- A musi być baran?
Koleżanka Małżonka zrobiła wielkie oczy. Nosi okulary plusy, więc naprawdę robi to wrażenie.
- A co miałoby być na Wielkanoc?
- No… - zająknąłem się. – Nie wiem, ale jako artysta czuję się niezręcznie, co roku powtarzając to samo. Nie mówię, żeby zaraz rzeźbić smoka. Zresztą, skrzydła szybko by mu opadły, ale na przykład Feniksa. Też symbol odrodzenia. I to znacznie starszy!
Niestety, Koleżanka Małżonka, pod tym względem, należy do zatwardziałych konserwatystów. Ma być baran, albo czeka mnie miesiąc celibatu. Rozumiecie więc, że przed takimi argumentami każdy mężczyzna , nawet taki niewydarzony, musi skapitulować.
Chwyciłem kostkę masła, położyłem na talerzu, zaopatrzyłem się w kila noży, łyżkę i sitko od herbaty, po czym zamknąłem oczy, wyrównałem oddech i pogrążyłem się w Naturze Umysłu.
- Robisz tego barana, czy nie?!
Ech, kobiety!
- Zaraz! Muszę nawiązać kontakt z duchami przodków. Kto inny poprowadzi moją dłoń?
- Znowu robisz z siebie idiotę – poskarżyła się. – I ze mnie przy okazji.
Rzuciłem jej powłóczyste spojrzenie spod rzęs. Kiedyś robiło z kobietami wszystko co chciałem. Dziś jakoś przestało działać…
- Więc nie ma żadnych duchów? – spytałem. – Świat ten jest bez duszy, Żyje, lecz tylko jak kościotrup nagi…
- Który lekarz tajemną sprężyną rozkruszy, też to znam, też czytałam Mickiewicza, a teraz zabieraj się za tego barana!
Czasami zazdroszczę homoseksualistom. Tam wszelkie spory kończą się na wychylonym kielichu, po wspólnie obejrzanym meczu. A tutaj, spróbuj człowieku rozkminić wenusjańską naturę! Co było robić? Zabrałem się za rzeźbienie barana.
Musiałem sobie przypomnieć, jak wygląda baran. Na pewno nie jak ten ślimak bez muszli, którego można kupić w sklepie spożywczym. Przede wszystkim, baran ma, nomen-omen, ślimy. Znaczy, tak na to mówią u łownego muflona. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak to się nazywa u barana po cywilnemu. Ale „rogi” brzmi jakby dyskutowało dwóch bibliotekarzy.
Wyrzeźbiłem.
Epoka barana łupanego |
- Skarbie, czy może być w stylu impresjonistycznym?
- To znaczy?
Zaprezentowałem barana, ociosanego z grubsza, jak rzeźbę, na której wyraźnie widać ślady dłuta. Co za ekspresja! Jak u van Gogha, choć ten raczej posługiwał się pędzlem.
- A dlaczego nie może być taki jak zawsze?
- Może być – odparłem. – Oczywiście, że może być. Ale to sprawi, że stanę się rzemieślnikiem. A jestem artystą…
- Jesteś to nienormalny – skwitowała. – I to wiem na pewno. Zrób takiego jak zawsze.
Zacisnąłem zęby. Ale jeszcze nie skapitulowałem. Wygładziłem mu skórę, Wygłaskałem, wypieściłem, aż mu się uśmiech pojawił na pysku.
Epoka barana gładzonego |
- Taki może być?
Koleżanka Małżonka była bardzo zajęta urabianiem ciasta, więc nie od razu odpowiedziała.
- A czego on taki goły?
No, masz ci los! To w końcu radosne święto, prawda? No, to niech ma! Przynajmniej nadzieję, bo jak znam życie, owcę znowu głowa boli.
- Bo jest ciepło – odparłem. – Wiosna, życie się budzi, drzewa strzelają pąkami, ptaszki śpiewają, koty się gonią, psy się obwąchują, nawet gołębie trzepią się po łbach skrzydłami, a wszystko po to, by przeżyć miłosne uniesienie. Co będę baranowi żałował?
Odstawiła miskę z ciastem, podeszła do mnie baaardzo blisko i spojrzała mi w oczy. Oj, czyżby jednak? Nadzieja wstąpiła mi do serca.
- Ma być taki, jak zawsze – wycedziła. – Tradycja!
Nadzieja matką głupich…
- Co? – obejrzała się jeszcze przez ramię.
- Nic, kochanie, już go odziewam.
Chwyciłem sitko i łyżkę. I dalej produkować wełnę! Po co przemysł tekstylny ogląda się na górali? Ja to zrobię szybciej, taniej i w dodatku na miejscu.
Baran zyskał szubę. Moim zdaniem, odjęło mu to trochę realności, ale co ja tam wiem, w nogach śpię. Widocznie merynos przed strzyżeniem też przedstawia taką niekształtną, workowatą postać. Ale co tam,. zaprezentowałem nową wersję.
Epoka barana odzianego |
- Może być?
Koleżanka Małżonka spojrzała na moją rogaciznę krytycznym okiem.
- A oczy?
Uszło ze mnie powietrze.
- Ma zamknięte! – wybuchnąłem. – Żeby nie patrzeć na tę przedświąteczną gorączkę, w której nie ma czasu na to co ważne! Nie ma czasu na refleksję, na kontemplację, na wyciszenie…
- Pieprz jest w szafie.
Powinna być oficerem na pierwszej linii frontu. Tam ponoć sprawdza się takie bezrefleksyjne podejście do życia. Znalazłem dwa w miarę podobne ziarenka i niechętnie wcisnąłem mu je w mózgoczaszkę. Nie lubię tego robić. Baran po tym wygląda na bardzo zdziwionego i zupełnie psuje nastrój swym spojrzeniem. Poza tym, bardzo nie lubię jeść śniadania, które na mnie patrzy. Czuję się wtedy bardzo niekomfortowo.
- A teraz?
Spojrzała na barana i pokiwała głową.
- Jak chcesz, to potrafisz – skwitowała. – Bierz się za jaja.
Epoka barana zdziwionego |
Aż mnie poderwało na te słowa.
- Sam? – nie kryłem swego oburzenia. – Wybacz, ale na to chyba jestem trochę za stary!
Zamiast odpowiedzi, wcisnęła mi w rękę jajo, ufarbowane w cebulowych łupinkach.
- Możesz sobie coś na tym wyskrobać.
Obejrzałem obiekt ze wszystkich stron. Monotonny dość…
- A co mam wyskrobać?
Wzruszyła ramionami.
- Co chcesz!
Sama chciała!
Niech żyje Cesarstwo! |
Choć końcowego efektu chyba i tak nie zrozumiała. Zrozumieją go tylko czytelnicy mojego drugiego bloga, którzy dobrze znają ten symbol. Ale Koleżanka Małżonka nie czyta blogów. Więc zapewne skończy się tak, jakbym w ogóle nie zrobił tego barana.
I tak już mamy, my, mężczyźni. Po co się starać, skoro i tak ocena jest już z góry przewidziana?
WESOŁYCH ŚWIĄT!
Wesołych Świąt, w gronie Rodziny i włochatego baranka!
OdpowiedzUsuńWprawiłeś mnie w dobry humor i chwała Ci za to.
A pisanka- świetna!.
Miłego;)
Ha, dla Ciebie świetna, bo wiesz, co przestawia ;)
UsuńDrogi Nitagerze!
OdpowiedzUsuńTwoje artystyczne zdolności znam i podziwiam od zawsze, jesteś Mistrzem!
Baranek i jajo- doskonalszymi być nie mogą:)
Wesołego Alleluja!
Oj, mogą, mogą. Jajo było skrobane w wielkim pośpiechu i niedokładnie. A baran, no cóż, chociaż zdjęcia mogłyby być lepsze. Ale mam stary aparat :(
UsuńImpresjonistyczny też był dobry. Co do wzoru na pisance proponowałbym taki:
OdpowiedzUsuńWielkanocny Jeżu Anarchista- kliknij tu
Wesołych Świąt.
Mnie się taki podobał, ale bo to przekonasz damę?
Usuńpierwszy to jakby... lew?... z podkulonym ogonem do tego... drugi podchodzi mi pod słonia... takiego z bajki (chyba?) Kiplinga, zanim mu krokodyl z Limpopo rozciągnął nos... do tego mocno... anorektycznego... ale dwa pozostałe to już baran, fakt... co ciekawe, po otwarciu oczu jakby się zjeżył, tak po wilczemu?...
OdpowiedzUsuń...
szantaż celibatem?... fe, nieładnie... ja zwykłem wtedy "wychodzić i nie wiedzieć kiedy wrócę" w celu zmiany Małżonki... jak mawiał Jaś Himilsbach: "Trza mieć ambicję!"...
ale rozumiem, że to był tylko żart taki, toć mamy Prima Aprilis...
...
p.jzns i Wesołego (Smoczego) Jaja! :)...
To przez to, że zdjęcie kiepskiej jakości. Naprawdę wcale nie przypominał lwa. Ten łeb taki wielki, bo miał duże rogi.
UsuńBaran jest genialny! Piekno futro, nie moge dojsc jak je zrobiles przy pomocy lyzki i sitka? Faktycznie te oczy psuja barana - za duze i za czarne, i jakies takie wybaluszone ... Jednak zazdroszcze Malzonce posiadania tak uzdolnionego rzezbiarza pod reka - i tak karnego !
OdpowiedzUsuńMniejszych ziarenek pieprzu nie znalazłem, dlatego oczy takie wielkie. Co do futerka - gdybym nie spieszył się z nim, jak co roku, poprosiłbym syna, żeby pomógł mi nakręcić film instruktażowy. Pozostaje wyrazić nadzieję na przyszły rok = ale ja i tak wie,, jak będzie za rok: dokładnie tak samo.
UsuńTwoje barany są dla mnie metaforą ewolucji religii.
OdpowiedzUsuńPierwszy - przenikliwą siłą swojej prostoty przypomina malarstwo jaskiniowe epoki paleolitu, powiązane z ówczesnymi wierzeniami.
Drugi - wyrafinowany i subtelny przypomina sugerowane przez tytuł dzieła Michała Anioła w epoce rozkwitu religii katolickiej.
Zaś ostatni kojarzy się ze współczesnym kiczem i komercją.
Gwoli ścisłości, epoka renesansu była początkiem końca wszechwładztwa religii katolickiej. Rozkwit nauki i sztuki powoli, powoli osłabiał Kościół i przyczyniał się do powstania państwa świeckiego.
UsuńAle fakt, Kościół wciąż jeszcze był silny...
Zainspirowałeś mnie! W przyszłym roku nie kupuję cukrowego, tylko rzeźbię!
OdpowiedzUsuńObiecany wpis - wyszedł z tego elaborat w częściach, bo publikator nie puści całości - pod poprzednią notką.
Spróbuję powklejać.
Wesołych Świąt!
Brunetka
Cukrowego? To u Was robi się barana z cukru? Przyznam, że nie słyszałem o czymś takim. Owszem, w moim rejonie też można to kupić, ale jako dodatek, zwykle jako prezent dla dziecka. Na stół - tylko poświęcony baranek z masła.
UsuńZe skruchą przyznaję - w naszym koszyczku zwykle cukrowy, właśnie taki kupiony... na usprawiedliwienie dodam, że z napisem CARITAS (wolontariusze rozprowadzają po mszach w Wielkim Poście za symboliczną "co-łaskę", zwykle ok 5 zł, a kto chce, może dać więcej.
UsuńAle, jako mi widok dzieła twego miły, tak przyrzekam, iż dołożę starań o własnoręcznie wykonane maślane cudo w przyszłym roku. Chyba, że zapomnę...:-)
Za to pisankami może się pochwalę, jak się nauczę wstawiać zdjęcia do komentarzy :-):-)
Pozdrawiam,
Brunetka
Pierwsza myśl: a co by było, gdyby święta były upalne? (a nie mogłyby być? Pogoda już niejednokrotnie udowodniła, że potrafi zaskakiwać) "Daremne żale, próżny trud..." Z barana zostałaby plama. Masła.
OdpowiedzUsuńAle co by nie mówić o maśle czy samych świętach, fajnie Ci wyszedł ten baran. Tym bardziej podziwiam, że u mnie zdolności manualnych zero :/
Gdyby święta były upalne, to baran dłużej postałby w lodówce. A potem może jego futerko trochę by się zeszkliło - nic poważnego. Bywały już takie święta.
UsuńŁał! Rewelacja! U nas w domu skrobało się też jaja farbowane w cebuli. I też kazdy wyskrobywał swoje "aktualności" :-). Ale baran w maśle - jest mi obcy...
OdpowiedzUsuńNie znałaś tej tradycji? Sądziłem, że to w całej Polsce tak jest, ale coraz częściej dowiaduję się, że my, "Wielkopolanie, to bliżsi Niemcom niż Polakom". Może i tak. ;)
UsuńBaran jest świetny, ale jajko jest lepsze!!!! :)))
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi się Bobek z książki Małgorzaty Musierowicz, który zostawiony sam na sam z 10 jajkami namalował na nich bakterie, czołgi, mysz i Hitlera z kwiatuszkami wokół głowy. :D :D :D
Kiedyś, gdy nie wyszedł mi skrobany kwiatek, mój wuj-leśniczy przejął ode mnie to jajo i przerobił rzeczonego kwiatka na pajęczynę. A potem wyrył na niej pięknego, wielkiego pająka-krzyżaka. A że zna się na tym, to wyglądało to bardzo realistycznie. ;)
UsuńBaran cudowny, a tego znaku na jajku jednak nie rozpoznaję a na pierwszym Twoim blogu bywałam przecież!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego...poświątecznie!
Bo patrzysz w niewłaściwą stronę. Wystarczy zerknąć na szpaltę po lewej - tam jest do niego skrót.
UsuńNit, to już moja trzecia próba wysłania komentarza. Jeśli pojawią się za chwilę wszystkie trzy, bez skrupułów pokasuj poprzednie:)
UsuńNowy adres mojego bloga: www.blogcaffe.wordpress.com
Świetny baran, rewelacyjna pisanka. My kobiety czasem musimy zmobilizować Was mężczyzn zdecydowanie do działania, inaczej byście odpłynęli zupełnie w swój świat marzeń. :)
OdpowiedzUsuń