„Ale heca! Nie ma mnie!”
(Król Julian – „Pingwiny z Madagaskaru”)
Pozwoliłem sobie zacytować swego największego idola, bo niechcący się do niego upodobniłem. Też mnie nie ma – tyle, że w sieci. Mam tyle roboty, że przesiaduję w biurze do późna, a gdy wrócę wreszcie do domu, nie mam siły, żeby usiąść do komputera. Klawiatura wzbudza we mnie obrzydzenie. A gdy jednak się czasem przełamię i usiądę, nie chce mi się niczego czytać – zresztą, nie bardzo mogę, bo mi się za bardzo literki zlewają. Włączę sobie jakąś głupią gierkę, ponarzekam, że mi nie idzie, wkurzę się, wyłączę i idę buszować po lodówce – tak wyglądają teraz wieczory w moim wykonaniu.
Zasady jednak wymagają, by co jakiś czas chociaż sprawdzić pocztę, której przez tydzień nie otwierałem. Wczoraj z niechęcią wlazłem więc na skrzynkę i… Oczarowało mnie! Dostałem tak wiele listów, że aż poczułem się wzruszony.
Statystycznie najbardziej kochają mnie banki. To nieprawda, że to finansowe molochy, żyjące z naszych pieniędzy! Przeciwnie, muszę przyznać, że z troską pochylają się nad naszymi potrzebami, nawet tymi, z których nie zdajemy sobie sprawy. Ponieważ nie mam czasu, by odpisywać każdemu z osobna, pozwolę sobie tutaj odpowiedzieć wszystkim razem: bardzo dziękuję, ale ja już nie potrzebuję kredytu hipotecznego! Z pewnością przeczytają. Skoro chciało im się napisać do mnie ofertę „specjalnie dla mnie”, to z pewnością zechcą też przeczytać mój blog. Doprawdy, nie wiedziałem, że banki to taka odmiana organizacji charytatywnej. Zresztą, nie tylko kredyt mi proponują. Ech, ile ja dostałem propozycji pożyczki! I takiej i srakiej i owakiej, że się w tym wszystkim pogubiłem i postanowiłem na wszelki wypadek niczego nie pożyczać.
Ale nie tylko banki – towarzystwa ubezpieczeniowe spać po nocach nie mogą ze zmartwienia. Dosłownie! Listy od nich dostaję zawsze późną nocą. Co by się stało, gdybym miał wypadek, a samochód nie ubezpieczony? Biedni ubezpieczyciele, są cali w nerwach, tak się zamartwiają. Nie mogłem tego tak zostawić. Kochani, nie martwcie się, ja już dawno ubezpieczyłem swoje cztery kółka! Poważnie! Sam na to wpadłem. Nie musicie się o mnie martwić, śpijcie spokojnie!
Ba, moim losem przejmują się nawet producenci elektroniki! Bardzo im dziękuję za troskę. Ale i ich muszę uspokoić – kochani, ja nie tylko nie potrzebuję żadnego smurfona, czy czegoś tam, ale nawet nie wiem za bardzo, do czego to służy. Co miałbym z tym czymś robić? Podglądać Smurfy? Mam je na DVD, jeszcze gdzieś się te płyty walają, z czasów, gdy dzieci były małe. Dlatego zapewniam Was, moi drodzy – nie musicie się martwić, że nie mam jeszcze tego czegoś. Tylu rzeczy nie mam i żyję! Zresztą, gdyby człowiek miał wszystko, gdzie by to postawił?
Ale muszę przyznać, że jedna propozycja mnie oburzyła. Zaproponowano mi tablet. Nie byłem do końca pewien, co to jest, więc spytałem synów. I okazało się, że to laptop z odłamaną klawiaturą. No sorry, co ja składnica złomu jestem?
Ale to tylko jedna wpadka. Potem nadal było wzruszająco.
Poruszyła mnie zwłaszcza propozycja przeprowadzki. Zaproponowano mi zupełnie nowe, energooszczędne mieszkanie! Niesamowite! Gdybym wiedział wcześniej, ale teraz? Przenosić te wszystkie graty? Kręgosłup już nie ten. Zresztą, nie mówcie nikomu, ale mam pewne podejrzenia, że za to mieszkanie trzeba by było zapłacić. Nie wiem, skąd się wzięło to podejrzenie, bo w tekście nie ma o tym ani słowa – ale ja chyba za dużo przeczytałem powieści szpiegowskich i trochę im nie ufam. Ale o tym sza! Nie chciałbym nikogo obrazić.
Ze zdziwieniem dowiedziałem się też, że czekają na mnie jakieś dziewczyny. Wprost usychają z tęsknoty. Same modelki! Jaaa cię!... Nie pamiętam, żebym się z kimś umawiał, ale sami rozumiecie – pamięć już nie ta. Poza tym, podobno one chcą ze mną… Jakby to powiedzieć… No, nie chodzi im o dyskusję na temat literatury fantasy, ani bitwy o Anglię, a w innych tematach nie czuję się szczególnie mocny. No i chyba nie spodobałoby się to Koleżance Małżonce. Muszę odmówić, ale mam kilku kolegów – singli. Następnym razem dam im namiary – przecież natury nie da się oszukać.
Ktoś bardzo przejął się moimi rzadkimi włosami. No cóż, może i nie są już takie, jak 20 lat temu, ale wcale nie są rzadkie! Spokojnie, jeszcze nie czeszę się na pożyczkę. A poza tym, łysina u faceta nie jest wcale taka zła. Popatrzcie sobie choćbby na Connery'ego.
I jeszcze jedno – czy ktoś z Was słyszał kiedyś o firmie „Nitager”? Bo dostała certyfikat rzetelności firmy, ale przez pomyłkę wysłano go do mnie! Proszę o adres firmy, to im go prześlę! Z pewnością firma czeka na ten certyfikat z niecierpliwością. Wprawdzie powiadomiłem nadawcę o pomyłce, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi.
Myślę, ze dopiero w weekend będę miał trochę czasu i pobuszuję wtedy po Waszych stronach. Na razie muszę wracać do roboty. Trzymajcie się!
Ciekawe, zupełnie jak w mojej poczcie. O rany, a może my mamy wspólną skrzynkę??? Czy otrzymałeś również propozycję zakupu wielce frywolnej bielizny?
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj
OdpowiedzUsuńDobrze, że u mnie spokojnie na poczcie :)
A tak w ogóle, to martwiłam się o Ciebie, bo bez odzewu tak długo.
Ciekaw, czy Koleżance Małżonce przypadły do gustu i smaku moje przepisy, potrawy? :)
Pozdrawiam wiosennie i życzę powrotu do blogowego świata :)
Żałuję, że klika lat temu zmarło dwóch moich sąsiadów, którzy pod sklepem witali mnie zawsze słowami "Poratuj, Piotrek, 40 groszy do winka brakuje...", dałbym Ci namiary, mógłbyś podesłać ich adresy bankom chcącym pożyczać pieniądze obcym ludziom. A może po prostu poradzić im, by wzięli trochę drobnych na pożyczki i się przeszli pod sklep spożywczy? Na pewno ktoś się ucieszy!
OdpowiedzUsuńJa mam podobnie. Szczegolnie onetowe wynalzki sa piekne.W nawale wspanialych propozycji trudno nieraz dostrzec wiadomosc oczekiwana od znajomych.Otwieram wiec skrzynke z przyzwyczajenia,czyszcze,wyrzucam te wszytkie piekne propozycje i przechodze na inna skrzynke gdzie tylko bardzo nieliczne osoby znaja namiary .I dziwne - tam nigdy nie mam reklam....
OdpowiedzUsuńa dla mnie, to pan Piotr OSOBIŚCIE wyszukuje najlepsze okazje cenowe :)) Ty zobacz, normalnie, jak jemu zależy na tym, żebym nie przepłacała... złoto nie człowiek :)
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że kiedyś człowiek z niecierpliwością otwierał skrzynkę czekając na to, co też napiszą do mnie przyjaciele!
OdpowiedzUsuńA mnie tez kochają, i banki, i towarzystwa ubezpieczeniowe, i różne takie piękne nieznajome...
OdpowiedzUsuńWidocznie jednak moje serce, dusza na tyle zajęte, a konto na tyle zasobne, że zaproszenia do innego (lepszego?) życia kasuję bez czytania...
Pozdrawiam gorąco
tak, rozumiem, mnie tez sie zdarza, ze wpadam w czarna dziurę roboty i wtedy nie mam ochoty na nic poza ogladaniem siedemnasty raz serialu "Sześć stóp pod ziemią".
OdpowiedzUsuńA co do poczty - ja mam codziennie mniej więcej 10-15 wiadomości, które mnie w ogóle nie interesują. oprócz tego, co od razu mój filtr wrzuca do spamu. najbardziej wkurzają mnie te, które zwracają się do mnie po imieniu po czym oferuja mi np ubezpieczenie auta - którego nie mam. darowaliby sobie doprawdy te poufałości. doszło do tego, ze teraz kasuję w pierwszej kolejności maile z moimi imieniem w temacie. ;)
pozdrawiam serdecznie i życzę szybkiego powrotu czasu wolnego. :)
Usprawiedliwiam :)
OdpowiedzUsuńW razie gdyby ktoś czuł się samotny, takie maile od razu sprawią, że przestanie. Tyle osób o nim myśli :)))
OdpowiedzUsuń