Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


poniedziałek, 19 czerwca 2017

Po osiem jest dziesięć

     Nie, nie zgubiłem dziewiątki. Dziewiątka była rok temu.

     Tak, to już dziesięć lat.

     Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie dziesiątą rocznicę blogowania. Miałem nadzieję, że dopadnie mnie ona w ferworze literackiej walki z samym sobą. Walki o jakość jakiegoś tekstu, w połowie którego przypomni mi się, że to przecież dziś dziewiętnasty czerwca – początek Tygodnia Przesilenia.

     Stało się inaczej. Już nie czuję parcia na klawiaturę. Zgasła gdzieś radość pisania. Kiedyś ileż razy narzekałem na to, że czuję chęć przeogromną, a nie mam żadnego pomysłu. Dziś jest na odwrót. Wiele pomysłów przeszło mi przez czaszkę, ale puściłem je wolno. Postanowiłem nie zakuwać ich w kajdany tekstu – niech choć one cieszą się swobodą.

     Pomysł jest jak dzikie zwierzę. Z początku nieokiełznane, gwałtowne, nieprzewidywalne. Żyje w dzikich ostępach Wyobraźni, jak w olbrzymiej i niezmierzonej puszczy. I wie o nim tylko jeden myśliwy – bloger. I on właśnie, zachwycony jego groźnym wdziękiem, ognistym spojrzeniem i skrzącym temperamentem, marzy o tym, aby ujrzeli je również inni. Aby i oni je podziwiali, zachwycali się nim i przede wszystkim dowiedzieli się, że taki zwierz na świecie w ogóle istnieje.

     Co zatem musi zrobić?

     Musi zamienić się w łowcę dzikich zwierząt. Musi je złapać na czas, zanim zwierz mu ucieknie. Musi je okiełznać i ujarzmić. A potem zamknąć w klatce z drukowanych liter, przenieść do blogosfery, niby wielkiego Zoo i tam wypuścić je na wybieg klawiszem „Publikuj”, wystawiając je na widok publiczny.

     I dopiero wtedy zwiedzający mogą – jeśli zechcą – zapoznać się w tym nowym, nieznanym dotąd organizmem.

     Oczywiście, zwierz ten nie wygląda już tak jak wyglądał na wolności. Widok ma smętny, łeb opuszczony, już nie rzuca się na wszystkie strony, tylko stoi pokornie w kącie klatki, smutnym okiem spoglądając na drukowane pręty. Można go obejrzeć przez kraty liter, można się nim pozachwycać, jeśli komuś akurat taki zwierz się podoba, albo pokręcić nosem, że takie paskudztwo ludziom na oczy pokazują. I rzucić parę słów pod adresem Łowcy, który je schwytał. Czeka go albo splendor, albo potępienie. Albo najgorsze – obojętność. Ale Pomysłu to już nie obchodzi. On stracił już to, co było dla niego najcenniejsze – wolność.

     I chyba na stare lata stałem się sentymentalny. Żal mi się zrobiło tych Pomysłów, hasających swobodnie po lesie Wyobraźni, szczęśliwych, wolnych i żyjących zgodnie ze swą prawdziwą naturą. Chyba nie mam już sumienia zamykać ich w klatkach i patrzeć, jak nie mogą się ruszyć, zmienić, pokazać swojej drugiej strony… I puściłem je wolno, zatrzymując sobie tylko wspomnienie przepięknego Pomysłu, jaki miałem szczęście spotkać.

     I dlatego właśnie tak rzadko się tu pokazuję.

     Ale jeszcze nie rezygnuję. Jeszcze mam nadzieję, że łowiecka pasja powróci.

     Powiedziałbym, że trwam, ale źle mi się to kojarzy…

19 komentarzy:

  1. Piękna ta o Pomyśle i jego losach opowieść, ale cokolwiek nietrafna... Pomysł nie na to żyje, by umrzeć po życiu jałowym, ale na to, by zaistnieć publicznie.... Znasz baletnicę, która ma talent i ćwiczy po osiem godzin dziennie, by te swoje piruety tylko przed lustrem odprawować? Nawiasem to pewnie powinienem za przypomnienie podziękować, bo to niemal jednego dnia u Ciebie dziesięć, gdy u mnie jedenaście, ale po raz pierwszy nie powinszuję, bo nie wiem, czy nie powinniśmy sobie z tej okazji raczej współczuć nawzajem uzależnienia...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam wiele takich, co żałowały, że ich talent odkryto. Bo nagle stały się niewolnicami. Nie wiadomo skąd, pojawili się jacyś menadżerowie - bez batów wprawdzie, ale za to z laptopami i smartfonami - i zaczęli im polecenia wydawać. Jak mają się ubrać, jak umalować, gdzie awanturę zrobić, gdzie się niby upić i "po pijaku" zrobić z siebie widowisko... A wszystko w imię "sukcesu", przeliczanego na szeleszczące banknoty i błyszczące, plastikowe karty, z których niewolnicy dostała się tylko drobna część. Nie, mości Wachmistrzu, niechże Pomysł żyje sobie na swobodzie, nie wiedząc nawet, co stracił, bo stracić mógłby jeszcze więcej.
      A rocznicy, może nie okrągłej, nawet bardzo, bo podwójnie szpiczastej, szczerze winszuję.

      Usuń
  2. Nit, chyba dopóki mnie demencja nie zmorze nie zapomnę Twego postu z okresu gdy zmieniałeś mieszkanie, opuszczałeś swą Anatewkę.Ja wtedy raczkowałam blogowo, Ty już byłeś regularnym blogerem. To nie jest tak,że pisząc zamykamy jakiś Pomysł w klatce słów- my go krzewimy wśród innych, dzielimy się nim z innymi, rozpowszechniamy, czasem nadajemy mu nowe życie.Pomysły nasze są mało odporne na okoliczności, w których egzystujemy. A ostatnie dwa lata są wyjątkowo trudne i dla Pomysłów i dla Łowców.Ale Ty jesteś Łowcą Wspaniałym, więc powinieneś dalej Łowić pomysły i dzielić się nimi z nami. Taka Karma Twoja, nie da się tego zmienić;)
    Miłego;)
    P.S.
    zajrzyj do maila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem, miłe to słowa, ale czy aby na pewno całkowicie mi należne? Klawiatura mną rządzi. To ona pisze, nie ja. Jak pisać nie zechce, to choćbym nie wiem jak próbował, nic z tego nie wyjdzie. Nawet, gdy zmienię ją na inną.

      Usuń
  3. Wszystkiego dobrego Nitager. Weny i chęci do pisania również. Jesteś za dobry, bym Tobie, a przy okazji sobie nie życzył, by nigdy nie opuszczała Cię radość pisania.
    Dołączę się do głosów moich poprzedników. Pomysł dopiero zyskuje prawdziwe życie, gdy inspiruje również inne głowy, niż Twoja. I jeśli jesteś łowcą pomysłów, to tym łapiącym jaskółkę uwięzioną w katedrze po to, by ją wypuścić, by mogła oddychać wolnością całej blogosfery.
    Dziesięć lat- piękna rocznica! Ja musiałbym sobie sprawdzić datę mojego pierwszego postu, by sobie przypomnieć, obstawiam 7 lat blogowania. I również nie tak wyobrażałem sobie okolice swojej siódmej rocznicy. Z nieco innego powodu: Tracimy czytelników na rzecz kilkulinijkowych zajawek na f-b, twitterze, bądź innym gównie. Mało tego, coraz większą rzeszę odbiorców zyskuje instagram, czyli obrazek + zdanie (najczęściej pojedyncze, kuchwa). Ponoć wynalazki bardzo często powstawały z ludzkiego lenistwa, ale nie masturbowałbym się tak tym sloganem, bo autorzy wynalazków akurat leniami nie byli, tylko ludźmi czynu. Gdy natomiast społeczeństwo z artykułów przesiada się na streszczenia, a ze streszczeń na obrazek z tytułem, to co ja o tym mam myśleć i gdzie znaleźć pozytyw...???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego, na przekór światu, zadomowiłem się na portalu czytelniczym, odkrytym stosunkowo niedawno. Zajrzyj na "Lubimy czytać" - tam znajdziesz wiele pokrewnych dusz. Choć są i tacy, co mają więcej znajomych, niż przeczytanych książek - moim zdaniem, ta opcja na tym portalu w ogóle jest wielkim nieporozumieniem, bo robi z tego drugiego fejsa zbuka.
      Ludzkość zatoczyła koło. Najpierw swoje przemyślenia ludzie zapisywali obrazkami, potem przeszli przez Wielką Literaturę, aż wrócili do swych prymitywnych korzeni. To chyba znak, że nasza cywilizacja się kończy. Cóż, kiedyś musi...

      Usuń
  4. przypomniałeś mi moją "dychę"... elektrony w mózgu umęczone letnim upałem zdolne były jedynie do sklecenia interogatywu "może już wystarczy?"... akurat teraz tak nie myślę, zwłaszcza, że Kupała za kilka dni...
    tak, z pomysłami faktycznie bywa gorzej po tylu latach, ale wydaje mi się, że zamiast uganiania się za nimi z wywieszonym ozorem lepsza jest strategia kleszcza, który faktycznie robi "trwam" /ups, faktycznie paskudne słowo ostatnimi czasy/ i cierpliwie czeka aż pomysł sam będzie pod nim przechodził...
    "Nie wszystek umarłem" - który to wujaszek kiedyś to powiedział?...
    pozdrawiać jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. co ja z tym "faktycznie" dzisiaj tak?... bo w realu już od rana "faktyczniam" i "faktyczniam"...

      Usuń
    2. Kiedyś były chęci, brakowało pomysłów. Teraz jest na odwrót. Co mi się stało? Ktoś wie?

      Usuń
  5. Gratuluję tak zacnego jubileuszu! W sprawie t.z.w. weny, doskonale Cię rozumiem. I wiem jak brak jej jest paskudnym uczuciem. Też mam ZAWSZE kilka pomysłów w głowie na obrazek, kolaż, patchwork. I tysiące wymówek by ignorować maszynę do szycia czy paletę z farbami...
    Przytulam ciepło,
    P.S. "Róbmy swoje", ale nie na siłę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo w tym cały jest ambaras - żeby chęć i pomysł chciały naraz ;)

      Usuń
  6. Dla mnie aktualnie najważniejsze są prace ogrodnicze. Jeśli słusznie porównujesz blogowanie do myślistwa, to natura zbieracka jest we mnie silniejsza od myśliwskiej. Nie potrafię być tak krwiożerczy i brutalny. Ale gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty swoje pomysły zrywasz z gałęzi? Też pięknie!

      Usuń
  7. Zdecydowanie nie mów "trwam". ;p
    Mnie z kolei bardzo często przychodzi na myśl cytat z Floydów "I thought I had something more to say" (myślałam, że mam więcej do powiedzenia). Dlatego teraz najbardziej się realizuję w temacie Karkonoszy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę jedynie jeszcze więcej ponarzekać - w tym zawsze byłem dobry. I to byłoby wszystko, co mam do powiedzenia ostatnio. A powodów mam sporo, jak zawsze. A jak nie, zawsze coś znajdę. Choćby pogodę.

      Usuń
  8. Nit!
    Jesteś, piszesz, co Ci w sercu gra i jest dobrze. Jestem z Tobą w wirtualnym świecie kilka lat i chętnie zawsze tutaj zaglądam:)
    Serdeczności przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję jubileuszu.
    Moja droga do blogosfery zaczęła się od Marii Dory. Dopiero nabyłam mój pierwszy komputer, zaczęlam oswajać się z techniką "naumiać" się tym sprzętem posługiwać no i zaczęłam podczytywać Marię Dorę. Niejaki Nitager tam często zabieral głoś ,więc pewnego razu zdobyłam się na odwagę i zajrzałam do niego..I wpadłam w zachwyt.
    Zanim odważyłam się cokolwiek napisać w komentarzu u Marii Dory( ze dwa razy się zdarzyło ) minęły wieki .A Ciebie czytałam zawzięcie zupelnie cichutko bo wcale nie miałam odwagi cokolwiek napisać..
    Inne blogowe znajome namówiły mnie do prowadzenia własnego bloga. I dopiero wtedy ,już jak się zadomiwiłam troszeczkę na blogowwisku czasem się też u Ciebie odezwę. Nie ma tekstu Twojego ,który bym pominęła. Tylko ten mi gdzieś umknął, dopiero dzisiaj do niego zajrzałam.
    Wena czy pomysły przychodzą i odchodzą. Myślę , że i tak jest z Tobą... chęc i pomysł - przyjdzie taki czas zechcą naraz :))
    I prosze nie zarzucaj bloga. Mnóstwo jest innych blogów a do Twojego jestem przywiązana i co?? Co z cichą fanką?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uch, aż się wzruszyłem. Nie wiedziałem... No, dobrze, po czymś takim chyba trzeba zacząć pisać znów.

      Usuń