Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 7 listopada 2018

Biały kieł

     - Przesadzasz! – zdumiony spojrzałem na Leśniczego.

     Pokręcił głową nad nieodłączną filiżanką herbaty. Wypija jej całe cysterny. Odciąć go od źródła herbaty, to jak wyciągnąć rybę z wody.

     - Chciałbym - mruknął. – Ale taka jest rzeczywistość.

     Rozmawialiśmy o wilkach. Chciałem go czymś zaskoczyć, pokazać mu, że i ja coś wiem. Więc poinformowałem go o czymś, co przeczytałem niedawno: w lasach, w pobliżu mojego miasta pojawiły się wilki. Myślałem, że spojrzy na mnie z niedowierzaniem, ale on wzruszył tylko ramionami. Łyknął herbaty i oznajmił, że wilki są już w każdym większym lesie, na terenie całego kraju.

     Zrobiło mi się trochę nieswojo, bo idź tu teraz, człowieku, na grzyby. Kiedyś człowiek szedł  do lasu i nie pamiętał w ogóle, że istnieje coś takiego jak canis lupus. One żyły daleko, daleko, gdzieś w górach. Kiedyś. Dziś zaczęły brać w posiadanie resztę kraju. Również lasy, w których jesienią zbieram podgrzybki i koźlarze. Prawdziwków u nas nie ma.

     Na szczęście wilki unikają ludzi i tą optymistyczną uwagą zamierzałem zakończyć dyskusję. Ale się nie udało, bo Leśniczy o mało nie opluł się herbatą.

     - A co powiesz o wędrówce watahy przez wieś? – spytał. – To ostatnio dość częste zjawisko. Ani jeden szwędający się pies nie ocalał.

     - Pies?

     Skinął głową. Z niewiadomych przyczyn wilki ze szczególną zaciętością polują na psy. Żaden nie może czuć się bezpiecznie w ich pobliżu.

     - Ale dlaczego psy? - dopytywałem się. - Pozbywają się konkurencji? Bądź co bądź to też drapieżniki, tylko udomowione.

     - Zjadają je – odparł Leśniczy. – Nie wiem dlaczego, ale tak się dzieje.

     Nie wiem, co bardziej mnie zdumiało: informacja o psio-wilczych stosunkach, czy fakt, że Leśniczy czegoś nie wie. O lesie bowiem wiedział wszystko. Spędził w nim całe swoje pracowite życie. Do emerytury pozostało mu już tylko kilka miesięcy, a zaczynał jako chłopiec.

     - Wydawało mi się, że zwierzęta gospodarskie to dla nich bardziej smakowity kąsek – bąknąłem. – Owce, może cielaki…

     - Ale kto ci powiedział, że one z nich rezygnują – zaśmiał się. – W jednym gospodarstwie wilki przez jedną noc zżarły jałówkę, chyba dwa cielaki i coś tam jeszcze. Nie uwierzysz, jak dostały się do obory.

     - No jak?

     Leśniczy łyknął herbaty.

     - Przekopały się pod betonowym fundamentem. – pokręcił głową. – W ciągu jednej nocy. A skoro dokonały czegoś takiego, to żadna zagroda nie jest bezpieczna.

     Przypomniały mi się podkopy na leśniczówce, które swego czasu porobił lis, wykradający Leśniczemu kury. Przekopał się pod płotem, zabezpieczonym drucianą siatką, wkopaną na prawie pół metra w ziemię. Leśniczy, znając możliwości zwierząt, zawczasu próbował zapobiec podobnym wypadkom, ale i tak ich nie docenił. Inna sprawa, że nie bardzo wiedziałem, w jaki sposób wilki mogły przekopać się pod fundamentem, sięgającym ponad metr w ziemię. To przecież długi tunel i spore wyzwanie.

     - Zapominasz, że wilki nie działają samotnie – odparł, sięgając po kawałek ciasta. – To zorganizowany oddział. Dzielą się robotą. Jeden się zmęczy, zaraz zastępuje go drugi. A pozostałe stoją na czatach. Nie ma szans, żeby je przyłapać in flagranti. A nawet jeśli by się to udało – co im zrobisz? Są pod ochroną. Spróbuj do takiego wygarnąć, to będziesz miał spore kłopoty. I wiesz co? One to wiedzą.

     Pokręciłem głową.

     - Wiem, że wilki są inteligentne – powiedziałem z przekąsem. – Ale nie wmówisz mi, że potrafią przeczytać ustawę o ochronie gatunkowej.

     - Wystarczy, że nas obserwują – odrzekł. – Widzą, że ludzie ich nie krzywdzą. Nie mają powodów, by się nas bać. Wilk żyje krótko, zwłaszcza na wolności. Nie ma już wilków, które pamiętałyby odstrzał. Sam widzisz, że podchodzą pod zagrody. Na nizinach – dodał. – Bo w górach dzieje się to od dawna. Rozzuchwaliły się, skubane…

     Zadrżałem. Do tej pory czułem się w lesie bezpiecznie, wiedząc, że wilk unika człowieka jak może. Ale teraz w to zwątpiłem. A ja tak lubię zbierać grzyby!

     - Myślisz, że wilk może rzucić się na człowieka?

     Uśmiechnął się.

     - Znasz Andrzeja M.?

     - No pewnie. To twój dawny zastępca.

     - Niedawno miał jakiegoś „dewizowca”, jak to kiedyś nazywali. Jego kolega poszedł z nim na ambonę, a on polazł na drugą, trochę się rozejrzeć. Bez broni, tylko z lornetką. I wiesz jaką miał przygodę?

     - No? – ponagliłem go.

     - Pod amboną pojawiła się wataha wilków. Sześć sztuk. I to nie przypadkiem! Szły jego tropem. Rozumiesz? Nie tylko nie uciekały, ale specjalnie go szukały. No i zwęszyły go, oczywiście, na tej ambonie, więc położyły się pod amboną i… Czekały.

     - No i co dalej?

     - Zrobiło mu się gorąco. Na szczęście dziś mamy komórki. Zadzwonił do kolegi i powiedział mu o tym. A tamten na to: „Co, ostra imprezka była wczoraj?” i się rozłączył. Nie uwierzył mu. Ale gdy Andrzej później nie pojawił się na umówionym miejscu, postanowił po niego podjechać. I w świetle reflektorów zobaczył najpierw sześć par ślepi, potem sylwetki wilków, jak sznurowały do lasu. To nie wszystko. Jeszcze zanim tamten się zjawił, wilki poczekały, poczekały, a gdy nic się nie działo, po pewnym czasie odeszły w las.  Andrzej, widząc to zaczął gramolić się z ambony. I gdy był już nisko, z zarośli wypadł jeden z nich i podskoczył tak, że złapał go za ramię. Wyobrażasz to sobie? Wilki zastawiły na niego pułapkę.

     - Ugryzł go?

     Leśniczy pokręcił głową.

     - Nie doszedł zębami do ciała. Rozszarpał mu tylko kurtkę na ramieniu. Ale siniak został. Andrzej uciekł z powrotem i czekał, aż zjawi się kolega z dewizowcem. Skończyło się szczęśliwie. Tym razem…

     Leśniczy westchnął i sięgnął po dzbanek z herbatą.

     - Muszą zagryźć kilkoro dzieci, żeby ludzie się wreszcie obudzili – mruknął. – A i wtedy będą protesty. Ludzie nie myślą. W przeciwieństwie do wilków.

     Zdecydowanie odpuszczę sobie to grzybobranie.



20 komentarzy:

  1. ja też już sobie odpuściłam grzybobranie,
    bo trujaki są chyba najbardziej prawdziwe, ale niejadalne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co by tu skomentować, żeby nie wyjść na niegrzeczną... O, ja też lubię herbatę! Zrobiłam dziś solidne zakupy - trzynaście rodzajów (owocowe, zieloną, czarną, z różnymi owockami, w tym leśnymi) i chyba z pięć kaw. Herbata to świetna rzecz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie. Też pijam jej sporo, ale przy Leśniczym jestem cienkim Bolkiem.

      Usuń
  3. podobne informacje o wilkach docierały już do mnie wcześniej... ale to zjadanie szwendających się psów przez wilki istotnie jest pewną zagadką /chodzi o zjadanie, nie samo zabijanie/... mimo to jakoś nadal kibicuję wilkom, też nie wiem dlaczego, ale nie mam ambicji, by to wiedzieć... rysiom nie zagrożą, bo ryś sobie da radę... żbikom?... jeśli jeszcze jakiś jest, to również... koty domowe również sobie poradzą... kot jest tylko w poważnych opałach, gdy trafi na wyjątkowego psa, z tych szwendających się, ale jak widać, ten problem został już rozwiązany...
    więc summa summarum nie mam powodów, by nie lubić wilków...
    ...
    kwestia grzybów rozwiązuje się szybko sama... już niedługo, być może nawet za rok, będziemy chodzić na grzyby z kosą na co większe skwery, zresztą wystarczy jedna sosna bez zbytniego skweru... nie byle jakie grzyby: borowiki wrzosowe... zdrowe, smaczne, ale nie dla robaków - jeszcze żadnemu nie zdążyły zasmakować...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawił się nowy organizm - pojawią się i nowe pasożyty. Jak stwierdził Maksio Paradys: "Natury się nie da oszukać!"

      Usuń
  4. Duzo prawdy w tej opowiastce, zwlaszcza czesci tyczacej inteligencji zwierzat - stad nie mysle ze lesnik przesadzal popijajac "wzmocniona" herbatka.
    Widze jak sie dostosowaly i wyszkolily do wspolzycia z ludzmi moje chipmunki - samodzielnie, bez zadnego tresowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwoli ścisłości - ta opowiastka to niemal dosłowne cytowanie naszej rozmowy. To sama prawda. A Leśniczy nie pija alkoholu. Prawie w ogóle, a już na pewno nie psułby sobie nim smaku herbaty.

      Usuń
    2. Oooo - to przepros go w mym imieniu. I jego herbatke tez :)

      Usuń
  5. Drogi Nitagerze!
    Z moją Panią Leśnik byś sobie porozmawiam, bo ona na temat swojego zawodu lubi opowiadać:)
    A ja wyczytałam, że:" Wilkowi na widok człowieka ślinka nie cieknie.
    Wilki nie są niebezpieczne dla ludzi, o ile ci ich nie prowokują.
    Człowiek to dla wilka ciekawe zjawisko, ale nie rozpatrują nas w kategorii pokarmu, bo nie zostały tego nauczone .
    Nie słyszy się o przypadkach ataku wilka np. na grzybiarzy, czy osoby spacerujące po lesie.
    Może być tak, że wilk przysiądzie i będzie na nas patrzył, szczególnie młode, nudzące się osobniki.
    Jeśli patrzy on na nas trochę dłużej, to jest to spowodowane słabszym wzrokiem tych zwierząt".
    Pozdrawiam serdecznie i zajrzyj do "Lubimy Czytać!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że nie jest tego nauczony. Ale on uczy się bardzo szybko. Dopóki czuł respekt przed człowiekiem, nie atakował. Teraz powoli przestaje go czuć. No i pamiętaj: pojedynczy wilk może nie zaatakuje, ale z watahą człowiek, nie ma szans.
      Ta historia powyżej jest prawdziwa. Atak wilka na naszego wspólnego znajomego naprawdę miał miejsce. A działo się to w lasach niedaleko Wrześni - w samym sercu Wielkopolski, w której lasy są przecież uczęszczane przez wielu ludzi.

      Usuń
    2. Nitagerze
      Zaproszenie na "LCz" czeka od dawna, zatem nie wiem, w czym problem!

      Usuń
  6. Wilki zawsze miały złą prasę. Nie za bardzo wierzę w opowieść tego pana leśniczego, natomiast prawdą jest, że przychodzą na świat szczeniaki psio-wilcze, bo zdarza się,że wilk pokryje wolno biegająca sukę, co nie jest na wsi czymś odosobnionym. Zdarzają się również mieszańce kotów ze żbikiem.
    Pamiętam sprzed lat jakiś włoski film o wiosce lub małym miasteczku w górach wiecznie atakowanych zimą przez wilki, które potrafiły dostać się nawet
    do domów.Byłam pełna podziwu dla treserów, film był naprawdę dobrze zrobiony, a zwierzaki- cudowne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam powodów, by mu nie wierzyć. On nie przesadza nawet, gdy mówi o swoich łowieckich przygodach. "Opuść trochę, jest z czego" - to jego powiedzenie, gdy ktoś zaczyna nadmiernie koloryzować. A Andrzeja M. znam osobiście i przy najbliższej okazji spytam go o tę przygodę.

      Usuń
  7. Dla mnie sprawa jest jasna. Albo ludzie, albo wilki. Tylko jeden gatunek może zapanować nad planetą. Wilki mają sprzymierzeńców w lewakach, którzy zrobią wszystko, aby zniszczyć własny naród, własną rasę i nawet własny gatunek.

    Proponuję zmienić prawo: człowiek może strzelać do wilka, jeśli ten nie odejdzie po dwukrotnym ustnym ostrzeżeniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może inaczej: W okolicach ludzkich osiedli każdy ma prawo strzelić do wilka, albo rzucić weń widłami, również nie-myśliwy. One szybko pojmą, że nie należy się zbliżać do zagród. A w lesie niech sobie robią co chcą - tam człowiek jest gościem.
      Oczywiście, jeśli rozmnożą się ponad miarę, trzeba będzie ich liczbę zredukować, bo inaczej nie wyżyją z lasu i chcąc-nie chcąc będą zmuszone do atakowania gospodarstw.
      Generalnie, bardziej zależy mi na tym, że wilki znów zaczęły się ludzi bać.

      Usuń
  8. Hmmm, dziki, łosie, zające, wiewiórki, dzięcioły, sarny - to u mnie w lesie było widziane. Wilki nie. Więc chyba jeszcze wszystkich lasów nie opanowały. ;)
    One mają takie mądre oczy. I urocze mordki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wilka nie zobaczysz, jeśli on tego nie zechce. Ale możesz spotkać ich tropy.
      Niedawno ktoś tak samo mówił o niedźwiedziach. Jakie urocze misie! Niewiele z gościa zostało.

      Usuń
  9. No to skreslam las, bede chodzic nad rzeke :)
    Najwyzej kaczki mnie zaatakuja, ale przed nimi sie obbronie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja z południa, wiec wierzę, potwierdzam: wilki mam za rzeką, jeśli w zimie zamarznie, to przejdą i opanują także moją okolicę. Dziki łażą stadami, niszczą uprawy. Zderzenie samochodu z sarną, koziołkiem /tzw. u nas "sorkiem" :-)/ to powtarzający się co kilka tygodni motyw lokalnych serwisów informacyjnych (o ile to zgłoszono, a ilu nie, to nie wiadomo, he, he...)

    Za to spróbujcie załatwić regulację jakiegoś zalewającego ludzkie domy i pola strumyczka, spróbujcie uzyskać sensowne odszkodowanie za dopiero co zasadzone, a już zryte ziemniaki, wybudujcie obwodnicę, chroniąc przed tirami idące poboczem dzieci i rozsypujące się domy...

    O, nie. Najpierw pierdylion podań, próśb, przy sprzyjającym samorządzie w końcu ileś zezwoleń, operatów itd, a na koniec i tak przyjedzie jakiś miłośnik przykuwania się do drzew, żeby chronić jakąś rybkę-niedoszczypkę, żabkę-pierdziłąpkę albo inne bobry, bo to przecież człowiek i tylko człowiek jest niedobry!
    Że też żaden jeszcze nie przykuł się do wilka. Albo lochy, takiej z młodziutkimi warchlakami. Jaka szkoda...
    A jeszcze trzeba Wam wiedzieć, ze dziwnym trafem ci ekoterroryści, bo jak toto inaczej nazwać, zjawiają się jak spod ziemi - i nagle okazuje się, że na południu Polski protestuje jakaś szajka np. spod Poznania. Skąd u nich taka orientacja. Wróże, prorocy?

    No i mamy to, co mamy.
    Leśniczy nie przesadził, jestem pewna.

    Pozdrrrrrawiam ;-)

    Brunetka

    OdpowiedzUsuń