Znacie zapewne historię podróżnika, który poprzez ogłoszenie w prasie próbował znaleźć współorganizatora wyprawy badawczej. Podał w nim warunki, jakie musi spełniać kandydat, między innymi znajomość języka suahili, dyplom z biologii, umiejętności strzeleckie, biegłość w preparowaniu okazów itp. Pewnej nocy zbudził go natrętny dzwonek do drzwi. Zwlókł się więc z łóżka i poszedł otworzyć. Zaspanego podróżnika przywitał niemłody już, chudy osobnik, z gazetą w ręce.
- Ja w sprawie ogłoszenia! – oświadczył po wstępnych uprzejmościach.
Podróżnik obrzucił go krytycznym spojrzeniem. Przybysz nie wyglądał na doświadczonego podróżnika, raczej na gryzipiórka i to niedługo przed emeryturą.
- A spełnia pan podane warunki? – spytał. – Zna pan język suahili?
- Nie – odparł przybysz pewnym głosem.
- To może jest pan zdolnym biologiem?
- Nie – powtórzył przybysz. – I nie mam pojęcia o preparowaniu okazów. Szczerze mówiąc, nie bardzo nawet wiem, co to znaczy.
Podróżnik obudził się na dobre i ze zdziwieniem przyjrzał się swojemu gościowi.
- To pewnie chociaż jest pan wyborowym strzelcem?
Znów odpowiedź przecząca.
- Nigdy w życiu nie miałem w rękach innej broni, poza nożem do krajania chleba! A i to tylko pod okiem żony.
Podróżnik uniósł brwi jeszcze wyżej.
- A organizował pan kiedyś wyprawę badawczą? – spytał.
- Nawet nie wiedziałbym, od czego zacząć – stwierdził gość.
Brwi uciekły podróżnikowi niemal na potylicę.
- To po co pan do mnie przychodzi?
Gość uniósł w górę palec i poważnym głosem oświadczył.
- Przyszedłem panu powiedzieć, aby w żadnym razie pan na mnie nie liczył!
Jestem w identycznej sytuacji. Przylazłem tutaj i wklepałem notkę tylko po to, aby Wam powiedzieć, że nie mam nic do powiedzenia.
Od tygodnia szukam natchnienia. Miałem jeden rewelacyjny pomysł na błyskotliwą notkę. Ale nie zapisałem go na czas. Zapomniałem – jak zresztą wiele innych przed nim. I z doświadczenia wiem, że już sobie nie przypomnę. Nigdy mi się nie udało. Ba, zdarzało się, że zapomniałem, zanim znalazłem coś do pisania! Bowiem wena to iskra. To eksplozja! To nagły błysk ognia, chwila ciszy, potem głośny huk, westchnienie echa i cisza, aż w uszach dzwoni. Właśnie jestem na etapie ciszy. Przedłużającym się etapie, dodajmy. Muza chyba obraziła się na mnie.
Ponadto, wpadłem w melancholijny nastrój. Nie przez pogodę. Przez pewne wydarzenia, które miały miejsce pięć lat temu. Zawsze, gdy zbliża się ich rocznica, robię się nieco przybity. Choć muszę przyznać, że z roku na rok jest lżej. Z pewnością o tym napiszę, już za kilka dni, więc nie musicie spekulować i szperać w kalendarium Wikipedii. Zresztą, tam tego nie ma…
spokojnie N., wena jest kapryśna ale zawsze wraca, poczekamy tu razem na jej powrót :) a nastrój melancholii w końcu minie, wiem to ...
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł wpadł mi wczoraj do głowy pod prysznicem. Zanim skończyłem, już wypadł. Tak to jest z tą muzą. :(
UsuńSpokojnie... nic na siłę.
OdpowiedzUsuńTematy przychodzą w mgnieniu oka. Najważniejsze to nie pozwalać im uciekać za daleko ani się zbytnio zestarzeć.
Czasem też, niestety, lepiej milczeć niż robić z siebie idiotę.
Bywają tacy, co nic nie mają do powiedzenia, a piszą.
Ale przykłady spokojnie przemilczę.
A melancholia też dla ludzi...
Pozdrawiam gorąco
Taaa... W mgnieniu oka przychodzą i jeszcze szybciej odchodzą. Musiałbym stale nosić przy sobie coś do pisania. Równiez pod prysznicem i za kierownicą.
UsuńPowinieneś jakiegoś cukru podsypać, żeby jednak zostały.
UsuńNa mrówki działa, więc...
Pozdrrr
Nit, trudno mieć natchnienie twórcze przy takich okolicznościach przyrody- ciemno, mokro, ponuro, leje lub pada.I ta breja na ulicach! nie nawet koraliki z rąk wypadają lub igła wchodzi mi w palce zamiast w środek koralika. Pisanie też kiepsko idzie, choć piszę tylko o tym, co się wydarzyło komuś kiedyś naprawdę (na drugim blogu). Byle do wiosny, Nitager, byle do wiosny!
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
To nie przez pogodę. Taka barowa pogoda może czasem sama w sobie być natchnieniem. Tylko na drugi dzień głowa boli...
UsuńWprawdzie nie masz o czym pisać, ale z przyjemnością przeczytałem.
OdpowiedzUsuńCzyżbym nauczył się dobrze niepisać? ;)
UsuńJest takie przekleństwo - obyś żył w ciekawych czasach. A tu nudne, zwyczajne życie. Bo skoro nawet z zawiei umiesz zrobić spektakl, to naprawdę musi być... spokojnie.
OdpowiedzUsuńA że dopadają przykre wspomnienia... czas leczy i je. I wyrzuty sumienia. I poczucie bezradności.
Odnoszę wrażenie że wiesz, o czym bedzie następna notka...
UsuńMogę się tylko domyślać, a przecież nie chciałeś spekulacji. Trochę pamiętam. I... boję się o kogoś i nie wiem co robić. A może już nie ma co robić.
UsuńLubię Cię czytać nawet w gorszych chwilach, i dobrze, że się odezwałeś, bo czasem nawet takie krótkie:
OdpowiedzUsuńHalo, co u Ciebie, bo u mnie nic.
To też jakiś znak, że ten ktoś żyje :)
A że myśli mu krążą wokół mniej przyjemnych wydarzeń to rzecz ludzka.
Czekam na Ciebie razem z innymi :)
Też tak mam. Gdy ktoś długo się nie odzywa, zaczynam się niepokoić. A potem walczę sam ze sobą, bo u każdego człowieka granica między zainteresowaniem a wścibstwem jest gdzie indziej. I mam dylemat - pisać do niego, czy nie?
UsuńNiektórzy już mnie przyzwyczaili do długich okresów ciszy, jak Alw, czy Walpurg. Wiem, że to u nich normalne. Ale reszta postraszy czasem długim milczeniem i wtedy cżłowiekowi do głowy przychodzą czarne myśli. Dlatego ważne jest, by od czasu do czasu dać znać o sobie.
Jak rozumiem, nie zdołałem Cię natchnąć historią skrzydlatych chomików. Zabiorę się zatem z innej mańki, gdyż jak mawiał poeta:
OdpowiedzUsuńNamuzowywanie
Muzo
Natchniuzo
tak
ci
końcówkowuję
z niepisaniowości
natreść
mi
ości
i
uzo
Miron Białoszewski
No, bo ten chomik to jakiś taki mało aerodynamiczny jest! Ja nie zamykam się na fantazję, czyruję i Sapkowskiego i Pratchetta i Tolkiena, a nawet Howarda i Le Guin. Ale świat fantastyczny musi być spójny i logiczny, nawet jeśli jego fundamenty są zupełnie z Księżyca wzięte. W Świecie Dysku na przykład rządzi magia - i wszystko jest jej podporządkowane. I to jest logiczne! Pojawiają się stwory i przedmioty, które nie miałyby prawa pojawić się w żadnej innej powieści. I tam nie rażą, tam są częścią tego świata. Pasują do niego. Ale gdyby w tym świecie pojawił się prawdziwy komputer - Hexa nie liczę, bo napędzają go magia i mrówki - to raziłby w oczy jak diabli.
UsuńNic nie poradzę, chomik i skrzydła bardzo mi do siebie nie pasują. Chociaż... Gdyby wyposażyć go w wirnik...
Spróbuję Cię naprowadzić na trop: Wyobraź sobie nietoperza, ale o ubarwieniu i pyszczku chomika. Czyż nie pasuje bardziej do TEGO Świata, niż batman?
UsuńDość inspirujący jest jednak ten temat, którego dotknąłeś- SPÓJNOŚĆ. Pamiętasz takie opowiadanie s-f p.t. "Kask"? Nie wiesz, kto je napisał? Kiedyś polecałem to synowi koleżanki, lecz nie potrafiłem podać autora, dotyka właśnie tej sprawy: Można zażyczyć sobie wszystkiego, ale razem z konsekwencjami. Jeżeli chcesz mieć czerwone drzewo, to tak się stanie, ale pozbawione chlorofilu, uschnie i zginie. Chcesz usunąć przechodnia sprzed nadjeżdżającego samochodu- siła, której musisz do tego użyć, będzie większa niż siła zderzenia, itd.. Próbowałem za pomocą tej książki uzmysłowić młodemu, że każdy jego pomysł na "uzdrawianie Świata" niesie za sobą konsekwencje. Niekoniecznie miłe.
Muzy, jak długi - wracają! W najmniej spodziewanych momentach..
OdpowiedzUsuńTylko muzy na krótko, a długi trudno odpędzić. Czyżby Pobieraczek znów się odezwał? ;)
UsuńPobieraczek haha, to to jeszcze istnieje?
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńBrak weny, to nie Ty :) ona, przy Tobie, jak koszula przy ciele ;)
Głowa do góry, a obrazek "pięknej" Morgany- ręką Nitagera szkicowany- wisi na honorowym miejscu :) dziękuję jeszcze raz :)
Pozdrawiam po przyjacielsku bardzo serdecznie ;)
Szanowną Wenę trzeba zanęcić... Cóż to, Nitagerze, nigdyś na ryby nie chadzał? Ja na ten przykład zanęcam trójniakiem, gdy o dawności idzie, a wiśnióweczką, gdy o przyszłość. W sprawach krajowych chmielowemi ekstraktami, zasię gdy o cudzoziemskie idzie interessa, to najradziej Pinot Noir...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Muza - jak to kobieta - kapryśna, a nawet złośliwa jest. Ma być tak, jak ona chce, więc i przyjdzie, kiedy jej się umyśli ;)))
OdpowiedzUsuńTrzeba muzę zachęcić. zainteresowałes sie kiedyś, co ona lubi? czy tylko ją wykorzystujesz, co? ;p trzeba pogłaskać, dac czekolady, nie wiem - to Ty powinienes swoją Muzę znac ;)
OdpowiedzUsuńMi tez ostatnio pomysł uciekł. pałęta mi się wciąż po głowie, że cos było, cos było.... ale co? nie wiem...