Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


czwartek, 21 listopada 2013

Powrót Mechagodzilli

     Może i górnolotnie zapowiedziałem sam siebie, bowiem w rzeczywistości nie budzę aż tak dużego respektu, jak wspomniany w tytule potwór, ale musze przyznać, że czuję się trochę jak robot. W sumie, trochę zazdroszczę Mechagodzilli - nią trudno było pomiatać pierwszemu lepszemu dupkowi na menadżerskim kontrakcie, trzeba było oryginalnego Godzilli, żeby nim potrząsnąć. Piszę "on", bo tak było w japońskiej wersji.

     Szał w pracy, który od kilku jakiegoś czasu dyktował mi każdy krok w życiu zawodowym i prywatnym, przycichł nieco. Nie odszedł jeszcze, przyczaił się tylko, gotów do następnego ataku, który prędzej czy później z pewnością nastąpi. Na razie jednak skończyła się praca po 12-16 godzin i wróciły wolne weekendy, przynajmnniej dla mnie, przerywane tylko od czasu do czasu dźwiękiem telefonu, przez który ktoś z pracy, prosił o jakąś informację. Ano, bywa i tak, że ktoś pochopnie wybierze zawód technologa i nieprzespane noce zaczynają się u niego wtedy, gdy konstruktor już zaczyna z trudem przyzwyczajać się do normalnego trybu życia.

     Zatem czas najwyższy powrócić w sieć. Przynajmniej do czasu, aż Szał przypomni sobie o mnie i z miłością przytuli, nie zważając na moje rozpaczliwe próby wydarcia się z jego uścisków.

     Dziś ze zdziwieniem stwierdziłem, że jest już późna jesień. Trochę mnie to zaskoczyło, bo jakoś nie zauważyłem jej przyjścia. W najbliższą sobotę będę musiał więc odprawić zaległy rytuał pożegnania lata, polegający na zwiększonej dawce narzekania na pogodę, początkach jesiennej deprechy, marudzenia z byle powodu, wspominaniu słońca, oglądaniu zdjęć z letniego urlopu – ta czynność z obowiązkową łezką w oku -  oraz zapewnień wszystkich wokół, że czuję się wyjątkowo podle, życie jest straszne, wszystko mnie boli i na pewno niedługo pójdę do piachu. Ponieważ jednak mamy rok nieparzysty, liczę na to, że jesienna deprecha będzie miała łagodniejszy przebieg.

     A potem pewnie zabiorę się za naprawę kilku sprzętów w mieszkaniu, które leżą odłogiem już od dłuższego czasu.

     Koleżanka Małżonka narzeka na deskę do prasowania, która rozklekotała się zupełnie. Wiem, co tam się stało – śruby od okucia się wyrwały. Trzeba ją trochę skrócić, powiercić nowe otwory i skręcić na nowo. Drobiazg? Drobiazg, ale hałasowanie wyrzynarką i wiertarką w bloku z wielkiej płyty o pewnych godzinach nie są już mile widziane, ani tym bardziej słyszane, więc trzeba to zrobić w miarę wcześnie.

     Lampa w przedpokoju czasem trochę mruga. Nie sądzę, by coś czuła do kogokolwiek z nas i próbowała nawiązać znajomość ("znajomość" - bo "kontakt" w kontekście lampy brzmi dwuznacznie). Zapewne któraś z oprawek nie kontaktuje prawidłowo. Poważna sprawa, bo w przypadku szczególnego pecha może skończyć się pożarem. Przewód, nie kontaktujący prawidłowo, wydziela tyle ciepła, że może zapalić izolację, a wtedy może być różnie. Wprawdzie w miejscu, w którym wisi ta lampa, nie ma nic, co mogłoby się zapalić – ale szczerzonego nawet Pan Bóg nie rusza, czy jakoś tak…

     Rozsuwane drzwi od szafy trochę jakby opadły z jednej strony i pojawiła się szpara. Trzeba je wyjąć z prowadnic i przesunąć delikatnie dolne kółeczka, żeby to skompensować. Niby drobiazg, ale te drzwi to spora i ciężka płyta – bo tylko taką wtedy dysponowałem. Nie miałem pojęcia, że na drzwi używa się innych – lekkich jak piórko, wypełnionych chyba samym powietrzem. No i zrobiłem drzwi z ciężkiej wiórówki, którą trudno mi samemu udźwignąć i pod którą prowadnica jęczy z bólu. Myślę, że da się tu też zastosować pewien inzynierski sekret, polegający na naniesieniu na wszystkie ruchome części niewiarygodnej ilości smaru Łt4S.

     Nieszczęsny komputer muli już tak, że trzeba zwołać naradę wojenną i odinstalować niektóre programy, a niektóre rzeczy po prostu wyrzucić. Jeszcze nie wiem, co wyrzucę, bo nie pamiętam, co tam jest. Na pewno są jakieś prehistoryczne zdjęcia, które trzeba zgrać na płyty. No i gry! Chociaż, teraz, gdy będzie więcej czasu...

     Przydałoby się odmalować kuchnię. Nie za ciekawie już wygląda. Wbrew pozorom, wcale nie jest to poważna remontowa praca – z uwagi na rozmiary kuchni. Jak dobrze ustawię drabinę i chwycę odpowiednio długi pędzelek, drabiny nie trzeba przestawiać ani razu! A gdyby mi Stwórca nie pożałował tych kilku centymetrów wzrostu – w ogóle nie byłaby potrzebna.

     No i zmiana tego niewygodnego kurka – muszę kupić inny, przykręcany do blatu i rurkami doprowadzić do niego wodę. To już poważna robota. Chyba przed Gwiazdką się za nią nie zabiorę. Bo ten blat też nie za ciekawie wygląda. Tak to jest – ruszysz jedną rzecz, a następne polecą same – głównie z portfela.

     No, jest trochę tego…

     Wprawdzie jeszcze nie dziś, bo dziś postanowiłem urwać się wcześniej i pójść na wywiadówkę, a jutro, dzięki moim kochanym, amerykańskim kolegom, kończę o standardowej dotąd godzinie (kto to widział, żeby w piątek ustawiać spotkanie na 18:00!), ale od soboty zabieram się za mieszkanie. No, zaraz po odprawieniu wspomnianego rytuału. Będę zapewne do niego potrzebował jakiegoś rytualnego napoju...

19 komentarzy:

  1. Nit, z tą pogoda to przynajmniej u mnie nie jest zle - słońce chyba było nawet wczoraj, dzis poszło na wagary, ale jest +8. Jak dla mnie to cała zima może być taka. Niestety, ale w domu wiecznie coś się sypie - u mnie to jest świeżo po generalnym remoncie, więc jeszcze wszystko się trzyma i nawet ładnie wygląda i funkcjonuje.
    Poza tym już jestem wypłukana z forsy i nawet nie widzę tego, że muszę wymienić żyrandol . Nienawidzę desek do prasowania a
    jeszcze bardziej prasowania jako takiego.Remanent na kompie musisz zrobić, bo to raz na jakiś czas konieczność- nie wiem czemu, ale on nie jest "rozciągliwy". Przy okazji możesz wyrzucić w Kosmos wszystkie nieudane zdjęcia-aż dziw ile tego człowiek ma w swych zbiorach. I wiesz - cieszę się,że już wróciłaś!!!!
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogoda, nie pogoda, narzekać mus - to jest nieodzowny element tego rytuału.
      U mnie z kasą też nie najlepiej, dlatego próbuję nie odwiedzać marketów typu OBI, bo Koleżanka Małżonka zaraz leci na kafelki i już w myślach układa sobie remont łazienki. A ja mam zamiar przeprowadzić go dopiero wtedy, gdy stare kafelki spadną mi na głowę.
      Na swoim profilu nie mam już żadnych zdjęć - ale musze jeszcze z chłopakami przejrzeć ich profile, czy czegoś nie dekują.
      Ja też się cieszę, że wróciłem - choć na razie na pół gwizdka.

      Usuń
  2. no nareszcie jesteś!!!!!! ... jeśli chodzi o lampkę w przedpokoju, to sprawdź jak tam z prądem jest.... z tego, że u mnie byłeś wnioskuję, że już wiesz jak :))))) ... jak to przeżyjesz, z większą werwą weźmiesz się za kolejne rzeczy, a o narzekaniu nawet nie pomyślisz :) ... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lampkę już naprawiłem. Ale sprawdzić wolałem próbnikiem, zwłaszcza, że kuoiłem sobie nowy, elektroniczny, za pięć złotych w sklepie z chińszczyzną...

      Usuń
    2. a jesteś pewien, że ta chińszczyzna dobrze działa? ... bo ja też mam próbnik, co prawda nie elektroniczny ale zawsze, i on mi nic nie pokazał... a język pokazał... :)

      Usuń
    3. Bo taki "zwykły" próbnik działa przy napięciu 220 V. Elektronika jest zasilana prądem o znacznie niższym napięciu - zasilacz jest tam podłączony do transformatora. I całe szczęście, bo gdyby nie to, to byś dziś na pewno nie powiedziała "w Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie", bo by Ci końcówkę języka spaliło.
      A mój chiński próbnik by to wykrył! Nawet bateryjkę wykrywa!

      Usuń
    4. ale słyszałeś o podsłuchach w chińskich cudach techniki sprzętowej?... na wszelki wypadek nie mów przy tym próbniku o tajemnych tajemnicach :) ...

      Usuń
  3. A wlasciwie narzekaj ile wlezie byles troszke znalazl czas na blog. Jak sie ucieszylam, ze jestes...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na blogu też mogę narzekać? Powiem nieskromnie, że w tej dyscyplinie sportu jestem naprawdę dobry - rzadko kto potrafi tak świetnie narzekać jak ja.

      Usuń
  4. No tak: zaległości rodzą kolejną robotę. A tyle ciekawych rzeczy jest do zrobienia. Ostatnio chodzi mi po głowie taki plan: idą święta, cała ludzkość chce się kisić w domach, więc ceny wczasów w ciepłych krajach mogą być niskie. Jakby tak na święta uderzyć do Afryki Północnej lub jeszcze dalej na południe? Trochę promieni słonecznych powinno poprawić nastrój, a przygotowania do wyjazdu sprawią, że nawet szara jesień będzie miała sens.
    P.S.
    Mam przejściowy kłopot z logowaniem do google, więc i podpis bez mojego awatarka, ale to ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karaiby są jednak tak daleko... A moja fregata - tylko wirtualna ;)

      Usuń
  5. Po powrotach zawsze jest tak iz napotyka sie zaleglosci. Pomalu I systematycznie obrobisz sie bo jakiez masz wyjscie? Baaa - nikt nawet nie bedzie pytal o Twe zdanie, o ile znam zycie.
    Jesli chodzi o mnie to nie musisz nic robic tylko pisac, pisac.........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się wypaliłem - straciłem całą chęć do pracy... Mówię tu o pracy zawodowej. Odliczam już dni do przerwy świątecznej - o ile będzie...

      Usuń
  6. Poparłabym Serpentynę, ale wiem po sobie, że jojczenie kobity o drzwiczki, lampę itp. wielce jest przykre dla mężczyzny. MOże i warto tę sobotę poświęcić na owe drobiazgi, by potem już we względnym spokoju oddawać się temu, na co my-zaglądacze, tak czekamy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Ja też wolę przy lampie grzebać i młotkiem stukać, niż walczyć z papierami w robocie - tu nawet Koleżanka Małżonka mnie nie musi dopingować. Wystarczy, że od czasu do czasu przypomni - aż awaria nabierze mocy urzędowej. A wtedy!... To robota dla Supermana! Znaczy, tego, nie dla Supermana, tylko dla mnie...

      Usuń
  7. Witaj wreszcie ;)
    Oj Ci mężczyźni, nigdy czasu nie mają za wiele i wszystko muszą robić powoli.
    Oby ta rytualna przerwa na wypoczynek nie zakończyła się bólem głowy.
    Jak tam zebranie w szkole?
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. No cóż, postępy synów śledzę na bieżąco - internetowy dziennik to niezły wynalazek. Stąd wiem, że "szału ni ma", aczkolwiek tragedii też nie. No, ale na wyniki trzeba trochę popracować, a tu gra ważniejsza, film ważniejszy, trening ważniejszy. No, niestety, to już taki wiek, kiedy moje słowo przestało mieć jakąkolwiek moc sprawczą. Cokolwiek powiem, to już gderanie starego tetryka.
      Boję się, że obudzą się za późno, ale nawet zablokowaniem profilu w komputerze nie mogę ich teraz szantażować, jak niegdyś, bo mają komórki bardziej wypasione niz nasz stary komp...
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Nitager, niczego nie wyrzucaj z kompa, bo potem zawsze się okazuje, że jednak by się przydało. kup sobie dysk zewnętrzny i tam wszystko trzymaj.
    miłego odprawiania rytuałów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dysk zewnętrzny? Czy to coś takiego, co się pojawia, jak wypadnie dysk?

      Usuń