Krąży wokół mnie. Czuję ją.
Pewna dama. Może ją widzieliście? Ubrana w ciemny, długi płaszcz z kapturem. Szczupła. Bardzo szczupła. Można powiedzieć, nienaturalnie szczupła. W każdym razie, nawet najbardziej złośliwy komentator nie może nazwać jej tęgą, czy pulchną. Z zawodu prawdopodobnie rolnik, bądź hodowca królików - świadczy o tym narzędzie rolniczo-ogrodnicze, które zwykła nosić na ramieniu.
Jak dotąd, nikogo z nas nie trafiła, tylko rura dostała rykoszetem. Ale jest blisko. W piątek dostałem wiadomość o śmierci dalekiego kuzyna. Rzadko się z nim widywałem, prawie go nie znałem. A jednak wiadomość mną wstrząsnęła - zginął śmiercią samobójczą. Został sam na świecie, nie miał dla kogo żyć.
W sobotę rano pożegnaliśmy Lolka. To był nasz pupilek. Żył zaledwie jedenaście lat - krótko, jak na ten gatunek. Był żółwiem czerwonolicym, Chorował od jakiegoś czasu. Mimo starannej opieki, nie udało nam się go uratować. Chłopcy ryczeli jak bobry, a i mnie pokulała się łezka. Zawdzięczaliśmy mu tyle radosnych chwil...
Był ciekawski i towarzyski. Gdy wypuszczaliśmy go z akwarium, obchodził całe mieszkanie, zaglądał w każdy kąt. Gdy wzięło się go na ręce, siedział spokojnie, zadowolony, zapewne grzejąc się od naszych rąk. Ten gatunek jest dość agresywny, ale nie Lolek. Był przyjazny i czasami aż rozczulający. W Nowym Miejscu miał zwyczaj baraszkować pod komodą. Wychodził spod niej cały oblepiony kłaczkami kurzu. Kiedyś, tuż przed Gwiazdką, wylazł stamtąd, przebrany za Gwiazdora - miał przytwierdzoną długą, jasnoszarą brodę - oczywiście z kurzu.
Włożyliśmy go do tekturowego pudełka i pochowaliśmy w ogródku. Wszyscy mieliśmy nosy, spuszczone na kwintę.
Dziś zmarł nasz sąsiad. Pogodny, sympatyczny człowiek. A jeszcze tak niedawno żartował, że postawi moim chłopcom piwo, gdy odnieśli mu zgubiony kluczyk od samochodu...
Anorektyczka krąży wokół nas. Może jednak Ole miał rację, gdy mówił, że chroni mnie czarny płaszcz Mahakali? Może w swej bezsilności, kosi wszystko wokół mnie, bo mnie samego nie może dostać?
Tylko dlaczego cierpią niewinni?
Wybaczcie, jestem dziś rozkojarzony, niespokojny i zupełnie wyrwany z równowagi. Zaczynam gadać bzdury.
Tylko dlaczego cierpią niewinni?
OdpowiedzUsuńZ punktu widzenia religijnego czy też ogólnofilozoficznego śmieć sama w sobie nie jest cierpieniem dla osoby, której bezpośrednio dotyczy. Cierpi raczej rodzina, przyjaciele odczuwając pustkę i stratę.
A czy do żółwia w ogóle można odnosić religijny punkt widzenia? O ile mi wiadomo, zgodnie z katolicką doktryną, żółw nie ma nieśmiertelnej duszy.
UsuńNie zapominajmy jednak o buddyzmie
UsuńCzy to jednak nie jest przypadkiem grzech przeciw pierwszemu przykazaniu?
UsuńJa wiem, że doktryna ewoluuje, ale mnie uczono, że inne religie są fałszywe i tylko katolicyzm zapewnia zbawienie. Nie jestem jednak z tym na bieżąco. Jak to wygląda teraz? Pytam o oficjalny przekaz, bo "co ludzie mówią", to wiem.
Buddyzm w tej materii nie jest aż tak ortodoksyjny - dopuszcza się, że istnieją różne drogi do oświecenia. Preferuje się oczywiście tę tradycyjną, zgodną z jedną z czterech głównych linii przekazu, jako sprawdzoną i najpewniejszą, ale nie uważa się innych religii za fałszywe. Wg lamów, one również prowadzą do tego samego celu, acz niekoniecznie jest to najkrótsza droga.
Buddyzm nie wypowiada się w kwestii Boga. W ortodoksyjnym buddzmie Budda nie jest żadnym bogiem, tylko człowiekiem, który osiągnął oświecenie. Nie widzę sprzeczności z pierwszym przykazaniem.
UsuńWiem, jak to wygląda z punktu widzenia buddyzmu i wydawało mi się, że wiem, jak patrzy na to katolicyzm. Pierwsze przykazanie rozumiem, jako zakaz wyznawania innych religii, poza chrześcijańską. Jeszcze JPII mówił, że tylko religia katolicka, żadna inna, zapewnia zbawienie. Czy mam rozumieć, że w myśl tej doktryny, zbawieni będą jedynie katolicy? Czy skoro nie ma sprzeczności, w takim razie buddyści też? I nie interesuje mnie tu, w co wierzą buddyści, tylko w co wierzą katolicy - co, według Kościoła, dzieje się z buddystami po śmierci?
UsuńI nie chodzi mi o Twoją opinię, której mogę się domyślić. Chodzi mi o oficjalne stanowisko Kościoła, a Ciebie pytam po prostu jako eksperta w tej dziedzinie.
Czy buddyści mogą być zbawieni - i tak i nie. Nie jestem ekspertem, więc posłużę się cytatem:
UsuńKościół nie twierdzi, że wszyscy niechrześcijanie zostaną potępieni dlatego tylko, że urodzili się poza chrześcijaństwem. Naucza jednak, że jeśli osiągają oni zbawienie, to nie poza Chrystusem, nie poza oddziaływaniem Ducha Świętego ani nie poza Kościołem. Istnieje bowiem jedyne dla wszystkich ludzi Źródło zbawczej łaski. Jest nim Jezus Chrystus, Syna Boży i prawdziwy człowiek, oraz Duch Święty.
Oddziaływanie Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego na serca ludzkie jest tajemnicze i trudne dla nas do wyjaśnienia. "Mówiąc o sposobie, w jaki zbawcza łaska Boża - udzielana zawsze za pośrednictwem Chrystusa w Duchu Świętym i mająca tajemniczy związek z Kościołem - dociera do poszczególnych niechrześcijan, Sobór Watykański II ogranicza się do stwierdzenia, że Bóg udziela jej «wiadomymi tylko sobie drogami».
Zagmatwane to trochę. Jeśli dobrze rozumiem, to tłumacząc na potoczny, zbawienie to wyłącznie boska decyzja, niezależna od nikogo poza nim.
UsuńWiesz co..., widziałem ją w akcji, ale jakoś mnie jest obojętna. Przykro mi, że przyjdzie dzień, gdy nie będę mógł robić różnych fajnych rzeczy, które robię teraz, ale gdy ogarnia Cię tak wielka słabość, że chcesz przerwać zmęczenie, znużenie i ból, po prostu robisz to, co do Ciebie należy: zostawiasz robotę w rękach specjalistów i to już teraz ich zmartwienie, Ty im starasz się jedynie pomóc. Gdy ciało chce spać, chcesz po prostu spać. Próbujesz znaleźć komfortową pozycję, myślisz o wszystkich przyjemnych rzeczach, które Cię spotkały, przypominasz sobie radość małych dzieci, zamglone oczy kobiet, jesteś szczęśliwy, że tego wszystkiego zaznałeś, masz ochotę wszystkim za to podziękować. I wtedy okazuje się, że masz jeszcze trochę czasu, więc wykorzystujesz go tak, by spotykać tych, których chcesz spotykać, oglądać to, co chcesz oglądać.
OdpowiedzUsuńStrzeż się jednego: Gdy ciało jest zdrowe, nie dawaj "Suchej" pretekstu, by się do Ciebie dobrała. Walka o oddech nie należy do przyjemnych, zdrowe ciało walczy długo. Kiepsko by było przegrać w takim momencie. Zostaw to na czas, gdy znużenie sprawi, że po prostu zaśniesz- to nie będzie porażka.Jednego tylko nie mogę znieść: Gdy zabiera bliskich. Mam wtedy ochotę jej nastukać. Ponieważ jednak nie mam jak, zajmuję się życiem, które wkrótce znów mnie wciąga i budzi niepohamowaną ciekawość.
Zdecydowanie podpisuję się pod każdym słowem, a najbardziej pod tym, żebyś nie zapraszał jej nastrojem.
UsuńA co masz na myśli, mówiąc "nie dawaj jej pretekstu"? Chodzi Ci o mój nastrój?
UsuńDreamu, nie zapraszam jej, ale czuję jej obecność. Moze to tylko ostrzeżenie?...
UsuńNie miałem na myśli nastroju. Chodziło mi raczej o unikanie sytuacji ryzykownych i zdrowy tryb życia. Czyli nie wchodzimy na "Żyletę" w szaliku Lecha, unikamy towarzystwa mężczyzn bez szyi, nie naśladujemy "szybkich i wściekłych", bo oczywiście wszyscy "świetnie" jeździmy samochodem dopóki nie zdarzy się niespodziewana sytuacja, rozróżniamy symboliczną ilość alkoholu od takiej, że może trochę język nam się plątał, ale "normalnie wszystko pamiętamy". Mógłbym tak wyliczać dość długo, ale chyba teraz wiadomo o co chodzi.
UsuńA nastrój? To nie jest tak, że smutek, czy przygnębienie są złe. Trzeba je przeżyć. Wysoce nierozsądne jest jednak je nakręcać, potęgować, przez ciągłe rozpamiętywanie.
O to możesz być spokojny. Od kiedy odkryłem gry komputerowe, przestałem tęsknić za ryzykiem w realu. Sport nie interesuje mnie w ogóle. Samochodem przez wiele lat woziłem swoje dzieci, więc sytuacji niebezpiecznych unikam odruchowo. Alkohol? Ot, żeby poczuć szmerek i dobry humor - a spotkań towarzyskich, a więc i okazji, nie ma w moim życiu wiele. Do lustra nie lubię, bo lustro się nie śmieje, gdy opowiadam kawał.
UsuńRozpamiętywanie? Możesz to uznać za przesadę, ale przyzwyczaiłem się do obecności Lolka i zwyczajnie brakuje mi jego niesamowitych pomysłów, jak próba wejścia po drabinie, czy przeciśnięcia się między nogami od szafy. A odszedł zaledwie parę dni temu.
Nit, przestań bo wywołasz wilka z lasu (tfu, tfu i solą przez lewe ramię...) ...
OdpowiedzUsuńna każdego przychodzi jego czas, kiedy na to pora ...
Może właśnie w ten sposób Ona daje znać, że pora się zbliża? A tfu tfu skutkuje tylko tym, że mam oplutą koszulę.
Usuńbo się nie pluje pod wiatr!!... oj Nitager, Nitager, tylu rzeczy jeszcze musisz się nauczyć... :)
UsuńI to pomaga? Może na ślinotok, ale na czy na to tez się umiera?
Usuńo jesoooo, nie wierzysz, to nie... to chociaż solą sypnij (tak się złe odpędza...), koniecznie przez lewe ramię... tylko wcześniej upewnij się, że nikt z domowników za Tobą nie stoi... aaa, i wystarczy szczypta, nie musi być od razu kilogram... :))))))
UsuńWiem, że jak rzucę solami arsenu, to rzeczywiście odpędza wszystko, co złe. Co dobre też...
UsuńZwyłej soli trzeba rzucić jakieś 2 kilo i to najlepiej w metalowym opakowaniu. Wtedy przynajmniej jedno złe dostanie w łeb i jest na jakiś czas wyeliminowane.
Wszystko co żyje ma duszę- to ta energia, która nas ożywia. A energia, jak wiesz nie ginie. Nie przekonuje mnie to co na ten temat ćwierka katolicka religia. Wszak z przekonania poganką jestem a to, że ktoś mnie kiedyś ochrzcił niczego nie zmieniło.No pewnie, że Ci przykro, nawet najmniejsze domowe stworzonko zostawia w nas ślad gdy było przez nas lubiane czy też kochane.Mój pies odszedł już ponad 4 lata temu a ja nadal za nim płaczę, bo przez 16 i pół roku był z nami i dawał nam swą miłość, zupełnie bezwarunkową.
OdpowiedzUsuńAnorektyczka macha swym sprzętem na lewo i prawo, a jesień, zima i przedwiośnie to jej ulubione pory żniw.
To czas złych wieści - dziś się dowiedziałam, że nasz przyjaciel miał nagle operację guza mózgu, teraz czekają go naświetlania a może i następna operacja, bo na kontrolnym MRI znów coś zobaczyli. Czysta masakra, bo wszystko było bez żadnych symptomów.
Nie zamartwiaj się na zapas, kup drugiego żółwia.
Miłego, ;)
Chciałbym wierzyć że dusza naprawdę istnieje. Może rzeczywiście coś tam jest na rzeczy?
UsuńMogę kupić nowego żółwia, ale nie kupię nowego Lolka. On był tylko jeden. Został mi jeszcze drugi - a właściwie druga - jego siostra. Ale ona ma zupełnie inny charakter. Nie jest ani w połowie tak kontaktowa jak Lolek.
Może teraz, gdy została sama i siłą rzeczy będzie skupiać na sobie więcej uwagi - "rozkręci" się.
UsuńFakt, Lolek był osobnikiem dominującym. Może... A ja boję się, że będzie bardzo tęsknić - w końcu, byli razem od wyklucia się. Kupić jej towarzystwo? Też nie - nowy żółw nie będzie taki jak Lolek. Może będzie ją gryzł, albo ona go nie zaakceptuje? Nie wiem, co z nią zrobić.
UsuńPo prostu poradz się weta albo poszukaj pomocy w poznańskim ZOO.
UsuńZobaczę, jak będzie się zachowywać. Jeśli zobaczę objawy depresji, zadziałam.
UsuńJak to mówią, siła złego na jednego
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przypomina mi się tłumaczenie przysłowia "Nec Hercules contra plures" - "I Herkules dupa, kiedy ludzi kupa".
UsuńBardzo współczuję utraty zwierzątka. Pamiętam jak ja przeżywałam odejście moich obu kotek. krąży w okolicy, krąży... bierze moich... straszy... trzymaj się, Nit...
OdpowiedzUsuń