Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 20 maja 2020

Zielony dym

     Sprawa w zasadzie mnie nie dotyczy, bo nie palę. Gdyby nie wrzawa na Interii, pewnie w ogóle bym tego nie zauważył. Ale chwytliwy tytuł artykułu mnie sprowokował, kliknąłem i wiem: od dziś nie wolno sprzedawać papierosów mentolowych.

     Decyzja unijnego parlamentu jest dla mnie co najmniej dziwna. A to dlatego, że wydaje się nie mieć żadnej przyczyny. Mógłbym zrozumieć, gdyby zakazano palenia w ogóle - to dałoby się wytłumaczyć troską o zdrowie obywateli, choć nie sądzę, by ktokolwiek w to tłumaczenie uwierzył. Ale dlaczego tylko mentolowe? A co z innymi smakami?

      Część palaczy będzie musiała przerzucić się na zwykłe papierosy, o wiele bardziej cuchnące. Przeszkadzał komuś w miarę delikatny dym z mentola, teraz będzie wąchał o wiele bardziej agresywny smród zwykłych papierosów. Zatem dla niepalących, w tym mnie, zmieni się na gorzej, jak zwykle, gdy Unia zaczyna ograniczać dostęp do legalnych dotąd towarów.

     Palacz, który dotąd delektował się delikatnym dymkiem, będzie musiał przyzwyczaić się do mocniejszego i nie tak już przyjemnego smaku (umówmy się, że dla palacza smak papierosa jest przyjemny - bo przecież z jakiegoś powodu go pali) zwykłych Klubowych, czy jak to się tam teraz nazywa. Pewnie kilku z nich rzuci palenie - ale na masową rezygnację z nałogu raczej bym nie liczył. Inaczej nie nazywałoby się to nałogiem. Raczej rozpocznie się typowo polskie kombinowanie, jak na przykład przemyt z Ukrainy.

     Być może przyczyną jest chęć zlikwidowania konkurencji. Polska jest sporym producentem (i  zarazem konsumentem) papierosów mentolowych. To już trąci teorią spiskową, ale przecież sprawa żarówek też inaczej wytłumaczyć się nie da, jak tylko spiskiem i zmową, więc póki co, biorę taką możliwość pod uwagę.

     Dla mnie ten zakaz brzmi, jakby zakazać sprzedaży whisky, koniaku i rumu, a pozwolić wyłącznie na białą wódkę - mniej więcej tyle w nim sensu.

     A ponieważ na głupotę jestem uczulony, na przekór unijnym władzom skieruję kilka słów otuchy do palaczy mentolków. Otóż, wcale nie musicie z nich rezygnować!

     Wielu ludzi sądzi, że smak papierosów mentolowych uzyskuje się przez domieszkę mięty do tytoniu. Brzmi logicznie, ale twierdzenie to jest nieprawdziwe, przynajmniej w 90%, bo nie mogę wykluczyć, że gdzieś tam odbywało się to właśnie w taki sposób. Musimy pamiętać, że w produkcji masowej istnieje niesamowite parcie na obniżkę kosztów. Z kilku powodów. Po pierwsze - bo jak konkurencja zrobi to samo choćby odrobinę taniej, nikt nie kupi tego od nas i zostaniemy z niesamowicie drogą linią produkcyjną, która nie będzie przynosić żadnego dochodu, a jedynie generować koszty utrzymania - wcale niemałe. Po drugie, bo przy produkcji, której program liczy się w milionach sztuk miesięcznie, obniżenie kosztów o 0,01 grosza na sztuce, generuje wymierną oszczędność przez cały miesiąc.

     Dlatego przemysłowo jednak robi się to inaczej. Prościej, taniej i sposobem łatwiejszym do automatyzacji. Otóż, przed wpakowaniem papierosów do pudełka, psika się do niego specjalnym, miętowym sprayem. Skład jest mi nieznany, ale przypuszczam, że jest to jakiś roztwór mentolu na bazie alkoholu - innymi słowy, coś porównywalnego do miętowego odświeżacza do ust. Potem pudełko ładowane jest papierosami i zamykane. Tytoń wchłania zapach mentolu i stąd właśnie się bierze smak mentolowego papierosa - nie z żadnych domieszek.

     Jeśli więc chcesz zaciągnąć się mentolowym dymkiem, wyjmij papierosy z pudełka - przynajmniej część - psiknij sprayem do ust i włóż je z powrotem. Pudełko zamknij, a po krótkim czasie będziesz miał najprawdziwsze Zefiry.

     Jedyny minus tej metody - nie znam składu tego sprayu, więc będziesz musiał trochę poeksperymentować, żeby znaleźć ten właściwy, który akurat Tobie smakuje. Radzę wiec zaopatrzyć się w różne odświeżacze do ust i rozpocząć eksperymenty. Tych nietrafionych odświeżaczy nie wyrzucać. Przydadzą się po paleniu. Naprawdę!

     Tylko mnie nie pytajcie, jakiego użyć - ja nie palę i nie zamierzam. Ale Tobie, drogi kolego-palaczu, nie mam zamiaru odmawiać tego prawa. Tylko przestrzegaj pewnych zasad, nie pal tam gdzie nie wolno, albo gdzie przeszkadza to innym, po papierosie umyj ręce, a nie zostawiaj tego smrodu na każdej klamce, no i użyj tego odświeżacza bardziej bezpośrednio, albo weź miętówkę, bo od Ciebie jedzie!

50 komentarzy:

  1. Ja tam mięty też nie lubię. A palaczy to bym zamkneła w pokoju bez okien i niech tam pala. Im sie wydaje, że jak wydmuchna ten śmierdzący syf, to on sie rozchodzi. A ja siedze na swoim własnym balkonie i sie duszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problemem jest brak kultury palenia, a nie palenie samo w sobie. Niektórzy palą - i nawet o tym nie wiesz. Inny stanie w tłumie i pucha śmierdzącym dymem na wszystkich dookoła.

      Usuń
  2. Lubię zapach mięty... Nie palę... Na sąsiadujących ze mną balkonach mam dwóch zadymiaczy... Podejrzewam,że rano, późnym wieczorem, niekiedy wczesnym popołudniem palą spreprowane metodą Nitagera papierosy Extraskarpetkowe lub Gumofilcowe Lux. Gdyby istniała możliwość legalnego odstrzału... Nie istnieje jednak... A szkoda... Gdyby któryś z aspirujących do prezydentury obiecał...

    Niepotykanie spokojny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też przeszkadza dym. Też mam pod oknem Śmierdziciela (ksywa przypisana po obejrzeniu niezmiernie głupiego filmu p.t. "Rrrr"). I wolałbym, żeby kopcił Zefiry, bo te nie cuchną tak jak jego Radomskie, czy inne Extra Mocne.

      Usuń
  3. Osobiscie nie pale i smrod papierosow jest mi wstretny. Aczkolwiek odmawianie komus prawa do palenia na swiezym powietrzu ( lacznie z balkonem) to dla mnie faszyzm. Najlepiej zabronmy ludziom rowniez pierdziec, bo przeciez i to smierdzi :). Sprawa mentolowych jest jak najbardziej wymierzona w polski przemysl, juz niejeden polski produkt , ktory zagrazal krajom Starej Unii zostal wdziecznie wyrugowany z rynku. Jesli ktos ma jeszcze watpliwosci co do rzekomego zatruwania Europy polskim weglem to niech sobie sprawdzi, ktory to kraj w Europie produkuje najwiecej wegla, co2 i w dodatku otwiera nowe kopalnie. Ciekawe czy ktos zgadnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla niektórych faszyzmem jest najwyraźniej także myślenie - n.p. o tym że dym z pobliskiego balkonu uniemoliwia innym przebywanie na ich własnych balkonach i że zatruwa powietrze w sąsiednim mieszkaniu...
      Subtelnego pierdzenia życżę.

      Usuń
    2. Na to jest ustawa o uciążliwym utrudnianiu życia - ale tytułu nie pomnę. Można chyba jakoś administracyjnie zmusić palaczy, żeby kopcili u siebie w mieszkaniu - czytałem kiedyś artykuł na ten temat, ale na tyle dawno, że nie pamiętam dokładnie.

      Usuń
    3. Do Kitty - Tu nie rozróżniałbym, czy to u siebie w czterech ścianach, czy na świeżym powietrzu. Notabene, ono momentalnie przestaje być świeże, gdy ktoś zapaskudzi je papierosem. Dla mnie ważne jest, czy palacz nie przeszkadza innym. I o ile nie czepiam się kogoś, kto idzie ulicą i kopci sobie szluga - najwyżej przechodzę na drugą stronę ulicy - o tyle bardzo mi przeszkadza, jeśli robi to na przykład na bazarze, gdzie jeden osobnik niemal ociera się o drugiego. Wiem, że nadmiar zakazów prowadzi do zupełnie wypaczonej fikcji rzeczywistości - niby nikt nie pali, ale wszyscy śmierdzą petami, bo z toalety korzystać trzeba, a tylko tam palacz ma azyl. Dlatego przeciwny jestem zbyt wielu zakazom. Ale =w tym przypadku powód jest inny - ja nie rozumiem, dlaczego wprowadzono ten zakaz.

      Usuń
    4. Nitager, siedzac we wlasnym pokoju przy otwartych oknach wypuszczam dym, ktory przez to okno wychodzi na balkon i dalej rozchodzi sie " na sasiadow". Chce powiedziec, ze palenie w domu wcale nie jest lepsze od palenia " na balkonie". Natomiast zakaz jest jak dla mnie wlasnie "miodowy" , nawiazujac do tej kanapki. Idac tym tropem to skoro ja nie znosze zapachu lawendy to nalezy wydac zakaz dla sasiadow, aby jej nie uprawiali na balkonach? Nie odmawiam ludziom prawa do sluchania muzyki, nawet darcia ryja we wlasnym domu w godzinach dziennych, ale np. glosno pierdzacy sasiad w godzinach nocnych powinien byc scigany przez prawo , bo zaburza cisze nocna? A dlaczego nie ten, co chleje i potem rzyga w dol po szybach sasiadow? ( mielismy taki przypadek). Nie godze sie na chamstwo i brak kultury , ale nie godze sie rowniez na zakladanie ludziom kagancow dla tzw. " wspolnego dobra". To wspolne dobro to tylko inna nazwa na totalitaryzm czy komunizm , to taka nowoczesna " demokracja", gdzie tak naprawde wiekszosc musi sie podporzadkowac naciskom jednostek, a prywatnosc i wolnosc osobista czlowieka zaczyna zanikac na rzecz " systemu" .

      Usuń
    5. Attyla Hun - moj komentarz powyzej dedykuje rowniez Tobie.

      Usuń
    6. A dziękuję przenajuprzejmiej... Interesuje mnie jednak Twój populistyczny bełkocik w mniejszym stopniu niż mróz na przełomie 1940 - 41 roku. Ten bowiem dotknął mnie osobiście. Ty - swoim swoiście wyrafinowanym stylem i rozumowaniem tego nie potrafisz... Stąd też nie licz na dalsze zainteresowanie tematem.

      Usuń
    7. Zauwazyles wyrafinowany styl ? Gratuluje oka , ale zainteresowania w Tobie nie zamierzam wzbudzac w zaden sposob i w zadnym temacie.

      Usuń
  4. Nie palisz, zatem czym się trapisz?
    Ja też nie- mam spokój!
    Pozdrowionka majowe dla Cię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trapię się głupotą rządzących, bo jutro mogą mi zakazać smarować kanapkę miodem - oczywiście, w trosce o moje zdrowie i zagrożenie cukrzycą.

      Usuń
    2. Ani trochę. Już zakazali sprzedaży żarówek o mocy 100 W, jednocześnie promując elektryczne samochody o mocy 100 kW.

      Usuń
    3. To decyzja PE, a nie rządu!

      Usuń
    4. Oczywiście, że PE. "Rządzący" to obszerne pojęcie. Nie ograniczam z krytyką się do władz lokalnych. Bo niby dlaczego miałbym sobie żałować?

      Usuń
    5. Nie odpuszczasz, szkoda zdrowia!

      Usuń
    6. Mam się zgadzać na głupotę i nawet nie pisnąć słówka?

      Usuń
  5. Nie mialam pojecia ze tak sie "mentoluje" papierosy, zawsze myslac ze polega to na dodaniu czegos konkretnego.
    Widzialam na internecie powiadomienie o wycofaniu tego gatunku papierosow i, pewnie jak Ciebie zastanowilo dlaczego skoro ich zapach jest mniej agresywny niz innych?
    Teraz wiem, co tylko zwiekszylo moj "podziw" dla pomyslowosci Uni.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślałem - w końcu, co łatwiejszego, niż dodać liści mięty do tytoniu. Ale pewien kolega z tej branży wyprowadził mnie z błędu - i wcale mnie to nie dziwi. W końcu, do taniego piwa też nie dodaje się chmielu, tylko gotowego ekstraktu, bo jest wydajniejszy.

      Usuń
  6. https://zdrowie.radiozet.pl/Psychologia/Nalogi/Papierosy-mentolowe-dlaczego-mentole-zostaly-wycofane-ze-sprzedazy
    na razie przyglądam się punktom na tej stronie i po prostu jeszcze nie wiem, co o tym myśleć...
    osobiście zaś temat mnie nie rusza, bo od pewnego czasu wcale nie palę, tylko wapuję "elektryka", a gdy sporadycznie zapalę, tak dla odmiany, to raczej jest mi obojętne, czy to jest papieros smakowy, czy nie...
    natomiast jak najbardziej od zawsze popieram Twój postulat palenia friendly dla otoczenia...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejrzałem te punkty i widzę, że myślenie życzeniowe wciąż ma się dobrze. Zgodnie z tą logiką, Winex sp. z o.o. producent bełtów typu "Arizona", czy "Samurai" ofiarnie, na pierwszym froncie walczy z alkoholizmem, a winnica Chateau Angelus natychmiast powinna zostać zlikwidowana, bo to właśnie przez nią mamy tylu pijaków.
      Mnie temat rusza, choć nie palę w ogóle i czuję wstręt do zapachy petów. Rusza mnie głupota - zawsze - a głupota u rządzących - w szczególności. Nigdy nie wiadomo, co jeszcze przyjdzie im do głowy.

      Usuń
    2. potrzebowałem nieco czasu, by się bliżej przyjrzeć zagadnieniu i widzę te 10 punktów tak:
      1 - bzdura, smak nie ma żadnego związku z głębokością zaciągania się...
      2 - mentole są alternatywą dla niementoli, ale co z tego ma wynikać?...
      3 - kłamstwo... kompulsja /czyli też brak kontroli nad ilością przyswajanej nikotyny/ nie ma żadnego związku z tym, jakie papierosy taki typ palacza pali...
      4 - nie wiem, na tym się nie znam, ale może tak być, że pewne domieszki do tytoniu generują więcej smoły wdychanej do płuc...
      5 - vide punkt 4...
      6 - też się na tym nie znam, więc też nie wiem...
      7 - zbędny punkt, nie ma żadnego związku pomiędzy wiekiem inicjacji i rodzajem papierosów dostępnych na rynku...
      8 - mocno dyskusyjne, gdyż uzależnienie od palenia papierosów jest komponentą uzależnienia od nikotyny i uzależnienia behawioralnego /czyli od samej czynności palenia/, ale przynajmniej ten punkt uczciwie stawia sprawę: "NIEKTÓRE badania" :) ...
      9 - kiedyś funkcjonowało postrzeganie mentoli jako osłabiających libido lub męską potencję seksualną, dalej nie chce mi się tego punktu komentować, jako argument nie jest żadnym argumentem...
      10. vide punkt 7...
      ...
      natomiast w tym wszystkim nie ma żadnego uzasadnienia, jak wycofanie metoli miałoby redukować szkody /społeczne/ będące wynikiem nałogu palenia... ale dla wszelkich komisji europejskich zdominowanych przez konserwatystów pojęcie "polityka redukcji szkód" w ogóle jest za trudne... według mnie te szkody będą większe, bo po prostu będzie bardziej śmierdzieć w przestrzeni publicznej i nie zrównoważy tego procent ludzi, którzy z palenia przerzucą się na wapowanie "elektryków" i IQOS-ów, które prawie wcale nie śmierdzą...

      Usuń
    3. Większa szkodliwość papierosów mentolowych brzmi zwyczajnie niepoważnie. To tak, jakby ze względów bezpieczeństwa zabraniać kąpieli w basenie, w którym pływa 101 krokodyli, a zezwalać na kąpiel w tym, którym tapla się tylko 100. Chyba, że byłby to znaczący wpływ - innymi słowy, gdyby powstawała wtedy naprawdę mocno toksyczna substancja. Jak myślisz, dowiedzielibyśmy się o tym?

      Usuń
    4. ja w ogóle z braku wiedzy nie podjąłem polemiki z tym punktem, ale wychodzi na to, że masz rację, nawet gdyby mentole bardziej zasyfiały płuca rakotwórczą smołą, to różnica jest niewielka...
      tak w ogóle, to nie słyszałem, żeby onkolodzy tak drobiazgowo dopytywali o rodzaj palonych papierosów przez pacjenta, ograniczają się jedynie do wywiadu na temat przeciętnej, szacunkowej ilości sztuk dziennie...

      Usuń
    5. Dokladnie - ta decyzja nie manic wspolnego z " ochrona zdrowia" , za to wiele wspolnego z ochrona rynku papierosow nie-mentolowych poza Pilska. I tyle - ale przeciez trzeba wykuc pseudouzasadnienie dla mas, aby nikt nie moglzaprotestowac- no bo z troska o " zdrowie" sie nie protestuje prawda?

      Usuń
  7. Jak ja się cieszę, że już 10 lat nie palę 💪 mentole były w sumie najfajniejsze. W tym wszystkim chodzi chyba o to, by zabrać palaczom to co im najbardziej smakuje. Czy to podziała? Przypuszczam, że wątpię. Życzę wszystkim by przestali popierać państwowy monopol, z korzyścią dla siebie i niepalących też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie mógłbym olać sprawę, bo też nie palę, ale jak zawsze, zadaję pytanie "dlaczego?". Chcę zrozumieć problem, a za nic w świecie nie potrafię.

      Usuń
  8. A ja rozumiem tę strategię, tylko nie jestem wróżka, by przewidzieć jej wyniki. W tak złożonych problemach niezbędny jest stały monitoring efektów i analiza danych, a potem korekta działań - i to nie w jednym, a możliwie jak największej ilości państw. UE zdaje się zauważać, że obniżanie komfortu palenia tytoniu, ale także spożywania alkoholu, czy hazardu, zmniejsza skalę zjawiska. To dlatego jest zakaz spożycia alkoholu w miejscach publicznych - poza tymi z odpowiednią koncesją, to dlatego minimalizuje się ilość miejsc, gdzie palenie jest dozwolone na dworcach, lotniskach. Zepsucie smaku i zwiększenie odoru też da efekt. I wiemy to nie od dziś, dlatego n.p. do denaturatu dodaje się zohydzacza smaku (odchodzi się od dodatku metanolu, bo było zbyt wiele ofiar). Smak ma duży wpływ na decyzję o rozpoczęciu palenia/picia. I smród z ust także (wiesz, jakie młodzież wyczynia cuda, żeby rodzice nie wyczuli smrodu zgniłotytoniowego, czy alkoholowego). Z tego samego powodu paczki papierosów są coraz mniej atrakcyjne i mają odstraszające obrazki. To nie ze względu na palaczy, a na potencjalnych palących. To samo się tyczy możliwie dużej akcyzy. Takiej, by jeszcze klient był skłonny zapłacić za legalny towar, ale żeby wydatki na ten cel coraz bardziej go irytowały.
    Tym niemniej niezbędny jest monitoring efektów, bo zachowania społeczne potrafią zaskoczyć.
    Gdzieś wyżej odpowiadałeś komuś ironicznie, że producenci jaboli są w takim razie na pierwszym froncie walki z alkoholizmem. Nie Nitager, nie o to chodzi. Nie tyle walczą z alkoholizmem, co ograniczają się do jednej tylko grupy klientów i gdyby resztę alkoholi wycofać z rynku, to nie każdy by się decydował na rozpoczęcie picia, nie każdy by też taki alkohol dodawał do romantycznej kolacji. Gdyby wycofać nieohydne alkohole z rynku - kto wie, może ohydztwo zredukowałoby jeszcze mocniej spożycie, choć tu akurat problemem może być prywatna inicjatywa produkcyjna. Nie wiem, jak współczesne społeczeństwo by to przyjęło, ale wiem że niektórzy woleliby nie pić wcale, niż pić wywar skarpetopodobny. Zwłaszcza dziewczyny, zwłaszcza rozpoczynające "przygodę" z piciem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam Twoją wiarę w rozsądek polityków. Niestety, sprawa żarówek mocno moją wiarę osłabiła i dochodzę do wniosku, że to taka sama banda demagogów, jak u nas - no, może tylko bardziej ucywilizowana.
      Po kolei.
      Skoro obniżanie komfortu jakiejś czynności ma sprawić, że obywatel jej zaniecha, to naprawdę zaczynam się bać. Choćby dlatego, że palenie jest tylko jedną z plag. Mamy jeszcze alkoholizm - wychodzi na to, że mój komentarz o jabolach wcale nie był ironiczny! Mamy plagę otyłości. Czyli co, zakaz produkcji smacznej żywności? Będziemy ją zaprawiać piołunem? Czy też zakaże się dodawania cukru do mojej ulubionej czekolady? Mamy plagę nieodpowiedzialnych kierowców. Będziemy dopuszczać do ruchu tylko samochody, w których powyżej 50 km/h będzie hałas nie do wytrzymania? Mamy plagę komputerowych maniaków, którzy nic nie robią, tylko siedzą przed kompem i grają w strzelanki. Czy w trosce o ich zdrowie nie należałoby produkować wyłącznie klawiatur nabijanych kolcami? Ironizuję oczywiście, ale zauważ, że przecież to jest dokładnie to samo zjawisko.

      Ostatni akapit Twojego komentarza dosłownie mnie przeraża. Bo skoro Ty, chodzący rozsądek, o tym pomyślałeś, to w niejednym oszołomskim łbie spragnionego uwagi polityka, taki pomysł od dawna już kiełkuje.

      W Twoje twierdzenie, jakoby smak miał wpływ na inicjację, zwyczajnie nie wierzę. Nie znam nikogo - NIKOGO - komu zasmakowałby jego pierwszy papieros w życiu. Zwykle po pierwszym papierosie świeżo pasowany palacz udaje się na stronę, żeby koledzy nie widzieli, jak wypompowuje z siebie kolację. Ten nałóg zaczyna się przede wszystkim od potrzeby akceptacji otoczenia, potrzeby bycia częścią grupy. A że grupą jest akurat paczka fajowych chłopaków, w dużą przerwę udającą się na dymka za róg boiska, to i skutek łatwy do przewidzenia. Nie twierdzę, że nie ma na świecie ani jednej osoby, która zapaliła peta i szczerze stwierdziła, że to świetne. W końcu, jest nas tylu, a ja znam trochę algebrę wielkich liczb, że na pewno się ktoś taki znajdzie, może nawet kilku. Są przecież ludzie, którzy rozdwajają sobie język, implantują rogi, czy poddają się operacjom plastycznym, aby upodobnić się do Kubusia Puchatka, czy innej Myszki Mickey. Ale na pewno nie jest to większość i wpływ takiej grupy na grono palaczy na pewno nie jest znaczący.

      Zaczynam się bać, że ktoś ważny doszuka się szkodliwości picia kawy i zacznie "zapobiegać zjawisku". Niestety, to możliwe, bo o tym, co jest plagą, a co nie jest, decyduje grupka ludzi, z której każdy może mieć pomysły głupsze od poprzednika. Wtedy, jak nic, rzucam się z czwartego piętra na beton. I nie liczcie nawet na pożegnalny post. Bez kawy nie dam rady.

      Usuń
    2. w czasach amerykańskiej prohibicji alkoholowej większość towaru na (czarnym) rynku była podłej jakości, co przekładało się też zwykle na podły smak... ten alkohol pili wszyscy od "dołów społecznych" po "elity towarzyskie"... gdy wycofamy z rynku wszystkie alkohole pozostawiając tylko jabole, to te jabole bardzo szybko pojawią się na stołach także podczas eleganckich kolacji ze świecami...
      co tu dużo gadać... profilaktyka i terapia awersyjna po prostu nie działa /wyjąwszy pojedyncze przypadki/, może być co najwyżej dodatkiem, o dyskusyjnym znaczeniu zresztą...

      Usuń
    3. Przecież nie jestem już najmłodszy o pamiętam doskonale czasy, gdy na uroczystą kolację stawiało się byle jakie wino i czystą wódkę - bo nic innego było. Ktoś widać tęskni do tych czasów - albo ich nie zna i nie wie czym to grozi.

      Usuń
    4. @Nitager, O ile moja wiara w rozsądek polityków jest mocno nadszarpnięta za sprawą partii rządzącej, to wiara w rozsądek suwerena leży kompletnie na łopatkach, bo wybrał sobie kogo wybrał i nadal ma ochotę to powtórzyć, choć to za jego pieniądze i zdrowie dzisiejsze bordello trwa. Przedstawiłem Ci tok rozumowania pomysłodawców projektu z zastrzeżeniem monitoringu efektu, ponieważ niczym telewizja publiczna zauważyłeś jedynie wady projektu UE, tylko pasków z "Wiadomości" zabrakło. Czy tego chcesz, czy nie, obniżanie komfortu spożycia skutkuje spadkiem konsumpcji - w Europie Zachodniej spożycie się zmniejsza. Niestety, w Polsce rośnie, bo suweren jest mądrzejszy i n.p. ma w dupie zakaz sprzedawania tytoniu i alkoholu nieletnim i sprawdzanie dowodów tożsamości. Gdyby dzieciaki za każdym razem musiały się prosić dorosłych o pomoc w kupnie, to nie każdemu by się chciało. To działa na Zachodzie.
      Demagogia, polega na zrównaniu kliku różnych problemów występujących w różnych warunkach i domaganiu się takich samych działań (w imię równości). Ot, n.p. gdy była dyskusja nad zakazem palenia w lokalach konsumpcyjnych i w pracy, demagodzy mówili, żeby zakazać jazdy samochodem, bo też truje. A sensowność zakazu palenia w robocie rozumiesz, prawda? Mimo to jedziesz mi z porównaniem walki z nikotynizmem do uzależnienia od jedzenia. Zauważyłeś, że bez palenia żyje się całkiem nieźle, a bez jedzenia wcale? Jak napisałem, ni mam pojęcia, czy zakaz palenia mentolowych zadziała tak, jakby tego chciała UE, ale nie mogę tego wykluczyć. Sam pamiętam, że gdy paliłem, w czasach studenckich, to koleżanki proszące mnie o papierosa często rezygnowały, gdy to był polski "Mars" albo "Sobieski", bo liczyły na "Camele" lub "Marlboro".
      @PKanalia,
      Nie wiem, nie znam żadnego źródła, które by tego typu dane udostępniało. Z tego co wiem, większość towaru pochodziła z browarów i gorzelni ościennych państw (głównie Kanady i Meksyku oraz z Karaibów). Nie mam żadnych danych porównawczych jakości alkoholi z tych państw w stosunku do produkcji USA. Do tego wzrosła domowa produkcja win. W dodatku spożycie alkoholu spadło, ale przełomem stała się masakra w Walentynki 1929, gdy społeczeństwo ogarnęła panika na skutek wojny gangów.
      Skuteczność profilaktyki awersyjnej mogłeś na własne oczy widzieć w PRL. Na prowincji dostępny był bez problemu w zasadzie tylko klej, a na drugim miejscu był kompot - i to podłej jakości. Mało kto się do nich kwapił. Za to był alkohol, który znajdował nieporównywalnie większą ilość odbiorców. Nie był tak ohydny, a młody człowiek nawet zarzygany, wyglądał lepiej, niż wąchacz bądź ćpun walący kompot. Masowe przerzucanie się z alkoholu na inne narkotyki zauważyć można w Polsce dopiero, gdy szeroko dostępne stały się produkty przyswajalne w milszy sposób, których skutki (w początkowej fazie spożywania) było trudniej zauważyć.
      Jeżeli zatem masz jakieś źródło, podaj mi je - z chęcią poczytam.

      Usuń
    5. Świetnie, że przytoczyłeś przykład prohibicji. To najlepiej obrazuje, czym skutkują tego rodzaju zakazy. A obniżenie komfortu działa może - MOŻE - w krajach anglosaskich. No, może też w Niemczech. Ale Polaków chyba znasz. Mój przykład z odświeżaczem do ust to tylko jeden z wielu sposobów na ominięcie przepisu. Z umiejętności omijania przepisów Polacy słyną w świecie. I wiesz co? Bywają chwile, choć rzadko, kiedy mówię to z dumą. A tak się składa, że ten zakaz przede wszystkim dotyczy Polaków - jednego z największych w Europie konsumentów papierosów mentolowych.

      Usuń
    6. Dlatego też wspomniałem o potrzebie monitorowania efektów. I o tym, że nie wszędzie są te same warunki. Znamy kraje arabskie, w których prohibicja obowiązuje do dziś i żadna analogia z prohibicją w USA nie zachodzi. Mało tego, proces to powolny, ale każdy kraj zmienia się pod względem norm i zachowań. Szwecja kiedyś była ortodoksyjnym krajem protestanckim gotowym podłączyć się do każdej religijnej rozróby, dziś jest inaczej. Polska też się zmienia i ta sama metoda, która nie działała 10 lat temu, może zadziałać jutro. Przykład: wysoka akcyza na alkohol w latach dziewięćdziesiątych powodowała olbrzymi przemyt. Wymusiło to jej obniżenie. Dziś nie jestem pewien, czy podniesienie akcyzy przywróci przemyt na taką skalę, bo zmienił się portfel Polaka, pojawiło się też przywiązanie do spokojnego zakupu w sklepie, gdzie można nabyć sprawdzony alkohol. Mamy zbyt dużą ilość czynników wpływających w jedną albo w drugą stronę na rozwój uzależnień, by traktować próby zmniejszenia ilości uzależnionych jako z góry skazane na porażkę. Jak już mówiłem, spożycie na głowę w Europie Zachodniej się zmniejsza. W Polsce rośnie.

      Usuń
    7. Metoda obróbki z jednoczesnym pomiarem i korekcją położenia ostrza jest mi doskonale znana, za sprawą naszego kochanego wykładowcy z Politechniki Poznańskiej - notabene konstruktora poznańskich koziołków - nowej wersji. W tej wersji, opartej na sterowaniu przetwornicą częstotliwości prądu przemiennego, w której można nawet regulować siłę "tryku". Stąd rozumiem ideę monitorowania efektów. Tylko że nawet ta metoda musi się opierać na racjonalnych podstawach, a te trudno mi dostrzec. Cel jest oczywisty - zmniejszenie liczby palaczy. Nie powiem, że to nie odniesie skutku - część z nich z pewnością poczuje dodatkowego kopa, aby nie tylko rzucić peta na trawnik (więzieniem bym za to karał), ale też rzucić ten cuchnący nałóg w diabły. Ale też część - i znając istotę nałogu, bo nie zawsze byłem abstynentem mogę to potwierdzić - WIĘKSZOŚĆ przerzuci się na papierosy bezsmakowe. A wtedy już nic nie odstręczy ich od nałogu. Ktoś, kto zasmakował w Radomskich, czy jak to się tam nazywa, nie rzuci już tego nałogu. Nawet gdy mu te Radomskie zabiorą, zacznie skręcać pety z gazet i liści winogron, a palić nie przestanie. Czy zamiast wprowadzać rewolucję, zmuszając niejako sporą grupę do palenia cuchnących papierosów, nie jest lepiej pozwolić im na prawo wyboru? To jest odwieczny konflikt między socjalistami i liberałami. Socjaliści uważają, że człowiek to bezmyślne bydlę, które trzeba sterować nakazami i zakazami. Liberał twierdzi, że człowiek to istota rozumna, zdolna odróżnić dobro od zła. Obaj się mylą. Pytanie, kto bardziej. Nie ma dobrej odpowiedzi. Ja sam jednak uważam się za istotę przynajmniej do tego stopnia rozumną, że odebranie mi każdego prawa wyboru - również tego, z którego korzystać nie miałem zamiaru - uważam za strzał prosto w pysk. Wiele zniosę, ale nie to, że traktuje się mnie jak idiotę.
      Choć do tuzów intelektu nie należę.

      Usuń
    8. Właśnie to jest problem, że odbierasz to osobiście. Tymczasem poszukiwania sposobu zmniejszenia liczby uzależnionych nie jest nastawione na Ciebie. Nie jest także nastawione, jak to wielu mylnie sądzi, na uzależnionych. Działania są szczególnie nastawione na podejmujących decyzję o rozpoczęciu palenia oraz na poważnie rozważających możliwość rzucenia palenia, czyli na WAHAJĄCYCH SIĘ. Tak jak w wyborach do Sejmu, tylko leszcze skupiają się na podlizywaniu się twardemu elektoratowi - ten zdania tak łatwo nie zmieni. Celuje się w wahających się oraz w nowe pokolenia wyborców, a także w dotychczas nieuczestniczących w wyborach.
      Co do Twojej teorii o braku możliwości rzucenia radomskich, to nie wiem, czy warto się do niej przywiązywać, bo moje prywatne doświadczenie jest inne. Sam paliłem - i to bardzo dużo, 30-40 sztuk dziennie. Gdy wyemigrowałem do Irlandii, cena papierosów mnie odstraszyła i przerzuciłem się na tytoń, którego cena też była dużo wyższa niż w Europie kontynentalnej. Dlatego zacząłem prosić znajomych o zakup tytoniu w Polsce i przesyłanie w paczkach, ale osoba, która się na to zgodziła, najczęściej mogła nabyć tytoń, który niespecjalnie mi podchodził. Nie był całkiem syfiasty, ale daleko mu było do druma, ven nelle, czy świetnego irlandzkiego amber leaf. Coraz bardziej mnie irytowało, że nie palę tego, na co mam ochotę. Jeszcze mocniej irytowały mnie coraz szersze zakazy palenia, przez co podróże stawały się gehenną, a przemieszczałem się bardzo dużo, dużo też latałem. Coraz mocniej zaczynałem postrzegać się za niewolnika uzależnienia, zwłaszcza że palić mi się chciało wszędzie, n.p. przed i po seksie, czy w pracy, a nie byłoby to dobrze odebrane. Więc rzuciłem palenie. Z wygody oraz żeby nie być niewolnikiem. Nie dla kasy, nie dla zdrowia, ale dla wygody i wolności.

      Usuń
    9. klej, wolności osobiste i opowiastki o sobie, nieźle się ta dyskusja rozmazuje coraz bardziej odbiegając od tematu :)
      ja po jakimś tam przemyśleniu sprawy mam puentę taką:
      jak wspomniałem wcześniej, nie palę /jedna sztuka raz na miesiąc, czy kwartał to jest "nie palę"/, więc na najbardziej osobistym poziomie mam wyrąbane na sprawę... natomiast interesuje mnie spodziewana redukcja szkód... być może jakaś drobna nastąpi w postaci tych paru procent ludzi, którzy przerzucą się na wapowanie /e-papierosy i IQOS-y/, ale innej poważniejszej po prostu nie widzę, a nawet obawiam się, że może być jeszcze gorzej...
      tak naprawdę moje wcześniejsza krytyka nie dotyczyła samej delegalizacji papierosów smakowych, ale argumentacji, którą postrzegam jako dość cienką /chodzi o te 10 punktów wymienionych przez GIS/...
      rzec jasna swoje zdanie opieram bardziej na intuicji /doświadczeniem czasem zwanej/, niż na twardych danych, ale identycznie mają (prawie?) wszyscy, którzy biorą udział w tej debacie...

      Usuń
    10. dygresja NIE NA TEMAT:
      od pewnego czasu intryguje mnie, dlaczego na etykietach alkoholi nie ma takich "odstraszających" obrazków, jak na opakowaniach papierosów i tytoniu :)

      Usuń
    11. Dobre pytanie. Butelki niektórych alkoholi wyglądają same w sobie jak dzieła sztuki sugerujące podnoszenie wartości posiłku z ich udziałem, a niektóre sklepy specjalistyczne z alkoholem wyglądają niczym antykwariat z drogocennymi książkami. Co innego, gdyby na obrazku umieścić posikaną panią, lub zarzyganego pana, ewentualnie strzelić kilka fotek delirykom, umierającym na marskość wątroby, etc... I wtedy jeśli ktoś rzeczywiście chciałby zrobić poważną uroczystość, na której jest symboliczna dawka alkoholu do smaku, mógłby przelać zawartość trunku w jakąś ładną karafkę, za to wszelcy hurtowi spożywcy, w tym młodzież, nie robiłaby już dumnych selfi z butelką, która według ich mrzonek, podnosi ich prestiż.
      Co się zaś tyczy spodziewanej redukcji szkód, gdyby to ode mnie zależało (w sensie - gdybym mój głos się liczył przy podjęciu decyzji), po prosu traktowałbym zakaz mentoli jako eksperyment, n.p. pięcioletni, po którym podejmiemy dalsze decyzje na podstawie obserwacji efektów. Zamówiłbym odpowiednie analizy na 5 lat i wtedy wrócił do dyskusji, czy warto.

      Usuń
    12. Eksperyment kosztem przedsiębiorców - takie łatwo się robi. Gość wziął kredyt, postawił linię produkcyjną, chce rozpocząć produkcję, żeby mieć czym spłacić kredyt, a my mu ją, w ramach eksperymentu, zatrzymamy na pięć lat. Czy nie wydaje Ci się, że takie decyzje należy podejmować wtedy, kiedy coś WIEMY? Może nie jesteśmy do końca pewni, może to nie wypali, ale przynajmniej istnieje duża szansa, że to się uda? Bo odnoszę wrażenie, że te wypunktowane argumenty, przytoczone przez PKanalię, wypisali sobie urzędnicy, a nie fachowcy i to wypisali sobie tak, żeby im się zgadzały kratki w formularzu. Przecież niektóre z nich brzmią tak niepoważnie, że trudno mi uwierzyć profesjonalnie przygotowany przepis. Wygląda to raczej, jakby jacyś początkujący urzędnicy z nadania politycznego coś sobie wymyślili, żeby pokazać, że te są potrzebni.

      Usuń
    13. jeśli chodzi o "wiemy", czyli o informację, to zakaz nie spadł nagle z jasnego nieba na nietomnych sytuacji... nawet ja, mało zainteresowany tematem, wiedziałem, że coś się w Unii kroi od paru lat, więc tym bardziej wiedzieli ludzie porządnie, poważnie orientujący się w branży tytoniowej... tak więc /moim zdaniem/ na poziomie przedsiębiorców - producentów nic tragicznego się nie stało... jeśli ktoś wdupca kasę w jakieś przedsięwzięcie na ślepo, randomowo, to niech się nie dziwi, że wyniki też będą randomowe...

      Usuń
    14. OK, masz rację. Mimo to, wciąż nie mogę się pogodzić z tym, że ster trzymają ludzie bez pojęcia.

      Usuń
  9. Zgadzam się z Wolandem- zakazanie palenia "przyjemniejszych" papierosów, ma zmusić do palenia tych paskudnych i w efekcie do rezygnacji z palenia w ogóle. Mnie to nie przekonuje- nałóg jest nałogiem i ludzie będą dalej palić, tyle, ze smród będzie większy.
    Rum, whisky, koniaki oraz moja ukochana Metaxa już mają ceny zaporowe. Kto to wiedział, żeby Metaxa 7 kosztowała stówę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli plagę lenistwa należy zwalczać madejowymi łożami. Ktoś tam wysoko naprawdę pozamieniał się na łby nie z tym, co trzeba.

      Usuń
    2. Mnie takie zagrania wkurzają. To tak, jakby władza wiedziała lepiej, co szkodzi, co pomaga ludziom i meblowała nam przyzwyczajenia oraz całe życie. A najczęściej jest to zabieranie, zabranianie, ograniczanie.

      Usuń
  10. Chyba dość przypadkowo poruszyliśmy ten sam temat wprowadzenia zakazu sprzedaży papierosów mentolowych. Temat ten sam, ale podejście zupełnie inne. Słusznie piszesz Nitagerze, że rząd (czy może jednak UE?)działa jak pijane dziecko we mgle, bo nie bardzo widać w tym jakąś czytelną logikę, czego dowiodła "polityka żarówkowa". A tam, gdzie nie bardzo wiadomo o co rządowi chodzi, to zawsze chodzi o kasę.
    Mnie jednak zastanowił inny problem, czy rząd (UE) może ot, tak sobie, wydawać zakazy i nakazy zmuszające obywateli do określonego zachowania, bez wcześniejszego uprzedzenia. Nie palę, więc temat wisi mi jak kilo kitu, ale uważam, że w każdym przypadku nakaz, lub zakaz powinien być wydany po wcześniejszej debacie społecznej. Rząd miał na to aż 6 lat ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie inaczej by to wyglądało, gdyby rząd mógł przytoczyć rzetelne wyniki badań, potwierdzających ich decyzję. No, ale urzędnik zawsze wie lepiej.

      Usuń