Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 15 czerwca 2016

Władca Much

     O czym ja mam pisać?

     Od dawna nie mam ani jednego Pomysłu. Cierpię na to schorzenie już od dłuższego czasu. Nie wiem, jak się ta choroba nazywa. Może "awena"?

     O polityce nie mam ochoty. Obserwując sondaże i widząc Ojczyznę sprzedaną za 500+, straciłem już nadzieję na normalność. Wyzwala to we mnie straszne pokłady goryczy.

     O piłce? Nic a nic mnie ona nie interesuje. Dla mnie to dwudziestu dwóch idiotów, biegających za kawałkiem napompowanej sztucznej skóry. Piłka w markecie kosztuje dwadzieścia złotych i gdyby choć trochę oleju w głowie mieli, każdy kupiłby sobie swoją i nie musiałby się o nią kopać z innymi po goleniach. Może zresztą ja się nie znam - może tak ma być. Jeśli chodzi o kibicowanie, to mam zaledwie pierwszy stopień wtajemniczenia - rozróżniam kiedy grają, a kiedy nie.

     O zamachach terrorystycznych? Nie potrafię im zapobiec. Boję się ich, ale nic nie mogę zrobić.

     O projekcie przepisu, w którym dwa lata więzienia grożą za handel w niedzielę? No cóż, niczego innego się po PiS nie spodziewałem, jak tylko pogłębienia ustroju katolickiego. Jeśli oni myślą, że to w jakikolwiek sposób zmusi ludzi do wizyty w kościele, to się bardzo mylą. Kto nie chodził, chodził nie będzie. O nic innego przecież im nie chodzi.

     O Światowych Dniach Młodzieży? Moje zainteresowanie tą imprezą wynosi około 0,1%  mojego zainteresowania piłka nożną

     A w ogóle, to czuję się okropnie, boli mnie głowa, jestem apatyczny i marzę  o tym, żeby się położyć. Wszystko przez spray na szerszenie. Ale to dłuższa historia.

     W czasie długiego weekendu odwiedziliśmy pewne urocze miejsce, nad jednym z nadwarciańskich starorzeczy. Byliśmy z grupką przyjaciół na biwaku. Po przyjeździe zacząłem w różnych zakamarkach znajdować dziwne, małe przedmioty. Wyglądały jak brunatne ziarenka ryżu, jednakże pod lupą widać było, że są członowane. Czyżby to były jakieś poczwarki? Czyżbyśmy przywieźli to z lasu? Jakiś owad złożył jaja w naszych bambetlach? Nie do wiary, najpierw musielibyśmy zaobserwować jakieś gąsienice, czy czerwie, a niczego takiego nie było. Na wszelki wypadek, dokładnie wymiotłem i odkurzyłem mieszkanie. Zebrałem i spacyfikowałem  tego sporą garść. Z pewnością nie wszystkie, bo pochowane to było po takich zakamarkach, że nawet nie wszędzie miałem dostęp.

     Wczoraj dowiedzieliśmy się, co to było, gdy po mieszkaniu zaczęły nam latać muchy, wielkości samochodu dostawczego. Okropność! W dodatku muchy były bardzo źle wychowane, widać, że przybyły z dziczy. Zamiast grzecznie i przepisowo krążyć wokół żyrandola, te z naddźwiękową prędkością tłukły się po całym mieszkaniu. Zwykle na muchy wystarcza mi długa łyżka do butów – jeden ruch, jedna mucha. Ale to dotyczy naszych cywilizowanych much miejskich. W to diabelstwo trafić nie było szans – za szybkie!

     Wygnałem rodzinkę na zakupy, a sam zająłem się dezynsekcją. Najpierw muchozol – trochę przeterminowany, bo od czasu inwazji muszki-owocówki minęło sporo czasu. Niestety, skutek był mizerny, a nawet odwrotny od zamierzonego. Ech, kiedyś to były muchozole! Jak człowiek psiknął w pokoju, to u sąsiada dwa bloki dalej muchy padały! Ale teraz wszystko musi być ekologiczne, nietoksyczne, nie może szkodzić zwierzętom ani ludziom, zatem nic dziwnego, że nie szkodzi nawet muchom. Odniosłem wrażenie, że psikaniem sprawiam im przyjemność. Czuły lekki szmerek w główkach, miały pewne zaburzenia równowagi, ale wciąż wydawało mi się, że ten lot zygzakiem to oznaka radości. Aby zabić tym muchę, musiałbym chyba ją w tym utopić. Żadna nie chciała położyć się na grzbiecie, wysunąć odnóży w górę, jak należy i zjednoczyć się z muszym bogiem. Śmierć Much nie chciała nadejść.

     Swoją drogą, zawsze byłem ciekawy, jak wygląda Śmierć Much. Stawonogi mają szkielet zewnętrzny, więc zapewne jest nie do odróżnienia od żywej…

     Gdy już owadzia imprezka trwała w najlepsze, a co bardziej naćpane muchy miały z tego prawdziwą bekę, zdecydowałem się poczęstować nieproszonych gości czymś mocniejszym i sięgnąłem po spray przeciw szerszeniom. Nie żałowałem! Gościom będę żałował? Niech mają na zdrowie!

     Wypsikałem wszystkie pomieszczenia, starannie pozamykawszy najpierw okna.

     Śmierdziało to jak wielkie nieszczęście. Pająk zza szafy powędrował do kuchni i zaczął wspinać się w stronę wywietrznika. Nawet jemu było za dużo.

     Skutek na muchach też był. Trochę zwolniły i jakby częściej kierowały się w stronę okna. Aż wreszcie pojawiła się Ona! Śmierć Much! Poznałem po maleńkiej kosie, jaka miała przewieszoną przez skrzydło. I była bardziej zielona. Pewnie dlatego, że pusta w środku, jak przypuszczam.

     Po pewnym czasie wywietrzyłem mieszkanie i pozamiatałem muchy. Niektóre musiałem dobić – takie żywotne. Sam czułem się dziwnie, jakby świat odpłynął ode mnie i zakotwiczył gdzieś indziej. Usiadłem sobie do komputera i próbowałem grać w Age of Empire, ale głupia maszyna cyfrowa, na poziomie łatwym, ograła mnie trzy razy. Dalej nie próbowałem.

     Dziś rano tylko niezwykła siła woli pomogła mi wstać z łóżka. W pracy trochę ponarzekałem na stan podgorączkowy. Przecież nikt mi nie uwierzy, że to od sprayu na szerszenie i zyskam sobie jeszcze opinię pijaka! Poszło łatwo, bo akurat mam etap kataru siennego, więc kicham często i gęsto.

     Apatia i odmienny stan świadomości powoli ustępują. Ból głowy też trochę zelżał, ale nie ustąpił. Mam nadzieję, że do wieczora poczuję się lepiej.

     I tylko żal, że Leon - sympatyczny, nieduży rybik cukrowy, zamieszkujący moją łazienkę, chyba za bardzo wziął sobie do serca ten spray na szerszenie, bo go dziś rano nie spotkałem.

27 komentarzy:

  1. Dziś wszystko zmutowane, więc i utłuc niełatwo. Ja to tylko czekam na mrówki, które potraktuje proszkiem do pieczenia (zbuduję im Wielki Mur). Coroczna tradycja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest taki niebieski preparat, w postaci kryształków - wygląda jak niebieski cukier. Można dostać w sklepach ogrodniczych, ale nie pamiętam, jak to się nazywa. Bardzo skuteczny.

      Usuń
  2. Zamiast wziąć (o..., pardon!) wziąŚĆ (nie będę przecież używał lewackiej polszczyzny) rybika do teatru, kina, cukierni, Ty mu takie coś serwujesz? Żebyś go chociaż uprzedził: Sąsiedzie kochany, jest imprezka, lubimy przyćpać sprayu na szerszenie, to tylko jeden wieczór, proszę o wybaczenie, to Ty zachowałeś się niczym Wielki Architekt Dobrej Zmiany: Buch, rybikowi w nos trucizną, bo Ci muchy przeszkadzają. A że rybik kitę odwali (ewentualnie chwyci, co da się uratować i się przeniesie w bardziej przyjazne miejsce), to już nie pomyślałeś.
    Nitager, teraz z innej beczki. Spamerzy korzystający z blogów jako nośników nielegalnej reklamy jakiś czas temu odkryli, że jeśli zajmą domenę zlikwidowanego bloga, to mogą liczyć na to, że iluś tam blogerów bezwiednie będzie miało ich stronę reklamową w swojej linkowni. Tak się stało z blogiem "Komentator Krytyczny"- natychmiast po zlikwidowaniu zajęło go jakaś menda i reklamuje się bez pytania o zgodę. Na Twoim miejscu bym usunął ten link. Na swoim miejscu dawno to zrobiłem, bo też czytywałem ten blog i miałem go w linkowni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za informację - już usunąłem. Nie wiesz, gdzie on się teraz przeniósł? Bo chętnie go czytywałem.
      O Leonie najzupełniej zapomniałem. A jeszcze specjalnie psiknąłem w łazience, bo i tam znalazłem te poczwarki! O tym, co zrobiłem, dotarło do mnie dopiero dziś rano.

      Usuń
    2. Właśnie nie jestem pewien, bo jedynie czytywałem ten blog, ale możliwe że tu, a przynajmniej to jest bardzo podobnie pisany blog:
      https://kontrazlewej.blogspot.ie/

      Usuń
    3. Tak, to chyba on. W prawdzie szata graficzna inna, ale styl pisania podobny. Przypominam sobie, że jego blog kiedyś miał właśnie tytuł "Kontra z lewej".
      Ale jeszcze się upewnię.

      Usuń
  3. A co z pająkiem??!! Żarełko mu otrułeś! O pardon - naćpałeś. No wiesz,..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby się ujawnił, byłby traktowany jak imigrant i miałby swoje prawa. Ale on się ukrywał, więc nie miałem pojęcia, że tam siedzi.

      Usuń
  4. Leona to mi specjalnie nie żal, ale pająka do wywietrznika zagonić? A fe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie zal - bo nic chłopak nie zawinił. żył sobie spokojnie, nie wadził nikomu, nawet się nie rozmnażał.

      Usuń
  5. no, to muchy miały "nagi lunch"...
    stuprocentowym abstynentem nie jestem, ale nie jestem też muchą /do tego z kosmosu/, więc swojego czasu po ostatecznym rozwiązaniu kwestii szerszeni nad moim oknem, noc spędziłem wtedy poza pokojem...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja nie bardzo miałem gdzie spędzić noc poza mieszkaniem. Jeszcze wczoraj po południu, gdy przyszedłem z pracy, czułem zapach tego świństwa. A kilka much i tak się uchowało.

      Usuń
  6. Władca much to szatan. Podziwiam Twoją odwagę w walce ze złem i doznane męczeńskie cierpienie. Przy tym nie chodzenie do kościoła to formalny drobiazg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwotnie tytuł notki był wzbogacony o jego imię, ale stwierdziłem, że to brzmi pretensjonalnie i wykasowałem.

      Usuń
  7. Ciesz się, że to coś latało, bo ja ostatnio zakupiłam w samie torebkę ryżu z dodatkiem w postaci...samca karaczana. Udało mi się go utłuc ale z tych nerwów zakupiłam natychmiast płytkę Globol i umieściłam, na wszelki wypadek w pobliżu kubła na odpadki. Na razie cisza i spokój, nic chyłkiem nie pomyka gdy nagle nocą zapalę światło w kuchni.
    A masz w oknach siatki p. muchom? bo jeśli nie to Ci po prostu wleciała taka zaraza, której larwy wykorzystują wędkarze jako przynętę na ryby.
    Nie wiedziałam,że jest spray anty szerszeniowy.
    Jak widzę nie jestem odosobniona w nikłym zainteresowaniu piłką kopaną tudzież nadchodzącymi ŚDM- to mnie podniosło na duchu.
    A rybiki też są "be". Wlej okazjonalnie do odpływu nieco preparatu o nazwie KRET- rybiki się wyniosą na długo, a i woda będzie lepiej spływać, bo to udrażniacz do rur.
    Miłego;)
    P.S.
    następny post będzie już na właściwym miejscu, przyrzekam, będę przytomniejsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aby taki rój much wleciał do mieszkania (i t wszystkie były takie same), coś musiałoby je przyciągnąć. Jakiś zapach. Ponieważ muchy lecą do gnijącego mięsa, albo wręcz pokarmu już przetrawionego i wydalonego, a niczego takiego w mieszkaniu nie było, mniemam, że wyległy się u nas. Poza tym wtedy, byłyby to muchy rożnych gatunków. Zresztą, przecież sam spłukałem w toalecie garść poczwarek, znalezionych w najróżniejszych zakamarkach.
      Rybiki zostawiam w spokoju. Dopóki jest jeden, albo dwa, nie przeszkadzają mi zupełnie. Mam do niech sentyment. Kilka tych stworzonek miałem w Starym Domu. Swego czasu firma wysłała mnie do innego świata - na zachód Europy (wtedy to był inny świat), na pół roku. A w domu małe dziecko, do którego bardzo tęskniłem. Tam wszystko było obce, co pogłębiało jeszcze moja tęsknotę, ale w pewnym momencie w łazience odwiedził mnie rybik. Jak powiew z rodzinnych stron! I pokochałem te skorupiaczki uczuciem szczerym i gorącym.

      Usuń
    2. No jasne, że te muchy wylęgły się u Was w domu- wystarczyło, że wpadła jedna mucha, one składają ogromne ilości jajeczek. I być może wpadła do Was omyłkowo- omyłki i zwierzakom się zdarzają.

      Usuń
    3. Ale żeby się przepoczwarzyły, to muszą najpierw nażreć! Czego? Padliny u nas nie ma!

      Usuń
  8. Cóż, połaskotało i Ciebie ;) A pająk wróci, jak zdrowo wywietrzysz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mam nadzieję, że tym razem oficjalnie, a nie przez zieloną granicę! Zamelduje się z paszportem, dostanie kart stałego pobytu i jakieś zajęcie - na przykład polowanie na muchy.

      Usuń
  9. boszszsz, Nit, ile Ty się tego nawąchałeś, zanim stworzyłeś ten tekst?... Leon rybik - padłam... :))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co chcesz od Leona? Bardzo sympatyczny rybik. Przynajmniej miałem z kim pogadać w czasie długich posiedzeń.

      Usuń
    2. ależ brońbuk, nic nie chcę od Leona!... mój brat miał pająka, Fryderyka, mieszkał w kącie i zapinał mu (bratu) guziki od piżamy... taka była oficjalna wersja... :))))))

      Usuń
  10. Ty to się przynajmniej czegoś nawdychałeś, jakąś bitwę przeciw muchom wygrałeś, to wiesz, za co masz ten ból głowy. A mój przyszedł od nadmiaru emocji i zdarzeń plus od długich podróży, po których mięśnie drętwieją.
    Pozdrowienia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przyjemności z tego nawdychania nie było ani odrobiny. Żeby chociaż jakaś głupawka mnie ogarnęła, albo chociaż malutki zawrót głowy - nic.

      Usuń
  11. Rybik uciekł, pająk wziął nogi za pas, a Ty siedziałeś tam i co? Jednoczyłeś się w bólu z muchami? Trzeba było pozamykać, popsikać i wyjść! Ech, faceci... Twardziele do końca, a potem pogotowie w robocie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dokąd miałem pójść? Nigdzie indziej nie było komputera z Mount & Blade.

      Usuń