Pięć lat. Czy to dużo, czy mało?
Kiedyś, gdy byłem dzieckiem, wydawało mi się, że to bardzo długo. Jeszcze czasy studenckie wydają mi się bardzo długim okresem.
Kiedyś, gdy byłem dzieckiem, wydawało mi się, że to bardzo długo. Jeszcze czasy studenckie wydają mi się bardzo długim okresem.
Dziś czas leci tak szybko, że pięć lat wydaje się jedną chwilą.
Chwilę temu była jeszcze z nami. Śmiała się, żartowała, przekomarzała się. Nikt z nas nie przypuszczał, że to jej łabędzi śpiew.
Chwilę temu była jeszcze z nami. Śmiała się, żartowała, przekomarzała się. Nikt z nas nie przypuszczał, że to jej łabędzi śpiew.
Pięć lat temu poszła do szpitala na operację. "Taki tam drobiazg". Żegnaliśmy ją serdecznie, życząc powodzenia i będąc pewni, że już niedługo znów się spotkamy. Obiecała, że da znać, gdy wróci.
Nie dała. Nie złamała słowa - po prostu nie wróciła. Bo stamtąd, dokąd się udała, już się nie wraca.
Dziś, osiemnastego czerwca, mija piąta rocznica śmierci naszej blogowej przyjaciółki Bogusi. A może Brydzi? Albo Petroneli? Każdy z nas mówił do niej inaczej, a każde z tych imion do niej pasowało.
W takich chwilach bardzo chciałbym uwierzyć, że śmierć nie jest końcem wszystkiego.
I wciąż nie potrafię.
Nie dała. Nie złamała słowa - po prostu nie wróciła. Bo stamtąd, dokąd się udała, już się nie wraca.
Dziś, osiemnastego czerwca, mija piąta rocznica śmierci naszej blogowej przyjaciółki Bogusi. A może Brydzi? Albo Petroneli? Każdy z nas mówił do niej inaczej, a każde z tych imion do niej pasowało.
W takich chwilach bardzo chciałbym uwierzyć, że śmierć nie jest końcem wszystkiego.
I wciąż nie potrafię.
nie znałam Bogusi ale znałam inną, be jotkę, i jej też już nie ma, mija "dopiero" rok, a ja zaglądam na bloga, na którym zostały tylko świąteczne życzenia, wszystkie inne posty zniknęły ... i myślę o niej...
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoich zmarłych. Z mojej blogowej rodziny odeszły już cztery osoby. W przypadku jednej z nich, nie znam nawet przyblizonej daty śmierci. A tak chciałbym napisać jej rocznicowy post...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMiałam ten przywilej mówienia do Niej Blogowa Mamusiu. Byłam częścia 'blogowej sekty', w której bawiliśmy się, jak już nigdy potem. Pamiętam. Zawsze.
OdpowiedzUsuńTak, pamiętam tę sektę. Sam sobie dałem kategoryczny zakaz wchodzenia na blog, na którym się spotykaliście, bo wiedziałem, że jestem tam niemile widziany. Ale kilka razy nie wytrzymałem i kliknałem. Pamiętam, jak uśmiechałem się czytając Wasze komentarze. Na pewno świetnie się bawiliście i ta atmosfera i mnie się udzielała.
UsuńAle to tylko kilka razy. Bałem się, ze jeśli przestanę się kontrolować, wejdzie mi to w nałóg, a wtedy nie wytrzymam i sam się odezwę ;).
Jesoo, Nit, nikt nie był tam niemile widziany, niektórzy tylko traktowali sprawę zbyt poważnie. Trzeba się było odezwać ;)))
UsuńNie, Dreamu, ja byłem i dobrze o tym wiedziałem. Zresztą, autorka wyraźnie dała to do zrozumienia, czyich odwiedzin sobie nie życzy. Nie mam pretensji, jej prawo, zwłaszcza, że później spotkała mnie z jej strony niespodzianka - przeprosiny. Ale jeszcze później, gdy umarła Bogusia, przekonałem się, że słusznie zrobiłem, nie powracając na tamten blog. Widocznie tak musiało być.
UsuńWiesz przecież, Nitager, dlaczego odejście człowieka boli: bezsilność i nieodwracalność. Pozostają dwie rzeczy na pocieszenie:
OdpowiedzUsuń1. To, co udało się nam wynieść ze znajomości, wszelkie doświadczenia, przygody, przeżycia i lekcje życiowe.
2. Śmierć jest ostatnim akordem bólu. Zarówno osoby umierającej, jak i osób martwiących się o nią. Bardzo dobrze to widać na oddziałach onkologicznych- ludzie żywi są przerażeni losem chorych bliskich, przychodzą dzień w dzień, serce im pęka. Gdy przychodzi śmierć, jest krzyk bólu, a później śmiertelny spokój. Najpierw złowrogi, lecz z czasem coraz bardziej akceptowalny, aż następuje moment, gdy uświadamiamy sobie, że taka jest kolej rzeczy. Tęsknota pozostaje, lecz z każdym dniem jest ona inna.
Tak, wiem. Pisałem o tym kiedyś na starym blogu. "Umiera się pięć razy"...
UsuńPamiętamy o niej..
OdpowiedzUsuń