Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


czwartek, 30 sierpnia 2012

Lady Zgaga

   - Nigdzie nie pójdę!
   Zrobiłem obrażoną minę i umiejętnie strzeliłem focha. Ku mojemu zdziwieniu, nie odniosło to żadnego skutku. Przez chwilę posiedziałem w dość niewygodnej pozycji, z podniesionym nosem, ale brak reakcji zmusił mnie do rzucenia ukradkowego spojrzenia na Koleżankę Małżonkę. Fakt, że bez żadnych emocji czytała gazetę, trochę mnie speszył.
   - Słyszałaś? - spytałem niepewnie. - Powiedziałem, że nie pójdę!
   - Słyszałam - zamruczała. - Twoja sprawa. Nie chcę już nigdy słyszeć, że cię zgaga pali.
   Bezczelna!
   Narzekanie jest moim ulubionym hobby. A na co najlepiej narzekać? Na zgagę! Bo nikt nie powie mi, tonem, jakby zdradzał czwartą i piątą tajemnicę fatimską, że to zależy od punktu widzenia. Nikt nie powie mi, że zgaga jest czymś dobrym. Ba, nikt nawet nie zaryzykuje znalezienia jednej jasnej strony tej dolegliwości! Więc nikt nie może mi powiedzieć, że marudzę bezpodstawnie.
   Zgaga męczy mnie od najmłodszych lat. Jak tylko pamiętam, cierpiałem dość często na tę dokuczliwą dolegliwość. Przez całe swoje życie stałem się prawdziwym koneserem leków zobojętniających. Dajcie mi butelkę Alugastrinu, a ja po pierwszym łyku powiem Wam, co to za rocznik, w której Polfie wyprodukowany, jak był przechowywany, na której maszynie wyprodukowany i jak ma na imię audytor, który sprawdzał jakość tej partii.
   Koleżanka Małżonka pewnego dnia stwierdziła, że ma dość mojego narzekania i zapisała mnie do gastrologa.
   - Sam to powinieneś zrobić i to już dawno temu! - stwierdziła.
   Ale tak się składa, że wiem, na czym to badanie polega! Wsadzają człowiekowi do gardła jakąś sondę, która nie wiadomo gdzie przedtem była (ponoć w ten sam sposób badają jelito grube, a nie zawsze mają na stanie dwa endoskopy!), a ja w takich wypadkach od razu się krztuszę! Jak mi coś zajedzie za głęboko w gardło, od razu mam odruch wymiotny! A tu jeszcze trzeba to połknąć! I gość będzie mi tym jeździł po strunach głosowych!
   O, nie! Dopóki nie wymyślą czegoś lepszego, nie zobaczą mnie w tym gabinecie!
   - Jesteś głupol! - stwierdziła Towarzyszka Życia. - Miałam to i wcale to nie boli.
   Żachnąłem się.
   - Przecież ja nie boję się bólu! - odparłem, przybierając minę, jaką widziałem na portretach Piłsudskiego. - Ból wytrzymam. Przecież byłem niedawno u pobrania krwi i nawet u dentysty. A pamiętasz, jak mnie parę dni temu pszczoła dziabnęła?
   - Pamiętam. O mało nie umarłeś...
   Zagotowało się we mnie.
   - To jest oczywista nieprawda! - wypaliłem. - Trochę zbladłem, bo doznałem wstrząsu, tego, jak mu tam, hipoalergicznego, czy jakoś tak...
   - Taaaa, pewnie...
   Czasami jej ignorancja, połączona z niczym nieuzasadnioną pewnością siebie, wyprowadza mnie z równowagi.
   - Przy okazji, widziałeś tego faceta, któremu wycięto krtań? - spytała nagle.
   Zrobiło mi się słabo na jego wspomnienie.
   - Tego, co palił papierosa przez dziurę w piersi? - spytałem.
   - Tego samego. Nieleczona zgaga podrażnia krtań i przełyk i może spowodować nowotwór...
   Aż usiadłem. Nie, no tak to się bawić nie będziemy! Nowotwór nie wchodzi w grę. Nie zgadzam się na nowotwór! Do tego stopnia boję się nowotworu, że postanowiłem trochę się spaść, aby w przyszłości zejść na zawał - no, bo na coś umrzeć trzeba.
   - A to jak toto, to trzeba chyba iść na czczo, nie? - spytałem nieśmiało.
   Widzicie, ja tak rzadko chodzę do lekarza, że nie jestem w stanie zapamiętać żadnej obowiązującej tam procedury. Zmieniają się one częściej niż moje wizyty w ośrodkach Służby Zdrowia.
   Westchnienie wyrwało jej się z ust.
   - Przecież na razie idziesz na konsultacje! - podniosła wzrok znad gazety. - Lekarz ci powie, kiedy masz przyjść na gastroskopię i na pewno będzie to rano. Zdążysz się przygotować.
   Tak podbudowany, uzbrojony w skierowanie i wyciągniętą kartotekę, zapukałem do drzwi gabinetu. Otworzyłem drzwi...
   W środku siedział Antoni Macierewicz, ubrany w biały kitel.
   Zdębiałem
   No, szacun! Wiedziałem, że on zna się na wszystkim, ale nie miałem pojęcia, że "wszystko", to taki szeroki termin!
   - No, słucham pana, na co pan się uskarża - spytał, gdy skończyliśmy słowną grę wstępną, po której wywnioskowałem, że podobieństwo do eksperta od katastrof jest czysto przypadkowe i niezamierzone.
   - Generalnie, zgaga! - odparłem.
   Tu nastąpił nieciekawy opis dolegliwości, jej częstotliwości i innych okoliczności, towarzyszących.
   Antek pokiwał głową i kazał mi się położyć, odsłaniając brzuch, po czy, świntuch jeden, obmacał mnie po całym mięśniu piwnym - a że mam tam straszne łaskotki, o mało nie uciekłem mu pod tę leżankę.
   Zapisał mi jakieś lekarstwo, po czym umówił na gastroskopię - za półtora miesiąca. Nie protestowałem, bo zdążył już potwierdzić, że zgaga może prowadzić do nowotworu. Pociemniało mi w oczach.
   Przypomniał mi się ojciec mojego kolegi. Żył sobie spokojnie i godnie, dopóki nie poszedł na jakieś badania i nie wykryto u niego nowotworu. Natychmiast posłano go na stół operacyjny i zaczęto "leczyć". Nowotwór go nie wykończył, ale leczenie posłało go trzy metry pod ziemię...
   Jak trafiłem do siebie, nie wiem. Ale wiem, że to będzie najdłuższe półtora miesiąca w moim życiu. Mam nadzieję, że niczego się tam nie doszuka. Przecież, wyłączając tę zgagę i kilka innych dolegliwości, związanych z wiekiem, czuję się zupełnie dobrze!

37 komentarzy:

  1. Niesamowite, jak ze zwykłego refluksu można zrobić kawał dobrej pisarskiej roboty! :)
    Koniec wazeliny :P Znam Ci ja wielu takich, co doktorów unikali jak ognia, "bo jeszcze coś znajdą" i trzy metry pod ziemią znaleźli się z powodu nieleczonego przeziębienia, bólu brzucha czy innych trywialnych "dolegliwości związanych z wiekiem". Czemu Wy, utrapieni miężczyźni, nie dbacie o siebie? Dopiero Wasze żony muszą Was na obcasach wykopać do lekarza. Nawet parę artykułów ukazało się na ten temat, że gdyby nie troska żon/partnerek, to gatunku męskiego (w Polsce przynajmniej) by nie było! Kawalerowie niech robią, co chcą, ale mężowie/ci, co partnerki mają, niech nie ważą siebie zaniedbywać, bo na ich barkach nasze kochające serca dźwigają! I hańba tym, co żony/partnerki w żałobie zostawiają !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ale przyznasz, że trzymanie się zasad nawet za cenę życia jest godne podziwu?

      Usuń
    2. Ale Nitku drogi, w imię czego?! Niech Cię Latający Potwór Spaghetti broni od tak pochopnego (nie)działania! ;)

      Usuń
    3. Nareszcie spotkałem kogoś, kto też wyznaje jedynie słuszną religię... Jeszcze zdobędziemy świat! Jeszcze zburzymy świątynie fałszywych bożków i wybudujemy nasze! I każdy będzie musiał im sie pokłonić!
      Boszzz... co ja pieprzę?...

      Usuń
  2. Nitager, woj czy boj-a. Swoją siłę znasz, jesteś z nią za pan brat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie dlatego, że znam! ;) Zgagę dam radę wytrzymać - mam w tym wprawę. Ale badanie?...

      Usuń
  3. Myślę, że już jesteś wyleczony - zgaga ustąpi, jak ręką odjął;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie, to już mi lepiej! I niech ktoś mi jeszcze narzeka na Służbę Zdrowia! Przeciez wystarczy o niej pomyśleć i już człowiek lepiej się czuje!

      Usuń
    2. Taaak, mnie zwykle w poczekalni przechodzą wszelkie dolegliwości. I potem w gabinecie czuję się jak symulant :D

      Życzę szybkiego wytępienia Lejdi i jej pociotków, a raki to lepiej sobie w stawie oglądaj. Swoją drogą zaskakująca prawidłowośc - im mniej ich w rzekach, tym więcej w ciałach...

      Usuń
    3. Ostatnio pojawiło sie ich sporo - znaczy, społeczeństwo zdrowieje!

      Usuń
  4. Na coś trzeba umrzeć. Innej opcji nie ma. Jesteś chory? Walcz! Nit! Walcz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli jestem chory, to jeszcze nic o tym nie wiem. Staram się o zawał - i zdradzę Ci, że to całkiem przyjemne. Tylko zgiąć się trudno i trzeba wiązać buty na schodach.

      Usuń
  5. o rany N, to typowe podejście prawdziwego faceta :))) wiadomo, że z dużą dozą humoru, ale jednak... coś mi się zdaje, że Krajanka ma rację, że Twoje dolegliwości jakoś dziwnie szybko i same ustąpią :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, jaki dobry lekarz? Wystarczyło, że obmacał - i już mi lepiej! ;)

      Usuń
  6. Nie panikuj i spokojnie przeczytaj "A czy tej dolegliwości można w jakiś sposób zapobiegać?

    Oczywiście. Zwykle wiemy, w jakich sytuacjach pojawia się zgaga i tych sytuacji powinniśmy unikać. Przede wszystkim trzeba zmienić nawyki żywieniowe - jadać małe porcje, ale częściej i bardzo dobrze przeżuwać każdy kęs. Należy unikać potraw tłustych, słodkich, pikantnych, smażonych. Do minimum ograniczyć picie alkoholu i kawy, które - podobnie do nikotyny - podrażniają śluzówkę żołądka i wzmaga- ją produkcję soków trawiennych. Powinno się pić między posiłkami, a nie w ich trakcie. Ostatni posiłek w ciągu dnia należy jeść 2-3 godziny przed pójściem spać. Po jedzeniu trzeba unikać schylania się, ciężkiej fizycznej pracy czy gimnastyki. Jeśli po jedzeniu musimy odpocząć na leżąco, lepiej położyć się na lewym boku i z wyższą poduszką pod głową - przeciwdziała to nieco cofaniu się treści żołądkowej do przełyku. Warto też zrezygnować z noszenia ciasnych ubrań, pasków w talii i - to uwaga szczególnie dla pań - z zakładania pasów modelujących sylwetkę.

    Kiedy powinniśmy poszukać pomocy u lekarza?

    Gdy zgaga pojawia się co najmniej dwa razy w tygodniu, gdy nie możemy obejść się na co dzień bez środków alkalizujących, gdy ulewa się nam pokarm (zwłaszcza w nocy, kiedy śpimy na płaskiej poduszce), gdy często miewamy chrypkę (szczególnie rano), gdy oprócz zgagi miewamy wzdęcia, nudności, wymioty, zaparcia i/lub biegunki, bóle zamostkowe, gdy połykanie sprawia nam trudności. Ta- kie dodatkowe objawy mogą zwiastować poważne schorzenia (np. chorobę refluksową, kamicę pęcherzyka żółciowego, zespół jelita nadwrażliwego, cukrzycę, chorobę wrzodową, raka żołądka czy jelita gr"
    danaprawda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspominałem, że cierpię na nią odkąd tylko pamiętam? Innymi słowy, wiem doskonale, co wywołuje zgagę, a co nie. Wszystko mam już posortowane i opatrzone empiryczną wielkością, zwaną "zgagogennością", która jest wielkością niemianowaną, w skali od 0 do 10. Problem w tym, że 0 ma tylko woda, a cała reszta jest bardziej lub mniej zgagogenna. Moja podświadomość już jest tak wyćwiczona, że na widok bardziej zgagogennych produktów robi mi się niedobrze.

      Usuń
  7. Ja gastroskopię miałam robiona raz w życiu i uważam, że to najgorsze badanie, jakiego doświadczyłam. Ja nawet nie mogę porządnie wypłukać pasty do zębów z buzi, bo mam odruch wymiotny, więc tam umęczyłam się niemiłosiernie. A po wyjście się rozryczałam. Bo idąc tam, nie wiedziałam, co mnie czeka. Także doskonale Cię rozumiem.
    A co do nowotworu, to spokojnie. Ja też ostatnio mam takie schizy, coś mi dolega i szukają, co mi jest. Również mam opcję nowotworu. Ta to jest,że zawsze rozpatrujemy najgorszą wersję z możliwych. Ale po pierwsze, na szczęście, rzadko kiedy najgorsza wersja się sprawdza, po drugie, jakby co, lepiej wykryć to diabelstwo wcześniej, niż samo da o sobie znać. Więc głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
  8. No, teraz to już na pewno mi przejdzie - już jutro nie będę widział żadnej potrzeby udania się na to badanie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Spokojnie, wszystko będzie dobrze. bo inaczej byc nie może!!! :) ja mam za miesiąc biopsję... ale na szczęście mój lekarz (nie był podobny do nikogo, nawet do samego siebie ;p) z tytułem profesora popatrzył na USG bardzo wnikliwie i oznajmił "Torbiele. Pani życiu i zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo". a przez miesiąc też chodziłam z dziwnymi myslami w głowie. choć nie wątpię, ze te myśli wrócą jak będe czekała na wyniki tej cholernej biopsji, bo jednak jakieś tam ryzyko i margines błedu itd istnieje. Głowa do góry, Nit. Nie damy się!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeszcze dodatek mały: wiem, że nie lubisz w odcinkach czytać, więc zawiadamiam, ze "Ostatnia" została dziś skończona i jest dostepne wszystkie jedenaście rozdziałów na raz jakbys chciał poczytac. :) tylko daj znac na jaki adres Ci przysłać. :)

      Usuń
    2. No, na ten sam, co dotąd! Adresu poczty nie zmieniłem i sam sie zastanawiam, czy przypadkiem nie popełniłem błędu.

      Usuń
  10. Witaj
    A w jakiż, to wiek wkraczasz?
    Zgaga, to nie koniec świata, mnie w ciąży na nią pomagało picie zimnego mleka małymi łyczkami. A tego napoju nie lubię zbytnio.
    Koleżanka Małżonka ma z Tobą "siedem światów" widzę. Najpierw paluszek, potem zgaga, co kolejnego? odpukać !
    Pozdrawiam na spokojny weekend :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oszczędzę Ci opisu, co było potem. Za to dziś mam w domy mały szpital - tylko ja na chodzie. Chłopcy chyba zachorowali na szkołę, a Koleżankę Małżonkę zjadły nerwy. Ale nie przeze mnie!

      Usuń
  11. Tez mialam robiona raz w zyciu.Te gastroskopie.Widac ze mna jest cos nie tak, bo wprawilam w zdumienie pielegniarke.I szacowne grono lekarskie.Jako subtelna kobieta powinnam sie bronic rekami i nogami przed przelknieciem rurki, poplakac sie, miec odruch wymiotny itd.A mnie posadzono przed umywalka nad ktora bylo lustro i tak sobie siedzialam i lykalam te rurke a bylo tego chyba pare metrow,bo mialo ominac zoladek i dostac sie gdzies tam..tak sobie lykalam pracowicie bez specjalnych wzruszen i nagle spojrzalam w to lusterko...widok tak mnie rozbawil ,ze dostalam ataku smiechu i z metr rurki mi sie wysliznal z powrotem.Zszokowana pielgniarka znalazla mi inne miejsce na lykanie .Lusterka zdaly jej sie zbyt niebezpieczne.Cala ta operacja byla zreszta niepotrzebna bo niczego nie stwierdzono.Tzn.nie stwierdzono tego co szukano,rok pozniej znaleziono cos
    innego ale to inna historia
    Bardzo sie ciesze ,ze nie przestales pisac.Zmiana blogowiska nie boli ,bo jak widac ,Twoi blogowi przyjaciele i Twoi fani poszli za toba.Dobry blogowicz zawsze sie obroni..To Onet ma zalowac,ze potracil najlepszych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj!
      Teraz już wiem, że w umówionym terminie będę miał tak pilną robotę, ale to tak pilną, że się z pracy nie wyrwę! Najlepiej teraz trochę poleniuchuję, zeby wtedy miec nawał pracy i dużo zaległości.
      Przeciez ja tego diabelstwa nie połknę za skarby swiata!

      Usuń
  12. Skoro lekarz to Macierewicz, albo przynajmniej Macierewiczopodobny, to będziesz w dobrych rękach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może, ale co mi przyjdzie z informacji, że za moją zgagę odpowiedzialny jest Donald Tusk?

      Usuń
  13. Taaak..., właściwie to gdybym chciał być złośliwy wobec redakcji Onet, to podesłałbym im link do tego opowiadanka i zapytał, czy wiedzą, że swoimi zmianami przegonili takiego autora. I czy mają plan, jak się odwdzięczyć za to pomysłodawcom zmian, bo przecież lista onetowych emigrantów jest imponująca. Czy u nich istnieje pojęcie "odpowiedzialności za decyzje"???
    A teraz bardzo poważnie, śmiertelnie poważnie, choć zdaję sobie sprawę, że pisałeś z przymrużeniem oka i z tym lękiem przed lekarzami trochę nas tu w balona robisz, może kokietujesz czytelniczki :-))) Diagnoza- szybka diagnoza ratuje życie. Nie wiem, czy czytałeś akurat te moje notki, w których wspominałem irlandzką znajomą, która ze strachu przed diagnozą odwlekała badania, choć miała olbrzymi, wyczuwalny i widoczny guz. Nastąpiły przerzuty, które się rozwinęły i lekarze uważają, że zostanie sparaliżowana. To nie jest straszenie, choć tak wygląda. Myślę, że bez mojego komentarza, poszedłbyś na badania. Jednak są ludzie, którzy się boją diagnozy i uniemożliwiają jakąkolwiek pomoc. Dlatego, gdy tylko post zahacza o ten temat, wtrącam swoje trzy grosze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolimy umierać nieświadomie. Nikt nie chce wiedzieć, że umiera. A ja chciałabym wiedzieć. Pewnie nie będzie mi dane. Nie w kraju kaczora i Tuska. Udawacze. Pierdolę politykę. Sorki Nit. Emocje.

      Usuń
    2. Oczywiście, poszedłbym i bez komentarza, zwłaszcza, gdy dowiedziałem się o tym nowotworze. Przedtem jakoś nie czułem potrzeby, bo zwyczajnie sądziłem, że zgaga jest czymś normalnym. Rozumiesz - przyzwyczajenie... ;)

      Usuń
    3. A do p. Anonimowej - nie sądzę, by Kaczyński, albo Tusk mieli coś wspólnego z moją zgagą. Aż takich emocji polityka we mnie nie budzi, poza tym cierpię na nią od dawna - nikt jeszcze o nich wtedy nie słyszał.

      Usuń
  14. Witaj Nitager, mam nadzieję, że okaże się, iż strach ma wielkie oczy i nic poważnego ci nie dolega. Nie wydaje mi sie, żeby dobrym pomysłem na zgagę było przejadanie się i łapanie sadełka.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ma pomóc na zgagę, tylko umożliwić szybkie zejście na zawał.
      Swoja drogą, sam nie wiem, co bym wolał. Chciałbym być przygotowany na śmierć, czego zawał mi nie wróży, a z drugiej strony chciałbym zaoszczędzić cierpień sobie i bliskim, umierając przez pół roku na raka, albo i dłużej.
      Nie chcę byc ciężarem - nigdy!

      Usuń
    2. Rzecz w tym, że sadełko wcale nie gwarantuje zejścia na zawał. No, coś ty. Ale nadmierne sadełko może powodować wiele różnych chorób. Jak widzę, chciałbyś mieć pod kontrolą i swoją śmierć. No, ale tak się nie da. Może potraktować to jak niespodziankę? No, a z niespodziankami różnie bywa, nie wszystkie są fajne.
      W każdym razie nie warto stresować się na zapas. Jest na to czas, gdy rzeczywiście dopadnie choroba.
      A przy tym warto spojrzeć na to ewolucyjnie jak Richard Dawkins, że fajnie, że umrzemy, bo to znaczy, że w ogóle dane nam było się urodzić i żyć. Wystarczy pomyśleć, jaki jest potencjał nowego życia, a jak niewiele z tego ma szansę na życie.

      Usuń
    3. Hmmm. Skoro sadełko to za mało, to może jeszcze zacznę pić? I siadać potem za kierownicę! O, to jest dobry pomysł! ;)
      Swoją drogą, na refleksje jeszcze mnie nie naszło. Jeszcze nie...

      Usuń
  15. Też miałam okazję poznać smak takiego oczekiwania na wyrok. Zrozumiałam wtedy chińskie przysłowie, mówiące, że zła sytuacja to dobra sytuacja. Wykorzystałam ten czas jako okazję, by spojrzeć na życie niejako z drugiej strony. Ciekawe doświadczenie...

    Widzę, że zdecydowałeś się na Gugla i że Ci tu pasuje. Radości i wiele satysfakcji na nowej drodze blogowania Ci życzę :)

    Mnie w sumie pasuje przeniesienie na Wordpress, ale sam fakt takiego nas potraktowania mnie wkurza i oburza. Tyle mojego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc mniej więcej do połowy października będę jeszcze wesoły. Potem niewykluczone, że ze mną nie wytrzymacie. ;)

      Usuń