Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


piątek, 19 kwietnia 2013

Znowu o zakupach

     Koleżanka Małżonka nie lubi jeździć samochodem. Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego. Prowadzi całkiem nieźle. Ale ona sama twierdzi, że za kierownicą jest spięta, że za wiele nerwów ją to kosztuje i wciąż boi się, że samochód przestanie jej słuchać, wyrwie do przodu, zaryczy jak lew i rozpocznie prawdziwą jatkę pośród zaskoczonych przechodniów, a jej samej pokaże język w wyrazie pogardy dla jej umiejętności.

     Z tego powodu, gdy chce wybrać się na zakupy, „prosi” mnie, abym jechał z nią. Znaczy, mam ją zawieźć do centrum handlowego, po czym stracić tam kilka godzin życia na czekanie, kiedy ona wreszcie raczy wyjść.

     W centrum (nie znoszę słowa „galeria” – galeria to dla mnie wyłącznie ekspozycja obrazów) zwykle odwiedzamy zupełnie inne sklepy. Ona myszkuje po tych ciuchowo-obuwniczych, a ja zwykle udaję się do księgarni. Uważam, że spędzam w nich dość dużo czasu, ale jeszcze nigdy nie udało mi się wyjść na tyle późno, aby to na mnie czekano. Zawsze jest odwrotnie.

     Tym razem mieliśmy pojechać „tylko na chwilę”. Do jednego sklepu, jak mnie zapewniała. Kilkakrotnie wspomniała o tym, żebym sobie w tym czasie poszedł do MPiK-u. Aż mnie to zastanowiło.

     Otóż, ona traktuje księgarnie mniej więcej tak, jak ja ciucharnie. Czeka niecierpliwie, aż ja obejrzę sobie „wszystkie książki” – co wcale nie jest prawdą – i co chwilę mnie pogania. Wprawdzie nigdy mi tego nie mówi, ale z pewnością uważa, że tylko tracę tam czas, podobnie jak ona robi to w sklepach odzieżowych.

     Z tego co wiem, czytelnictwo w Polsce raczej zamiera. Nie pamiętam liczb, ale zdaje się, że na jednego Polaka rocznie przypada niewiele ponad jedna książka. To jest coś, czego zrozumieć nie potrafię, ponieważ ja na czytanie poświęcam każdą wolną chwilę (no, chyba, że komputer jest wolny…). Wprawdzie za dużo tej średniej nie podwyższam, czytając rocznie około sześćdziesięciu – siedemdziesięciu ksiąg – w stosunku do liczby mieszkańców kraju, to naprawdę niewiele, ale to oznacza, że większość Polaków nie czyta w ogóle! Zabij, nie pojmę. Dobrowolnie zrezygnować z najwspanialszego wynalazku ludzkości? Rozumiem, nie każdy ma czas na czytanie, ale tych kilka stron przed snem, albo po obiedzie chyba każdy da radę przejrzeć? Zwłaszcza, że w TV wiecznie to samo i wszystkie programy do siebie podobne.

      Koleżanka Małżonka nie czuje wprawdzie niechęci do książek i sama lubi czytać, ale mnie uważa za książkowego szaleńca i nałogowca. Zatem jej niby mimochodem wtrącone uwagi o MPiKu wydały mi się mocno podejrzane. Za bardzo zależało jej na tym, abym się tam udał i zapewne zapomniał o całym świecie, zwłaszcza o niej. Muzyczka z przygód agenta 007 zaczęła mi grać pod kopułą czaszki. Udając, że niczego nie podejrzewam, przelazłem przez bramkę i skierowałem się między regały. Rzut oka – chyba nic nowego nie ma. I wyszedłem zadziwiająco szybko, aby odszukać Towarzyszkę Życia.

     Kierowany już nie inteligencją, już nie przeczuciem, już nie podejrzeniem, ale zwykłym przyzwyczajeniem, skierowałem się do sklepu z ciuchami. I tam ją przyłapałem. Choć starała się nie dać tego po sobie poznać, wydała mi się strasznie nerwowa. W końcu wybrała jakąś marynarkę, czy coś tam, co niczym nie różniło się od innych ciuchów i poleciała do kasy – a ja za nią.

     Gdy usłyszałem cenę, zrobiło mi się słabo. Tyle forsy za jakiś ciuch? Co tam tyle kosztuje? Z czego oni to robią? Żeby to chociaż była jakaś wieczorowa kreacja, jakaś suknia od znanego producenta, czy coś w tym rodzaju – ale taki zwykły, szary drelich? Co może tam tyle kosztować? Pomysł? Jaki pomysł? Na szarą kufajkę? Żeby to chociaż kolorowe było! To rozumiem – trzeba te małe, kolorowe kawałki ze sobą pozszywać, a to dużo pracy. Wiem coś o tym, bo próbowałem kiedyś zeszyć sobie spodnie. Zużyłem kilka szpulek nici, trzy igły, które mi się jakoś tak dziwnie złamały i sporo czasu, zmarnowanego na rozplątywanie maszyny z nitek. Ale to wyglądało, jakby wycięto to z jednego kawałka płótna! W dodatku niedokładnie, ale podobno tak właśnie miało być.

     Drogie Panie, proszę, wytłumaczcie mi, dlaczego damskie ciuchy tyle kosztują? Co w nich jest tak kosztownego? Może mógłbym zacząć to coś produkować i wreszcie zostać tym milionerem, co Koleżance Małżonce obiecuję już od lat bardzo wielu?

     Tym razem dzielnie przyjąłem na klatę. Nic nie dałem po sobie poznać. Za bardzo byłem oszołomiony. Przez głowę przeleciało mi tyle różnych rzeczy, które można za to kupić… Potrzebnych rzeczy! Na przykład fuzz do gitary…

28 komentarzy:

  1. Dlaczego tyle kosztują damskie ciuchy? to proste- bo (przepraszam drogie osoby mojej płci) większość kobiet jest naiwna i daje sobie wmówić,że powinny ubierać się modnie. I to jest żałosne, bo przez to można oglądać całkiem niebrzydkie kobiety ubrane karykaturalnie- najczęściej zamiast tuszować mankamenty urody one podkreślają je owymi modnymi ciuchami. No a coś co jest w danej chwili modne zawsze jest drogie. I (panowie nie łudzcie się)kobiety wcale a wcale nie stroją się dla mężczyzn - robią to, by pokazać swym koleżankom,że wiedzą co modne i stać je na kupno drogiego ciucha.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, w całej rozciągłości zgadzam się z Anabell.
      Powiem więcej, mąż i tak nie zauważy że ciuch nowy, ale koleżanki owszem i skomentują, czy jej w tym dobrze, czy nie.
      A kiedy się pracuje między ludźmi, a szczególnie między kobietami, to chce się wyglądać po ludzku, czyli zmieniać garderobę, żeby broń boże nie iść dwa razy w tym samym do pracy itp. To wielkie obciążenie, ja też bym wielokrotnie wolała kupić książkę, ale czasem niestety ciuch na grzbiet wygrywa, bo kobieta musi się czuć dobrze i atrakcyjnie, żeby tak wyglądać.
      A to zapewnia tylko regularna wymiana zawartości szafy, zadowolenie z siebie i swojej figury oraz z kosmetyków i cery :)
      Pozdrawiam!

      p.s. ze mną zakupy też bywają męczące, gdyż preferuję markety budowlane :)

      Usuń
    2. O tym, że kobiety nie stroją się dla nas, to ja dobrze wiem! To wynika z prostej logiki: skoro facet nie potrafi nawet ZAUWAŻYĆ nowego ciucha, bo nie odróżnia go od innych, to tylko ostatnia idiotka ubierałaby się dla niego!.
      A swoją drogą, moda to coś dla mnie tak abstrakcyjnego, że aż niepojętego. I dlaczego każdy modysta w TV jest taki pedziowaty?!

      Usuń
    3. Do Iw - próbuję sobie wyobrazic Ciebie, ubraną w płytki ceramiczne, i z rurami PCV zamiast bransolet, ale coś mi wyobraźnia szwankuje, bo nie mogę!

      Usuń
  2. hmm - sa zwykle najdrozsze tzw.najnowsze trendy. Swoja droga rozwaz sprawe - zona nie bedzie szalec po ciuchowych sklepach,nie bedzie kupowac jakis nowych sukienek i butow , sprawi sobie stary worek po kartoflach i bedzie w tym chodzic jako odzienie wierzchnie - bedziesz zadowolony? Ty bedziesz mial nowy fuzz a zona zly nastroj...chocbys nie wiem jak pieknie jej gral na gitarze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze - umiarkowanie w zapychaniu szafy nie oznacza jeszcze worka po pyrach (PYRACH - nie żadnych kartoflach!) na sobie. Mnie ona i tak najbardziej podoba się w jednej sukience.
      A po drugie, jeśli kobieta chce uszczęśliwić faceta, to powinna się ROZBIERAĆ, a nie ubierać!

      Usuń
  3. No wiesz - szczescie kobiety nie musi sie akurat ujawniac w uszczesliwianiu mezczyzny. Zreszta - to akurat jest latwe - wystarczy tylko sciagnac to co sie przed chwila zakupilo.:)).
    Jesli chodzi o worek po pyrach - tak mi sie pokojarzylo - moja mam mowila np . o kolezance ,ktorej we wszystkim bylo do twarzy ,ze o ta to ubierze worek po kartoflach i tez jej bedzie w tym ladnie.Nic zlego nie mialam na mysli..A dobrze wiesz, ze kazda kobieta stanie przed pekajaca w szwach szafa i stwierdzi ,ze sie nie ma absolutnie w co ubrac i nie mam mocnych - trzeba sie udac na zakupy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedawno u kogoś, nie pamiętam niestety u kogo, przeczytałem zabawną sentencję: Ostatni krzyk mody brzmi: "Nie mam co na siebie włożyć!".

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Hmmm... Tak zwyczajnie, ziemniak. Słowo wyprane z emocji, jak etykietka przy buteleczce z lekarstwami. To już lepiej je podzielmy: Ty zostać przy kartoflach, a ja sobie wezmę pyry. Wbrew pozorom, różnica jest ogromna, a wynika z lokalnych upodobań. Kartofle po przecięciu zwykle są białe, a pyry - żółte.

      Usuń
  5. Witaj
    Ze mną na zakupy możesz spokojnie iść :) nie grymaszę, nie przymierzam tysiąca niepotrzebnych rzeczy, nie wybieram wygórowanych cen, no i najważniejsze- rzadko je robię :)
    Na zakupy jeżdżę z córką, bo ona zna mój gust i przynosi, co potrzeba :) Mąż jest zawsze bierny w tych sprawach zakupowych, zatem po co go brać :)
    I u mnie umknął Ci post zakupowy- zapraszam :)
    I na koniec, Szanowni Panowie- stroimy, piękne jesteśmy dla Was przecież !!! :):):)
    Pozdrawiam mile na udany weekend :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie, bez żartów! ;)))
      Stroicie się dla nas? Przecież chłop nie odróżnia jednej kiecki od drugiej! On rozróżnia tylko dwa stany: kobieta ubrana / rozebrana. Na nic więcej nie liczcie! Nie liczcie na to, ze zauważy Wasz nowy ciuch. No, chyba, że będzie to pianka do nurkowania, kombinezon przeciwchemiczny, albo czarczaf - wtedy może mu zaświta, że wyglądacie trochę inaczej, ale i tak nie załapie, dlaczego.
      Ale w sumie to dobrze - przynajmniej bnie będzie miał pretensji, że cięzko zarobione pieniądze wydajecie lekką ręką na ciuchy jednorazowego użytku.

      Usuń
  6. kurcze no, nie mieszczę się pod tym względem w "kobiecych kanonach"... rzadko biegam po sklepach ciuchowych, przywiązuję się do ubrań i potrafię w nich chodzić kilka sezonów (no chyba, że moje ciałko zmienia rozmiar, he he he)... jeśli już czegoś potrzebuję, to zabieram ze sobą córkę, ona potrafi mi doradzić więc facet jest bezpieczny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadziwiające - Wy wszystkie tak mówicie, a sklepy odzieżowe prosperują, aż miło. Koleżanka Małżonka też tak mówi - i bardzo chciałbym jej wierzyć, ale za często moja wiara wdeptywana jest w posadzkę centrum handlowego. Zresztą, ja mam tak samo, tylko w sklepach z narzędziami. Kupować nie kupuję, bo ani miejsca na te graty nie mam, ani, co tu gadać, gotówki. Ale co sobie pomarzę, to moje. Ile ja bym mógł zrobić, gdybym miał taką piękną tokarkę! Albo tę pilarkę! No i gdyby mi się chciało...

      Usuń
    2. jestem wręcz oburzona Twoją niewiarą w moje słowa, Nit!! :))) ... jeśli potrzebujesz dowodu w postaci oświadczenia potwierdzonego przez np. mongolską ambasadę (nie pytaj, inni tak chcą) to proszę bardzo, załatwię i wtedy się przekonasz, niedowiarku :)...a tak poważnie, ja nawet marzyć nie lubię w tych sklepach, bo jak tu marzyć, kiedy wszystkie ciuchy, które ewentualnie mogłabym kupić, są w Chiśkiej rozmiarówce a ja, jako prawdziwa polska kobieta, mam tu i ówdzie krągłości :)

      Usuń
    3. Hmm... Lubię kobiety w obcisłych ciuchach...

      Usuń
  7. A ja z miejsc zakupowych to najbardziej lubię właśnie "empik" i sklepy RTV. Wprawdzie z rzeczy elektronicznych mam zapewnione otowarowanie na kilka lat z góry, a książki raczej wypożyczam, ale a to zobaczę coś nowego, a to dam się wkręcić w zakup prezentu.
    Córa pełni u mnie rolę naciągaczki i rzadko wychodzę bez nowego komiksu Thorgala i pochodnych, który ta pochłania...
    Paradoksalnie to też lubię.
    Pozdrrr gorąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. RTV jakoś mnie nie podnieca. Już prędzej narzędzia. Stamtąd trudno mnie wygnać. I z muzycznego. Mogę godzinami gapić się na gitary, i klawiatury!

      Usuń
  8. I w tej dziedzinie nalezy zachowac umiar I rozsadek czyli kupowac ciuchy o przyzwoitej cenie, nie dac sie wciagnac w mode I nazwe firmy, zwlaszcza ze mowimy o artykulach krotkiej uzywalnosci jako ze niemal z kazdym nowym sezonem odswieza sie garderobe.
    Istnieje powiedzenie: nie stac mnie by byc oszczednym - I jest w nim duzo prawdy gdyz ciuchy czy buty z drozszego sklepu maja pewne dobre cechy - nie rozciagaja sie, nie kurcza, nie blakna w praniu, nie rozlatuja sie, swetry nie filcuja itp. jednym slowem ich wyglad I zywotnosc jest o wiele dluzsza. To nie jest cecha za ktora patrza panie ktore kazdy mankament uzywaja jako powod do nowych zakupow ale troche tlumaczy wyzsza cene pewnych ubiorow.
    To praktyczna strona "zagadnienia" a zupelnie inna jest ten specyficzny gen posiadany przez kobiety ktory je wciaz pedzi do lazenia po sklepach - a nowy, modny ciuch dodaje pewnosci siebie I dumy. Moze to troche podobne do odwiecznej konkurencji wsrod mezczyzn usilujacych byc tymi najszczodrzej obdarzonymi przez nature?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy właśnie trwałość wydaje się damskiej odzieży zupełnie niepotrzebna. Kobieta rzadko zakłada dwa razy ten sam ciuch. Przecież jeśli jakaś-tam-koleżanka widziała ją już w tej kiecce, to ona za skarby świata nie założy jej po raz drugi! Wydaje mi się, że dobrym rozwiązaniem byłaby produkcja damskiej odzieży z papieru. Wkłada się raz, a potem po prostu wyrzuca do pojemnika na makulaturę.

      Usuń
  9. Poruszyłeś bolesny i jakże mi znany temat. Ja nie lubię kupować sobie ubrań, jak muszę, to robię to szybko i sprawnie.

    Kobiety na ogół uwielbiają to, ale mogą ten sport uprawiać z sensem albo bez sensu. Bez sensu to kupowanie względnie drogiego badziewia, w którym wyglądają okropnie, ale jest akurat modne. Z sensem - kierują się własnym gustem, z mody wybierają tylko to co jest estetyczne i im pasuje, czekają na okazje i wyprzedaże, żeby kupić tanio.

    Ja żeby zabić czas w centrum przeglądam lub przesłuchuję płyty muzyczne, albo dla zemsty wybieram dobry punkt i gapię się na laski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym, ża ja nawet na laski wolę gapić się w MPiK-u. Te w ciuchlandach są jakieś takie niekobiece. Niby ciało zgrabne, ale w oczach nie ma tego czegoś, co sprawia, że kobieta staje się interesująca. Ot, pusta powłoka. A jak już pysk rozdziawi, to tylko uciekać jak najdalej! Księgarnie jednak odwiedza inna rasa kobiet - a ja widocznie do tej pory nie zdawałem sobie sprawy, że jestem okropnym rasistą.

      Usuń
    2. Rasiści wszystkich ras, łączcie się!

      Spróbuję w MPiK-u :)

      Usuń
  10. Podobno z każdego mężczyzny kobieta potrafi zrobić milionera, pod warunkiem, że wcześniej był on miliarderem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój znajomy często powtarzał: "Uszczęśliwić kobietę jest bardzo łatwo - ale bardzo drogo".

      Usuń
  11. Ja Ci na to pytanie nie odpowiem ;p już kiedys pisałam, że kupowanie ciuchów jest dla mnie czynnością scisle techniczną - cos na siebie włozyc muszę, bo klimat nie pozwala na paradowanie nago. zwłaszcza od listopada do lutego. ;) nałogowcem książkowym też jestem. jak nie mam w zapasie co najmniej dziesięciu książek do przeczyatania zaczynam odczuwać silny stres. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innymi słowy, dobrze czułabyś się w wojsku? ;) Tam odpada jeden problem: który ciuch dzis na siebie włożę...

      Usuń
    2. Tyle że ja jestem pacyfistką ;)

      Usuń