodzą...
Ale żeby nie kończyć smutnym akcentem - niedawno wróciła jedna osoba. Oby na dobre! Kto? Ona wie, prawda?
_______________
*W pierwotnej wersji mój nadający się już tylko na przemiał umysł umieścił tutaj Anabell. Niniejszym wyrażam głębokie ubolewanie z powodu tego przejęzyczenia i proszę o wybaczenie.
Ale podobno taka pomyłka wróży długie życie.
No to w takim razie mnie uśmierciłeś- i za co, Nit, za co? Co Ci złego zrobiłam? Wprawdzie jestem jeszcze potłuczona i ledwie się wlokę po mieszkaniu, ale słowo daję, że nadal oddycham, widzę, słyszę i nawet ze dwa razy dziennie coś jem i piję. I komentuję u Ciebie. I nadal mam dwa blogi, chociaż ten drugi to mój blog "grafomański" z literaturą nie piękną, bo z życia wziętą. No i zawsze wyczekuję wieści ze Skyrim.
OdpowiedzUsuńNo nic innego mi nie zostaje tylko się pochlastać;)
Miłego;)
Niewybaczalny błąd z mojej strony. Miałem na myśli Anafigę, ale dostałem zaćmienia umysłu. Nie wiem, jak Cię przepraszać. Natychmiast poprawiam.
UsuńNitager, masz zdecydowana racje z taka pomylka, znam taka historie z zycia i ta osoba zyje dlugo i jest w bardzo dobrym zdrowiu.
UsuńWciąż boję się, co Anabell o tym myśli.
UsuńNitagerze przeczytaj uważnie jeszcze raz trzecie zdanie od końca ;-)
UsuńPisz, nawet jak nie masz nic do napisania. Uczucie jakie dają klekoczące klawisze jest nie do przecenienia. :)
OdpowiedzUsuńCzłowiek czuje się, jakby grał koncert Rachmaninova ;)
UsuńNo rzeczywiście nie wyszła Ci notka;-)
OdpowiedzUsuńOraz obiecuję, że postaram się zostać;-)
Swoją drogą, też bym się chętnie dowiedziała, co się dzieje z niektórymi, mogliby się chociaż pokazać na chwilę. Wiem, że stare nie wróci, ale może tak stworzyć nowe?...
(Próbuję zamieścić trzeci raz, bo nie wiem, czy coś nie wchodzi, czy zatwierdzasz. Pokasuj w razie czego.)
Nie wyszła - bo niechcący uśmierciłem Anabell.
UsuńMożna stworzyć nowe, zawsze można, ale człowiek tęskni do tamtych ludzi. Przynajmniej niektórych.
To prawda.
UsuńJa nie wiem czy pamiętacie Ami? Nie prowadzi już bloga, ale czasem do mnie zagląda. To miłe.
UsuńA inna dawna blogerka, która zmieniała bloga kilka razy.....nie wiem czy mogę podać jego nazwę, więc tak opisowo tylko napiszę, ale się domyślicie. Miewała trolli mnóstwo ale nie dawała się ujarzmić:-) No więc byłam z nią kilka razy na kawie. Fajnie sobie powspominałyśmy dawne blogowe czasy.
Pogrzebales w czyms o czym czesto mysle i wspominam - dawnym blogowisku, dawnych blogowiczach. Nie ma watpliwosci ze WTEDY dawaly inna atmosfere, tematyke, gorace i ciekawe dyskusje. Przypomniales mi kilka nickow - i przykro pomyslec ile wartosciowych osob odeszlo.
OdpowiedzUsuńMoglabym dorzucic kilka z mojej "szuflady" - Mironq, Pisacje, Erinti - ci zyja i maja sie dobrze ale blogownia duzo stracila gdy przestali pisac.
Twoj talent wcale nie zardzewial Nitager - nawet piszac ze nie masz o czym pisac wyszlo ciekawie, wspominkowo i z kunsztem.
Znam również te nicki, które właśnie wymieniłaś. Też się czasem odwiedzaliśmy.
UsuńMyślę, że wtedy było jak było, bo wszyscy - prawie - blogowaliśmy na Onecie. Jeden portal, jedna platforma, łatwe przenikanie się blogów. A inna sprawa, że zebrała się wtedy grupka ludzi, którzy poczuli między sobą jakieś fluidy i powstała namiastka rodziny.
Kilkanaście lat temu blogi objawiły się jako ekscytujące medium. Utworzyła się społeczność blogowa, potem się podzieliła, ujawniły się osobowości socjopatyczne. Pamiętam niekończące się dyskusje, setki komentarzy, przejmowanie się tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńObecnie dominują inne formy np. YouTube. W tradycyjnych środowiskach blogowych pozostali ostatni Mohikanie, wspominający umarłych. Może to tragiczne, ale moim zdaniem pełne godności i swój sposób piękne.
A może ludzie po prostu nie lubią teraz czytać? Ani pisać... Wolą oglądać. Dlatego rzadko wchodzę na przykład na Onet - tam już nie ma nic do czytania. Same filmiki, poprzedzone durnymi reklamami. Nie na moje nerwy.
Usuńto faktycznie jest na swój sposób piękne... blogerzy postępowi przerzucili się na fejsa, czy innego tłita, a konserwatywni dalej robią swoje i mają gdzieś te nowe wynalazki...
Usuńprzyznam, że mnie czasem korci ten twit, bo zdarza się pojawić w umyśle jakiejś światłej, arcymądrej, aczkolwiek lapidarnej myśli, a nie ma sensu tworzyć nowego posta na blogu, by tą myśl puścić w eter... ale nie ma też sensu przywiązywać się do tej myśli, niech sobie znika, toć pojawi się następna, jeszcze światlejsza i mądrzejsza od mądrzeja... tedy korcenie pozostaje korceniem i na korceniu się kończy...
p.jzns :)...
Niektórzy zamilkli, bo odeszli (dosłownie), inni - bo traktowali blog jak hobby i zrezygnowali z niego tak o, kiedy im się znudziło. A wystarczyłoby napisać choćby jedno zdanie pożegnania...
OdpowiedzUsuńI to mnie właśnie niepokoi - że się nie odezwali i nie wiadomo, co się z nimi stało.
UsuńChciałam napisać ,że ubawiłam się pana wspominkami ludzi ...ludzi ?... Znajomy o którym nie wiemy czy żyje czy już nie ? Czy to nie jest jakieś chore? Ludzkość ucieka od ludzi i szuka substytutów...chyba otworzę klinikę leczenia z hipokryzji bo na tym z pewnością nieźle zarobię.
OdpowiedzUsuńJedno nie wyklucza drugiego. Są znajomi z reala i są znajomi z sieci. To też jest forma znajomości. A gdy ktoś znika bez zapowiedzenia, bez pożegnania, to skąd mogę wiedzieć, czy żyje? Może zginął w wypadku, albo umarł nagle na zawał? I to mnie właśnie najbardziej niepokoi.
UsuńMożna z tego zrobić zgadywankę bo przecież czy żyją czy nie , jest bez znaczenia chyba że potrafimy być hipokrytami.
OdpowiedzUsuńDlaczego bez znaczenia? Bo jeśli nie żyje, to nic mi nie ubędzie? Możesz mnie nazwać hipokrytą, jeśli pasuje Ci to do Twojej układanki - to akurat JEST dla mnie bez znaczenia - ale nie jest mi wszystko jedno, czy ktoś, z kim odbyłem wiele rozmów w necie żyje, czy nie.
Usuńco ma do tego słowo "hipokryzja"?... czy to takie trudne pojąć, że ktoś się niepokoi o kogoś, kogo poznał, nawet fragmentarycznie, jakoś tam nawet polubił, a tu nagle ta osoba zniknęła z pola widzenia?... można co najwyżej zarzucać zbytnie paranoizowanie, ale nazywanie tego "hipokryzją" świadczy o nieznajomości znaczenia tego słowa...
UsuńNie wiem, czy to pocieszające Nitagerze, ale też miewam takie bezwenne dni i noce. Ja nie znikam, tylko zmieniam adresy i nie zamierzam póki co opuszczać ani naszej rodziny blogowej, ani tego łez padołu.
OdpowiedzUsuńZa próbę skrócenia życia Annabell tylko Ci pogrożę palcem, bo tego to bym NIKOMU nie darowała :), ale wiem, że już sobie wyjaśniliście, więc przyjmę to jako anekdotkę.
Aż na koniec westchnę sobie filozoficznie, życie się zmienia, nawet my się zmieniamy, choć sami z bliska tego nie widzimy. Nie widzimy może zmarszczek, bo okulary trzeba w tym celu na nos zakładać. Ale dostrzegamy powoli nasze zmiany w podejściu do pisania. Oddajemy się innym przyjemnościom. Zmienia nam się perspektywa. A czasem po prostu inne sprawy są dla nas bardziej zajmujące. Na jakiś czas. Na chwilę.
A wiesz, że wiśnióweczki Twojej to ja bym się kiedyś napiła? :)
Może tak wpadłbyś na kolejne święto żaglowców do Bremerhaven z malutką butelką pod pachą?
pozdrowienia!
Ale to naprawdę nie przeze mnie Anabel znalazła się w szpitalu!
UsuńZ Twoim blogiem mam sporo kłopotu, bo często zmieniasz adres. Zaczynam się już gubić. Próbowałem uaktualnić link po lewej, ale się nie daje, nie wiem dlaczego. W panelu zmienię - a na blogu wciąż jest stary.
Do Bremerhaven się nie wybieram. Za daleko. Podróż nie na moją kieszeń. Chciałbym zobaczyć, nie powiem, ale widocznie motywację mam za słabą.
patrzę tak sobie na swoje początki i widzę, jak zmienia się otoczenie blogo-znajomych... nie ma ani tych, do których zaglądałem, ani tych, którzy zaglądali do mnie... "nie ma" w różnym sensie tego określenia, ale każde "nie ma" to jest jakieś "nie ma", więc nie ma co tworzyć zagadnienia jakie to "nie ma" jest w tym, czy innym przypadku...
OdpowiedzUsuńniemniej jednak u mnie nie jest aż tak tragicznie... do tej pory mam fajne relacje z dwoma Paniami, które poznałem na samym początku i choć obie blogosferą już się nie zajmują w żaden sposób, to relacje pozostały...
trochę mi się śmiać chce, gdy używasz frazy "blogowa rodzina"... też tak to kiedyś postrzegałem na początku, a potem do "rodziny" zaczęły włazić różne dziwne stworki i iluzja "rodziny" prysła... co prawda obecnie sytuacja już jest pod kontrolą, stworków nie ma sensu wspominać, ale ze słowem "rodzina" to już nie jestem taki hej do przodu...
i tak to jest...
a świat nigdy nie jest taki dziś, jaki był wczoraj, a jutro będzie jeszcze inniejszy...
p.jzns :)...
Był czas, gdy naprawdę czułem się jak w rodzinie. Trwało to krótko, mniej niż rok, ale to chyba wtedy czerpałem największą radość ze swej pisaniny.
Usuńczasem mi się wydaje, że w tamtych czasach wychodziły mi najfajniejsze teksty na blogu... takie spontaniczne, świeże, czasem wręcz przaśne, nieskażone nadmiarem myślenia o sprawach warsztatowych...
UsuńNitager - jako ze jestes blisko z Anabell to przesylam Ci link do blogu ktory przekazuje wiadomosci od niej i do niej - okazalo sie ze jest w szpitalu z tymi swoimi bolami i bez mozliwosci blogowania.
OdpowiedzUsuńhttp://basia-kolorowyblog.blogspot.com/2019/02/wiadomosc-od-anabell-tak-po-znajomosci.html
Dzięki, już skorzystałem :)
UsuńTo prawda, wiele z tych osób znałam, do innych zaglądałam tylko czasem, ale gdzieś w tym blogowym świecie się mijaliśmy. Smutne.
OdpowiedzUsuńNajgorsze, że po którymś tam razie człowiek zaczyna łatwo się z tym godzić.
UsuńNitagerze drogi!
OdpowiedzUsuńJestem, wróciłam.
Ludzie odchodzą, taka kolej rzeczy i realu ( w styczniu pożegnałam 2 osoby z rodziny) i w świecie blogowym.
Zostają wspomnienia, pamięć w sercu.
Pozdrawiam milutko:)
Tak, wiem, czytałem o tym u Ciebie. Miło, że już jesteś :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA co ja tam napisałam, że usunąłeś?
UsuńTo nie ja - to Ty usunęłaś. Gdybym ja to zrobił, byłoby napisane, że komentarz został usunięty przez moderatora, czy jakoś tak. Autor - to w tym przypadku autor komentarza.
Usuńmam to samo, chciałabym wrócić, ale ..... palce wiszą nad klawiaturą i nie wiem, od którego klawisza zacząć....
OdpowiedzUsuńale może trzeba pójść na żywioł?
pozdrawiam :D
Ale jeśli tym żywiołem jest kompletna flauta?
UsuńWeź że popraw to słowo w trzecim zdaniu od końca!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo teraz to nie wiem, czy jest sens, jak już wszyscy to zauważyli. Coś mam z nią pecha. Dzięki za zwrócenie uwagi.
Usuń