Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


poniedziałek, 4 lutego 2013

Pięć świec na trumnie

     Na poprzednim blogu pisałem o tym każdej zimy. Moi goście już wiedzieli, o czym będzie notka czwartego lutego. Każdego czwartego lutego – od samego początku.

    Tu pojawiło się kilka nowych osób – mogą nie wiedzieć. Należy im się kilka słów wyjaśnienia.

     Kiedy latem, 2007. roku rozpoczynałem przygodę z blogiem, kilka osób mocno mnie wsparło. Wśród nich był student prawa, Michał Piróg, znany nam jako Pragmatyk. Był autorem bloga o zabawnym tytule: „Pragmatyczny blog antykaczy”. Właśnie z powodu tego tytułu rozpoczęła się nasza „znajomość której nie było” – tak to nazywam. Rozbawił mnie, kliknąłem i zaczęło się. Było to w czasach budowy IV RP, która wielu Polakom się nie podobała. Należał do niej również Michał. Pisząc w sposób zrównoważony i zadziwiająco dojrzały na tak młodego człowieka, stanowił swoisty kontrast dla wielu swoich komentatorów, którzy pod każdą notką pracowicie i sumiennie obrzucali go fekaliami. Był ponad to. Podziwiałem jego cierpliwość i dystans do sieci. Nie wiedziałem, że miał wiele powodów, aby nie przejmować się wyzwiskami. Kogoś, kto przeżywał to, co on, nie ruszają wyzwiska. Są dla niego jak kałuża na drodze, którą się omija i idzie dalej, w ogóle nie poświęcając jej uwagi.

     Był gejem. Nie wiedziałem o tym. Dowiedziałem się dopiero później. Ale to było najmniejsze z jego zmartwień, choć w naszym konserwatywnym społeczeństwie nie jest komuś takiemu łatwo. Zwłaszcza, gdy konserwatyści są u władzy – a wtedy tak było. W ogóle by, o tym nie wspominał, ale ten fakt był ważny dla niego samego. "Jestem dumny z bycia gejem" - tak napisał. Ale nie była to dumna notka, jak sugerowałaby treść. To był okrzyk rozpaczy. Jak głębokiej rozpaczy, dowiedziałem się pewnego lutowego wieczora.

     Michał był nieuleczalnie chory. Dysplazja ektodermalna to wrodzona choroba, z którą zmagał się od najmłodszych lat. I przy tym ani razu się nie poskarżył, ani razu nie dał do zrozumienia, jak bardzo cierpi. Na blogu wypowiadał się rzeczowo i zdecydowanie, ale w mailach widać było innego człowieka – trochę nieśmiałego, zamkniętego w sobie i bardzo starającego się, aby nie robić wokół siebie zamieszania.

     Pięć lat temu, czwartego lutego, odpaliłem komputer, wlazłem w pocztę i zamarłem. Pragmatyk popełnił samobójstwo…

     Wtedy dowiedziałem się o jego chorobie i braku akceptacji przez otoczenie, z powodu homoseksualizmu i choroby, która powodowała u niego nieco odmienny wygląd. Choć gdy ujrzałem jego zdjęcia, wcale nie wydał mi się dziwny…

     Pamiętam ten czas, jak zły sen. Bardzo przeżyłem jego śmierć. I pamiętam, że bardzo bolał mnie fakt, iż wielu internautów nawet po śmierci nie dało mu spokoju. Komentarze w stylu „i dobrze, jednego komucha i pedała mniej!” bolały mnie szczególnie. Znalazł się nawet taki, który raczył nas z radością poinformować, że Michał, jako samobójca, na pewno będzie tarzał się w piekle… To mówił ktoś, kto dał nam się poznać jako ortodoksyjny, walczący katolik, dla którego ponoć miłość bliźniego jest najważniejszym przykazaniem. Ktoś, kot nigdy nie nosił na swych barkach nawet jednej dziesiątej tego, co Pragmatyk dźwigał na swoich. Dźwigał dzielnie, prawie przez ćwierć wieku. W końcu załamał się i zabrakło mu sił. Mnie zabrakłoby w połowie drogi, którą on przebrnął.

     Czwarty lutego to zawsze będzie dla mnie szczególny dzień.

    Nie mam tyle cierpliwości do komentatorów, co Michał. Szczególnie paskudne komentarze zwyczajnie usuwam. Staram się jednak robić to jak najrzadziej. Ale pod notkami o zmarłych blogerach zamieniam się w najgorszego z cenzorów. Przepraszam Was – nie potrafię inaczej.
Wiem jednak, że Wam mogę zaufać.
     Zawsze wpadam w patos, gdy piszę o Michale. Jemu by się to nie podobało, wiem o tym. Czułby się tym zażenowany. Gdyby mógł przeczytać tę notkę, na pewno wyraziłby to po swojemu: delikatnie i taktownie, kończąc słowami: "Na razie, spadam do lekarza!"...
     Jeszcze pięć lat temu tak właśnie by napisał.

19 komentarzy:

  1. Nitager, a mówią, że nie ma czegoś takiego, jak PRZYJAŹŃ WITRUALNA. Otóż są w błędzie, Twój post jest tego potwierdzeniem. Piąta rocznica, a Ty pamiętasz _ z każdym rokiem dojrzalej.
    *****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest coś takiego, choć jest inna niż w realu. Może nie powinna nazywać sie przyjaźnią, może trzeba wymyslić dla niej jakiś neologizm...

      Usuń
    2. Tak, ale to zbyt trudne dla mnie zadanie...choć w sobie nazwę już mam w jednym słowie.

      Usuń
  2. Za ekranem komputera też są ludzie. Często nieśmiali i obrzucający błotem. Często nieśmiali i chowający swą nieśmiałość po to, by uczynić świat lepszym. Nie znałam Pragmatyka, ale Twoja pamięć o Nim ukazuje mi go właśnie takim. Walczącym o każdy dzień, by był lepszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest... Nieśmiałość może się różnie manifestować, bywa że również poprzez agresję.
      Niestety, blog Pragmatyka zniknął nieodwracalnie. Onet próbował go potem zrekonstruować, ale bez powodzenia. Na szczęscie mnie pozostały jego maile.

      Usuń
  3. Jak wyczuć, że ktoś tam, kogo nie widać, kto pokazuje nam tylko kawałek swego oblicza, stoi właśnie na jakiejś granicy?
    Nie da się. A potem zostaje uczucie, że może można było coś, gdzieś, jakoś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłaś w dziesiątkę. Tak właśnie czuję. Nie dostrzegłem w nim niczego, co zwiastowałoby smutny koniec. A przypuszczam, że mógłbym mu pomóc, a przynajmniej zapobiec najgorszemu. Nie będąc tak wrażliwym jak on, nie dostrzegłem sygnałów, które, niewykluczone, wysyłał do mnie.

      Usuń
  4. Cóż napisać... Nie ma człowieka... Rozumiem doskonale dlaczego ten dzień jest dla Ciebie taki własnie jak jest...
    Ja przeczytałam bloga Petroneli kiedy już wiedziałam, ze ona nie żyje. i wiesz co? jak doszłam do TEGO wpisu, to i tak się popłakałam. Mimo kilkuletniej świadomości, co będzie...
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy jeszcze wziąć pod uwagę, że był jednym z pierwszych ludzi, których poznałem w wirtualnym świecie, sprawa staje się bardziej zrozumiała.
      Śmierć Petroneli też mocno przeżyłem, w dodatku towarzyszące jej wydarzenia w sieci dolały do tego tyle goryczy, że o mało nie rzuciłem tego świata wirtu w diabły. Ale popełniłbym błąd, bo mimo wszystko tylu tu wspaniałych ludzi...

      Usuń
  5. Zdarzało mi się z nim polemizować. Pragmatyk poległ na swoim posterunku, ale i bracia Kaczyńscy, których zwalczał, ponieśli ciężkie straty..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam. Wybacz mi pewien patos, ale chciałbym Ci dziś podziękować za te polemiki. Jesteś dobrym przykładem na to, że nawet ludzie o skrajnie rożnych poglądach mogą ze soba rozmawiać i nie uciekać się do agresji.

      Usuń
  6. Poczucie cierpienia i absolutny brak wiary możliwość jego złagodzenia oraz odwaga, by zrobić krok w nieznane, od którego nie ma odwrotu. To widzę. Jeżeli są na Świecie ludzie powtarzający kłamliwy slogan, że samobójstwo jest tchórzostwem, to wiem, że największym niebezpieczeństwem z jakim się zetknęli był szlaban od rodziców albo blaszka w czółko od rówieśników ze szkoły. Wiem, co czuje człowiek godzący się z możliwością rychłej śmierci. Przez godzący się mam na myśli godzący się, a nie udający, że to niemożliwe i nie myślący o tym. To jest maksymalne wyczerpanie walką, choć walka trwa ze względu na nadzieję. Samobójstwo, to krok dalej- to ostatnia walka, żeby znaleźć się w... (tu sobie można wstawić to w co kto tam sobie wierzy, a i tak mimo tej wiary jest niepewność), jedyne co jest pewne, to nieodwracalność- bez odwagi tego zrobić się nie da. Jedynym wyjątkiem może tu być stan zmienionej świadomości, choć też nie zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo mówiłem po jego śmierci, gdy dowiedziałem się o jego kłopotach. Dla mnie był bohaterem. Nie dlatego, że targnał się na swoje zycie, ale dlatego, że wytrzymał tak długo.

      Usuń
  7. Nitagerze- wzruszył mnie Twój post, czytam Cie od dawna, wiem, że pamiętasz o tym dniu i przyjacielu blogowym.
    Nie znałam, nie wiem o czym pisał Pragmatyk, ale dzięki Tobie z pewnością bym go polubiła, gdyby pisał nadal.
    Wiesz, zawsze w tym dniu myśl jedno, że Tam, gdzie teraz przebywa Pragmatyk, jest świat bez cierpienia, poniżania, bólu i zła.
    Dziękuję i za takie refleksyjne posty.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami zazdroszczę ludziom wiary. Właśnie wtedy, gdy odchodzi ktoś bliski.
      Pragmatyk też był sceptykiem, ale miło jest pomysleć, ze być może myliliśmy się obaj.

      Usuń
  8. Nie znałam Michała, ale wiem od dawna, że łączyła Cię z nim nić przyjazni. Ja wierzę w wirtualną przyjażń. Gdy w końcu 2009 roku i do polowy 2010 r przeżywałam bardzo złe chwile, doświadczyłam od tych wirtualnych przyjaciół prawdziwego wsparcia, za co jestem wciąż im wdzięczna.I wiesz, już kilka osób poznałam w realu i za każdym razem jestem zadziwiona i zachwycona,że moje wyobrażenie o ich odpowiada rzeczywistości. Może jestem po prostu szczęściarą a może moja intuicja dobrze mi podpowiada.
    Wiesz, gdy odchodzi na zawsze ktoś ze znajomych z sieci, to boli tak samo jak w realu, nic nie mniej.
    A wiara - nie znam takich, którym by naprawdę pomogła.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znałam go i już nigdy nie poznam. Ale widzę jedno - ludzie o nim pamiętają, jest dla nich ważny. A ten niby katolik, który pisał komentarze? Zapewne wciąż jest zerem i poza siecią nie istnieje dla nikogo. A i w sieci posłuchu nie zdobył. Natomiast Michał wciąż żyje w Waszej pamięci.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń