Dawno mnie nie było – wiem, ale naprawdę nie miałem ani siły, ani czasu.
Zbliżamy się do uruchomienia produkcji pewnych wyrobów, których jestem, jakby to powiedzieć, opiekunem od strony konstrukcji. A tu wciąż nam nie wychodzi! Wszyscy spanikowani, jeden drugiego oskarża, wszyscy patrzą na siebie wilkiem, wszyscy przemęczeni, u kresu sił. Dzień w dzień praca do późna, soboty, niedziele…
Dziś chwila wytchnienia – ale tylko dla mnie. Mamy wizytę klienta – od innego wyrobu, z którym nie mam nic wspólnego. Drużyna przygotowuje się do wizyty, a ja mogę przynajmniej przez chwilę odetchnąć i skrobnąć kilka słów.
Czarno to widzę. Moim zdaniem, czeka nas klęska na całej linii. Wciąż nam nie wychodzi i nikt nie wie, dlaczego, mimo, że eksperymentujemy z różnymi nastawami od rana do nocy. Nie potrafimy znaleźć przyczyny, toteż trudno ją wyeliminować. A czasu pozostało bardzo mało. Winę za taki stan rzeczy ponosi pewien wysoko postawiony manager, który załatwił nam całkowicie nierealny termin uruchomienia produkcji. Ale jemu wolno! Zresztą, nie pracuje już na tym stanowisku – awansował w międzyczasie i przeszedł gdzieś indziej, pozostawiając za sobą bałagan, krew pot i łzy. Naszą krew, nasz pot, nasze łzy i naszą czarną rozpacz.
Woland, pisałeś, że odpoczynek jest ważny. Myślisz, że o tym nie wiem? Wiem doskonale, ale po prostu nie mogę sobie na niego pozwolić. Jeszcze nie. Może za miesiąc, dwa…
Nie, to nie jest tak, że codziennie pracuję do późnej nocy. Ale jeśli uda mi się wyjść o przyzwoitej godzinie, jest tyle zaległych spraw do załatwienia, że na zabawy w necie naprawdę nie ma czasu.
To nie jest tak, że pracuję w każdy weekend. Ale jeśli już nie pracuję, nie chcę go spędzać przy komputerze – chcę ten czas spędzić z rodziną, do której tak bardzo tęsknię, gdy w swoim teoretycznie wolnym czasie zaiwaniam w zakładzie, jak więzień.
To nie jest tak, że pracuję non-stop. Ale zabrano mi bardzo dużo wolnego czasu i tym, co pozostało, muszę gospodarować bardzo oszczędnie.
Przyznaję, czasem zdarzy mi się usiąść do komputera. Gdy wieczorem Koleżanka Małżonka ogląda swoje kryminały w telewizji, a chłopcy pójdą na trening. Ale wtedy nie chce mi się czytać. Nie mam siły na czytanie. O pisaniu nawet nie wspomnę. Wtedy, przez tę godzinkę, czy półtorej, powędruję sobie po Skyrim, pożegluję po Morzu Karaibskim, albo zbuduję sobie jakąś cywilizację – aby uspokoić myśli, skierować je w inną stronę i choć wtedy nie myśleć o tym, co czeka mnie jutro.
Rano coraz trudniej mi wystartować. Rankiem mam umysł tak otępiały, że ledwo nadążam rejestrować, co się do mnie mówi, ale na głębsze przemyślenie tematu nie mam sił. Ech, niech się to wreszcie skończy! W jakikolwiek sposób… Już mi wszystko jedno.
Nawet, gdybym miał więcej czasu na pisanie, nie wiem, czy dałbym radę stworzyć coś sensownego – mój umysł został wyprany z wszelkich pomysłów. Słyszę, jak w czerepie wieje zimny wiatr, zawodzi, gwiżdże w szczelinach, tłucze się po czaszce – ma dużo miejsca, więc nie dziwota. Myślę, że do Świąt uda nam się uporać z tematem – albo go w miarę naprawić, albo spaprać tak dokumentnie, że nie będzie już czego naprawiać. Tak, czy owak, wtedy może będę mógł wrócić na dobre. A na razie tylko takie krótkie wstawki, żebyście o mnie nie zapomnieli.
Nit, jeżeli jesteś w stanie tolerować muzykę relaksacyjną, chętnie Ci coś podeślę, na kreatywność też.
OdpowiedzUsuńWiesz, przyszło mi do głowy, żebyś na tę linie produkcyjna zaprosił zupełnego laika, może patrząc z boku i zadając pytania z cyklu głupich, znajdzie to, czego TY, jako profesjonalista nie widzisz.
Relaksacyjną? Po tylu nie przespanych nocach? Chyba żartujesz! Usnę na stojąco w pracy!
UsuńJa potrzebuję czegoś, co mnie zmobilizuje, a nie uśpi.
A laicy rzadko kiedy sprawdzają się w rozwiązywaniu takich szczegółowych problemów. Na tyle rzadko, że nie warto próbować - zwłaszcza, że problemów jest wiele.
Piekknie postepujesz odrobine czasu jaki masz poswiecajac rodzinie. My poczekamy - niecierpliwie ale poczekamy.
OdpowiedzUsuńCzasem mam wyrzuty sumienia, bo nie zawsze tak się dzieje. Czasami jestem tak podminowany, że celowo jej unikam.
UsuńSpokojna glowa - nie zapomnimy. Fani - jakc ja maja pod kontrola Twoje wstawki :))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że "wstawki" sie skończyły, a zaczną się regularne wpisy.
Usuńspokojnie, nie zapomnimy ... a Ty zajmij się ważniejszymi rzeczami :)
OdpowiedzUsuńTaaa... Gdy pomyślę, że o tych "ważnych" rzeczach za dwa lata nikt nie będzie pamiętał, owiewa mnie groza. Tracę życie na sprawy, z globalnego punktu widzenia, nieistotne.
UsuńNależysz do tych, o których się nie zapomina. Tak myślę,że gdybyście wszyscy na 2 dni odstawili to uruchamianie i zajęli się czym innym, odświeżyłoby to wam wszystkim spojrzenie. Gdy się calutki czas wpatrujesz i wsłuchujesz w coś, co działa nie tak jak trzeba to przestajesz widzieć rzeczy oczywiste - jakieś drobiazgi, które teoretycznie są w porządku, a tak naprawdę coś w nich szwankuje. Po prostu trzeba ze dwa dni wcale tam nie wchodzić, nie patrzeć się na to urządzenie - wtedy łatwiej coś "świeżym" okiem dostrzec.
OdpowiedzUsuńMiłego, :)
Żeby to się tak dało. Ale nawet na to nie ma czasu. Nikt nie gapi się w urządzenie, tylko biega jak opętany, żeby załatwić 300 spraw w 300 minut.
UsuńTrudno by Cię było zapomnieć, Nitagerku:) Za pomyślność Twoich poszukiwań dręczącej Was zmory przepijam!!!:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
A czym to przepijacie, Mości Wachmistrzu? Bom już prawie zapomniał, jak likwory smakują :)
UsuńTo dobrze, Nitager, jak tak, to dobrze. Problemy w pracy kiedyś się skończą, a akurat taki wybór, jak Twój rozumiem świetnie. Powodzenia, myślę że każdy stały czytelnik poczeka.
OdpowiedzUsuńDobrze, że to takie problemy, bo zawsze może być gorzej - ale siwych włosów mi przybyło i tak.
UsuńA chuj ci na imie.
OdpowiedzUsuńi tak się należy dziwić, że zagladasz, chyba poczucie obowiązku masz nader wysokie ;)
OdpowiedzUsuńNie ma jak wirtualnie wesprzeć, w razie czego mogę pozadawać głupie pytania o jakich pisze dreamu ;)
pozdrowienie!
Uwielbiam głupie pytania! Wymagają ogromnego wysiłku, by odpowiedzieć - a to świetne ćwiczenie.
UsuńNitager, nie wiem , który wiatr bardziej mnie uszkadza, czy ten zewnętrzny, czy wewnętrzny...oba łączę...i kiedy rano wstaję PAMIĘTAM
OdpowiedzUsuńP.S. 3-maj ;)
Wiatry historii mnie omijają - ale wiatr codziennego losu zamienił się w huragan.
UsuńWiesz co ważne, a huragan (?) , no cóż, bywa.
UsuńWiesz co ważne, a huragan (?) , no cóż, bywa.
UsuńNitagerze, nie martw się, rób swoje. Oby wszystko z umiarem :)
OdpowiedzUsuńZ umiarem? A jak tu zachować umiar? Nie ode mnie to zależy. Znasz kogoś, kto łazi niewyspany, bo to lubi? Kto jest kłębkiem nerwów, bo uwielbia się denerwować? Nie nasz wybór...
UsuńPonury i beznadziejny jest świat bez Jezusa.
OdpowiedzUsuńBa, Latający Potwór Spaghetti na pewno by na to nie pozwolił.
UsuńNie zapomnimy, zaglądamy i czekamy :)
OdpowiedzUsuńznam ten stan, kiedy nawet jak jest troche wolnego to nie wiadomo w co najpierw ręce włożyć.
trzymaj się :)
Najlepiej w kieszenie...
UsuńAle tu ,,kolorowo'', jeśli chodzi o komentarze... Rozumiem korporacyjną gorączkę, mam doświadczenie od 20 blisko lat. Mąż ofiarą takowej! Trzymaj się, chłopie!
OdpowiedzUsuńKolorowo? Nie rozumiem - jacyś kolorowi tu pisali? Nawet jeśli, to ja absolutnie nie jestem rasistą ;)
UsuńŻyjesz? Tak. A to dlatego, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat wszystkie problemy jakoś sie rozwiązywały, a wszystkie nieszczęścia jakoś przestawały byc istotne. Wszystkie trudności jakoś się rozchodziły. Skoro wszystkie, to i ta, wydawałoby się beznadziejna sytuacja JAKOŚ się rozwiąże. Bo dlaczego ta miałaby być pierwsza nierozwiązywalna? Kiedyś będzie ta pierwsza, ale ona będzie tą Twoją ostatnią. Nawet wtedy, bliscy porozpaczają, a potem ICH życie potoczy się dalej i się ułoży.
OdpowiedzUsuńA tymczasem - do roboty!
Pocieszył, psiakość! Do roboty! To jednyna rzecz, którą mam w nadmiarze. Ja tu szukam drogi, jak od niej uciec chociaż na chwilę!
Usuń