W pracy szał… Zaiwaniamy po kilkanaście godzin, jak małe motorki.
Już ledwo żyję. Wybaczcie, ale po pracy nie mam siły, żeby dotknąć klawiatury. Zresztą, po pracy czeka inna praca – w domu. Koleżanka Małżonka też przeżywa niezwykły nawał pracy – siedzi w biurze po 12 godzin. A przecież są dzieci, jest mieszkanie, którego nie ma nawet czasu posprzątać, samochód, który aż prosi, żeby go umyć (na szczęście zaczęło padać), ogród, który zarasta chwastem, jabłoń, która daje tyle owoców, że nie ma co z nimi robić… Na blog po prostu nie ma czasu. Aż żal, bo tyle ciekawych tematów przewija się dookoła…
Trudno – muszą poczekać. Pewnie się zdezaktualizują do tego czasu… Nic to, pojawią się inne.
3-majcie się, niedługo wrócę. Czy będę w stanie pisać, nie wiem, bo niedługo wybieram się na spotkanie Grupy Dawno Nie Widzianych Przyjaciół. Jeśli wrócę żywy… Oj, o mało co nie wygłosiłem pustej deklaracji. Kolega, odpowiedzialny za hmmmm… Rozweselacz… Stwierdził, że tym razem będzie taniej, bo udało mu się kupić tańszy alkohol z Czech…
Już ledwo żyję. Wybaczcie, ale po pracy nie mam siły, żeby dotknąć klawiatury. Zresztą, po pracy czeka inna praca – w domu. Koleżanka Małżonka też przeżywa niezwykły nawał pracy – siedzi w biurze po 12 godzin. A przecież są dzieci, jest mieszkanie, którego nie ma nawet czasu posprzątać, samochód, który aż prosi, żeby go umyć (na szczęście zaczęło padać), ogród, który zarasta chwastem, jabłoń, która daje tyle owoców, że nie ma co z nimi robić… Na blog po prostu nie ma czasu. Aż żal, bo tyle ciekawych tematów przewija się dookoła…
Trudno – muszą poczekać. Pewnie się zdezaktualizują do tego czasu… Nic to, pojawią się inne.
3-majcie się, niedługo wrócę. Czy będę w stanie pisać, nie wiem, bo niedługo wybieram się na spotkanie Grupy Dawno Nie Widzianych Przyjaciół. Jeśli wrócę żywy… Oj, o mało co nie wygłosiłem pustej deklaracji. Kolega, odpowiedzialny za hmmmm… Rozweselacz… Stwierdził, że tym razem będzie taniej, bo udało mu się kupić tańszy alkohol z Czech…
Zrób zawczasu zapas kefirku :D
OdpowiedzUsuńTo już lepiej zza wschodniej granicy. Chociaż kto wie co tam jest.
OdpowiedzUsuńCo do jabłek z jabłonki, to ja bym z chęcią przygarnęła. Ale pewnie odległości niesprzyjające :)
Pozdrawiam i wróć, bo opowieści czekają. I my na te opowieści.
To może lepiej zamieńcie ten czeski specyfik na piwo?W końcu chyba idzie o spotkanie z kumplami, a nie o totalne znieczulenie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Są sprawy ważne i ważniejsze.
OdpowiedzUsuńA najważniejsze, że żyjesz.
Trzym się!
alkohol z Czech??? hmmm, ja bym się jednak zastanowiła... udanego spotkania życzę i czekam na zabawną (jak zwykle, tak myślę) opowieść :)
OdpowiedzUsuńPonoć alkohol metylowy leczy się etylowym. Poczekam więc spokojnie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zatem wracaj zdrów i żyw :) do napisania :)
OdpowiedzUsuńNiektórzy po tym czeskim już nie przemówią ,więc radzę nasze,choćby te z jabłek.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie ,wiecie że nasze knajpki mają oblężenie kontroli pod kątem nielegalnego trującego alkoholu z Czech?
Mało, wiecie ze ta afera alkoholowa to nie alkohol z Czech tylko od nas? (tak informowała pewna gazeta):)
Ale jaja !
Tylko szkoda ludzi którzy chcieli się rozweselić a kamiennie posmutnieli.
(Przepraszam za cynizm)
Z Chech?? oj, nie.... ;p czekam cierpliwie na Twój powrót. :)
OdpowiedzUsuńCzech oczywiście, a nie Chech ;p prawie czeski błąd ;p
OdpowiedzUsuńMam ten podejrzany czeski trunek w dwóch nalewkach... Co robić? Wylać czy ryzykować...
OdpowiedzUsuńChłopaczku- wszystkiego naj...dziś i zawsze :)
OdpowiedzUsuńSłonecznie pozdrawiam :)
Nie strasz Nigager, tym z Czech. :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością to nie będzie nie jakiś sikacz tylko coś z górnej półki! Udanego spotkania!
Szkoda, że Cię nie ma, ale poczekamy!
Pozdrowienia!