Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


piątek, 9 listopada 2018

Za to (między innymi) lubię Wielkopolskę

    Jak dobrze, że mieszkam tu, gdzie mieszkam. Przynajmniej omijają mnie wszystkie awantury o Święto Niepodległości. O to, kto świętuje lepiej, kto gorzej, kto w ogóle nie powinien świętować, a kto świętuje w jedynie słuszny sposób. Nie muszę się też rumienić z tego powodu, że nasz obecny Komitet Centralny nie wie, jak działa kalendarz i nie potrafi przewidzieć 100-lecia odzyskania niepodległości z odpowiednim wyprzedzeniem. Prowizorka na całego. Młotek i przecinak tam, gdzie potrzebny jest laserowy lancet…

     Na szczęście moje myśli biegną w innym kierunku. W Wielkopolsce zawsze ten dzień obchodzono inaczej. Przypadkiem bowiem to święto przypada w dzień Świętego Marcina, patrona wielu miast Wielkopolski, w tym stolicy województwa. I, jak każe tradycja, w tym dniu Wielkopolanie masowo pałaszują regionalny przysmak – słodkie, świętomarcińskie rogale.

     Wydaje mi się, że właśnie ta tradycja sprawia, iż 11 listopada w dorzeczu Warty obchodzony jest naprawdę radośnie, bez wymuszonych uśmiechów, nadętych min i napuszonych słów, większych nierzadko od tych, które je wypowiadają. Mówię tu, oczywiście, o zwykłych, szarych ludziach, bo jakieś oficjalne obchody też się odbędą. Ale na tym właśnie polega świętowanie – że zwykli ludzie, nie związani żadnymi urzędowymi obowiązkami, mają rogale na twarzach, a przy okazji również na talerzach.

     Nie można oczywiście wykluczyć zamieszek – wszak głupcy znajdą się wszędzie. Ale dzięki tej świetomarcińskiej tradycji, która łączy wszystkich Wielkopolan, ich prawdopodobieństwo jest nieporównanie mniejsze.

     Czasami zdarza mi się słyszeć zarzuty, że patriotyzm w Wielkopolsce jest niemodny, że Wielkopolanom bliżej do Niemców, niż do Polaków, że u nas polskość to nienormalność. Cóż, jeśli patriotyzmem nazwiemy wymachiwanie biało-czerwoną chorągwią, wznoszenie nacjonalistycznych okrzyków i opowiadanie od rana do nocy, jakim to się jest wielkim patriotą, to rzeczywiście patrioci stanowią tutaj mniejszość. Zawsze byliśmy bardziej powściągliwi.

     Czytałem wyniki sondażu na temat chęci Polaków do wzięcia udziału w marszu wraz z narodowcami. Prawie 80% pytanych nie ma ochoty dzielić tych chwil z „młodymi patriotami”. Dlaczego? Człowiek ma oczy i uszy – słyszy i widzi, jak zachowują się, jakiej treści transparenty niosą i jakie okrzyki wznoszą narodowcy. Wychodzi na to, że cztery piąte narodu, to według narodowców „komuniści”, „obcy element”, „polskojęzyczne lemingi”, „zdrajcy” i „pedały”, które marzą tylko o tym, aby zniszczyć Polskę i na miejscu kościołów postawić synagogi. Cóż, podzielam tutaj zdanie większości Polaków – też trzymam się z dala od środowisk narodowych. Nie budzą we mnie zaufania. Patriotyzm bowiem nie polega na nawoływaniu do nienawiści wobec kogokolwiek, nawet tych, których obraz idealnego państwa w żaden sposób nie pokrywa się z naszym. Krytykować, dyskutować, wytykać błędy, jak trzeba nawet wyśmiać – jak najbardziej. Ale nienawiść za inne poglądy? Chciałbym, żeby Polacy mówili z dumą, że są Polakami. Ale u narodowców nie widzę dumy. Ona nie potrzebuje wrogów do zwalczania. Ona nie potrzebuje krzyczeć. Nie potrzebuje domagać się szacunku – bo już go ma.

     Nie odmawiam tym młodym w większości ludziom patriotycznych uczuć, ale myślę, że oni nie rozumieją istoty sprawy. Świat się zmienia, ludzie się zmieniają, zmienia się sytuacja polityczna. Coś, co było dobre 100 lat temu, dziś wcale już nie musi takim być. Wiek temu idee nacjonalistyczne miały ogromny sens – Polacy musieli na nowo zbudować jeden naród z trzech różnych części. Stąd nacisk na używanie języka polskiego, zakaz mówienia w języku dawnych zaborców w szkołach, czy niechęć do przyznawania jakichkolwiek praw mniejszościom. Wtedy było to budowanie nowego bytu. Dziś kurczowe trzymanie się tych standardów skazuje nas na osamotnienie w Europie, która przecież także jest naszym domem. Chcemy, czy nie, żyjemy w Europie i albo będziemy z nią współżyć, albo ona się od nas odwróci.

     Polska jest skarbem – jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi – ale jest nim dla nas, Polaków. Reszta świata doskonale da sobie bez niej radę, co udowodniła przez cały XIX wiek. Europie Polska nie jest niezbędnie potrzebna – a przynajmniej nie w takim stopniu, jak Europa Polsce.

     I dobrze byłoby o tym pamiętać.
     
     I o rogalach. Żebym tylko nie zapomniał o rogalach! 

46 komentarzy:

  1. Pięknie napisałeś. "Gęsia skórka", łza w oku.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Wydawało mi się, że czytelnicy raczej poczują się oburzeni moim przyziemnym podejściem do tak wielkiej rocznicy.

      Usuń
  2. Ja tez mysle ze pieknie, od serca, a nadewszystko z wyczuciem sedna sprawy, czym powinien patriotyzm byc. Mozna bylo go odczuc z Twego tekstu.
    Poza tym dowiedzialam sie co to sa swietomarcinskie rogale choc smaku nadal nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby Ci opisać smak?... Nie, nie nie da się! W smaku niepodobne do niczego innego.

      Usuń
  3. to życzę rogala, rogalem Pyrlandii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Pyrlandii, jak najbardziej, chociaż ja wolę ją nazywać Krainą Kwitnącej Bulwy.

      Usuń
    2. O, nie! "kwitnące bulwy", to ni się kojarzą ze stonką- Ojciec nas zmuszał do ich zbierania, to jednak wykopki milej wspominam - zostaję przy Pyrlandii :)

      p.s. te rogale sa chyba najdroższe na świecie, to nawet góralom nie udało sie więcej wydobyć dutków z klientów. Ale dobre, to fakt!

      Usuń
    3. Musi kosztować - nie ma cudów. Bo to produkcja wprawdzie wielkoseryjna, ale tylko raz na rok ;)

      Usuń
  4. Racja. 100% racji.
    Też jestem wśród tych 80%, ktore z narodowcami nie chcą miec nic wspólnego.
    Ale dawno nie jadłam świętomarcińskiego rogala... Cóż, od czasów studiów, lepiej nie będę myśleć, ile lat temu to było, bo poczuję się jak mamut. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej wiesz, jak smakuje i wiesz, czego żałować ;)

      Usuń
  5. Swietnie napisane! A takiego rogala nigdy nie jadlam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój znajomy odpowiedziałby: "Nie jadłaś? Czuj się gorszym człowiekiem!".
      Ale nic to - ja jestem drugim sortem i czuję się z tym doskonale.

      Usuń
  6. Wprawdzie od dziecka mieszkam na Mazowszu, ale moje miejsce urodzenia było na zachód od Wielkopolski. Dlatego forma mojego patriotyzmu jest wzajemnie sprzeczna, rozdarta na część zachodnią i wschodnią.
    W części zachodniej odwołuję się do mentalności wielkopolskiej, a może nawet pruskiej. Mnie też brzydzi machanie chorągiewkami, napuszone hasła itd - a na co dzień często faktyczne działania na szkodę kraju.
    Ale wschodnia część mojej mentalności nakazuje mi warunkową akceptację ruchu narodowego. Krytyka narodowców oparta jest propagandowej gębie dorobionej im przez rządzące Polską i Europą elity i posłuszne im media. W ocenie ruchów prawicowych rządzący lewacy prowadzą Europę do katastrofy, przez niekontrolowaną imigrację, propagowanie multi-kulti i wręcz propagowanie islamizmu. Islam jest nie tylko religią ale totalitarnym systemem dążącym do władzy nad światem, porównywalnym do faszyzmu i komunizmu. A jego ofiarą będą przede wszystkim kobiety sprowadzone w islamie do roli trzody domowej.
    Część narodowców to pajace epatujący np. paleniem kukły żyda, ale znaczna część to ludzie myślący i dostrzegający realne, współczesne zagrożenia, w odróżnieniu od większości posłusznej linii oficjalnej propagandy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako lewak, będę raczej trzymał się swojej strony i mógłbym odpowiedzieć bardzo podobnie, tylko na odwrót.

      Usuń
    2. A islam jest tym, czym chrystianizm był jeszcze kilkaset lat temu. Ale też jest młodszy o te kilkaset lat...

      Usuń
    3. To dla mnie wzruszające i godne szacunku, że tak szczerze i po prostu przyznałeś, że jesteś lewakiem.

      Usuń
    4. Przyznałem? Ja się tym chwalę! Tytuł komucha noszę z prawdziwą dumą. To mój drugi ulubiony, zaraz po lemingu. Ten ostatni jest dla mnie bowiem symbolem zdrowego rozsądku.

      Usuń
  7. Zgadzam się z Twą opinią na ten temat. Uświadomiłam sobie, że jeszcze nigdy nie jadłam rogala świętomarcińskiego! no i zapewne już nie zjem.W Berlinie ich nie ma. Podobno on jest z białym makiem- ja znam tylko mak niebieski.
    Zięć zaproponował byśmy uczcili tę rocznicę białym i czerwonym winem-będę musiała upiec do tego ciasteczka, też biało-czerwone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że przepis można znaleźć gdzieś w necie. Fakt, potrzebny do tego jest biały mak, ale czy to jest jakaś inna odmiana, czy też po prostu odpowiednio przyrządzony zwykły mak - przyznam się, nie wiem.

      Usuń
  8. pojęcie "patriotyzm" odnosi się do kraju, a nie do państwa, które nim zarządza... przeważnie jednak owo państwo /reżim/ próbuje wmówić obywatelom, że jednak do państwa, szczególnie intensywnie robił to reżim PRL, a także robi to obecny podrasowany PRL-bis... i co poniektórzy dają się na to nabrać, nie rozumiejąc, iż popieranie obecnego reżimu, który szkodzi krajowi jest wysoce niepatriotyczne...
    a w kwestii święta 11 listopada, umownej ocznicy odzyskania niepodległości, to nie ma za bardzo czego świętować, ewentualna radość jest przedwczesna, bo niepodległość to jeszcze nie jest wolność...
    tedy zachodzi pytanie, czy w ogóle świętować?... a jeśli tak, to jak?... brunatne lewactwo /czyli narodowcy/ daje wtedy upust swojej nienawiści do wolności i wszystkiego, co inne i dla nich za trudne... zaś normalni, zdrowi na umyśle ludzie, jeśli mają wtedy dzień wolny od rutynowych zajęć codziennych, spędzają go w jakiś twórczy, konstruktywny sposób i zjedzenie regionalnego rogala śmiało można do tych sposobów zaliczyć...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. w sumie, to każde lewactwo działa (z grubsza) tak samo, poza tym czerwone lewactwo nie istnieje, co najwyżej w stanie szczątkowym, zaś islamizm /też odmiana lewactwa/ ma w Polsce marginalne znaczenie, tedy wydaje się, iż przymiotnik "brunatne" jest zbędny, ale do czasu całkowitego wyprostowania pojęć, znaczeń słów, jest jeszcze pomocny...

      Usuń
    2. Czekaj, bo już mi się pomieszało. To jakim lewactwem my jesteśmy?

      Usuń
    3. my, czyli kto?... zakładam umownie, roboczo, że Ty i ja, tedy więc:
      jeśli chodzi o mnie, to szukanie odpowiedzi na pytanie zawierające fałszywą tezę jest pozbawione sensu, a jeśli o Ciebie, tu z kolei mój bardzo mały zasób danych na Twój temat /niekoniecznie zresztą prawdziwych/ tym bardziej pozbawia sensu tegoż szukania... tyle tylko mogę stwierdzić, że wśród tych danych znamion lewactwa nie dojrzałem...

      Usuń
    4. Zaraz, zaraz. Nie głosuję na PiS, nie chodzę do kościoła, jestem zwolennikiem legalizacji aborcji i małżeństw jednopłciowych i nie mam w domu portretu Piłsudskiego, ozdobionego czerwonymi goździkami. Tytuł lewaka i komucha należy mi się jak psu zupa! Noszę go od dawna i noszę go z dumą.
      A Ciebie jakoś tak odruchowo dopisałem do tego towarzystwa, bo wydawało mi się, że poglądy masz podobne.

      Usuń
    5. aha... to o to chodzi... sorry, bo faktycznie masz rację, wymienione przez Ciebie poglądy mamy z grubsza podobne i ma to swoje nazwy w poprawnej politycznej nowomowie /"prawdziomowie", jak to czasem nazywam/, takie właśnie centralnie, jak wymieniłeś... nie zatrybiłem żartu, bo choć nie mam aż takiej alergii na ten żargon, jak S.Grzesiuk na język niemiecki, to poczucie humoru w tym temacie mam poniżej swojej zwykłej średniej... rozmawiam tylko po ludzku, a jeśli trafi się propisowski leming, który tego nie umie i nie chce umieć, to po prostu odmawiam rozmowy...
      ...
      skoro wspomniałeś o aborcji, to w tym temacie ów żargon przekroczył już wszelkie granice absurdu jeśli chodzi o znaczenie słów i pojęć, ale nie czas ku temu, by teraz to rozwijać...

      Usuń
    6. */errata /literówka/... ma być być "poprawnej politycznie"...

      Usuń
  9. A ja otwarcie mówię i piszę, że patriotką nie jestem, w dupie mam wszelkie marsze, uroczystości i spędy. Polskość to nie jest nienormalność, ale też chwałą ona człowieka nie okrywa.

    W ogóle uważam, że wszelkie marsze, czy to w obronie prawa do aborcji, czy rodziny, czy dla poparcia LGBT, czy w celu zademonstrowania dumy z bycia Polakiem - są śmieszne i żałosne. Nic nie dają, nikomu nie pomagają. Oczywiście jak ktoś chce, niech maszeruje; nikt mu tego zabraniać nie powinien. Ale ja wolę się z tego pośmiać, czytając o burdach i wyciach zwolenników oraz przeciwników takich spędów.

    OdpowiedzUsuń
  10. O tak! Święty Marcin i rogale. Uwielbiam tę wielkopolską (trochę moją ze względu na Dziadków) tradycję. Nie zapomniałam o rogalach, chociaż Twoje pewnie będą lepsze. Pięknego świętowania Tobie i Twojej Rodzinie oraz Bywalcom Twojego bloga. I nie na przekór, tylko dlatego, że to święto nas wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i życzę smacznego rogala. Podobno jeśli się go zje 11. listopada, to on nie tuczy. Albo wszystko idzie w biust - już nie pamiętam...

      Usuń
    2. W obu przypadkach jest pięknie 😉

      Usuń
    3. Nie bardzo. W staniku wyglądałbym dziwnie.

      Usuń
  11. Nitagerze drogi!
    Rogale wyśmienite:)
    Nie byłam jeszcze w Wielkopolsce, nic straconego...
    Każdy chwali swoją małą ojczyznę- zapraszam do mojej:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłaś w Wielkopolsce? No cóż, gdzieś indziej zawsze można pochodzić po polu ziemniaków i w zasadzie ma się to samo.

      Usuń
    2. Jakoś nie miałam okazji, ani potrzeby bycia!

      Usuń
    3. Rozumiem, że dobrze czujesz się tam gdzie jesteś. Ale ciekawość Cię nie rusza? Może jakiś urlop nad Wartą?

      Usuń
    4. Na Twoje zaproszenie? może wtedy się "skuszę", zobaczę "ukrywającego" się Nitagera w realu?:)

      Usuń
    5. No cóż, nie zobaczysz... I szczerze mówiąc, nic na tym nie tracisz.

      Usuń
  12. Nie miałam pojęcia, że Poznaniacy, czy szerzej osoby mieszkające w tym województwie są tak postrzegane, że krążą o nich takie stereotypy. Nie wiedziałam także, że tego dnia obchodzone jest jeszcze jedno święto.

    Ale to co dzieje się przy okazji obchodów 11 listopada jest naprawdę niepokojące i niestety nie tylko jedna strona dolewa oliwy do ognia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez cały okres zaborów tak o nich mawiano. Na Mazowszu co rusz jakieś powstanie redukowało liczbę przedstawicieli polskiej patriotycznej młodzieży w dół, a tutaj raptem jedno powstanie. I, co gorsza, jedyne zwycięskie!

      Usuń
  13. No i w Poznaniu wszystko było na poziomie w TYM dniu. Czego nie można o powiedzieć o stolicy - nad czym jako rodowita warszawianka bardzo boleję.
    I ja muszę kiedyś pojechać do Poznania - choćby po te rogale :-)) Bywałam w tym mieście kiedyś z okazji Targów Poznańskich.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubiłem okres Targów za PRL. Wtedy codzienna szarzyzna zdawała się trochę przechodzić do defensywy, robiło się bardziej kolorowo, czyściej, porządniej. No i te zagraniczne wozy na zachodnich blachach - przedmiot bezsilnej zazdrości.
      Dziś jest tak przez cały czas - aż nudno ;)

      Usuń