Od kilku lat mamy bardzo miłą osiedlową dozorczynię. Czy może woźną? Nie mam pojęcia, jak się ta profesja nazywa. Moje pierwsze spotkanie z tą panią przebiegło dość zabawnie. Nie wiedziałem, że poprzednia odeszła właśnie na emeryturę, więc nie miałem pojęcia, z kim rozmawiam. Przede mną bowiem, zamiast starszej pani, stała młoda i urodziwa Lara Croft, pytając mnie, czy wiem może, kto ma klucz od kanciapki z narzędziami. Nie wiedziałem, choć kanciapka przypadkiem znajduje się w piwnicy mojego bloku, i to w mojej klatce..
- Pewnie ta pani, co tu sprząta – odpowiedziałem.
Lara Croft roześmiała się dźwięcznie i wdzięcznie.
- To ja tu od dzisiaj sprzątam – oznajmiła. – Ale jestem pierwszy raz i jeszcze nie we wszystkim się orientuję.
Poradziłem jej, aby zapytała w administracji osiedla, bo tylko tyle mogłem.
Od tego czasu zaczęły się na osiedlu nowe porządki. Dziewczyna jest pracowita, pogodna i sympatyczna oraz ładna i zgrabna, a efekty jej pracy widać niemal codziennie, choć osiedle spore, a ja odwiedzam jedynie małą jego część. Całe osiedle ją polubiło, ale wydarzyło się też coś, co sprawiło, że własnie ja szczególnie zakochałem się w niej bez pamięci.
To było jakoś przed Świętami – grudniowymi, gwoli ścisłości. Nad każdą klatką schodową jest miejsce na flagę, a akurat niedługo wypadała rocznica Powstania Wielkopolskiego. Mimo drabiny, nie mogła dosięgnąć do jednego z uchwytów. Przechodziłem akurat obok, więc poprosiła mnie o pomoc.
- Bo pan jest wysoki, a ja nie sięgam.
Wysoki! Ja jestem wysoki! Ludzie, słyszycie to? Żeby było jasne – ona jest chyba mojego wzrostu…
No, ale skoro tak pięknie mi powiedziała, jakże mógłbym odmówić? Nie poszło łatwo, ponieważ obdarowując mnie tym przemiłym komplementem, mocno rozmijała się z prawdą. Ale tak mi wsiadła wtedy na ambicję, że samymi koniuszkami palców, ale dałem radę.
Jestem wysoki! Od własnej matki nie słyszałem czegoś tak miłego!
Od tamtej pory nasza Dozorczyni jest dla mnie najpiękniejszą i najcnotliwszą panną na świecie. I jestem gotów na mordobicie pojedynek w obronie tej tezy. Z każdym osiłkiem, żołnierzem, rycerzem, czy mistrzem sztuk walki.
Tylko raz widziałem ją bez jej ciepłego uśmiechu. To było po jakimś długim weekendzie. Taszczyła za sobą wózek i opróżniała kosze na śmieci, poustawiane wzdłuż bloków.
I nie, to nie było „po prostu bez uśmiechu”. W jej oczach widziałem najprawdziwsze przerażenie. Przechodziłem akurat obok. Spojrzała na mnie, potem na kosz na śmieci, potem znowu na mnie.
- To jakaś paranoja – wyszeptała. – Co tu się działo?
Bezradnie i bezsilnie wzruszyłem ramionami. Taki jest ten świat, co na to poradzisz, Piękna?
Wszystkie kosze były zapełnione osuszonymi małpkami. Ale ZAPEŁNIONE! Do granic, a nawet przekraczając te granice. Z każdego wystawało ponad krawędź. A tych koszy na tym krótkim odcinku jest siedem.
- Będę musiała przyjechać drugi raz – jęknęła po opróżnieniu kolejnego, gdy na wózku nie mieściły się już puste butelki.
I nie były to butelki po piwie, tylko po wódce. Tak małpkiewicze przywitali wiosnę. A ja wciąż zachodzę w głowę – za co oni piją. Przecież w ciągu tych trzech dni do ich żołądków poszły tysiące złotych! Każdy kosz napełniony był z czubkiem i często jeszcze obok stały butelki, które się w nim nie zmieściły. A tych małpkiewiczów nie ma znowu aż tak wielu. Jak oni zdołali przepić tyle w trzy dni? Dla mnie niepojęte.
I tylko tej ślicznej Lary Croft żal, że musi to po nich sprzątać.
Mnie zawsze zadziwia jak gdzieś słyszę o ilości wódki wypijanej na głowę mieszkańca. Zwłaszcza jak sobie uświadomię, że do tych statystyk liczy sie absolutnie wszystkich, niemowlęta i niepijacych też. Więc reszta wypija dwa razy wiecej pewnie....
OdpowiedzUsuńMnie przeraża kilka rzeczy. Pierwsza - że ci małpkowicze piją CODZIENNIE i to od świtu. Żyją tylko po to, żeby wysuszyć małpkę! A druga rzecz - gdy jadę do pracy (zwykle rowerem), to widzę jak wielu ludzi zaczyna dzień od piwa, zwykle mocnego, albo małpki właśnie. I to są ludzie, którzy robią to PRZED PRACĄ.
UsuńTa piękna Pani pełni funkcję gospodarza domu, choć teraz politycznie powiedzieć gospodyni domu. Twój tekst to kolejny dowód na to, że każdy facet potrzebuje do życia chociaż jednego małego komplementu, wtedy wznosi się na wyżyny swoich możliwości. A wy Panie myślcie o nas w tych kategoriach, myślenie nie boli i na dodatek nic nie kosztuje.
OdpowiedzUsuńNo właśnie - drogie Panie, możecie być przez nas UWIELBIANE - jeśli tylko od czasu do czasu powiecie nam, jacy to jesteśmy młodzi, szczupli, wysocy i jakie bujne mamy czupryny.
UsuńTaka piękność może zmieni niektórych marudnych i zgryźliwych w cieplejsze istoty? małpimi w koszach, to już coś, u nas na trawnikach i wokół ławek!
OdpowiedzUsuńNo, to jedno muszę im przyznać - wrzucają puste małpki do kosza. Ale nie do pojemnika na szkło - który jest dla niech strasznie daleko - chyba ze trzydzieści metrów dalej - tylko do kosza przy wejściu na klatkę schodową.
UsuńNooo, w piciu to zapewne może i przegoni Polska sąsiada zza Bugu. Ja pamiętam tylko sterty jedzenia wyrzucanego do śmietników na osiedlu na którym mieszkałam w stolicy Polski przed 2017 rokiem. Ojej, ani się obejrzałam a już mi minęło pełne siedem lat + niemal 4 miesiące odkąd mieszkam w Berlinie. Tu czasami można zobaczyć starannie ustawione butelki szklane obok ulicznych koszy na śmiecie. A po jakichś imprezach wychodzący (widzowie, kibice) wyrzucają w jedno miejsce plastikowe butelki, za które potem ktoś inny może odzyskać pieniądze zanosząc je do automatu "pożerającego" określone typy plastikowych butelek.
OdpowiedzUsuńRaczej nie da rady przegonić. Często oglądam różne podcasty o Rosji i widzę, że tam problem polega na czymś zupełnie innym. Tam piją WSZYSCY, a u nas tylko niektórzy. Tam piją na umór - aż do odcięcia zmysłów. U nas przeciętny człowiek się nie upija do nieprzytomności, choć jest pewien odsetek takich, którzy bez alkoholu nie potrafią funkcjonować.
UsuńPodejrzanie łatwo się zakochujesz, dobrze że jesteście z Koleżanką Małżonką nowoczesnym małżeństwem :-)
OdpowiedzUsuńSkoro już zostałeś obdarzony tym komplementem, możesz przysłużyć się nauce i sprawdzić za pomocą miarki, czy przez przypadek nie przybyło Ci centymetrów. Tyle się słyszy o cudownym wpływie siły sugestii, że warto by to było jakoś zweryfikować.
No wlasnie, tez to zauwazylam, najpierw rehabilitantka Japonka , teraz Lara Croft , znaczy dozorczyni...:) Cos mi sie wydaje , ze swiat wirtualny zaczyna ci sie nakladac na rzeczywistosc...Tylko
UsuńKolezanka Malzonka trzyma sie mocno ziemi 😉 Kitty
Przecież pierwsza rzecz, jaką zrobiłem, to kreska na ścianie i miarka w rękę! Niestety, chyba miarka się rozciągnęła razem ze mną, bo wciąż pokazuje tyle samo.
UsuńA zakochuję się czysto platonicznie. Bo piękna się nie pożąda - piękno się podziwia!
Zaraz, zaraz..., mam szczwany plan! Gdy następnym razem Lara Croft zabierze się za opróżnianie zawartości koszy, wyjdź niby przypadkiem, podejdź do kosza, który akurat opróżnia i powiedz niby do siebie: To sprawa dla Super-Nitagera. Okręć się na pięcie zręcznie wyciągając uprzednio przygotowaną pelerynę z literami SN i pognaj w kierunku "małpkownicy" przeganiając kopniakami w okolice drugiego końca układu pokarmowego małpkowe towarzystwo. Nie miej litości, podnoś ich nad głowę i ciskaj nimi najdalej jak potrafisz, najlepiej w krzaki dzikiej róży lub w koronę akacji, jeśli takowe posiadasz pod blokiem. Myślę, że wzbudzisz tym jeśli nie dozgonną, to chwilową wdzięczność pani Lary, co ustawi Cię w korzystnym położeniu.... Chyba.... Tak mniemam.
OdpowiedzUsuńHmmm. Widzę dwa problemy. Jeden mały, drugi większy. Mały, to taki, że mam za miękkie serce i brzydzę się przemocą, zwłaszcza wobec kogoś, kto nic złego mi nie uczynił. Oni są nawet na swój sposób uprzejmi. A większy polega na tym, że... No właśnie, większy. Każdy z nich jest ode mnie większy, co może nie jest osiągnięciem samym w sobie, ale rezultat takiego starcia łatwo przewidzieć. To nie oni - tylko ja wylądowałbym na drugim krańcu osiedla.
UsuńMnie tez uderzyl fakt ze latwo sie zakochujesz, platonicznie czy nie.
OdpowiedzUsuńAlkoholizm - nie rozumiem tego nalogu, zreszta innych tez. Przynosi tyle szkodliwych skutkow a ludzie pija - i wydaja nan pieniadze.
Wydaje mi sie ze w USA gorszym problemem sa drugs niz alkohol - i o wiele drozszym.
Dragi są o tyle niebezpieczniejsze, że istnieje spora ich różnorodność, więc skutki używek trudno nawet przewidzieć. Człowiek w świecie narkotyków jest jak w zoo, w którym otwarto wszystkie klatki. Alkohol jest znany ludzkości od tysiącleci, jak pies - od dawna oswojony drapieżnik, który czasem jednak gryzie, gdy trafi na nieodpowiedniego człowieka.
Usuńprzede wszystkim problemem /nie tylko w Polsce/ jest upieranie się, że olej to nie tłuszcz...
Usuńmam nadzieję, iż ta metafora nie jest zbyt trudna?...
Ale skoro doskonale rozumiesz, o czym mówię, to chyba mogę sobie pozwolić na pewne uproszczenie? Nie przeczę, że alkohol to narkotyk - i to bardzo niebezpieczny, chociaż udomowiony. Ale jakoś trudno mi go nazwać "dragiem" - bo to słowo kojarzy mi się jednoznacznie z prochami. Poza tym, mówię o różnorodności. Alkohol, mimo naprawdę wielu form występowania, jest jednak dość jednorodny - substancja czynna jest zawsze ta sama i zawsze wywołuje podobne skutki.
Usuńno, nie wiem, żeby nie było sceny, niczym Zbyszko z Bogdańca vs. Fulko de Lorche... bo tak się składa, że ja też znam najurodziwszą niewiastę zajmującą się tą samą pracą... na szczęście w książce chłopacy nie skoczyli sobie do gardeł, to i my damy radę, zwłaszcza że my mamy łatwiej sobie sobie nie skoczyć...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
No cóż, jeszcze nikt kopią w moją tarczę nad wejściem nie uderzył - może dlatego, że nie mam herbu i nie bardzo wiem, co powiesić. Ale w sumie, to powinniśmy się cieszyć, że coraz urodziwsze te nasze... Jak to się nazywa?
Usuńcieciórki?... albo ciedziurki, to też przekazuje pozytywne wibracje...
UsuńEch, jak ja nie lubię słowa "cieć". Jest takie niezasłużenie pogardliwe. Choć czasem trafne, bo wciąż zdarzają się porządkowi o charakterze ciecia, to jednak ani to słowo, ani jego feminityw, nie pasują do naszych pięknotek.
UsuńU nas znów jest nowa dozorczyni ale nie wygląda jak Lara Croft. Poprzednia odeszła bo miała dość lumpów w naszej klatce. Ta nowa chyba też długo nie zabawi. Winda wiecznie capi i zasyfiona. Nie raz wolę iść na nogach na to 6 niż jechac z naszym wspaniałym sąsiadem wystającym pod Żabka. On tyle pije że cud że jeszcze żyje. Całą pandemię dobrze się konserwował. Osobiście współczuję tej dozorczyni sprzątać po sąsiedzie i jego kumplach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Grodu Kraka