Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 28 maja 2014

Co własne, to własne...

     Gdy premier zaproponował PiS-owi powrót do realnego świata z rzeczywistości alternatywnej, w pierwszej chwili poczułem niesmak. Znowu czepia się opozycji. Lepiej byłoby, gdyby nie reagował na zaczepki, a ewentualną odpowiedź zlecił rzecznikowi rządu. Ale szybko dotarło do mnie, że to rzeczywiście bardzo celne określenie. Już od jakiegoś czasu zauważyłem, że PiS ma wszystko „własne”. Cokolwiek by to było.
    
     Przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi, z 2011 roku, gdy sondaże wskazywały niewielką przewagę PO, prezes Kaczyński twierdził, że PiS ma własne sondaże, z których wynika, że po wyborach to oni będą rządzić i to samodzielnie.  Istotnie, wyniki poszczególnych sondaży różniły się nieco, w zależności od tego, który ośrodek go badał. Dla przykładu, Homo Homini typował 35,5% dla PO i 32,7% dla PiS (różnica – 2,8%). Był to zarazem najbardziej przychylny PiSowi sondaż, bo już inne prognozowały tę różnicę znacznie większą. Na przykład CBOS wróżył aż 44% dla PO, a dla PiS – tylko 25%. Ograniczam się tu do tych dwu partii, ponieważ roztrząsam problem samodzielnego sprawowania władzy przez PiS, do którego wystarczy druzgocące zwycięstwo nad partią rządzącą, dające większość w Sejmie. Skoro PiS i tak nie zamierzał zakładać koalicji, pomijam wyniki pozostałych formacji. Tymczasem, aby mogła zaistnieć taka sytuacja, sondaże musiałyby pokazywać wynik, zbliżony do 50% dla PiS. Niekoniecznie musiała ta liczba przekroczyć połowę, bowiem przy dużym rozdrobnieniu głosów na tzw. „plankton polityczny”, nie przekraczający progu wyborczego, możliwa jest większość w Parlamencie bez zdobycia 50% głosów. Niemniej, nawet jeśli założymy, że wystarczy tu 45%, to wciąż o kilkanaście procent więcej, niż najbardziej dla PiS optymistyczne prognozy.
    
     Fachowcy od sondaży zauważyli, że znacznie bliższe rzeczywistości prognozy uzyskuje się, gdy uśredni się wyniki sondaży z kilku najważniejszych ośrodków. Gdy to zrobimy, uzyskamy wyniki: 39,5% dla PO, 29,1% dla PiS. Przypomnę, że rzeczywiste wyniki wyborów to 39,2% dla partii Donalda Tuska i 29,9% dla partii Jarosława Kaczyńskiego. A zatem blisko prawdy.
    
     Wynika z tego, że albo Jarosław Kaczyński zwyczajnie blefował i żadnych alternatywnych sondaży nie było, albo firma, wykonująca sondaż na zlecenie jego partii, w sposób niemiarodajny wybrała sobie respondentów. Wbrew pozorom, blef wcale nie był nieprzemyślaną zagrywką, bowiem wielu wyborców kieruje się w swej decyzji sondażami właśnie i podkopanie do nich zaufania mogło przynieść korzyść, w tak niekorzystnej dla prezesa sytuacji.
    
     Niemniej, sondaże te nie miały nic wspólnego z rzeczywistością i wygląda to, jakby odzwierciedlały wyłącznie marzenia prezesa. Gdy dodamy do nich na przykład postać profesora Glińskiego, który był niemal „własnym premierem PiS”, zaczynamy coraz bardziej odchodzić w stronę rzeczywistości alternatywnej. Co jeszcze? „Własne” ustalenia komisji Macierewicza, „własne” dochodzenie przyczyn Katastrofy Smoleńskiej – oczywiście, całkiem niezależne od państwowych. „Własne” obchody rocznicy odzyskania niepodległości, niezależne od państwowych, „własne” środki przekazu, też zwane niezależnymi, ale dziwnym trafem, grające zawsze na jedną i tę samą nutę (cóż za jednomyślność dziennikarzy!), nawet „własne” komisje wyborcze, oczywiście niezależne od państwowych. Również wsparcie protestujących na Majdanie było na własną rękę, bez porozumienia z rządem. Wprawdzie każdy ma prawo popierać, kogo chce, ale tu już wkraczamy na arenę międzynarodową i każdy krok musi być stawiany niezwykle rozważnie i ostrożnie, bowiem wszelkie działania będą szeroko komentowane i interpretowane przez rządy różnych państw, nie zawsze nam przychylnych.
    
     Czy należy się spodziewać, że PiS ogłosi własne wyniki wyborów?
    
     Przyznam, że wcale by mnie to nie zdziwiło. Stąd tylko krok do zorganizowania własnych wyborów, utworzenia własnego rządu, wybrania własnego prezydenta, wydawania własnych ustaw itd. I w sumie, kto wie, może nie byłoby to najgorsze wyjście. Jak to mówią, wilk syty i owca cała…
    
     Na koniec uwaga – ja naprawdę nie jestem fanem obecnego rządu. Ja też chciałbym odsunąć tych ludzi od władzy i zastąpić ich kimś innym. Sęk w tym, że nie za wszelką cenę i nie jest mi obojętne, kto mógłby ich zastąpić. Nie nienawidzę ich aż tak bardzo, bym miał zgodzić się choćby i na potop, byle ich zmiótł ze stołków.


13 komentarzy:

  1. Z podobnych powodów poszłam do wyborów. Po prostu nie jest mi obojętne, czy będę czy nie będę się wstydzić za naszych w Parlamencie UE.
    I wolę jednak realizm od utopii.
    Szkoda, że wybrany przeze mnie rząd nie spełnia moich oczekiwań, ale obawiam się, że rząd PiSowski jeszcze bardziej by ich nie spełnił, a co gorsza wprowadziłby obostrzenia w miarę już europejskich obowiązujących przepisów na modłę (nomen omen) bardziej kościelną. A nie możemy już bardziej się cofnąć, bo to naprawdę doprowadzi nas wprost do średniowiecza!
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz podobne odczucia jak ja. Z drugiej strony, ten rząd, wbrew zapowiedziom premiera, też klęka przed biskupami. Niby nie robi żadnych wielkich ustępstw na rzecz kleru, ale w drugą stronę tez się nie rusza. Szkoda, uważam, że świeckie państwo, nieangażujące się w żadną religię, to po prostu sprawiedliwie i jasno postawiona sprawa.

      Usuń
  2. Również dostrzegam dysproporcje pomiędzy różnymi sondażami i także między sondażami, a rzeczywistością wyborczą. Być może firmy idą na łatwiznę w doborze próby statystycznej - za małe zróżnicowanie...? Fakt ten prezes PiS wykorzystuje bardzo sprytnie. Brakuje mi w mediach solidnej edukacji społeczeństwa w tym zakresie, prowadzonej nie przez polityków, ale ludzi nauki. Wtedy wybory byłyby bardziej świadome i sądzę, że frekwencja wyborcza byłaby stopniowo coraz wyższa ( w miarę wzrostu świadomości ). A wybory samorządowe niebawem, a powiaty potrzebują radykalnych zmian.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze powtarzam, że największą bolączką demokracji jest równość głosu specjalisty i laika. Oba sa tak samo ważne.

      Usuń
  3. Bo są dwie Polski. Polska pełna oszustwa, pełna podłości i zdrady narodowej, i ta prawdziwa Polska - Polska PiS.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś przejadę się do tej prawdziwej na wakacje, ale mieszkać wolę w tym zdradliwym kondominium.

      Usuń
  4. Mógłbym coś niecoś dodać z tej rzeczywistości wirtualnej prezesa:
    Przede wszystkim jest on nadal wodzem i premierem. Tusk, to Tusk, słowo "premier" jest w jego chorym łbie zarezerwowane dla niego. Sekta ma do tego wirtualnego wiecznego "prezydenta", którego "nam zabili", a na jego miejscu "tymczasowo" jest jakiś Komorowski. Są alternatywne miejsca kultu, nawet powstał "symboliczny grób BRATA", bo Wawel był dla zaspokojenia pychy, a symboliczny grób dla wygody. O dziwo, mimo tego alternatywnego grobu, "HOŁD" jest składany w jeszcze innym miejscu, pod koniem na Krakowskim Przedmieściu, a składa się go również alternatywnie, śpiewając "Stoooo laaaat...., stooooo laaat....." oraz drąc się "spier.... czerwona k...o do telewizji". INNY ŚWIAT prezesa widać częściowo w miastach rządzonych przez PiS. Taki Radom, który do zamożnych nie należy, alternatywnie, po prezesowemu, walczy z biedą stawiając pomniki BRATU.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy MATRIX musi kiedyś zostać zdemaskowany. Świat alternatywny prezesa schował się dziś, 4 czerwca 2014 roku za murami szpitala. Ciężko było robić jakieś własne obchody wyborów do Sejmu Kontraktowego, skoro prezydent USA był u "Tuska i Komorowskiego", a wieczny premier Kaczyński nie został przez grzeczność wspomniany.

      Usuń
    2. W świecie alternatywnym to Obama jest w szpitalu...

      Usuń
  5. Witaj :)
    Ech, smutna polityka, szkoda gadać i pisać- bo nerwy...
    Zapraszam za to do mnie na seans filmowy :)
    Miłego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nerwy? Owszem, ale nie z powodu polityki. Przynajmniej na razie. Dzięki za zaproszenie - na pewno skorzystam.

      Usuń
  6. Oni musieli miec własne sondaże, które wmawiały ludziom, że wygraja z przewagą bo przecież większośc ich obietnic wyborczych nie przeszłaby w koalicji z nikim, więc musieli mówić, że będą sami rządzić. i popierac to "dowodami".
    ja mam juz dosyć serdecznie jednych i drugich... ale na Korwina też nie zagłosuję... może ja mam ich wszystkich dosyć?
    od jutra przypinam sobie znak anarchii do kurtki ;)

    OdpowiedzUsuń