Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


sobota, 1 lipca 2023

Ergo Arena - cz. III

 Czyli

Główny gwóźdź programu


     Z kolejki wysiadłem mokry. Od potu, oczywiście. Upał był niesamowity.

     Drogi do Areny nie musieliśmy szukać – poszliśmy za tłumem w szarych, albo czarnych koszulkach, w wizerunkiem mojego znaku zodiaku. Zresztą, wkrótce ją ujrzeliśmy, bo to spory budynek. Nauczeni doświadczeniem z poprzedniego roku (Guns n’Roses na Narodowym), nie mieliśmy niczego, co mogliby nam skonfiskować (w ostatniej chwili wyciągnąłem z kieszeni scyzoryk, z którym zwykle się nie rozstaję i rzuciłem go na łóżko). Weszliśmy – a tam miły cień i kolejka po piwo.

     Nie miałem ochoty na piwo, bo wiem jak działa na pęcherz, a nie uśmiechało mi się przeciskanie się przez tłum w kierunku toalety. Ale pić mi się w tym upale chciało niesamowicie, więc kupiłem dwa spore kubki chrzczonego, drogiego, ale za to niesamowicie zimnego piwa. Swoje wychyliłem niemal duszkiem. I pomogłem Koleżance Małżonce…

     Oczekiwanie, jak oczekiwanie – nic specjalnego. Supportu nie było, więc przyszło nudzić się przez półtorej godziny, słuchając puszczanych „z taśmy” rockowych kawałków innych wykonawców. Ale gdy przyszła godzina dwudziesta!...

     Zaczęli ostro. Na początku kilka zupełnie nie znanych mi utworów. Aż zwątpiłem w swoją znajomość muzyki tej grupy. A „chłopaki” po prostu promowali swoją nową płytę, pełną ostrych, rytmicznych, rockandrollowych piosenek.

     Byłem pełen obaw, czy wokalista Klaus Meine da radę, biorąc pod uwagę jego wiek i wysiłek, jakiego wymaga śpiewanie rockowych utworów. Niepotrzebnie. Widać było wprawdzie, że nie porusza się już tak zgrabnie jak kiedyś (chyba też bolał go kręgosłup), ale głos wciąż miał jak chirurgiczny lancet. Rudolfa Schenkera nie poznałem w tym kowbojskim kapeluszu i bez charakterystycznych wąsów. Na oko parę lat mu przybyło, ale wciąż grał z werwą i widać było po nim, że sprawia mu to ogromną frajdę. Zaś Matthias Jabs należy zdaje się do osób, których czas zwyczajnie nie dotyczy – wyglądał tak samo, jak czterdzieści parę lat temu, gdy ujrzałem go po raz pierwszy w telewizji.

     Nie obyło się bez solowych popisów. Efektowną solówkę na basie zaprezentował nam najpierw Paweł Mąciwoda – jedyny polski członek zespołu. Potem wszyscy trzej gitarzyści zagrali razem, a Klaus po chwili dołączył do nich na gitarze. To był niesamowicie energetyczny moment. Nie mogłem ustać na miejscu i zacząłem podskakiwać z entuzjazmu. Mój kręgosłup nie był zadowolony…

     Ale prawdziwy popis dał Mikkey Dee, szwedzki perkusista. Ten jak zaczął walić w bębny, nie mógł przestać. Gość za mną stwierdził, że popisowa solówka na perkusji trwała ponad siedem minut!

     Potem zaczął się powrót do starych, znanych przebojów. Usłyszeliśmy „Send me an angel”, „Still loving you”, czy „Rock you like a hurricane”. Nie zabrakło też ukłonu w stronę Ukrainy. W znanym chyba każdemu utworze „Wind of change” Klaus Meine zmienił słowa. Już nie było o Moskwie i Parku Gorkiego – tym razem marzenie dotyczyło Ukrainy. I nie „wind of change”, tylko wielce znaczący „wind to change”, który miał w końcu przynieść długo oczekiwane zakończenie wojny. Wzruszający moment.

     Koncert trwał niecałe dwie godziny. Trochę nas to rozczarowało, ale próbowaliśmy ich tłumaczyć, że przecież tu wiek też swoje robi, a koncert rockowy to impreza bardzo wyczerpująca dla artystów. No cóż, przed oczami wciąż mieliśmy zeszłoroczny koncert Gunsów, którzy też mieli grać dwie, a grali prawie cztery godziny.

     Na szczęście, to nie było koniec atrakcji, ale o tym wówczas jeszcze nie wiedzieliśmy. Mieliśmy bowiem zamiar zostać tu aż do niedzieli.

     O tym w następnym odcinku. Jeszcze nie wiem pod jakim tytułem, ale na pewno będzie chwytliwy.


9 komentarzy:

  1. No tak... Przedemerytalne szarpidruty na chałturze... Radosna Euterpe zapewne zatkała uszy woskiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co tam Euterpe sobie pomyślała, ale wydaje mi się, że za jej czasów muzyka składała się z piszczenia na piszczałce i wydawania kilku dźwięków z kitary.

      Usuń
    2. Mhmmm.... A o teorii muzyki, o gamach , tonacjach, harmonii dźwięków pisywali antyczni Rosjanie - Gamow, Helladow i Fletow.

      https://pl.wikipedia.org/wiki/Skala_dorycka

      Usuń
  2. Nie wiem czy bym się dał porwać tłumowi i muzyce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłum sam by Cię porwał, o nic nie pytając. A muzyka? No cóż, chyba zależy jaka?

      Usuń
  3. Cztery godziny to za długo... Nie wytrzymałabym. Zresztą teraz to ja już w ogóle bym nie wytrzymała. Dobrze, że się najeździłam po koncertach jak byłam jeszcze bardzoej "na chodzie". ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a ja dopiero teraz zacząłem, bo wcześniej nie miałem na to czasu.

      Usuń
  4. To piwo na imprezach masowych, zgodnie z przepisami nie może mieć więcej niż 3,5%.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Browar dobrze o tym wiedział, bo na bannerze miał napisane: "piwo lekkie".

      Usuń