Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 13 czerwca 2018

Polski Hydraulik Narodowy

     Kto czyta wpisy na tym blogu, ten doskonale wie, że nie ma na świecie lepszego hydraulika ode mnie.  Budowniczowie starożytnych akweduktów mogą mnie cmoknąć w piętę, a projektanci i monterzy instalacji hydraulicznej Burj Khalifa w Dubaju, nie mogą, bo do niej nie dorastają. Dlatego też nieśmiała prośba mojego Wuja, o wymianę baterii w jego łazience, nie mogła trafić na podatniejszy grunt.

     - Się zrobi! – zapewniłem.

     I pokazałem mu kciuk, wyciągnięty w górę. Rozmawialiśmy przez telefon…

     Po obiedzie zapakowałem plecak. Duży klucz nastawny, drugi mniejszy, szczypce, kombinerki, pakuły, raszpla, papier ścierny, pasta, młotek duży, młotek mały, zestaw wkrętaków, piła do metalu, dłuto, przecinak i parę innych drobiazgów. Przy próbie dźwignięcia plecaka okazało się, że to jednak tandeta i dzisiaj już takich dobrych plecaków nie robią. Udało mi się podnieść tylko szelki – reszta została na dole. Wyciągnąłem inny, mniejszy. Po namyśle zapakowałem do niego jedynie duży klucz nastawny. Nie wiem, co mnie tknęło, że wrzuciłem jeszcze drugi, mniejszy. I kawałek drobnego papieru ściernego.

     Na miejscu okazało się, że do wymiany są aż dwie baterie, zamiast jednej. Ta w kuchni też się kwalifikowała. Podobno kapała, ciekła, warczała, gryzła i w ogóle była od niczego. Ale najpierw zabrałem się za łazienkową, bo tej nienawidziłem szczególnie. Pałałem do innej uczuciem czystej i niczym nie zmąconej nienawiści.

     Normalna, łazienkowa bateria przy umywalce ma albo dźwignię, albo dwa pokrętła. Pokrętła w bardzo starych bateriach mają gwintowane zaworki i gumowe uszczelki. W nieco nowszych spotkamy zawory kulowe, które wystarczy przekręcić o jedną czwartą obrotu, aby w pełni otworzyć zawór i aby woda popłynęła pełnym strumieniem. Ta należała do tej nowszej generacji, była jednak bardzo, bardzo specyficzna. Otóż, w każdej normalnej baterii wodę odkręcamy w lewo, zakręcamy w prawo. Z niewiadomych powodów, tutaj było odwrotnie. Wskutek tego, ktokolwiek płukał ręce w łazience mojego wuja, wychodził stamtąd cały ochlapany, gdy po umyciu rak odruchowo „zakręcał” wodę – w prawo. Silny strumień wody nie oszczędził żadnych spodni. Często były to moje spodnie. A jak się czuje człowiek, który na przyjęciu, pełnym gości, gdy wychodzi z łazienki z wielką, mokrą plamą między nogawkami? 

     Zemsta jest słodka!

     Zdjęcie znienawidzonej baterii to była pestka. Zakręcony główny zawór wody zimnej, potem ciepłej , klucz w rękę i jedziemy z koksem. Nawet się nad nią nie pastwiłem, w myśl zasady „nie kopie się leżącego”. Trudno się dopchać. Potem przeczyściłem nieco papierem końce wystających ze ściany króćców – aby uszczelki lepiej przylegały – i przyłożyłem na próbę nową baterię.

     Masz ci los! Rozstaw króćców jest inny!

     Ci, którzy mieli okazję bawić się łazienkowymi, czy kuchennymi kranami, zapewne zauważyli, że bateria nigdy nie jest przykręcona bezpośrednio do rur w ścianie. W rury wkręca się najpierw mimośrodowe, gwintowane z obu stron króćce, a baterię dopiero do nich. Służy to właśnie do tego, aby można było zamontować baterie o różnym rozstawie rurek. Przekręcając nieco króćce, zbliżamy lub oddalamy ich końce od siebie, zmieniając rozstaw. Problem w tym, że te tkwiły tak głęboko w ścianie, że niemożliwym było nie tylko ich przekręcenie, ale nawet włożenie tam klucza. Były tak dokładnie obetonowane, okafelkowane, nawet ogipsowane (nie wiadomo, po co) i okamienione – bo tkwiły tam już pół wieku nie ruszane, jak tylko ta chałupa stoi – że bez palnika nie podchodź. A blok wybudowano w czasach wczesnego Gierka.

     Co tu zrobić? Próbowałem wyłupać trochę gipsu i betonu – bez odpowiednich narzędzi to dość trudne. Potem udało mi się włożyć ten mniejszy klucz i zacząłem się siłować z gwintem. Oczywiście, nie mogłem wieszać się na kluczu, bo gdybym przypadkiem coś ukręcił, skończyłoby się na wołaniu pogotowia technicznego, kuciu, może spawaniu, na pewno przeklinaniu i wielu innych czynnościach, o których nawet nie chcecie czytać. 

     Z wielkim wysiłkiem udało mi się przekręcić jeden z nich. Jeszcze trochę! Jeszcze ciutkę! Jeszcze odrobinkę! Jest…

     Przykręcenie baterii to już drobnostka. Rutyna. Minuta roboty. Przeszedłem do kuchni.

     Tu było o wiele gorzej. Żaden z króćców nie chciał się przekręcić. Wuj, słysząc, że nie mam odpowiedniego klucza, pobiegł do sąsiada. On sam żadnych narzędzi nie ma. I tak nie potrafi się nimi posługiwać. Gdyby chodziło o winylową płytę, z nagraniem dowolnego utworu z muzyki klasycznej, wręczyłby Wam po kilka wykonań z każdego – ale klucz? A co to takiego?

     Klucze, niestety nieodpowiednie, przyszły razem z sąsiadem. Skutek był taki, że ja spocony, mokry i wściekły siłuję się z zapieczonymi mimośrodami, a nade mną dwóch starych facetów, nie mających pojęcia o technice, dyskutuje o tym, co ja robię źle. Musiałem przy tym kilkakrotnie wysłuchać relacji sąsiada o tym, jak musiał oddać baterię do reklamacji, bo ciężko chodziła. Wiecie, gdy człowiek wciśnięty między szafę a zlew, w małej ciasnej kuchni duszno niemiłosiernie, pot zalewa oczy i palce kaleczą się o poobtłukiwane kafelki, niespecjalnie interesuje go taka historia. Zwłaszcza, gdy jej opowiadanie zużywa resztkę tlenu z otoczenia. Ale jak tu powiedzieć sympatycznym staruszkom „spylajcie stąd i znajdźcie sobie coś innego do roboty!”? Zwłaszcza, że byłem w mieszkaniu jednego z nich.

     Kiedyś zostanie mi to policzone za pokutę. Podobnie jak upokarzające uczucie klęski. Nie dałem rady tego ruszyć. Skończyło się na tym, że wywiesiłem białą flagę i przykręciłem na powrót starą baterię.

     - Przykro mi, wujku, ale nie dam rady – oświadczyłem z żalem. – Nie mogę tego robić na siłę, bo to stare rury. Jeszcze coś ukręcę i będzie nieszczęście.

     - To co ja mam zrobić? – spytał bezradnie. – Zawołać hydraulika?

     - Tak będzie najbezpieczniej – odrzekłem. – Oni znają różne sztuczki. Może mają jakieś inne narzędzia…

     Ale przyznam się Wam, że czułem się nieswojo, opuszczając jego mieszkanie na tarczy. Pokonany przez stare króćce. Ja, słynny polski hydraulik! Osoba z plakatu, na pół legendarna, dla której Francuzki zakładają mini i zdejmują staniki! Od kiedy pierwszy raz udało mi się wymienić baterię w mojej kuchni, czułem, że mam prawo utożsamiać się z tą postacią. I teraz taka sromota! Już wiem, jak czuł się Napoleon po bitwie pod Waterloo.

     Wyjąłem telefon.

     - Wujku, niech wuj wstrzyma się jeszcze z tym hydraulikiem. Jutro przyniosę inne narzędzia i spróbuję znów.

     Muszę po drodze kupić nowy plecak.

16 komentarzy:

  1. Murphy mawiał - jeżeli cokolwiek może pójść źle, na pewno źle pójdzie. w moim domku hydraulika sypie się po godzinie 22.00 w soboty i niedziele. i wszystkie domowe Francuzki są bez biustonoszy, ale to z powodu niespełnionej kąpieli. argument, że jutro inne narzędzia nie przechodzi, a tlen kończy się szybciej, bo jest spalany w żywej rozpaczy i klątwach na świat cały łącznie ze mną.
    łączę się w bólu zrozumienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hydraulika to złośliwa bestia. Dlatego wolę prąd - przynajmniej nie od razu widać, gdy się coś spaprze.

      Usuń
  2. Damski stanik dobry na wszystko!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwintesencja kobiecości i męskich pragnień :)

      Usuń
  3. Kiedyś widziałam z okien pociągu taki napis na płocie : "Nigdy się nie poddawaj!". Zalecam Ci to samo. I daj znać, jak już wymienisz tę baterię, bo wierzę, że takie będzie zakończenie tej historii. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba umieć odróżnić kapitulację od taktycznego wycofania się na z góry upatrzone pozycje.

      Usuń
  4. Nie pamiętam (sklerozę mam) czy już pisałam że mam silną alergię na prace hydrauliczne i na hydraulików?
    Ponieważ mój mąż, mając "niepracującą" żonę bywał od świtu do nocy w pracy, to do napraw wzywałam "fachowców-hydraulików". Efekty ich pracy zawsze przyprawiały mnie niemal o zawał- no bo jak nie dostać zawału,gdy przychodzi dwóch w pestkę zalanych facetów i mi w ramach wymiany uszczelki z cieknącego kranu dewastują łazienkę uszkadzając "giętką rurkę" pod umywalką?
    A do tego jest piątek wieczór i faceci zakręcają mi wodę na cały weekend? No i co mi po sprawnym kranie gdy nie mogę go używać?
    Do dziś nie mogę dociec po jaką nagłą cholerę oni ją ruszali skoro wymieniali tylko uszczelkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Też nie wiem. Może wydawało im się, że to stara kopalnia? Kto wie, co oni pili?

      Usuń
  5. Znam ten ból rodzinnego wykorzystywania.
    Znam i dobre rady teściowej w chwili gdy ku...a nie idzieee !
    Pozdrawiam i nie narzucam się z dobrymi radami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie było wykorzystywanie. Wujek jest osobą tak kochaną i tak uczynną, że czułbym się bardzo źle, gdybym mu odmówił drobnej przysługi.

      Usuń
  6. Nit!
    Znam Cie dobrze, przynajmniej z bloga, wiem, że nie odpuścisz.
    Powodzenia życzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wprawdzie nie odpuściłem i polazłem tam jeszcze raz, ale poległem na całej linii. Przynajmniej poległem z resztką honoru.

      Tego się nie dało ruszyć! Nawet młotkiem.

      Usuń
    2. I co, zrobili remont kuchni? Pewnie zostali przy starej baterii...

      Usuń
  7. Wierze, ze tym razem wrocisz od wujka z Tarcza! Na pocieche prawdziwa historia :
    Znajomy dostal od mamusi smsa: Kupilam juz nowa. Trzeba wymienic baterie w kuchni, przyjezdzaj.
    No to pogonil do mamusi przez cale miasto, wlekac dwie ciezkie skrzyneczki pelne tego co ty tam wymieniles, na 4-te pietro bez windy. Jak sie dowlekl i doszedl do kuchni, odsapnal - to mamusia radosnie wreczyla mu baterie (takie jak do latarki ! ) i mowi : to wez wymien mi w tym zegarze, bo ja tam na gore nie dosiegam !

    OdpowiedzUsuń
  8. Znam problem z króćcami w starych bateriach, kiedyś to chyba montowali te baterie raz na zawsze, nie licząc się z tym, że ktoś kiedyś być może będzie musiał taką baterię wymienić. I na tak zwany sicher, czyli żeby nikt tego bez kucia nie mógł ruszyć!
    Mam nadzieję, że za drugim podejściem z narzędziami do kucia się udało :)

    OdpowiedzUsuń