Znacie pojęcie Brzytwy Ockhama?
Kto nie zna, odsyłam do Wikipedii – moim zdaniem, jednego z najwspanialszych wynalazków ludzkości ostatnich lat. Prawdziwe kompendium wiedzy wszystkich ludzi świata.
Pozwolę sobie wtrącić tutaj pewną sugestię, aby ponawiających się co jakiś czas próśb o drobną wpłatę dla twórców Wikipedii nie zamykać tak od razu, tylko jednak zastanowić się, czy będą to dobrze wydane pieniądze, czy wyrzucone w błoto. Ja uważam, że Wikipedia to wprawdzie nie doskonałe, bo jednak zdarzają sie tam nieścisłości, ale mimo wszystko bardzo użyteczne narzędzie, z którego często korzystam, gdy chcę się czegoś dowiedzieć. Korzystam również z jej młodszej siostry, Nonsensopedii, gdy chcę się z tego samego pośmiać. Jeśli ktoś lubi abstrakcyjny humor, polecam.
Wracając do naszej brzytwy – w wielkim skrócie idea ta brzmi tak, że w 99,9 % przypadkach trafne okazuje się rozwiązanie najprostsze. W taki sposób rozumowano już w starożytności, ale prawo to przypisuje się średniowiecznemu mnichowi z zakonu Franciszkanów - Williamowi Ockhamowi - który twierdził, że nie nalezy mnożyć bytów ponad potrzebę.
Niezły test, związany z tą zasadą, zafundował mi wczoraj mój młodszy syn, zwyczajowo zwany Małym, choć od dawna jest już niezgodne z rzeczywistością. Otóż, zadał mi pewną zagadkę.
Wyobraź sobie, że stoisz na pustym polu, o którym wiesz, że jest zaminowane. Nie możesz się praktycznie ruszyć na krok z miejsca, żeby się nie wtarabanić na minę. Jednocześnie o sto metrów od ciebie stoi żołnierz z karabinem i składa się do strzału. Oczywiście, do strzału w Ciebie! Nawet jeśli nie trafi za pierwszym razem, to przecież w magazynku ma kilka sztuk amunicji. Prędzej, czy później mu się uda.
Pytanie brzmi: co należy zrobić, aby uniknąć zarówno wysadzenia w powietrze, jak i śmiertelnego pocisku?
Rozwiązanie zagadki umieszczę w kolejnym poście. Jestem jednak ciekaw Waszych pomysłów. Dodam tylko, że ja nie odgadłem.
Kto nie zna, odsyłam do Wikipedii – moim zdaniem, jednego z najwspanialszych wynalazków ludzkości ostatnich lat. Prawdziwe kompendium wiedzy wszystkich ludzi świata.
Pozwolę sobie wtrącić tutaj pewną sugestię, aby ponawiających się co jakiś czas próśb o drobną wpłatę dla twórców Wikipedii nie zamykać tak od razu, tylko jednak zastanowić się, czy będą to dobrze wydane pieniądze, czy wyrzucone w błoto. Ja uważam, że Wikipedia to wprawdzie nie doskonałe, bo jednak zdarzają sie tam nieścisłości, ale mimo wszystko bardzo użyteczne narzędzie, z którego często korzystam, gdy chcę się czegoś dowiedzieć. Korzystam również z jej młodszej siostry, Nonsensopedii, gdy chcę się z tego samego pośmiać. Jeśli ktoś lubi abstrakcyjny humor, polecam.
Wracając do naszej brzytwy – w wielkim skrócie idea ta brzmi tak, że w 99,9 % przypadkach trafne okazuje się rozwiązanie najprostsze. W taki sposób rozumowano już w starożytności, ale prawo to przypisuje się średniowiecznemu mnichowi z zakonu Franciszkanów - Williamowi Ockhamowi - który twierdził, że nie nalezy mnożyć bytów ponad potrzebę.
Niezły test, związany z tą zasadą, zafundował mi wczoraj mój młodszy syn, zwyczajowo zwany Małym, choć od dawna jest już niezgodne z rzeczywistością. Otóż, zadał mi pewną zagadkę.
Wyobraź sobie, że stoisz na pustym polu, o którym wiesz, że jest zaminowane. Nie możesz się praktycznie ruszyć na krok z miejsca, żeby się nie wtarabanić na minę. Jednocześnie o sto metrów od ciebie stoi żołnierz z karabinem i składa się do strzału. Oczywiście, do strzału w Ciebie! Nawet jeśli nie trafi za pierwszym razem, to przecież w magazynku ma kilka sztuk amunicji. Prędzej, czy później mu się uda.
Pytanie brzmi: co należy zrobić, aby uniknąć zarówno wysadzenia w powietrze, jak i śmiertelnego pocisku?
Rozwiązanie zagadki umieszczę w kolejnym poście. Jestem jednak ciekaw Waszych pomysłów. Dodam tylko, że ja nie odgadłem.
Krzyczysz do niego na całe gardło:
OdpowiedzUsuńODŁÓŻ NA CHWILĘ TEN GŁUPI KARABIN I CHODŹ TU, PRĘDKO, COŚ CI POKAŻĘ!!!
Widzisz, skoro ŻOŁNIERZ do Ciebie strzela, to musi on być z wrogiej amii, prawda? A ponieważ wojny domowe zdarzają się jednak o wiele rzadziej niż międzynarodowe, chyba słusznym byłoby stwierdzenie, że on i tak nic z tego nie zrozumie, bo nie mówi w naszym języku ;)
UsuńAle pomysł dobry, choć wcale nie jest to najprossze rozwiązanie.
Poddać się ;)
UsuńPoddać się? A żołnierz, który strzela do cywila, będzie zwracał na to uwagę?
Usuńjeszcze nie wiem, ale myślę... :)
OdpowiedzUsuńNieźle Ci idzie to myślenie :)
UsuńJestem niezmiernie ciekawa odpowiedzi wiec pospiesz sie z nia, prosze.
OdpowiedzUsuńNie mogłem się pospieszyć, bo w sobotę nie miałem czasu na dojście do kompa.
UsuńHuuurra - wreszcie moge komentowac u Ciebie :))))!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzysięgam, że nie miałem z tym nic wspólnego
UsuńNic?
OdpowiedzUsuńBlisko...
Usuńhmm, a może, po prostu, przestać sobie wyobrażać???... :)))))))
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem.
UsuńRównież bym nie odgadła, miałam kilka bardzo dziwnych pomysłów, l które sobie dowyobrażałam, np. helikopter z drabiną, albo skrzydła, albo bunkier...
OdpowiedzUsuńJednym słowem, trochę skomplikowałaś ;)
UsuńZakładam, że mam na sobie buty, oba, więc dwa razy mogę takim butem rzucić w stronę żołnierza. Może trafię w minę i zapewnię mu tym samym darmowy lot prosto w stratosferę. Potem dzwonię po śmigłowiec GOPR, żeby przyleciał i spuścił mi linę, to się jej przytrzymię jak jakiś filmowy bohater.
OdpowiedzUsuńA tak serio to opowiedziałam o tym P. i co rusz rzucał mi (nomen omen) kłody pod nogi. Że przecież żołnierz nie musi wcale stać na tym polu z minami. Że nie dorzucę butem do niego. Że nawet jak wysadzę żołnierza, to dalej będę stać i czekać nie wiadomo na co. Ale żeby coś podpowiedzieć, to nie...
Mogłem dla uproszczenia dodać, że akcja dzieje się tam, gdzie nie ma zasięgu...
UsuńMnie się to po prostu nie zdarzy, nie jeżdżę w takie miejsca:)))))
OdpowiedzUsuńSami Cię zawiozą! "Oni" - wiesz kto...
UsuńPoruszać ciałem stojąc w miejscu aby utrudnić celowanie. Jest większe prawdopodobieństwo przeżycia. Jan
OdpowiedzUsuńAle to patent Dudka - nie wiem, czy nam wolno.
UsuńJa w takiej sytuacji ukontentowałbym się modlitwą.
OdpowiedzUsuńTeoretycznie można by się udusić połykając glebę.
UsuńNie na darmo mówi się, że w okopach nie ma ateistów ;)
UsuńJedyne, co mi przychodzi do głowy to udać trafionego i upaść, starając się jak najmniejszą zająć przy tym powierzchnię. I to jest właściwie jedyne ryzyko, bo żołnierz albo uzna, że swoje zrobił, albo będzie chciał się upewnić, że mnie załatwił na amen i będzie próbował do mnie przyjść...:))
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
A jak trafi za pierwszym razem?
UsuńJa bym podniosła ręce do góry, na pewno stwierdziłby, że trzeba podejść bliżej - a tu dookoła.... ;) i jeden problem z głowy. ;p plus już kawałek drogi by oczyścił. ;p
OdpowiedzUsuń